Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

☾ 8.

- O, cześć. - przywitałam się, gdy zobaczyłam w progu Red i towarzyszącego jej Michaela. Trochę zdziwiło mnie to, co robią tutaj we dwójkę i to pod koniec tygodnia, ale na razie postanowiłam nie pytać i wpuściłam ich do środka. Kolorowy pomógł zdjąć mojej przyjaciółce kurtkę, jaką miała na sobie, gdyż dzisiejszego dnia pogoda pozostawiała po sobie mnóstwo do życzenia, zmuszając ludzi, aby zabierali ze sobą jakieś wierzchnie okrycia. - Co was sprowadza? - dodałam, prowadząc ich za sobą do salonu. Powtarzałam materiał na zbliżający się sprawdzian z chemii i jedyny bałagan, jaki panował w pomieszczeniu, to był otwarty podręcznik, zeszyt i całe mnóstwo notatek pozakreślanych kolorowymi mazakami. Zapisałam sobie w myślach, aby podziękować później gosposi za to, że tak bardzo przestrzega tutaj higieny i porządku. 

- Cześć, cześć. - uśmiechnęli się do mnie, zajmując miejsce na kanapie. Michael przybił ze mną wcześniej męską piątkę, a Red przytuliła mocno. Nie widziałam jej parę dni, nie licząc próby, na której ćwiczyłyśmy swoje role. 

- Napijecie się czegoś? - zapytałam, wystawiając głowę z kuchni. Mama jeszcze nie wróciła z pracy, a tata wciąż przebywał we Włoszech. Wiedziałam, że moja rodzicielka nie będzie zachwycona widokiem obcego chłopca, gdy doczołga się z centrum do domu, gdyż nie przebadała za farbowaniem włosów, zwłaszcza przez płeć przeciwną oraz piercingiem. Może wpisywało się to w staroświeckie przekonania, ale nic nie mogłam na to poradzić. Ledwo, co przekonałam ją do dodatkowych dziurek w lewym uchu. O chęci posiadania tatuażu oraz kolczyku w nosie nawet nie wspominałam, bo wiedziałam, że skończy się to krzykami i to w najlepszym wypadku. 

- Dostałem wolne popołudnie w pracy, a rodzice Red są w domu, więc postanowiliśmy, że cię odwiedzimy i oderwiemy od nauki, bo mózg ci eksploduje od nowych wiadomości. - zaśmiał się Clifford, przez co pokręciłam głową, śmiejąc się cicho pod nosem. - Chłopców nie ma, niestety nie wiem, co się z nimi dzieje, bo się nie odzywają od wczoraj, odkąd przywiozłem do swojego mieszkania Red i odłączyłem się od świata. - ciągnął, pocierając dłonią swój kark. Przy okazji skradł brunetce szybkiego buziaka, na co uśmiechnęłam się, oni byli tacy uroczy. - Poproszę kawę, jeśli to nie będzie problem. 

- Nawet tak nie mów. - machnęłam ręką, przenosząc swój wzrok na przyjaciółkę. - A ty Red?

- W zasadzie to był mój pomysł, poza tym mam już dość przebywania w jednym domu z czwórką chłopaków, tym jednym, który jest okropnym zazdrośnikiem. - wyjaśniła Red, dźgając dla zabawy swojego chłopaka palcem w bok, przez co zachichotał pod nosem. - A ja chce herbatę, tą co zawsze. 

- Robi się. - zasalutowałam, znikając za ścianą. Wyjęłam z szafki trzy kubki, do jednego z nich wsypałam dwie łyżeczki zmielonej kawy do zaparzenia, a do pozostałych wrzuciłam po jednej torebce z listkami herbaty. Odczekałam, aż woda się zagotuje i zalałam naczynia. Odnalazłam jeszcze jakieś ciastka i napoczęłam je, ułożyłam wszystko na tacce i zawróciłam do salonu. Postawiłam wszystko na stoliku, wcześniej pozbywając się mojego niezbędnika do nauki i zajęłam wolny fotel na przeciwko zakochańców. - Mówcie coś. - zachęciłam ich, przysuwając do siebie swój kubek. - Nie słodziłam ci, bo i tak już masz zbyt grubą dupę. - rzuciłam do Red, na co przewróciła oczami, pokazała mi fucka i poszła do kuchni, chcąc znaleźć cukierniczkę. 

- Jeśli chcesz wiedzieć, to ja nie mam na co narzekać. - kolorowy zaśmiał się znacząco, upijając łyk swojego napoju, przez co ja zakrztusiłam się swoim. 

- Michael!

- No co? - wzruszył niewinnie ramionami, posyłając mi jednocześnie buziaka w powietrzu. Pokręciłam zrezygnowana głową, a potem roześmiałam się, oni naprawdę byli siebie warci i do siebie pasowali. 

- Następnym razem wsadzę ci ten palec w dupę, gdy nie przyniesiesz mi cukru. - burknęła brunetka, pojawiając się z powrotem w salonie. Przewróciłam oczami, wzdychając ciężko i upijając łyk swojej herbaty. Najwidoczniej dzisiaj Red nie miała humoru.

- Okres? - uniosłam brew, a ona westchnęła cicho, wtulając się w Michaela, który bez krępacji zaczął masować jej brzuch.

- Okres. - mruknął, przytulając ją do siebie. - Załatw jej jakieś tabletki, bo zaraz nas tu zagryzie. - dodał, śmiejąc się nerwowo.

- Lepiej się ciesz, że za bardzo cię kocham, aby cię zabić, zamiast rzucać nieśmiesznymi żartami. 

- Dla kogo nieśmieszne, to nieśmieszne. - wzruszyłam ramionami, podrywając się z fotela. - Mam nadzieje, że coś mam, inaczej wyślemy cię do sklepu, Clifford, no chyba, że wolisz wykopać nam w ogródku groby, wydaje mi się, że łopatę znalazłabym szybciej niż jakieś proszki. - dodałam, a on zaśmiał się, nie przerywając kreślenia jakiś dziwnych wzorków na brzuchu Red, co niby miało jej pomóc i pewnie tak będzie. 

- Mam coś. - przyznałam, wyjmując z szafki nienapoczęte opakowanie. - Trzymaj, mała wredoto. - rzuciłam przedmiot w jej kierunku, który zręcznie złapała i połknęła niemalże od razu dwie tabletki, popijając je herbatą. 

- Dziękuję. - mruknęła cicho, patrząc się na mnie. Machnęłam ręką i posłałam jej uśmiech, który szybko odwzajemniła. 

- Właśnie, skoro już tutaj jesteśmy, to może zaprosimy ją na imprezę w sobotę? - zapytał Mike, gdy Red odsunęła się w końcu od niego, aby spokojnie wypić swój napój. Spojrzał  na swoją dziewczynę, a ona tylko przytaknęła ruchem głowy. 

- Ja i impreza, nie, to nie idzie w parze. - zaprzeczyłam szybko i oplotłam mocno palcami kubek, przez który przeniknęło już ciepło herbaty. 

- Nie bądź taka, kiedyś w końcu musisz się upić pierwszy raz, mieć kaca i być na imprezie. Na studiach też będziesz taką świętoszką? - Red uniosła brew, wbijając we mnie swoje przeszywające spojrzenie, przez co zamilkłam na dobrą chwilę.

- No nie, ale rodzice będą już w domu, nie jestem jeszcze pełnoletnia, będzie jazda, gdy wyczują ode mnie alkohol. - zaczęłam się argumentować, na co brunetka przewróciła oczami, wzdychając ciężko.

- Powiesz, że idziesz do mnie na noc. - wzruszyła w końcu ramionami. - Znają mnie i nic do mnie nie mają, a przynajmniej taką mam nadzieje i na pewno ci pozwolą. Tym bardziej, że wrócisz w niedzielę do domu i się pouczysz, bo znając ciebie już nie będzie chciała się nigdzie wyrwać. - dodała, tłumacząc swój pomysł, który był dobry. Nawet bardzo. Zaczęłam się wahać. To była całkiem kusząca propozycją. Choć wzbraniałam się przed braniem udziału w domówkach i tego typu sprawach, to też chciałam zobaczyć, jak to jest gdy otacza cię mnóstwo ludzi, dookoła dudni muzyka, a w twoich żyłach z każdym kolejnym kieliszkiem pływa coraz więcej procentów.

- Sama nie wiem. - zaczęłam bezradnie. Przeczesałam palcami włosy, patrząc się na podłogę zamiast na obecną tu dwójkę. Bałam się, że rodzice odkryją cały ten podstęp, wpadną tam i narobią mi niezłego wstydu, bo niestety byli do tego zdolni. Obydwoje. Znaczy może nie tata, ale mama to już na pewno. 

- No dawaj, będzie fajnie i nikt się o niczym nie dowie. - zachęcił mnie Michael. - Postarałam się, aby tak było. Obiecuje. - dodał, puszczając mi oczko, na co uśmiechnęłam się nerwowo.

- Niech wam będzie. - zgodziłam się w końcu, na co brunetka klasnęła w dłonie. 

- Wiesz, co to oznacza? - zapytała, wprawiając się w o wiele lepszy nastrój. 

- Co? - zmarszczyłam brwi, nie mając nawet pojęcia, o co jej chodzi.

- Idziemy na zakupy! 

- Nie, tylko nie to. - jęknął Michael. - Gdy ona wejdzie to jakiegoś sklepu, to nie wyjdzie póki nie wykupi połowy towaru. - dodał, zasłaniając dłonią tą część twarzy, która była bliżej Red, a ona prychnęła pod nosem. 

- Skąd ja to znam. - przewróciłam oczami i przybiliśmy żółwika solidarności. 

:::

- O nie, nie przymierzę jej Red, jest zbyt wulgarna. - stwierdziłam, gdy brunetka wcisnęła mi w dłonie sukienkę dopasowującą się do ciała, sięgającą połowy ud z wycięciami pod piersiami.

- Nie jesteś zakonnicą, poza tym masz się czym chwalić, więc pora to wykorzystać. - mruknęła, wpychając mnie do przymierzalni. - Mierz i nie gadaj. Hemmingsowi na pewno się spodoba.

- Spadaj. - burknęłam, zrzucając z siebie ubrania, jakie miałam na sobie. Michael opuścił nas, twierdząc, że to nie dla niego i został w kawiarni na innym piętrze galerii. To ja musiałam się męczyć z Red, która wciskała mi w ręce wszystko, to co jej się spodobało i według niej do mnie pasowało. - Przepraszam cię za wcześniej, po prostu mam ten dzień, kiedy nawet oddychanie kogokolwiek mnie boli. - dodała, rozsuwając zasłonkę na szerokość swojej głowy. Pomogła mi zasunąć zamek, gdy już miałam na sobie sukienkę. 

-  To nic takiego, przecież rozumiem, że cię boli i przez to jesteś nie do zniesienia. - wzruszyłam ramionami, uśmiechając się pod nosem, na co brunetka prychnęła. - I jak? - dodałam, obracając się w miejscu, ja sama sobie zaczęłam się podobać w tej odsłonie, choć była bardzo odważna, jak na moją osobę. 

- No dzięki. - mruknęła, przewracając oczami, co spotkało ją buziakiem posłanym w powietrzu z mojej strony. - Pasuję do ciebie, naprawdę powinnaś się na nią zdecydować. Co z tego, że ma te wycięcia, ale wydaje mi się, że lepszej nie znajdziesz, naprawdę. - dodała, gdy nasze spojrzenia skrzyżowały się w lustrze.

- A tamta błękitna? - uniosłam brew, przypominając kreację z poprzedniego sklepu, która prawdę mówiąc zakrywała zbyt dużo, ale czułam się w niej komfortowo. 

- Robiła ci kaczy tyłek i pogrubiała w tali. - Red rzuciła bez namysłu, a ja już wiedziałam, że nie zdołam jej przekonać do zmiany zdania. 

- Wiesz ty, co? - prychnęła, na co zaśmiała się cicho. - Ale chyba rzeczywiście ją wezmę, mam tylko nadzieje, że mama jej nie znajdzie przed weekendem i mnie nie nie wydziedziczy. - dodałam, przy okazji kręcąc głową.

- Mogę ją przetrzymać, przyjedziesz do mnie i się wyszykujemy, a potem Michael po nas przyjedzie. - zaproponowała, na co od razu przystałam, przy okazji prosząc ją, aby rozsunęła zamek. 

- Niewiarygodne, że mnie do tego przekonałaś, Red Davenport.

- Trzeba mieć w sobie to coś. - stwierdziła, pusząc się jak paw. 

- Już nie przesadzaj. - mruknęłam, gdy zniknęła na małym korytarzu, pomiędzy przymierzalniami. 

~*~

ogólnie to będzie mi miło, gdy pozostawicie po sobie jakiś ślad, bo ostatnio mam wrażenie, że pisze dla powietrza, heh 

nie wiem, kiedy następny, skoro już w czwartek wracamy do tego piekła, ew

komentujcie, gwiazdkujcie i czytajcie, gitara siema, czy coś x

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro