Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 44

– Nina, czemu on był taki dla mnie? – Zapytałam, kiedy powiedziałam jej wszystko z samego rana w poniedziałek. Powiedziała mi, że rodzice dali jej szlaban na wychodzenie z domu i w sumie wciąż nie wiem czemu. Rozumiem, że jej rodzice byli bardzo, ale to bardzo uparci i ona nie za bardzo chciała przebywać w ich obecności. 

– Luna, czemu mi niczego nie powiedziałaś? – Odpowiedziała pytaniem, spoglądając na mnie.

– Nie chciałam cię martwić. Poza tym ostatnio chodziłaś bardzo zdezorientowana i taka... zachowywałaś się dziwnie – stwierdziłam, patrząc na nią i oczekując na wyjaśnienia, co do jej ostatniego zachowania.

– Wiesz, co? Ty się po prostu zakochałaś. Zrozum to, Luna. Boisz się, że będzie już tak między wami zawsze, bo nie chcesz go stracić. Poza tym, czemu nic nie powiedziałaś mi o tym całym Chrisie?! I... o magazynie! To brzmi jak jakaś historia kryminalna! 

Ale sprytna, jak szybko zmienia temat.

– Nie mówiłam ci nic, ale wiesz dlaczego? Bo ja sama nie mogę w to uwierzyć! Patrz – wcześniej ktoś mi groził, chciał mnie zabić, a teraz ta osoba jest dla mnie bardzo wyrozumiała, nigdy nie sądziłam, że coś takiego potrafi się stać z dnia na dzień! 

– Tak, to jest bardzo pozytywne, Luna! Ale pomyślałaś co teraz będzie? Szuka go policja, będzie miał przerąbane, tym bardziej zważając na to, że groził tobie. Nic mu teraz nie pomoże, nic. Zrozum, że to co zrobił było strasznie brutalne i... i nie wiadomo co teraz, on może pójść siedzieć. A do tego ciekawe co będzie z Brianem...

– Chciałam iść z Chrisem i powiedzieć wszystko, co zrobił.

 – Żartujesz, prawda? – Zapytała, patrząc na mnie z powagą, ale kiwnęłam przecząco głową. Z czego miałabym żartować? – Luna! Myśl realnie! Przecież nie możesz iść tak po prostu i zrzucić na Briana całą winę! Przecież musiałabyś powiedzieć o tym wszystkim, czyli o tym, że Chris próbował cię zabić też! W jakim świecie ty żyjesz?! – Krzyknęła przerażona, patrząc na mnie uważnie.

– Nina, nie pomyślałam o tym. 

– Luna... – powiedziała, łapiąc się za głowę.

– Tyle, że ja teraz nie wiem już nic! Oni serio go szukają, więc jakim cudem jeszcze go nie znaleźli?! To jest niemożliwe! To wszystko nie trzyma się żadnej kupy. Jakby go szukali to już by go znaleźli, poza tym co się stało z Brianem? Nie wiem nawet, co się z nim stało! Jak byłam w tym magazynie to usłyszałam strzał i... 

Nic już więcej nie powiedziałam, bo ktoś za mną zatkał mi usta ręką. Spojrzałam na Ninę, która patrzyła się z przerażeniem w górę, za mną. Nawet bałam się odwrócić do tyłu.

Po chwili poczułam, że odgarnia mi włosy za ucho i szepcze:

– Nie wiedziałem, że jak powiem, żebyś o tym zapomniała, to będziesz mówić o tym na okrągło.

Moje całe ciało się spięło. To był Matteo. Jeśli on to słyszał to jest po mnie.

Powoli odwróciłam się do tyłu i spojrzałam na niego. Był zdenerwowany, bardzo zdenerwowany. 

– Nina, chodź! – Krzyknęłam, odwracając jego uwagę i razem jak najszybciej pobiegłyśmy w stronę damskiej łazienki. Kiedy Nina zdążyła wbiec do środka, ktoś złapał mnie za rękę i szybko zaciągnął za ścianę, gdzie nie było nikogo. 

Przygwoździł mnie do niej i podniósł podbródek do góry tak, że nasze spojrzenia się skrzyżowały. Te same oczy, które patrzyły się wcześniej ze zdenerwowaniem, teraz nie wyrażały żadnych emocji. 

– Posłuchaj mnie. Mam nadzieję, że nie mylisz słowa "zapomnieć" z "wygadać". I jeśli ktokolwiek więcej się o tym dowie, to będziesz miała przechlapane, a nie wiem, czy chcesz mieć problemy.

– J-ja... – chciałam zacząć się tłumaczyć, ale przyłożył mi palec do ust.

– Wiem, że powiedziałaś tylko Ninie... mam jedynie nadzieję, że tak zostanie. – Odsunął się ode mnie, tym samym puszczając mnie na wolność i odszedł. 

Próbowałam uchwycić oddech i na szczęście mi się udało. 

– Luna! Luna! – Usłyszałam wołanie Niny i wyłoniłam się zza ściany, widząc, że idzie w tą stronę wraz z Mattem.

– Och, Nina. – wydukałam, patrząc się na nich.

– Luna, słuchaj jest sprawa – powiedział Matt z dziwnym wyrazem twarzy... jakby się czegoś obawiał.

– Cześć Matt, jaka sprawa?

– Powiem szybko i na temat. Dorwali Chrisa, jest na komisariacie, jeśli nic nie zrobimy to zamkną go w pierdlu.

– Że co, przepraszam? – Zapytałam, czując, że krew odpływa mi z twarzy. Nie mogłam przecież złapać tylu wiadomości naraz!

– Cholera, co zrobimy?! – Krzyknął, patrząc to na mnie, to na Ninę. – Przecież zaraz będzie po nim.

– A Matteo? On o tym nie wie? – Matt pokręcił przecząco głową. – Dlaczego? 

Jakoś ten chłopak ostatnio często siedział mi w głowie. I nawet w tak poważnych sprawach, nie mogłam go z niej wyciągnąć.

– Bo uwierz mi, że jakby się dowiedział, to wpadłby w szał. Nie chcę, żeby się zezłościł, bo może się to naprawdę źle skończyć i to nie tylko dla niego. Kiedy traci nad sobą kontrolę, jest nieobliczalny. 

– Ale nie sądzisz, Matt, że on powinien to wiedzieć? W końcu długo się już kumplują... Możemy tam być z nim, wtedy to my możemy panować nad nim, kiedy on straci nad sobą kontrolę. 

– Ludzie, a może w końcu coś zrobimy? – wtrąciła się Nina. – Przecież Chris zaraz trafi do paki, a później już nie będzie odwrotu. Co prawda, groził Lunie, ale z tego, co wiem, to nie jest złym człowiekiem i nie może bezpodstawnie trafić do więzienia, kiedy Brian zrobił o wiele gorsze rzeczy i nie poniósł żadnych konsekwencji. 

– Czy byłbym tego taki pewien? – Zapytał się Matt, odwracając wzrok. 

– A poniósł? – dopytała zaskoczona Nina. 

– Luna... – usłyszałam za sobą, a kiedy się odwróciłam, zobaczyłam moją wychowawczynię. 

– Coś się stało, proszę pani? – Zapytałam troszkę podenerwowana, że jeszcze nic nie zdążyliśmy zrobić, żeby pomóc Chrisowi, bo ten czas spędziliśmy na jakiś bezsensownych rozmowach, a do tego moja wychowawczyni zajmie mi teraz czas i będzie jeszcze gorzej.

– Dyrekcja szkoły dowiedziała się o wszystkim, co się stało – zaczęła. – Możesz być pewna, że osoba, która chciała ci zrobić krzywdę i pojawiła się na terenie naszej szkoły, już więcej tego nie zrobi. Osobiście mogę ci powiedzieć, że on trafił już do więzienia za swoje czyny i już nikt nie będzie ci groził. Jak na razie, masz się dobrze?

Spojrzałam z przerażeniem na Matta i Ninę, którzy o mało nie umarli ze smutku, zdziwienia, a jednocześnie przerażenia. 

To był już koniec. 

Ale... przecież nigdy nie można się poddać. 

.   .   .

– Co robimy? – Zapytałam, niecierpliwiąc się już. 

– Nie wiem, co robimy? – Westchnęła Nina. Spojrzałam na nią. 

– A może pójdziemy tam, odpuszczając sobie dzisiaj szkołę i powiemy wszystko? 

Matt zrobił jakąś niewyraźną minę, a jego twarz zbladła.

– Nie. Nie możemy opuścić szkoły. – Powiedział, ale byłam pewna, że chodzi o coś innego. 

– Czemu mi, do cholery, nie powiedziałeś? Do kurw... – Nagle za nami pojawił się wściekły Matteo, który już się pewnie o wszystkim dowiedział.

– Wiesz może, co byś sobie zrobił? – Zapytał Matt swojego brata z ironicznym uśmiechem na twarzy. 

– A nie jest ważniejsze to, czy twój własny przyjaciel siedzi w pierdlu? – Zapytał Matteo.

Oboje prowadzili teraz pojedynek na oczy. Patrzyli sobie prosto w oczy, jakby konkurowali ze sobą, kto szybciej mrugnie, chociaż tak naprawdę to chciałam, żeby chodziło jedynie o taką błahostkę.

– Twoje zdrowie też jest ważne, do cholery! – Matt wręcz krzyknął po chwili ciszy. 

– Nie! Moje zdrowie nie jest ważne! Zdrowie jest do dupy, Matt! Weź się w garść, człowieku! – Krzyknął rozzłoszczony Matteo i już chciał się zbliżyć do Matta, kiedy położyłam rękę na jego ramieniu, odsuwając go lekko do tyłu.

Spojrzałam prosto w jego oczy, które teraz świeciły iskierkami złości. Złapaliśmy kontakt wzrokowy na dosłownie pięć sekund, kiedy Matteo już odrobinę się uspokoił. 

– Może zamiast myśleć, jak bardzo cię tym – Matt zrobił cudzysłów z rąk – zraniłem, może pomyśl jak teraz się z tego wydostać, bo to nie moja wina, że tak się wszystko, do jasnej cholery, stało!

Spojrzałam na Matteo, kiwając lekko głową w oznace zgody z Mattem, ale brunet już nic nie powiedział. Zaczął nad czymś spokojnie rozmyślać, a ja aż dziwiłam się, że tak szybko się opanował.

Może to wina twoich oczu? – zapytał głos w mojej głowie.

Ugh, zamknij się, proszę. 

– Okej, nie wiem, jak wy – przejechał wzrokiem po naszej trójce, aż jego wzrok nie wylądował na moich oczach – ale ja idę go ratować z tego bagna. 

Już chciał odejść, ale złapałam go za ramię.

– Matteo, poczekaj... Nie tylko ty jeden chcesz mu pomóc, ale wiesz, że to w jedności siła? 

Popatrzył na mnie, ale później odwrócił wzrok, wędrując nim po korytarzu.

– Matteo, może spojrzysz na mnie i powiesz, co o tym myślisz? – Zapytałam, próbując nawiązać z nim kontakt wzrokowy.

Nie chciałam, żebyśmy mieli taką relację. To nie było tak, że ja uważałam go jedynie za swojego przyjaciela... Sprawy wyglądały zupełnie inaczej, niż on sam to widział. Nie chciałam go ranić, ale nie moja wina, że wciąż nie potrafiłam do końca pogodzić się ze stratą Simona. Może tak naprawdę powinnam pójść do przodu i zapomnieć o przeszłości, ale to nie było takie łatwe, jak może się wydawać.

Z Simonem miałam dużo wspólnego... Nie mogę zaprzeczyć, że ani trochę mi się nie podobał, bo jednak... pewnego razu zorientowałam się, że chciałabym być dla niego kimś więcej. Niestety wiedziałam, że on nie uważa mnie kogoś, za kogo ja go uważałam i odrobinę mnie to raniło, ale nie chciałam, żeby nasze relacje się zmieniły. Mógłby przecież sobie pomyśleć, że nie chce się przyjaźnić z osobą, która coś do niego czuła i dlatego nigdy mu tego nie powiedziałam.

A gdy mnie zostawił i wyjechał gdzieś daleko stąd, moje serce się rozpruło. Moje całe wakacje były do bani, wszystko mi się mieszało, nie mogłam się skupić... Najgorsze jest to, że wszystko się zmieniło przez poznanie Matteo. Nie wiem dlaczego, ale gdy tylko się przy mnie pojawił, przestałam myśleć o Simonie jak jakiś automat. Nie wiem, czy to zbieg okoliczności, czy jego obecność po prostu coś takiego wyrządziła...

Matteo popatrzył mi prosto w oczy, a ja lekko złapałam go za rękę, starając się jakkolwiek zmienić jego nastawienie do mnie, ale szybko wyrwał mi dłoń i odszedł. Poczułam się smutno, nie chciałam, żeby był dla mnie taki. Chciałam, tak jak było wcześniej i bałam się, że już się tego nie da naprawić. 

– Luna, nie przejmuj się nim. I tak to nie jest źle... Nie wiesz, do czego on jest zdolny, kiedy jest sfrustrowany. Myślałem, że nas tu pozabija, za to że nie powiedzieliśmy mu o Chrisie, ale zareagował o dużo lepiej, na szczęście. 

Jego słowa wcale nie poprawiły mi humoru... Chciałam powiedzieć Matteo prosto w oczy, co czułam przy nim i co mówiło mi serce. Wszystko zepsułam. 

– Ej, ale musimy coś zrobić. Nie czas na smutki i żale... – zaczął Matt – Albo się streścimy, albo koniec z wolnością Chrisa. Co robimy? 

– Musimy znaleźć się na komisariacie i powiedzieć całą prawdę, a w tym o Brianie. Posłuchajcie... handlowanie narkotykami nie jest legalne... to jedna sprawa. A posyłanie kogoś na zabicie drugiej osoby to jeszcze gorsze! Patrzcie ile ma na swojej karcie... to jest o wiele gorsze, niż to co zrobił Chris...

Spojrzałam na Ninę, która tłumaczyła nam wszystko z wielkim zaangażowaniem. 

– Masz rację, Nina – zgodził się Matt. 

– Ale mam nadzieję, że Chris powie o tym, co zrobił Brian, żeby bronić w tym nawet samego siebie – dodała.

Spojrzałam na Matta, który teraz podrapał się po karku z dziwną miną na twarzy. 

– Matt, co się dzieje? – Zapytałam razem z Niną, bo wiedziałyśmy, że coś jeszcze jest na rzeczy.

– Słuchajcie... – odchrząknął, jakby nie wiedział, czy nam coś jeszcze powiedzieć, czy nie. – Bo... – urwał.

– Matt, czy my czegoś nie wiemy? 

Lekko kiwnął głową do góry. 

– Co to takiego? – Nina zapytała z przerażeniem. 

Czułam, jak to wszystko już mnie przerasta... tyle na raz było po prostu nie do wytrzymania. Wszystko działo się tak szybko, że nawet nie mogłam tego przemyśleć na spokojnie. 

– Okej, ale błagam. Nie wpadnijcie w szał... Chris mi dzisiaj rano mówił, że... Brian skontaktował się z nim i powiedział mu, że jeżeli ktokolwiek z nas, w tym Chris, powie policji, co zrobił, to powie, że my współpracowaliśmy z Chrisem przeciwko niemu, że to my chcieliśmy wykupić od niego narkotyki i że to my chcieliśmy sprzedawać je ludziom z naszej szkoły oraz osobom z jego drużyny. My wszyscy... Powiedział też, że może użyć bardziej drastycznych kroków, żeby nas się pozbyć... 

– C.o do cholery? – Zamrugała kilka razy Nina.

– A czy Matteo o tym wie...? – Zapytałam, obawiając się tego, że on już może być na miejscu i powiedzieć wszystko policji.

– Nie... – powiedział cicho Matt. 

Przykro mi to mówić, ale jesteśmy straceni. 

To koniec. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro