Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 20

Razem z Harrym udaliśmy się po koncercie od razu po swoje rzeczy i poszliśmy do samochodu, który na nas czekał. Na szczęście udało nam się wyjść nie zauważalnie.

- Gdzie jedziemy?- zapytałam.

- To niespodzianka.- zaśmiał się cicho.

Po jego słowach jeszcze przez jakiś czas patrzyłam się na widok za okna samochodu. Potem spojrzałam na niego. Wiedział, że mu się przyglądam i przez to na jego twarz wtargnął uśmiech. Milczałam i wpatrywałam się w niego, jakby był piękną postacią z obrazka. Wiem, że chłopak nie może być piękny, ale Harry właśnie taki jest .Rozejrzałam się przez szyby po okolicy, próbując określić gdzie się właśnie znajdujemy. Niestety nie przypominałam sobie, żebym kiedykolwiek była w tej części miasta.

Wjechaliśmy w jakąś wąską uliczkę. Harry wysiadł pierwszy, podbiegł do drzwi od mojej strony zanim zdążyłam pociągnąć za klamkę i otworzył je przede mną. Pokręciłam głową, aż moich ust wydobył się śmiech. Chłopak na to uśmiechnął się szeroko, a kiedy wyszłam zaczął kierować się wzdłuż małej górki. Stanęłam jak osłupiała jeszcze przez chwile wpatrując się w to co własnie widzę. W tej chwili mogłam zobaczyć Paryż w nocy i zdecydowanie to nie było coś zwykłego raczej mogłam to porównać do magi. Jeszcze bardziej zakochałam się w tym mieście.

- Jak ci się podoba?- usłyszałam delikatną chrypkę chłopaka, który wyrwał mnie z zamyślenia.

- Niesamowity widok. Jak znalazłeś to miejsce?- spojrzałam na niego.

- Przez przypadek.- odparł, a ja już nic nie odpowiedziałam.

Milczał i na pewno mi się przyglądał, w końcu czułam jego wzrok na sobie. Chyba wolał nie budzić mnie z transu, w którym rzeczywiście się znajdywałam. Ręce trzymałam przy swoim ciele, ale poruszyłam delikatnie palcami prawej dłoni przeczesując nimi zimny wiatr. To był jedyny przyjemny impuls, bo w żołądku czułam coraz bardziej intensywny ucisk. Im bliżej krawędzi byłam, tym gorzej się czułam. W jak poważnym stanie byłam chcąc odebrać sobie życie? Wyobrażałam to sobie tysiące razy. Byłam kreatywna. Miałam pomysły na to jak się zabić, a nie wiedziałam jak mam żyć.

- Anna ? - chłopak zdecydował się jednak przerwać panującą ciszę. Zrobił kilka kroków w moją stronę i stanął ze mną ramię w ramię.

Jego głos sprawił, że się ocknęłam i wróciłam brutalnie na ziemię. Chłód rozlał się z krwią po moich żyłach. Najtrudniejszym momentem było zagłuszenie czegoś co zabija mnie od wewnątrz i utrzymanie pozorów, że wszystko jest dobrze. A przez myśli, które dopadły mnie w tym miejscu znów zrobiłam się smutna.

- Wszystko w porządku? - zapytał gdy przez dłuższą chwilę nie odpowiadałam.

Nic nie jest w porządku. Chciałam powiedzieć prawdę, ale nie potrafiłam. Zawsze byłam z tym kompletnie sama. Zawsze. Każdy problem, który miałam rozwiązywałam sama i tak musiało pozostać.

- Tak. Po prostu się zamyśliłam tu jest tak ładnie.- skłamałam przywołując uśmiech na twarzy.

- Czyli wydawało mi się, że jesteś smutna?

Chłopak potarł swoją szczękę dłonią. Patrzył na mnie i spokojnie czekał na to co powiem. Dreszcz przeszył moje ciało, kiedy długo patrzyliśmy sobie w oczy. Były mądre i wiedziałam, że Harry próbuje coś ze mnie wyczytać. Zaniepokoiłam się tym, że cokolwiek po mnie widać i roześmiałam się dla niepoznaki.

- Chyba zgłupiałeś. Za każdym razem, kiedy się zamyślę będziesz pytał się, czy jestem smutna? No błagam.

Harry pokiwał głową z niedowierzaniem, po czym objął mnie ramieniem i przytulił do swojego boku.

- Może faktycznie przesadziłem. Byłaś taka nieobecna, jakby coś cię męczyło - westchnął, a jego wzrok powędrował ze mnie na widok przed nami, a ja poszłam w jego ślady.

Harry wyciągnął rękę i jednym płynnym ruchem wskazał całą okolicę.

- To miasto wydaje się takie niesowite, a tak na prawdę tylko tutaj czuje, że jeszcze żyje.-odchrząknął i przytulił mnie mocniej. Oparł swoją brodę o moją głowę, a kciukiem przejechał delikatnie po moim ramieniu.

Kolejny raz przyglądałam się chłopakowi i zamyśliłam co znów spowodowało, że zwrócił na mnie uwagę. Harry obdarzył mnie swoim pięknym uśmiechem, a ja tylko poczułam jak moje policzki robią się czerwone.

- Moja Anna się zarumieniła, nie wierze- zaśmiał się patrząc na mnie nadal.

- Nieprawda- wymamrotałam.

- Właśnie, że tak.

- Nie.

-Tak.

- Oj skończ- wywróciłam oczami na co znów się zaśmiał. - Czemu ja cię do cholery ciągle bawię? - Bo ciągle odlatujesz, albo zabawnie się wściekasz - uśmiechnął się zawadiacko, a ja miałam ochotę zedrzeć mu ten uśmieszek z twarzy.

- Spadaj - warknęłam po czym zachowując się jak dziecko pokazałam mu swój język. - Myślałam właśnie, że zazdroszczę ci wolności i tego, że jesteś naprawdę żywy - odwróciłam od niego wzrok. - Ja czasem nie rozumiem świata. Nie potrafię znaleźć swojego miejsca na ziemi. Ty takie masz i to naprawdę niesamowite. Oczywiście nie narzekam za bardzo. Bo jestem szczęśliwa, nawet jeśli nie potrafię czegoś pojąc - skłamałam na końcu.

Podświadomie wiedziałam, że muszę utrzymać swój wykreowany wizerunek szczęśliwej, zwykłej nastolatki. Więc kłamstwo było konieczne. Harry zabrał swoją rękę, którą mnie obejmował i odszedł od krawędzi przy której staliśmy.

- A kto cokolwiek rozumie? Najważniejsze, żeby tak jak ty, potrafić być szczęśliwym mimo tego, jak to wygląda.

Kupił to - odetchnęłam z ulgą w myślach, po czym zrobiłam kilka kroków za nim. Harry usiadł, a ja zaraz za nim. Później położył się z rękoma pod głową i patrzył raz na mnie, raz w górę na niebo.

- Wiesz ten cały wyjazd zaczęłam nie najlepiej - przygryzłam swoją dolną wargę. - Dlatego dziękuję, że mnie tu zabrałeś.

- Nie dziękuj za coś takiego - chłopak uśmiechając się szeroko zmierzwił swoje włosy i jak zawsze pociągnął za ich końce. - Powiesz mi co się stało?

- To nie jest ważne. Poza tym kiedy ludzie myślą za dużo o czymś co ich smuci, dzieją się same złe rzeczy.

- Pewnie masz rację, ale każdy jest czasem smutny i ja to rozumiem, więc możesz mi powiedzieć.

- Ale nie chcę, Harry. Jest miło kiedy gadamy o czymkolwiek innym. Chciałam ci tylko podziękować, bo pozwoliłeś mi od tego uciec i znów czuję się bardzo dobrze.Chłopak westchnął bez słowa, po czym wyciągnął do mnie swoją lewą rękę.

- Połóż się obok i przestań mówić o jakimkolwiek dziękowaniu. Schowałam usta do środka, dotknęłam jego dłoni, a on przyciągnął mnie do siebie i położyłam się przy jego boku. Kiedy przytuliłam się do niego poczułam, że łaskocze mnie po żebrach. Cichy śmiech wyrwał mi się z ust. Uderzyłam go bezboleśnie w klatkę piersiową, a chłopak przestał mi dokuczać.

- Nawet nie próbuj, bo mam okropne łaskotki. A nie chcesz żebym zaczęła się wydzierać, szarpać i bić - zagroziłam.

- Wow, taka z ciebie bestia? - zapytał, a ja słyszałam wyraźnie, że hamuje śmiech.

- A żebyś wiedział. Zresztą to ty mnie najlepiej znasz, ale mogę zawsze cie zaskoczyć.

- Zaczynam się bać w takim razie - nie wytrzymał i się zaśmiał. Znów go uderzyłam i ponownie się zamknął.

Wstałam z zimne ziemni patrząc na wyświetlacz telefonu dostałam właśnie wiadomość od Josha " Wszystko załatwiłem. Zadzwoń do mnie skarbie jak będziesz miała czas" przewróciłam oczami przez to, ze tak mnie nazwał, ale chciałam najszybciej wrócić i z nim porozmawiać.

- Musimy już wracać

- Musimy? A jeśli nie mam takiej ochoty i cię nie puszczę? - zaczął się ze mną droczyć i nie mogłam się powstrzymać, żeby nie przewrócić oczami.

- Jakby mnie obchodziło na co masz ochotę albo nie. Po prostu rusz swoją szanowną dupę i wracajmy.

- Teraz już na pewno tego nie zrobię - uniósł do góry brwi, uśmiechnął się łobuzersko i wyraźnie próbował mnie zdenerwować.

- Harry! - krzyknęłam i uderzyłam go w ramię.

Zachwiał się, ale zaraz znów stanął równo na nogach. Uśmiechnął się szerzej, bardziej złowieszczo i nim się obejrzałam podniósł mnie, przełożył przez ramiona, a następnie zaczął kręcić się w miejscu.

- Jesteś szalony! Puść mnie! Harry - wrzeszczałam, ale on wybuchnął śmiechem w najlepsze i najwidoczniej dobrze się bawił.

Kręcił się szybciej, aż w końcu zaczął się zatrzymywać, przenosząc mnie znad swoich ramion w ręce i trzymał mnie przed sobą. Mój wzrok chwilę przyzwyczajał się do normalnego obrazu. Kiedy już wszystko przestał się kręcić zobaczyłam zadowolonego z siebie Stylesa i sama zaczęłam się śmiać. Chłopak nie odstawił mnie na ziemię. Trzymał mnie jeszcze trochę w górze i patrzył w moje oczy. Później zaczął mnie opuszczać, a wtedy nasze twarze zaczęły się do siebie niebezpiecznie zbliżać. Im niżej byłam tym bardziej wstrzymywałam oddech czując, że serce zaczyna bić szybciej. Harry opuścił mnie tak, że moja głowa znajdowała się na równej wysokości z jego. Cisza zapadła między nami. Oczy nadal głęboko były w siebie wpatrzone, a usta zaczęły zbliżać się ku sobie. Byliśmy już naprawdę blisko i brakowało milimetrów żebyśmy się pocałowali.Gdy uświadomiłam sobie co robimy szturchnęłam go w ramię.

- Harry odstaw mnie na dół - powiedziałam spokojnie nie pozwalając naszym ustom się złączyć.

Chłopak posłusznie wykonał moje polecenie i moje stopy dotknęły dachu. Harry stał, spuścił głowę i podrapał się ręką po karku. Na moment zapadła niezręczna cisza a później, nie wiem dlaczego, ale oboje zaczęliśmy się śmiać.

- Naprawdę musimy wracać.

- Okay, poddaję się. Mam cię znieść czy dasz sobie radę sama?

- Spokojnie już nie będę kazała ci mnie dźwigać.

- Nie przesadzaj. Nie jesteś wcale taka ciężka - puścił do mnie oczko.- W to ci nie uwierzę - ze śmiechem na ustach ruszyłam w stronę samochodu, który na nas czekał. Ochraniasz chłopaka cały czas był na dole w aucie i przez to trochę dziwnie się poczułam wchodząc do środka. Zapięłam pasy, wyjęłam papierosa oraz zapalniczkę, uchyliłam szybę po czym go odpaliłam. Od razu zobaczyłam na sobie poirytowany wzrok chłopaka. Wzięłam kolejnego bucha patrząc na biały dum wypuszczony z moich ust.

- Anna- usłyszałam głos chłopaka.

- Tak?- odwróciłam się w jego stronę przyglądając dość panującym zakłopotaniu chłopaka.

- Chce żebyś wiedziała, że Cara nie jest moją dziewczyną na prawdę. To tylko show, mamy umowę. My tylko udajemy, że się kochamy.- powiedział, a ja sama zmarszczyłam brwi.

- Czemu mi to mówisz? To co robicie jest głupie. - odparłam zaciągając się papierosem jeszcze bardziej.

- Jesteś mi najbliższa i to własnie ty powinnaś wiedzieć o wszystkim- powiedział, a ja tylko delikatnie się do niego uśmiechnęłam. Ta informacja wcale mi w niczym nie pomogła w mojej głowie nagle zakłębiło się tyle myśli o moich uczuciach, które może jednak darzyłam chłopaka. Stając przed drzwiami swoich pokojów w hotelu pożegnaliśmy się rozchodząc.

Opadłam zmęczona na łóżko i wzięłam do reki telefon. Rozmawiałam z Joshem jakieś 2 godziny po czym nie mając na nic siły zasnęłam.

__________________________________________________________________

Zastanawiam się czy warto prowadzić dalej to opowiadanie bo raczej mało z was się udziela więc...




Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro

Tags: