Bilet
Bilet - słowo zwyczajne, jednak nie zwyczajna to historia. Nikt jednak nie jest w stanie podać nazwy zapadłej mieściny, w której się rozegrała. Gdzieś w głębi Rosji znajdowało się miasteczko tak małe, że nie było tam szkoły, cudem jednak i nikt nie wie dlaczego, wybudowano tam stację kolejową. W miasteczku tym żyła niegdyś Tanja. Była sierotą i chowała się na ulicy. Miała w swoim życiu cel – zdobyć bilet i wyjechać do wielkiego miasta, bo bardzo chciała się uczyć.
Latami ciężko pracowała, aby go zdobyć chwytała się najrozmaitszych, często ciężkich prac. Każdy jej dzień wyglądał tak samo – wstawała o świcie, by ciężko pracować. Czasem pracowała na polach, od świtu do późna znosząc upał i słotę, czasem pomagała przy ładowaniu węgla na stacji. Nie ważne jak ciężko pracowała tego dnia, kładąc się spać promieniała szczęściem, bo wiedziała, że jest coraz bliżej osiągnięcia upragnionego celu. I gdy skończyła siedemnaście lat, miała dość pieniędzy na bilet i odrobinę na inne wydatki. Kupiła więc sobie prawie nową sukienkę, żeby w mieście wyglądać schludnie. Tanją miotały różne odczucia i obawy, gotowa była jednak zrobić krok, na który przygotowywała się od dawna.
W ten wielki dzień dziewczyna była podekscytowana i radosna. W końcu miała go zapamiętać jako ten, który zmienił jej życie. Z kupionym biletem w dłoni siedziała na dworcu i myślami wybiegała w wspaniałą, wyczekiwaną przyszłość. Patrzyła na twarze ludzi – te podekscytowane, te obojętne i te wykrzywione w żałości, ze łzami żegnające swoich bliskich.
Tak stojąc w zadumie dostrzegła skulonego starszego mężczyznę, który kurczowo trzymał coś opatulonego zniszczonym, starym kocem. Płakał, żałośnie skamlał niczym pies, a ludzie nie zwracali na Niego nawet najmniejszej uwagi. W głowie Tanji rozbrzmiewało echem jedno pytanie: ''Dlaczego?'' – pytała samą siebie – Dlaczego ludzie są tak obojętni na cierpienie i łzy drugiego człowieka? Co się stało z współczuciem, empatią? – Podeszła bliżej żeby się przypatrzeć owemu człowiekowi. Był to już starszy, siwiutki pan o poczciwej twarzy, na której życie wyryło, zdawać się mogło, wszystkie trudy świata. Mocno trzymał malutką, jasnowłosą dziewczynkę. Jej oczy w kolorze lodu, były jakby za mgłą – dziewczynka była poważnie chora. Była rozpalona, a starzy pan tulił ją mocno i roniąc łzy powtarzał jak bardzo ją kocha, i że za nic w świecie jej nie zostawi. Tanja poczuła ukłucie w sercu, była wzruszona tym bardziej, że sama takiej miłości nigdy nie zaznała.
Mężczyzna zobaczył drobną postać, stojącą na wprost niego. Gdy spojrzał na nią swymi oczami pełnymi smutku i troski, Tanję zmroziło, wyglądał tak żałośnie.
– Czy wszystko w porządku proszę Pana? – spytała cicho i niepewnie Tanja.
– Nic na tym świecie nie jest w porządku, Panienko – odezwał się starzec – proszę mi wierzyć – sposępniał i spuścił wzrok, wciąż tuląc małą dziewczynkę do siebie.
– Czy może mogę Panu jakoś pomóc?
– Tu pomóc może tylko Bóg panienko, nic nie da się zrobić – Tanja postanowiła się nie poddawać, wiedziała, że chce pomóc temu dziecku i zrobi to w ten czy inny sposób.
– Jak ma na imię to maleństwo? – spytała zmieniając temat.
– Ta kruszynka to Julija Nikołajewna, ja jestem Ilij Ivanowić, a panienkę jak zwą?
– Tanja – już przyzwyczaiła się do tego jak ludzie patrzą na nią - sierotę bez nazwiska, ktora nawet nie znała rodziców - z pogardą. Starszy pan jednak kiwnął tylko głową i powiedział:
– Nikogo życie nie oszczędza, nic na tym świecie nie jest takie jak być powinno. Julija straciła obojga rodziców i babcię w pożarze. Ma tylko mnie - swojego dziadka. Jestem jednak już stary i niedługo będzie mnie mogła przy sobie mieć. Chociaż teraz czuję że i ona będzie musiała opuścić świat szybciej niż powinna, jak połowa jej rodziny. Od czasu pożaru nie mamy ciepłego kąta. Snujemy się to tu, to tam, ale malutka jest taka delikatna... choruje i od czterech dni ma tak wysoką gorączkę, iż boję się, że w każdej chwili może umrzeć – przy ostatnich słowach głos mu się załamał, a po poliku spłynęła łza – Przepraszam cię ptaszynko – szeptał do Juliji – to moja wina tak bardzo przepraszam – i znów począł mówić do Tanji przez łzy – żaden z miejscowych medyków nie jest wstanie nic poradzić. Jedynym ratunkiem dla małej jest wyjazd do dużego miasta i oddanie jej w ręce wykwalifikowanych medyków – przyłożył swoje czoło do jej małego czółka i rozpłakał się – cały nasz majątek strawił ogień, dawni przyjaciele udają, że mnie nie znają, by przypadkiem nie musieć pożyczać mi pieniędzy. Z drobnych które miałem, i które wyżebrałem starczyło mi na jeden bilet. Niestety nie mam możliwości uzbierać na drugi a Juliji coraz bliższy staje się tamten świat... Tak bardzo się boję, że ją stracę!
Tanja dopiero uświadomiła sobie, że od dłuższego czasu po policzkach spływają jej łzy, musi coś zrobić dla tych ludzi. Bez słowa wstała i odeszła kawałek dalej w zatłoczone miejsce na dworcu. Ilij myslał, że poszła w swoją stronę, nie chcąc dłużej go słuchać więc tylko uśmiechnął się do niej i dalej mówił coś ze łzami w oczach do swojej wnusi. Tanja próbowała zaczepić każdego, by prosić o jakieś grosze na bilet, nikt jednak jej nie słuchał. Ludzie ją odpychali, kazali wracać do domu. Nikt nie chciał pomóc. Załamana siadła na ławce i zaczęła głośno płakać, bo cóż miała teraz uczynić? Jak mogła pomóc tym ludziom? Z reszty pieniędzy jakie jej zostały nie kupiłaby nawet połówki biletu, jak więc zdobyć cały? Wyciągnęła z kieszeni swój bilet. Położyła go na kolanach i wpatrywała się w niego roniąc łzy. Wiedziała co powinna zrobić – osiągnąć swój cel, na który tak ciężko pracowała, ale wiedziała też w głebi duszy, że nigdy nie pogodziłaby się sama ze sobą, gdyby teraz zostawiła Juliję na pewną śmierć... To była ciężka decyzja. Całe lata harowała w pocie czoła na to, co może teraz osiągnąć, ale czy jej marzenie może porównywać do wartości życia tej małej dziewczynki? Czy cokolwiek może być warte więcej niż ludzkie życie? Wiedziała, że nie.
– Panie Iliju! – zaczęła nieśmiało Tanja – Proszę – wyciągnęła do niego rękę z biletem, swoją przepustką do marzeń i lepszego życia.
– Dziecko drogie! To jest Panienko, jak panience się to udało? – Patrzył na bilet oczami szerokimi ze zdumienia, w których błysnęła iskierka nadzieji. Zaraz jednak sposępniał i spuścił wzrok na Juliję – To twój bilet Panienko, prawda? – spytał cicho podnosząc głowę. Po polikach spłynęly mu dwie wielkie łzy.
– Tak – szepnęła Tanja – ale... Ja naprawdę chcę to zrobić.
– Panienko... Ja... – tu oczy zaszkliły się staremu Ilii – dziękuje – dokończył niemal bezgłośnie – dziękuje... słyszysz ty mnie Juli! Będziesz żyła skarbeńku, będziesz żyła! Powtarzał szptem do Juliji co chwila to uśmiechając się, to ocierając łzy spływające po polikach.
Tanja przyglądała się temu z pewnej odległości. Nie chciała narazie mysleć o tym co będzie dalej. Cieszyła się szczęściem tej dwójki i to jej starczało. Kiedy nadszedł czas odjazdu patrzyła jak Ilij z Juliją na rękach wchodzi do wagonu. Siadł w oknie i uśmiechał się do niej serdecznie – Dziękuję – powiedział bezgłośnie i pociąg ruszył przed siebie.
*** Lata później ***
Tanja otowrzyła skrzynkę na listy, znalazwszy w niej beżową kopertę, zastaniawiała się cóż to może być za list, skoro żadnego nie oczekiwała. Na odwrocie widniał piękny napis :
'' Dla Tanji '' usiadła więc na kanapie i bez wachania ją otworzyła. W środku znalazła list:
'' Pani Tanjo
Być może zastanawia się Pani, skąd ten list i od kogo. Minęło wiele lat, być może Pani zapomniała, ale ja i mój dziadek nigdy nie potrafiliśmy zapomnieć, o miłości i empatii, jaką okazała mi Pani tamtego dnia na dworcu. Tylko i wyłącznie dzięki temu co Pani uczyniła, mogłam napisać ten list. Zawdzięczam Pani życie i bardzo to doceniam. Dziadek do końca swojego życia powtarzał, jak bardzo Pani mu zaimponowała tym co zrobiła, zawsze ciekaw był jak Pani sobie poradziła, czy osiągneła Pani swój cel... Ja też zastanawiam się, czy list ów trafi do Pani rąk, czy też nie.
Dziękuje za wszystko co Pani dla mnie zrobiła. Może zastanawia się Pani, po co napisałam ten list? Żeby Pani widziała, jak bardzo docieniam to co dla mnie zrobiono, i że to wcale nie poszło na marne.
Ten stary bilet przechowywał mój dziadek. Chciałby żeby Pani go miała.
Dziękuje za wszystko
Julija ''
Tanja była zaskoczona, oczywiście nie zapomniała tamtej sytuacji na dworcu. Też myślała o małej Julii, która jak się właśnie okazało nie jest już taka mała... Teraz Tanja jeszcze bardziej rozumiała odczucia Ilija. Ma już jedno dziecko a drugie ma przyjść niedługo na świat. Patrzyła na kawałek pożółkłej kartki papieru z wytartymi już literkami. Minęło tak wiele czasu, czy teraz postąpiła by inaczej? Jako matka i troskliwa żona, jest już pewna, że nie ma nic cenniejszego nad miłość i życie ludzkie. I jak mogłoby być inaczej? Schowała list i bilet do szuflady w swoim biurku i zaczęła płakać, ale nie były to łzy smutku. To były łzy radości. Cieszyła się, bo dzięki decyzji, którą podjęła ktoś właśnie mógł robić to samo – Żyć.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro