Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

0.robin i pan b

2022 rok

W salonie leży trup, ale prawdziwym problemem okazuje się plama po spaghetti na białym dywanie. Czerwona paćka z odrobiną makaronu, niechętna do zmycia nawet po dziesięciu minutach intensywnego szorowania.

— Widzisz? — burczy pan B. Zdejmuje zielone, gumowe rękawice i odrzuca je na bok. Dłonie krzyżuje na piersi jak wściekłe dziecko albo matka wkurzona na swoje potomstwo. Twarz ma czerwieńszą od pomidorów, które ledwie godzinę wcześniej kroili w kuchni. — Dlatego nie przepadam za wojskowymi.

Robin widzi i rozumie, ale szczerze mówiąc jej poziom zainteresowana gwałtownie spadł gdzieś tak między wspomnianym wojskowym wkraczającym z nożem do salonu, a jego ciałem uderzającym z hukiem o podłogę. Brak pulsu okazał się tylko gwoździem do trumny dla jej koncentracji. Dlatego zaczęła malować paznokcie, a potem znudziła się i zajęła kanapę, a jej noga szturchnęła plecy stojącego nad dywanem pana B. Jeszcze później czas rozciągnął się do dwudziestu minut, a ona odpłynęła myślami i wróciła dopiero, gdy padły pierwsze przekleństwa.

— Czy w ogóle sprawdziłaś jego kajdanki zanim opuściłaś piwnicę? — pyta, a Robin uświadamia sobie, że nie wypowiedziała żadnej swojej myśli na głos i teraz pan B patrzy na nią wściekle.

— Nie wiem.

Co jest prawdą. Minęło zbyt dużo czasu od ósmej rano do pory obiadu. Jak jej mózg ma niby wciąż trzymać to wspomnienie w pamięci?

— Nie wiesz — powtarza mężczyzna. Prawdopodobnie ma ochotę znowu cisnąć rękawicami, ale nie mając do nich dostępu może sobie pozwolić jedynie na ułożenie dłoni na biodrach. Bardzo wkurzona mama. — Pewnie o nożu też zbyt wiele nie wiesz.

To już tylko częściowa prawda. Robin go rozpoznaje. Oczywiście, że tak. Ma ich pełno. Cały arsenał ukryty pod czarną sukienką. Po prostu nie może stwierdzić czy któryś ostatnio zgubiła. I czym w ogóle jest ostatnio. Ostatnio pan B miał mniej siwych włosów i jaśniejsze oczy, ale czy trzymał w swojej piwnicy wojskowego?

Robin wzdycha. Czas naprawdę jest zbyt upierdliwy.

— Nie możemy po prostu sprawdzić kamer?

— Kamer? Chodzi ci o te, które zniszczyłaś w zeszłym tygodniu? Nie. Nawet nie odpowiadaj. Twoja twarz mówi wszystko.

Robin zerka w lustro i stwierdza, że jej twarz nic nie mówi. Tak jak rano i wieki temu, tak i teraz ma opadające powieki oraz oliwkowe oczy. Krwiście czerwone pasemko wyróżnia się na tle jej pudrowo różowych włosów i przechodzi przez połowę twarzy, zatrzymując się dopiero przy prawym kąciku niepomalowanych ust. Swoją drogą ten kącik też opada. Nos okrągły. Uszy trochę odstające. Policzki blade i nieco zapadnięte. Pan B poznany dzisiaj jest starszy, ale ona dalej jest niezdrowa. I to tyle.

— Czy możemy zjeść obiad? — pyta, obejmując kolana rękoma. Jej sukienka podwija się odsłaniając czarne plamy na udach. Buty leżą gdzieś w domu, kompletnie zapomniane, a lakier do paznokci kończy się gdzieś na środkowym palcu u nogi.

— Och, jasne. Chcesz tę część, która ma w sobie cytrynowy detergent, czy może wolisz fragment mózgu?

Robin mruga.

— Dlaczego tam jest mózg? Myślałam, że jemy spaghetti.

Pan B się poddaje. Obraca się do niej plecami, w kilku ruchach zwija dywan w rulon, a potem podchodzi do szklanych drzwi prowadzących na tyły ogrodu. Ciska dywanem prosto w stertę śmieci. Biały materiał częściowo rozwija się gdzieś między stertami potłuczonych talerzy, a starymi zabawkami, ale pana B już to nie obchodzi. Trzaska drzwiami i rusza w stronę trupa. Dźga go stopą w bok, robi rozczarowaną minę i wzdycha.

— Wstawaj.

Robin przechyla głowę, rozgląda się po salonie i w końcu dochodzi do wniosku, że komenda jest skierowana do niej. Niechętnie stawia stopy na podłodze; odłamki talerza kaleczą jej skórę, ale po sekundzie zapomina o bólu i rusza w stronę pana B. Bo to chodzi, tak? Musi tylko zrobić kilka kroków, a on przestanie krzywić się jak po zjedzeniu cytryny.

Ojej. — Jej wzrok opada w dół. — Czy on nie żyje?

Pan B ignoruje jej pytanie (jest wredny) i łapie za nogi trupa.

— Chwyć jego ręce — rozkazuje. Jego kręgosłup wydaje ostry i nieprzyjemny dźwięk, ale jakoś udaje im się dźwignąć wojskowego.

Biedak, ma otwarte w szoku oczy i rozchylone usta. Brakuje mu zębów i palców, a górna część głowy wygląda jak rozbita skorupa jajka, z której wciąż wycieka różowata paćka. Robin krzywi się i mimowolnie myśli o swojej sukience. Dobrze, że przestała nosić biel.

Pan B kieruje ich w stronę korytarza, przeklina i co jakiś czas uderza biodrami w ściany. Przestrzeń wokół jest niewielka, a kiedy stają na schodach do piwnicy staje się jeszcze mniejsza. On i wojskowy ledwie się mieszczą. Jego głowa zahacza o świeże pajęczyny i niektóre lampki. Robin jest za niska i chuda, by się tym przejmować, więc skupia się na czynnościach. Prawa noga. Lewa. Kierunek: piwnica. Dłonie na trupie. Utrzymać jego ciężar. Jeszcze trochę. Prawa noga. Lewa. Kierunek- ojej. Czy on naprawdę nie żyje?

— Stół.

Robin przechyla głowę.

— Kładziemy go na stole — mówi pan B przez zaciśnięte zęby. Pot ścieka mu po czole, a kolejne kości jęczą, protestując przed nadchodzącym wyzwaniem.

Na trzy-dwa-jeden unoszą wojskowego wyżej i puszczają, gdy tylko plecy trafiają na linię metalowego stołu. Nogi uginają się pod panem B. Dyszy, brzmiąc zupełnie inaczej niż wtedy gdy Robin widziała go po raz pierwszy albo przed ostatni. W tamtych wspomnieniach przerzucał ludzi przez ramiona, a krok miał sprężysty i pełen życia. Albo nie? Może to była pani C?

No dobrze.

Zielone, gumowe rękawiczki leżą na zakurzonej szufladzie, więc pan B sięga po nie i zakłada je, a Robin doświadcza déjà vu. Nagle burczy jej w brzuchu. Uch, czy to spaghetti naprawdę musi się tak długo gotować?

— Teraz usiądziesz sobie, a ja zajmę się dalszym sprzątaniem.

— Obiad-

— Możemy zamówić kfc, kiedy skończę.

— Ale co ze spa-

Robin. Kanapa. Natychmiast.

Robin siada i niechętnie stwierdza, że kanapa jest mniejsza, niż ta w salonie. A to przecież jest bez sensu. Ta w salonie jest tylko do siedzenia, oglądania telewizji i przeżuwania kolejnych pokarmów. Ta tutaj musi każdego dnia mieścić związanego, sennego mężczyznę. Czy on w ogóle ma miejsce, żeby wiercić się przez sen? Bo Robin zawsze wierci się przez sen, a wtedy jej niewielka masa niewiele pomaga – i tak ląduje na podłodze.

Chyba powinna o tym porozmawiać z panem B. Może mogliby kupić wojskowemu prawdziwe łóżko?

Otwiera usta, ale ostry dźwięk piły mechanicznej natychmiast odgania wszystkie potrzebne słowa i- ojej. Czy na tym stole leży trup? 

00000

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro

Tags: #bxb