Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

(11) you know it's gonna get better

kotahi tekau ma tahi.

– i co jej powiedziałeś? – spytał m i c h a e l, kucając przy kuchennym stole, pod którym piętnaście minut temu znalazł schowanego luke'a. blondyn powiedział, że spadł mu widelec, ale mike podejrzewał, że leżał tam odkąd malikoa opuściła mieszkanie.

– kazałem jej iść do diabła – mruknął luke i pociągnął nosem, głaszcząc florka, który trzymał głowę na jego brzuchu.

michael się zaśmiał.

– cóż, może wykorzystać to w sądzie – stwierdził z udawaną powagą, starając się jakoś poprawić luke'owi humor. nie sądził, że jakikolwiek sąd byłby na tyle głupi, by przyznać prawa rodzicielskie komuś, kto próbował zabić własne dziecko, nieważne jak dawno temu i ile terapii ten ktoś odbył. jednak luke nie dawał sobie nic wytłumaczyć, bo za bardzo bał się o arielle.

– może wykorzystać ciebie w sądzie – powiedział cicho blondyn po kilku minutach milczenia. michael otworzył usta, chcąc coś powiedzieć, ale nie miał pojęcia, co byłoby odpowiednie. czuł, że jeden fałszywy ruch może wszystko zepsuć. – powinieneś sobie iść, michael. muszę jechać po ellie i... po prostu idź – dodał, powoli wychodząc spod stołu i kierując się do wyjścia. florek spokojnie szedł obok, chyba wyczuwając nastrój swojego właściciela, bo normalnie skakałby wokół michaela, lecz teraz nie robił zamieszania. nim luke miał szansę opuścić pomieszczenie, poczuł dłoń michaela mocno zaciskającą się na jego własnej, co sprawiło, że odwrócił się w stronę niższego chłopaka.

– to nic nie znaczy, prawda? – spytał niepewnie michael, nie puszczając luke'a. gdyby to zrobił, blondyn prawdopodobnie nawet by się nie obejrzał w drodze do drzwi. – nie zrywasz ze mną, jesteś tylko zdenerwowany... – dodał, próbując przekonać siebie samego. naprawdę chciał w to wierzyć, ale mina luke'a mówiła mu więcej, niż mogłyby powiedzieć słowa.

– michael, my nawet nie byliśmy parą. ty jesteś... masz dopiero dwadzieścia lat, nie masz pojęcia czego chcesz, a ja nie mogę ryzykować utraty dziecka dla czegoś, co pewnie i tak zakończy się po tygodniu. przepraszam, ale taka jest prawda – odpowiedział cicho, następnie oswobadzając rękę z uścisku michaela. pochylił się i lekko pocałował go w czoło, po czym wyszedł, cicho zamykając za sobą drzwi wejściowe i zostawiając michaela samego w mieszkaniu.

student nie poruszył się, myśląc o tym, co właśnie miało miejsce. owszem, miał dopiero dwadzieścia lat, ale to nie znaczyło, że nie wie czego chce. chciał luke'a i to nie na chwilę. nie był jakimś zakochanym dzieciakiem, który co pięć minut biegał za kimś innym. i wiedział, że luke również to czuje, nawet jeśli teraz nie myślał trzeźwo, zdenerwowany po rozmowie z byłą żoną. michael chciał luke'a z wszystkim, co ten mógł mu dać, nawet z arielle.

doszedł do wniosku, że musi to po prostu udowodnić dwudziestosiedmioletniemu mężczyźnie. i taki właśnie miał zamiar, bo poddawanie się zwyczajnie nie leży w naturze cliffordów.

()*:・゚

– tatusiu, co to znaczy "panseksulalny"? – spytała arielle, siedząc w swoim foteliku i ciekawie zerkając na swojego ojca. luke prawie zakrztusił się śliną, jadąc w długiej linii innych samochodów. sydney o tej porze było niemal nieprzejezdne.

– panseksualny, kochanie. i dlaczego o to pytasz? – rzucił, stając na czerwonym świetle i odchylając się wygodniej na miejscu kierowcy. teraz mógł uważniej przyjrzeć się czterolatce. jej czarne włosy, które rano upiął w wysokiego kucyka, były rozpuszczone i nieco splątane; na twarzy miała ślady kolorowej kredy, pył znajdował się również na jej czarnej koszulce z logo the used (prezent od wujka caluma). mimo tego wyglądała ślicznie, jak zawsze.

brunetka wzruszyła ramionami i podrapała się po drobnym nosku.

– mikey tak powiedział. co to znaczy? – powtórzyła niecierpliwie, zaś luke westchnął z zakłopotaniem. tłumaczenie czteroletniemu dziecku czegoś tak stosunkowo skomplikowanego wydawało się być ponad jego siły, przynajmniej w tym momencie. luke naprawdę nie chciał rozmawiać o michaelu, ponieważ czuł się okropnie przez to, jak go potraktował. nic z tego, co się stało, nie było winą studenta, więc nie powinien być za to karany, ale luke nie mógł nic poradzić na swoją paranoję. może przesadzał. może powinien zadzwonić i przeprosić michaela. jednak nie mógł się z nim spotykać, dopóki nie dowie się, na ile poważne były zamiary malikoi.

wiedział, że arielle nie odpuści, ponieważ mimo swoich czterech lat już sądziła, że została stworzona po to, by kiedyś rządzić światem, dlatego raz jeszcze pomyślał nad odpowiedzią.

– to znaczy, że mikey mógłby wziąć ślub z kim tylko by chciał. z dziewczyną, z innym chłopcem, z kimś kto kiedyś był chłopcem, ale stwierdził, że jednak lepiej czuje się jako dziewczynka. albo na odwrót, z dziewczyną, która lepiej czuje się jako chłopiec. z każdym – mówił powoli, mając nadzieję, że nie jest aż tak beznadziejnie jak myśli. i tak miał zamiar poruszyć z arielle ten temat, gdy dziewczynka będzie starsza, więc równie dobrze mógł zacząć od razu.

ellie wpatrywała się w tatę, starając się wszystko zrozumieć, bo po prostu lubiła wiedzieć różne rzeczy, ale tak naprawdę dotarła do niej tylko część wypowiedzi luke'a.

– więc mikey mógłby wziąć ślub z tobą?

– teoretycznie tak – odparł ostrożnie, bębniąc palcami o kierownicę. nie chciał mówić ellie, że to niemożliwe. dopiero teraz dotarło do niego, że "zrywając" z michaelem myślał tylko o sobie, a nie o swojej córce, która przecież bardzo przywiązała się do studenta. arielle zauważy, że michaela nie ma, będzie zadawać pytania, tęsknić. czy luke mógł odbierać jej kogoś ważnego, kiedy czterolatka już i tak straciła wiele osób? prawie nie miała matki, dziadkowie ledwie pamiętali, że arielle istnieje. luke nie chciał jej przyzwyczajać do tego, że wszyscy od niej odchodzą, ale zwyczajnie o tym nie pomyślał, skreślając michaela. nie miał pojęcia, co mógłby z tym zrobić.

– czy ja też mogłabym wziąć ślub z każdym, czy tylko z chłopcem? – spytała po chwili, nieco zaskakując luke'a. zmarszczył brwi, rozważając pytanie i ponownie włączając się do ruchu, kiedy światło zmieniło się na zielone.

– oczywiście, że mogłabyś wziąć ślub z każdym. ale z tym to poczekaj jeszcze trochę, okej? – poprosił rozbawiony, sięgając ręką w bok i czochrając lekko jej włosy.

arielle roześmiała się wesoło i ochoczo pokiwała głową, przenosząc wzrok na drogę przed nimi.

– okejka. ale chciałabym, żeby mikey był moim drugim tatą. nie wiedziałam, że mogę mieć dwóch. dwóch to zawsze lepiej niż jeden, prawda? weźmiesz z nim ślub? – pytała, wyrzucając z siebie słowa z prędkością karabinu maszynowego. luke przewrócił teatralnie oczami i sięgnął do radia, by pogłośnić muzykę.

był pewien, że czteroletnia dziewczynka już urządziła w swojej głowie jego ślub z michaelem. i zapewne jeden z nich miał na sobie suknię ślubną.

– koniec tego przesłuchania, dzisiaj dowiedziałaś się już dość – oznajmił, gdy dźwięki alone together fall out boy wypełniły wnętrze samochodu, wydostając się na zewnątrz przez otwarte okna.

kiedy skręcał na parking przy budynku, w którym mieszkali, mógłby przysiąc, że usłyszał arielle mamroczącą pod nosem słowo "frajer." może jednak mniej czasu z michaelem dobrze jej zrobi.

—carry on.

{cześć dzieciaczki
wattpad usunął większą część tego rozdziału, dlatego musiałam pisać od nowa i nie wiem czy wszystko jest tak samo, bo udało mi się odzyskać tylko kilka akapitów.

anyway, mam nadzieję, że jest okej!!}

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro