Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

95.

Prawdę mówiąc, Louis wciąż obawiał się konfrontacji z Harrym. Dobrym rozwiązaniem w takim wypadku byłoby zostanie w domu. Jednak chciał spędzić z nim jego czterdzieste pierwsze urodziny, mając nadzieję, że będzie z nim także na następnych.

Dlatego też postanowił przechytrzyć wszechświat. Zabrał Stylesa do jedynego miejsca, gdzie mogą dobrze się bawić, nie mając zbyt wielu okazji do poważnych rozmów i do upicia się, więc chłopak nie powie znów jakiejś głupoty. Plus, w takim miejscu raczej nie spotkają nikogo znajomego, więc Lou nie będzie musiał dzielić się mężczyzną z nikim tej nocy.

- Klub karaoke? - Pyta zielonooki z lekkim zdezorientowaniem. Niepewność w jego głosie sprawia, że Tommo czuje się jakby nawalił. -  Nie jestem najlepszy w śpiewaniu. A tym bardziej w śpiewaniu przed tłumem.

Szatyn macha swoją małą dłonią w niedbały sposób i uśmiecha się zbyt szeroko, żeby mogło to być szczere.

- Nie martw się! Będziesz świetny.

- Jesteś pewien, że nie wolisz pójść do restauracji? - Pyta wciąż nie przekonany mężczyzna.

- Harry. To twoje urodziny, więc po prostu zamknij się i pozwól mi sprawić, że będziesz się dobrze bawić.

- Możesz to zrobić nawet nie wychodząc z samochodu. - Rzuca starszy sugestywnie ruszając brwiami, za co obrywa w ramię od rozbawionego nastolatka.

- Rusz swój sypiący się tyłek i chodź ze mną. Kto wie, może nawet uda nam się zaśpiewać coś z High School Musical? Tylko Bóg wie jak bardzo chciałbym być Gabriellą.

°°°°°

Okazuje się, że a) Louis daje czadu jako Sharpay znając wszystkie teksty jej piosenek (Harry'ego to nie dziwi), b) małymi różowymi drinkami podawanymi w klubach karaoke można się naprawdę szybko upić, c) Styles w wieku czterdziestu jeden lat jest dużo zabawniejszy.

- Mają naszą piosenkę! - Krzyczy Harry do rozbawionego szatyna.

Louis lekko zatacza się z boku na bok, sącząc swojego kolorowego drinka, więc opiera ciężar ciała na starszym. Podnosi rozchwiane spojrzenie na twarz bruneta.

- My nie mamy piosenki.

- Brzmisz jak Taylor Swift.

Lou wywraca oczami i idzie z mężczyzną do maleńkiej sceny. Witają się uśmiechami z całym tłumem ich nowych znajomych i Harry wskakuje na podest.

Swoją drogą Tommo jest zaskoczony ilością obcokrajowców jaką tu spotkał. Wszyscy oczywiście równie pijani co on i jeszcze bardziej weseli. Od dzisiaj Szkoci i Polacy to jego ulubieńcy.

Marta - niska, krągła kobieta z najmocniejszą głową na świecie (zdaniem Tomlinsona) - otacza go  ramieniem. Wskazuje swoim pulchnym palcem na scenę i krzyczy coś do jego ucha w ojczystym języku. Louis rozumie z tego tylko "Henryk" co pewnie miało oznaczać Harry'ego, ale i tak kiwa głową radośnie. I cóż, to prawdopodobnie dobra odpowiedź, bo już po chwili trzyma w dłoni nowego drinka.

Muzyka zaczyna lecieć, więc Lou na powrót skupia spojrzenie na Stylesie. Mężczyzna stoi na podeście w do połowy rozpiętej koszuli w banany (którą ubrał od razu kiedy dostał ją od Tomlinsona) i patrzy prosto na niego.

- To nasza piosenka, kochanie! - Woła do mikrofonu, lekko się zataczając. Wszyscy krzywią się na ten hałas, ale Lou uśmiecha się szeroko z iskrami szczęścia w oczach.

PO chwili Harry zaczyna śpiewać (być może spóźnia się z każdym słowem o sekundę, ale wszyscy są już na tyle pijani, żeby się tym nie przejmować).

- Sometimes | Something beautiful happens | in this World | You don't know how | to express yourself so...

Tommo śmieje się głośno słysząc pierwsze słowa "I just had sex". Chłopak pamięta ich jadących samochodem i wykrzykujących jej słowa do zdarcia gardła. To działo się gdzieś na początku ich znajomości i nastolatek nie spodziewał się, że brunet będzie to pamiętać.

- Lou just gotta sing... - kontynuuje Styles, zmieniając "you" na "Lou" i to jest zbyt słodkie. Chłopak nie może się powstrzymać i zaczyna śpiewać resztę tekstu razem z mężczyzną.

- I just had sex | And it felt so good! | A woman let me put | my penis inside of her!

Oboje śpiewają głośno (bardzo fałszując, ale kto by się przejmował?), patrząc w swoje zaczerwienione oczy z radością.

- I just had sex | And I'll never go back | To the not-havin'-sex |ways of the past...

°°°°°

Gdy o czwartej rano wychodzą z klubu pijani, ze zdartmi gardłami i lepiącymi się ubraniami, Louis wciąż nie może uwierzyć w to jak dobrze się dziś bawił. Karaoke zabrało im cały wieczór i chociaż może to zabrzmieć żałośnie, Tommo uważa tą noc za jedną z najbardziej romantycznych jakie przeżył.

Wtaczają się do samochodu starszego i lądują na tylnym siedzeniu. Już po chwili ich ubrania trafiają na podłogę, ale żaden z nich nie przejmuje się na tyle by je podnieść.

- Wszytkiego najlepszego. - Szepcze Lou biorąc w siebie kutasa Harry'ego. - Zapomniałeś pomyśleć życzenie.

- To nie ma znaczenia. Już się spełniło. - Odpowiada starszy całując go zachłannie i po raz kolejny wbijając się w jego ciało, powodując u młodszego główny jęk.

I cóż innego mu pozostało? Louis umiera z radości, miłości i zbyt dużej ilości alkoholu. Chce przekazać Harry'emu jak bardzo go kocha, jednak wciąż pozostaje w strachu przed słowami.

Dlatego ujeżdza swojego tatusia na tylnym siedzeniu samochodu, tak jak jeszcze nigdy wcześniej, mając nadzieję, że Styles zrozumie.




°°°°°
Jak wielkim przegrywem trzeba być, żeby chorować w wakacje?

Btw, Kasha i jej nowa muzyka to moja miłość na ten moment. Czy ktoś też się zakochał w jej piosenkach?

Okay, chcę jeszcze tylko zaprosić was na one shota "Bad boy for a snack", którego znajdziecie w mojej książce Short stories || boyxboy. Nieskromnie powiem, że mi się bardzo podoba, więc jeśli macie ochotę, to śmiało!

Kocham was,
Wiktoria ×××

PS: mam nadzieję, że następny rozdział będzie szybciej i przepraszam za tą zwłokę. Po prostu jakoś nie mogę się ogarnąć ostatnio.

° 5 ROZDZIAŁÓW DO KOŃCA °

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro