PROLOG
Imię głównej bohaterki, może nie zgadzać się w nie poprawionych rozdziałach, gdyż zmieniłam je z Ayano na Allie
*Poprawiony*
————
Pewnego ponurego dnia, który odbierał wielu osobą całą radość, jak i chęć do życia. Młoda, czarnowłosa dziewczyna, której oczy przypominały kolorem szmaragdy, spacerowała po opustoszałych ulicach Privet Drive. Jedenastolatka nie miała chęci powrotu do domu, gdyż kto chciałby oglądać jak jego rodzony brat jest, w pewien sposób, torturowany przez własną rodzinę, jedyną rodzinę. Nigdy nie mogła znieść myśli że jej młodszy, o trzynaście minut brat, był tak źle traktowany przez ich wujków. Dziewczyna nie potrafiła znieść myśli, że jest traktowana w jakiś sposób lepiej, niż jej brat. Dursleyowie nigdy nie znęcali się nad dziewczyną, ani psychicznie, ani fizycznie. Nie musiała też, jak jej brat, mieszkać w komórce pod schodami, tylko miała swój własny, przytulny pokój, w którym wraz z Harrym spędzali wiele czasu.
Czarnowłosa nie wiedziała ile była już na swojej samotnej wędrówce, jednak z żalem musiała stwierdzić iż dobiega ona końca, gdyż na jej bladą twarz, zaczęły spadać pierwsze krople deszczu. Podczas drogi powrotnej do domu, woda z nieba leciała w coraz większych ilościach, przez co gdy dotarła do mieszkania wujków, była przemoknięta do suchej nitki.
— Allie! Skarbie! — zaraz po przekroczeniu progu mieszkania, dobiegł ją piskliwy krzyk ciotki, która zobaczyła dziewczynę całą mokrą — Musisz się wysuszyć, bo zaraz będziesz chora!
— Nic mi nie będzie — odpowiedziała spokojnie czarnowłosa, ściągając swoje czarne glany, po czym odłożyła je zaraz obok butów Harrego.
Nim się spostrzegła, na głowie dziewczyny znalazł się ręcznik, a Petunia wycierała czarne kosmyki Allie.
— Spokojnie ciociu, dam sobie radę — powiedziała z kamiennym wyrazem twarzy, odchodząc od ciotki.
Z ręcznikiem na głowie, pokierowała się do swojego pokoju. Na schodach spotkała się ze swoim bratem, do którego uśmiechnęła się delikatnie, co chłopak odwzajemnił. W rękach Harrego, można było ujrzeć talerzyk po ciastkach który wcześniej znajdował się na biurku dziewczyny w jej pokoju, jak i kubek po herbacie.
— Harry! — krzyknęła Petunia, widząc chłopca na schodach — Posprzątałeś w pokoju Allie? — weszła na dwa stopnie schodów.
— Tak ciociu... — powiedział cicho zielonooki, kierując się do kuchni.
— Sama bym posprzątała, Harry nie jest sprzątaczką — mruknęła dziewczynka, zamykając za sobą drzwi do pokoju.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro