Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

11.

! Przy czytaniu polecam słuchać Jessie J - Do it like a dude !
Aha i jeszcze jedno - postarajcie się mnie nie znienawidzić :)

°°°°°

Louis był delikatnie mówiąc zdezorientowany. O co tu chodzi? Kim do kurwy jest ta dziewczyna, dlaczego dotyka jego Hazzę i... O mój Boże, czy to jest pierścionek zaręczynowy na jej palcu?!

Jeszcze nigdy nie kusiło go do użycia ołówka aka broni tak bardzo jak teraz.

Tommo zbliżał się do stolika uważnie przyglądając dziewczynie siadającej teraz obok Harry'ego.

Nic a nic go to nie obchodziło.

A nawet jeśli miał ochotę uderzyć głową tej głupiej suki o blat ich stolika... Cóż, na pewno nie miało to nic wspólnego z mężczyzną siedzącym obok.

- Więc... co podać? - zapytał dziwnie nienaturalnym i wysokim -nawet jak na niego- głosem.

- Will - powiedziała dziewczyna odczytując jego imię z plakietki i Lou nie miał zamiaru jej poprawiać - Przepraszam, ale czy moglibyśmy zmienić kelnera...?

Przerwała kiedy Harry nachylił się, by wyszeptać jej coś na ucho, na co zaśmiała się radośnie i zlustrowała szatyna od stóp po sam koniuszek głowy.

Nastolatek już dawno nie czuł się tak bardzo niepewny swojego wyglądu, jak teraz. Był tylko niskim, grubym chłopcem w brzydkim mundurku kelnera, a narzeczona Harry'ego była...

Cóż, była piękna, szczupła i dobrze ubrana. I możliwe, że Lou zaczął nienawidzić jej dzięki temu trochę bardziej.

Zacisnął mocno wargi wypominając sobie w myślach, że zjadł dziś na obiad dwie sajgonki i ciasteczko z wróżbą. Wiedział, że wszystkie te kalorie przemienią się w tłuszcz na jego opasłych biodrach.

- Czy możemy prosić menu, Louis? - zapytała tym czasem kobieta uśmiechając się do niego przyjaźnie.

Nie nabierzesz mnie na to, suko. I chwila, czy Harry zdradził jej jego imię? Czy powiedział jej też o wszystkim innym? O tym jak prawie się pocałowali?

Warga Louisa drgnęła delikatnie w górę i poczuł chwilową satysfakcję dopóki nie uświadomił sobie prawdy.

To ta dziewczyna jest zaręczona z Harrym. To ona siedzi teraz obok niego uśmiechając się. Całkiem możliwe, że niedługo zostanie jego żoną.

A Lou? Louis był tym drugim. No chyba, że...

Że ich 'prawie pocałunek' był wyłącznie wytworem umysłu chłopaka.

Zamrugał szybko, by pozbyć się łez, które cisnęły mu się do oczu. Był taki głupi. Jak mógł być takim naiwnym frajerem?!

- Chyba wezmę kremówkę. A ty... Przestań się garbić! - upomniała mężczyznę, na co momentalnie się wyprostował. - Co weźmiesz?

- Yyy - czterdziestolatek popatrzył na swoje menu jakby dopiero teraz je zauważył. - Wezmę to samo. - odpowiedział.

Oczywiście, prychnął w myślach Louis.

°°°°°

Osiemnastolatek leżał owinięty w swój kocyk cichutko płacząc. Właśnie przyglądał się jak Gerard Butler całuje miłość swojego życia w Brzydkiej Prawdzie, kiedy ktoś stanął przed ekranem zasłaniając mu widok.

Nie po to wyszedł z pracy wcześniej, żeby nie móc oglądać miłosnych perypetii swojego ulubieńca.

- Lou, ty płaczesz? - zapytał zaniepokojony mulat.

- Odejdź Zayn, chcę się napatrzeć na Butlera.

- Oh Loueh... - szepnął mężczyzna, po czym znalazł się przy chłopaku przytulając go do siebie w opiekuńczym geście. - Powiedz mi tylko kto.

Tommo potrząsnął głową. Bo tak naprawdę wcale nie chodziło o Harry'ego.

Chodziło o to, jak naiwny się okazał. Był głupim nastolatkiem i Stylesowi pewnie nawet przez myśl nie przeszło, żeby się z nim spotkać. Może nawet nie jest gejem!

- J-Jestem t-taki beznadziejny Zayn! - wyszlochał w ramię starszego mocząc mu od łez podkoszulek - jestem taki głupi... J-ja myślałem... On m-ma narzeczoną... I ona jest taka piękna i sz-szczupła...

- Ćśś... Spokojnie, Lou. Wszytko będzie dobrze. Jeśli jakiś dupek Cię skrzywdził, to urwę mu jaja, wiesz o tym?

Louis pokiwał głową, ponieważ nie miał wątpliwości, że Zayn najprawdopodobniej zabiły każdego, kto złamałby mu serce.

Ale robienie krzywdy Harry'emu nie było tym, czego teraz potrzebował. To głupie, ale Styles pewnie nawet nie zdaje sobie sprawy z jego małego zauroczenia i świetnie bawi się teraz ze swoją szczupłą narzeczoną.

Louis też chciał się dobrze bawić. Chciał się upić i tańczyć z wszystkimi jak zdzira.

I raz na zawsze zapomnieć o Harrym Stylesie.

°°°°°

- Wiesz, że nie musimy tu być, Louis? Powiedz tylko słowo i wynosimy się z tej głupiej imprezy. Kim w ogóle jest Mike i niby dlaczego mam marnować na niego moje najlepsze zioło? - paplał Malik przed wejściem do apartamentu, gdzie miało odbywać się przyjęcie powitalne dla znajomego Nialla.

Louis doceniał to co robił dla niego przyjaciel, ale nie miał zamiaru wychodzić. Przyszedł tu by dobrze się bawić i nie zamierza wracać do mieszkania, by znowu płakać nad swoim żałosny losem.

Rano został w mieszkaniu opuszczając sobie zajęcia. Był tak przygnębiony, że miał ochotę zjeść cały kubeł lodów waniliowych i wszystkie słodycze jakie mógłby znaleźć w markecie za rogiem.

Zamiast tego nie zjadł nic i choć wciąż był trochę pokiereszowany wewnątrz, był też cholernie zadowolony z trzymania diety. Oczywiście Zayn nie wiedział o jego małym sekrecie. Chłopak na pewno by się zmartwił i wmusił w niego jakieś jedzenie.

Ale tu nie było powodów do martwienia się i Lou dobrze o tym wiedział. To po prostu ten jeden raz. Jeden dzień kiedy sobie odpuszcza.

°°°°°

Jakimś cudem była dopiero jedenasta, a Tommo był, delikatnie mówiąc... schlany w cztery dupy. Ledwo chodził o własnych siłach, więc gdy tylko mógł, posługiwał się ścianami jako podporą.

Impreza była całkiem spora, a mieszkanie, w którym się odbywała, ogromne. To znaczy, Lou nie przyglądał się jakoś szczególnie uważnie, ale zdążył się kilka razy zgubić. Na przykład teraz.

Zaczął już powoli wątpić, że ten głupi pokój ma jakieś wyjście, gdy usłyszał dźwięk otwieranych drzwi. Moment później w pomieszczeniu zapaliło się światło ukazując wysokiego chłopaka, może o rok starszego od Louisa.

Intruz uśmiechnął się szeroko na widok Tomlinsona i zeskanował go od góry do dołu. Tym razem jednak szatyn nie czuł się źle, ponieważ widać było, że chłopakowi podoba się to, co widzi.

- Jestem Mike - powiedział przeczesując dłonią swoje włosy w kolorze wrzosu.

- Lou - odparł nastolatek czkając głośno na końcu co wywołało u niego chichot.

- Jesteś całkiem przystojny, Lou - szepnął seksowym głosem Mike zbliżając się do niego.

- To ty jesteś tym Mikem? Tym od przyjęcia powitalnego? - zapytał Louis mówiąc trochę chaotycznie.

- Tak - chłopak zaśmiał się i choć Tomlinson nie miał pojęcia co go tak rozbawiło, dołączył do niego. - Wiesz, wciąż nie czuję się odpowiednio powitany.

Mike podszedł już na tyle blisko, że ich klatki piersiowe niemal się ze sobą stykały. Osiemnastolatek mógł poczuć przyjemny zapach perfum mieszkający się z jego alkoholowym oddechem.

- Naprawdę? A masz jakiś pomysł na to, w jaki sposób mógłbym okazać ci londyńską gościnność? - Lou wiedział, że nie jest to zbyt dobry tekst na podryw, ale najwyraźniej Mike'owi wystarczał.

Sekundę później ich usta złączyły się w niechlujnym pocałunku, a Tommo mógł poczuć parę rąk rozpinającą pośpiesznie jego koszulę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro