Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 30

-Niestety, Tony, nie udało się- powiedział nauczyciel, kładąc na szkolnej ławce sprawdzian. Jedenastolatek zacisnął usta i wypuścił powietrze. Oblał kolejny sprawdzian. Ojciec nie będzie zadowolony.

Chłopiec oparł podbródek na łokciach i westchnął głęboko, odwracając sprawdzian tekstem do ławki.

Głupi, głupi, głupi, głupi...

-Tony?- usłyszał i podniósł głowę. Rozejrzał się po klasie. Został sam, wszyscy już wyszli. Zacisnął zęby i wstał, sięgając po plecak. Zatrzymał się jednak, gdy nauczyciel podsunął sobie krzesło i usiadł przy jego ławce. Chłopiec powoli zajął swoje miejsce.

-Tak, panie Brown?- spytał cicho.

-Jak brzmi ogólny wzór na prędkość?- spytał starszy.

-Droga dzielona przez czas- odparł Tony, bez zawahania. Starszy kiwnął głową, odwracając kartkę ze sprawdzianem i podsuwającchłopcu.

-Każde zadanie obracało się wokół tego wzoru. Dlaczego nie zrobiłeś ani jednego z nich, Tony? Wiem, że rozumiesz każdy temat, który omawiamy- zauważył. Chłopiec zacisnął usta i przełknął ślinę.

-To... to prawda- mruknął- rozumiem. Ale... nie zdążyłem ich zacząć, bo zastanawiałem się nad pierwszym zadaniem- powiedział. Starszy przekrzywił głowę.

-Wszystkie dane w poleceniu, a wzór przed chwilą sam podałeś, Tony. Co mogło sprawić ci problem?

Czarnowłosy znów zagryzł lekko wargę.

-Tu wcale nie ma wszystkich danych. Albo... albo ja nie umiem ich policzyć- powiedział. Starszy posłał mu wyczekujące spojrzenie, więc chłopiec kontynuował- wiem ile kilometrów ma do pokonania pociąg. Wiem, ile mu to zajmuje. Ale nie wiem, jaka jest prędkość wiatru, jaki opór, jak szorstkie tory, więc nie mogę policzyć z pełną dokładnością jaka jest przyczepność pociągu do nawierzchni. Nie wiem też jakim natężeniem zasilany jest pociąg, więc nie mogę policzyć ewentualnej zmiany prędkości. No i stacje. Nie wiem, ile było ich po drodze, a trzeba doliczyć zwalnianie, zatrzymanie się i czas, w którym pociąg się rozpędza. Także... nie miałem kompletu informacji. Zadanie było niewykonalne- posiedział. Starszy przez chwilę wpatrywał się w dziecko. W końcu, uśmiechnął się, spuszczając wzrok.

-Rozumiem- odparł łagodnie. Wstał i zabrał sprawdzian, który schował do swojej teczki- pozwolę ci powtórzyć sprawdzian, jeśli chcesz, Tony. Ale muszę ułożyć dla ciebie nowe zadania. Trochę inne niż te, które rozwiązują twoi koledzy.

Chłopiec uniósł lekko brwi. Zarumienił się lekko.

-Nie, nie. To nic złego- zapewnił nauczyciel- wydaje mi się po prostu, że myślisz trochę inaczej niż wszyscy, Tony. Nie gorzej. Inaczej.

Tony przełknął ślinę.

Głupi, głupi, głupi!

-Może nawet lepiej- powiedział pan Brown- ale niech to zostanie między nami- dodał, na co chłopiec pokiwał głową ze zdziwieniem- jesteś bardzo inteligentny, Tony. Nie nudzisz się w klasie?

Tony zamrugał. On? Inteligentny? Ojciec zawsze mówił, że jest głupi, że jest porażką, że jest gorszy od wszystkich, że jest...

-Tony?

-Czasem...- przyznał młodszy. Starszy uśmiechnął się i kiwnął głową. Wstał, po czym wyciągnął ze swojej torby podręcznik.

-Poczytaj to sobie, Tony. Myślę, że będzie dla ciebie bardziej interesujące niż materiał, który przerabia się w szóstej klasie.

Chłopiec wziął podręcznik i uchylił usta. To był materiał dla licealistów. Otworzył książkę i przejrzał spis treści. Uniósł kąciki ust. To brzmiało bardzo ciekawie.

Tony odłożył telefon i uśmiechnął się łagodnie, słysząc, jak chłopiec nerwowo krąży między kuchnią a swoim pokojem. Czekał go dziś pierwszy dzień w nowej szkole. Naturalnie, to, że Peter zda egzamin, według milionera było oczywistym faktem, jednak brunecik zdawał się być naprawdę zaskoczony. A to tylko potwierdzało założenie jego opiekuna. Peter był zdolny, inteligentny i miał przed sobą duże możliwości. Przeszkadzało mu jedynie zaniedbanie ze strony dorosłych i brak wiary w siebie. Ale on chciał się uczyć. Wcześniej nie miał po prostu odpowiednich warunków.

Kiedy Peter dowiedział się o zdaniu egzaminu, Tony był przekonany, że chłopiec jest zdolny do rzucenia mu się na szyję. Szybko został jednak sprowadzony na ziemię, gdy po zaproponowaniu wspólnych zakupów, otrzymał jedno z najbardziej pogardliwych spojrzeń w swoim życiu, po którym Peter wstał i wyszedł, uznając, iż nie odpowiada mu towarzystwo osoby o tak beznadziejnych pomysłach. Tak więc, milioner zamówił zeszyty przez internet, tak samo jak podręczniki. Za plecami Petera spotkał się również z nowym dyrektorem, żeby odbyć poważną rozmowę na temat zachowania chłopca i planu działania. Uzgodnili wspólnie, że nauczyciele z początku przymkną oko na ewentualne niedociągnięcia w zachowaniu chłopca, ale jego "klimatyzowanie się" może potrwać najwyżej tydzień. Tony wiedział dobrze, że to i tak dużo.

Peter był zdenerwowany, ale nie chciał rozmawiać z milionerem. Jeśli dochodziło między nimi do interakcji, chłopiec częściej wyżywał się na opiekunie. Cóż, pierwszy dzień w nowej szkole nie był niczym miłym. Nikt nie lubił być "tym nowym". Wszyscy już się znali, nawiązali przyjaźnie i zbudowali relacje. Nikt nie będzie chciał się z nim zadawać. Niby po co? Peter zawsze był tym dziwnym, innym dzieciakiem. Tym niechcianym przez nikogo.

-Gotowy, Bambi? Wziąłeś śniadanie?- spytał milioner, gdy chłopiec wyszedł z pokoju z plecakiem na ramieniu.

-Zrobiłeś mi śniadanie?- rzucił nieco pogardliwie młodszy, unosząc jedną brew. Tony wywrócił oczami, zakładając płaszcz.

-Odwiozę cię. Happy wziął wolne- oznajmił, zapinając guziki. Chłopiec kiwnął jedynie głową, ruszając do kuchni. Zgarnął torebkę z kanapkami i dołączył do opiekuna w windzie. Nie miał ochoty z nim rozmawiać i cieszył się, że pan Stark nie próbował. To prawdopodobnie nie skończyło by się dobrze, a Peter nie potrzebował awantury przed pierwszym dniem w szkole. Najbezpieczniejsze było milczenie.

-Spróbuj nie wpaść w kłopoty- przykazał Tony, a Peter westchnął, przewracając oczami. A więc tyle z bezpiecznego milczenia- nie bij się i spróbuj nie kłócić się z nauczycielami, dobrze? Jeśli będziesz miał jakiś problem, powiedz mi. Załatwię to.

Peter zmarszczył lekko brwi.

-Umiem sam o siebie zadbać. Nie muszę biec z płaczem do tatusia- burknął młodszy, wciskając ręce w kieszenie. Za kogo Tony go miał? Myślał, że jeśli raz się za nim wstawił, Peter już nie umiał radzić sobie bez jego pomocy?

-Oczywiście, że nie musisz. Ale możesz, bo chętnie ci pomogę- rzucił miękko Tony.

-Nie potrzebuję twojej pomocy- mruknął Peter.

Tony westchnął, wysiadając z windy i ruszając w stronę samochodu.

-Bambi, błagam, przestań. Oferuję pomoc, nie oczekuję nic w zamian i nie chcę się o to kłócić- powiedział, z niewielką dozą rezygnacji w głosie, otwierając samochód. Peter jęknął z irytacją.

-Nie kłócę się, tylko informuję, że nie potrzebuję pomocy- odparł ostro, zaciskając szczękę.

-Dobrze, dobrze- mruknął milioner, wsiadając do samochodu. Rozmasował sobie lekko skronie, wzdychając przy tym głośno.

Peter wpatrywał się w starszego z niedowierzaniem i złością. Zacisnął usta, gdy starszy spojrzał na niego wyczekująco, po czym znów wysiadł z samochodu i oparł się o niego.

-O co chodzi?- spytał. Peter znów zmarszczył brwi.

-Nie jestem słaby. Nie potrzebuję, żebyś mnie ratował, ani się mną opiekował- powiedział. Tony westchnął cicho.

-Jesteś dzieckiem, Peter- odparł.

-Wcale nie- rzucił młodszy, splatając ręce na klatce piersiowej.

Tony przyłożył dwa palce do nasady nosa.

-Możemy już jechać?- spytał.

-Nie, nie możemy!- krzyknął Peter- nie, dopóki nie zrozumiesz, że umiem sam o siebie zadbać! Nie potrzebuję cię! Nikogo nie potrzebuję, nikt nie musi mi pomagać! Przez całe życie nikt mi nie pomaga! Nikt się mną nie opiekował od śmierci wujka Bena i radzę sobie sam! Nie potrzebuję nikogo, a w szczególności ciebie! Nie chcę cię w swoim życiu! Nie jesteś mi do niczego potrzebny! A ja nie jestem już dzieckiem! Już od dawna nie jestem dzieckiem i nie potrzebuję ani opieki, ani ratunku! Nie jestem słaby, rozumiesz?!

Gdy skończył, Peter miał na twarzy czerwone rumieńce. Wziął głęboki oddech, zaciskając mocno zęby.

-Wiem, że nie jesteś słaby, Pete. Nigdy nie uważałem, że jesteś słaby. Nikt w to nie wątpi- zapewnił go cicho Tony. Peter spuścił wzrok, po czym kiwnął głową.

-To dobrze- mruknął, odchodząc i wsiadając do samochodu. Milioner zamknął oczy, wypuszczając powietrze, po czym też wsiadł do samochodu. Ruszył w ciszy.

-A twoja ciocia?- spytał. Peter drgnął lekko.

-Co z nią?- mruknął, nie odrywając wzroku od okna.

-Nie opiekowała się tobą?

Chłopiec zacisnął dłonie w pięści, po czym podniósł jedną z nich i rękawem otarł oczy.

-Nie.

*****

1175 słów

Hejka!

Ahh, ale mam teraz gorący okres, także sorki za rzadkie wstawianie<3

Mam nadzieję, że się podobało :)

Do zobaczenia<3<3<3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro