Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Part 35.


Wesele do końca minęło całkiem nieźle. Alkohol sprawił, że humory trochę poprawiły się, a miłość okazywana Harry'emu podtrzymywała go an duchu. Chłopak co jakiś czas przepraszał za rodziców, a ja zapewniałem, że to żaden powód do wstydu, bo moi rodzice też nie są idealni. W niedzielę leczyliśmy kaca, a o pierwszej mieliśmy obiad, na którym Gem dziękowała wszystkim za przybycie i chwaliła się podróżą poślubną. Dziękowała nam za wycieczkę i mówiła, że nie może doczekać się kolejnych wakacji. Na szczęście teraz nie było rodziców rodzeństwa. Złość nadal mi nie przeszła i nie miałem nawet wyrzutów sumienia za moje czyny. Ich ojciec zasłużył sobie na wszystko czym go obdarowałem i mógłbym poruszyć niebo i ziemię gdyby znowu chciał coś zrobić Harry'emu czy Gem.

Teraz napawaliśmy się upalnym latem i zastanawialiśmy się jak je spędzić. W niedzielne popołudnie odwiedziła nas Sky chwaląc się pięciomiesięcznym brzuchem. Nastolatka już nie mówiła o aborcji, ale denerwowała się, gdy snułem plany na przyszłość i widziałem ją w roli matki. Harry delikatnie sugerował, że Skyler może chcieć oddać dziecko do adopcji, a ja od razu zapytałem czy o tym rozmawiali. Wzruszył ramionami, a ja szykowałem się na rozmowę z moją siostrą. Siedzieliśmy w pizzerii i dziewczyna pokazywała nam zdjęcia USG z ostatniego badania. Uśmiechnąłem się widząc zarys dziecka, a Sky nie była jakoś zbytnio wzruszona.

- Masz już imię? - zagaiłem.

Nastolatka wzruszyła ramionami i wzięła kolejny kawałek pizzy do ust. W końcu odpowiedziała, że je oddaje, bo jest za młoda na matkę. Spojrzałem na Stylesa, bo wiedziałem, że wiedział o tym już od dawna. Czułem się odsunięty, bo oni mówili sobie o wszystkim.

- Mama wie?

- To moje życie.

- Jesteś niepełnoletnia.

- Ale mam prawo je oddać. Zresztą naprawdę widzisz mnie w roli matki? Ostatnio umarł mi chomik, Lou.

- Kolejny?!

- No dziwny jakiś był i ciągle biegał w kółku i kilka razy z niego spadł i chyba coś mu się stało.

Na usta cisnęło mi się, że moja siostra powinna dostać kaktusa zamiast żywego zwierzątka, a na pewno nie powinni dawać jej dziecka. Obiecałem sobie, że wieczorem zadzwonię do mamy i opowiem jej o wszystkim.

Po obiedzie pojechaliśmy do mnie gdzie Harry oglądał ze Sky "Gotowe na wszystko". Nie przepadałem za tym serialem i siedziałem w sypialni z laptopem na kolanach, obserwując ich. Mój chłopak tulił się do brzucha i cieszył każdym ruchem. Moja siostra objadała się lodami i komentowała zachowania bohaterów.

W mojej głowie pojawiła się myśl o Amandzie i jej ciąży. Miałem nadzieję, że chociaż ona jest odpowiedzialniejsza i jej dziecko jest w lepszych rękach. Wybrałem numer Jamesa, by zapytać jak radzi sobie w roli przyszłego ojca i liczyłem, że wyciągnę go na squasha. Sky zapowiedziała, że zostaje u nas do jutra, a ja potrzebowałem jakiegoś ruchu. Mój przyjaciel odebrał, a ja wewnętrznie czułem, że coś jest nie tak.

- Wszystko w porządku, Jimmy? - zapytałem.

- Straciliśmy je, Louis.

- Kogo?

- Nasze dziecko, Lou. Amanda poroniła.

Zaniemówiłem, a mój przyjaciel zaczął przepraszać za wszystko. Nie miał powodów do przeprosin, a ja zapytałem jak czuje się jego żona. Podobno kobieta już wróciła do domu i nie wstaje z łóżka.

- Przyjadę, James.

- Nie trzeba, Louis. Radzimy sobie.

- Zrobić wam jakieś zakupy? Potrzebujecie czegoś?

- Muszę się najebać, ale nie mogę jej zostawić.

- Będę za kwadrans.

Rozłączyłem się i zerwałem z łóżka. Dwie pary oczu zwróciły się na mnie, gdy prędko zbierałem się do wyjścia. Harry zaczął pytać co się stało, a ja wyjaśniłem, że muszę jechać do mojego przyjaciela. Od razu poskładał dwa do dwóch i zapytał czy coś złego jest z Amandą. Spojrzałem na niego, a on zrobił przerażoną minę. Wyszedłem bez zbędnego słowa, a ten zaczął wydzwaniać. Zacząłem tłumaczyć mu całą sytuację, a ten był zły, że go nie zabrałem. Poprosiłem żeby zajął się Sky. Wchodząc do domu mojego przyjaciela witałem się. Panowała gęsta atmosfera, a mężczyzna był załamany. W przedpokoju stały jakieś kartony, a James przyznał, że Amanda zaczęła już zakupy.

- Kiedy to się stało?

- Tydzień temu.

- Dlaczego nie zadzwoniłeś? Pomógłbym wam.

- W czym, Louis? Uratowałbyś je? Błagam.

Spuściłem wzrok i spojrzałem na zapakowane rzeczy. Odchyliłem karton i zauważyłem różową sukienkę.

- Proszę, Louis - usłyszałem i od razu zakryłem ubranie. - Możesz wynieść to do piwnicy? Ja... ja nie potrafię, Lou.

- Jasne.

Prędko skierowałem się do piwnicy i upchnąłem kartony w na najwyższej półce regału. Wracając do domu zauważyłem pustkę. Szybkim krokiem skierowałem się do sypialni i zauważyłem ciało kobiety na łóżku. Jej mąż mówił, że przyszedłem i powinna wstać.

- Niech leży. Hej, Amanda - podszedłem do niej i pocałowałem ją w policzek. - Potrzebujesz czegoś?

Spojrzała na mnie, a jej oczy prędko zaszły łzami. Pogłaskałem ją po twarzy, a ona szepnęła:

- Jego, Louis. Potrzebuję jego.

Wiedziałem, że nie mówi o Jamesie i właśnie to sprawiło, że poczułem ucisk w środku, a klatka piersiowa zaczęła mnie piec zupełnie jak ściśnięte gardło. Przytuliłem ją, nie wiedząc co zrobić. Kobieta głośno szlochała i mówiła, że je straciła. Ugryzłem się w język, gdy chciałem powiedzieć, że postarają się o kolejne. Starali się tyle lat i znowu się nie udało. Postanowiłem milczeć, a James zaproponował kawę, a ja zgodziłem się. Po raz pierwszy czułem nienawiść wobec Sky, która zaliczyła zwykłą wpadkę i nie chciała dziecka podczas gdy moi przyjaciele starali się tyle lat i nadal nic.

Amanda usnęła, a ja zszedłem na dół. Siedząc w salonie rozmawiałem z moim przyjacielem. Opowiadał o poronieniu, a ja nie wiedziałem co powiedzieć. Cieszyli się, że zostało tylko kilka dni do zakończenia pierwszego trymestru, bo wtedy prawdopodobieństwo poronienia zmniejsza się.

- Chyba nigdy nie będziemy rodzicami - powiedział, a ja znowu poczułem smutek.

- Nie myśleliście o adopcji?

- Myśleliśmy, Louis. Ale teraz okazało się, że udało nam się naturalnie i wiesz...

- Pomyślcie o tym. Co mówi lekarz?

- Prawdopodobnie Amanda nigdy nie donosi ciąży.

Zapanowała cisza, którą przerwał mój telefon. Harry powiedział, że za kwadrans będzie u Jamesa, a Sky odwiózł do domu. Byłem wściekły, że tu jedzie, ale on uparł się. W końcu westchnąłem i pożegnałem się.

-----

Drama timeeee. I 100K wyświetleń time! *-* 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro