Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 7: Jungkook


Zbliżający się koniec wiosny oznaczał jedną rzecz: Wiosenne Warsztaty Taneczne i Wyjazdy Rekreacyjne.

Nie znaczyło to wiele dla hybryd, Jimina i Yoongiego – przynajmniej dopóki Hoseok nie zadeklarował, że –

– Wyjeżdżam na tydzień. Wrócę w przyszłą niedzielę.

Łyżka Jimina zamarła w połowie drogi do buzi, mleko i płatki spadły w dół z pluskiem lądując w misce, którą trzymał pod brodą.

– C-C-Co?!

– Wyjeżdżam jutro na tydzień na warsztaty taneczne. Moja firma organizuje je każdej wiosny. Daje mi to szansę, by połączyć pracowników mojego studio z innymi tanecznymi firmami w Seulu w celu nawiązywania kontaktów i dzielenia się wiedzą taneczną, a w dodatku mogę załatwić pare biznesowych transakcji. Nie byliście ze mną o tej porze w zeszłym roku, więc pewnie nie wiedzieliście.

Yoongi wziął głęboki oddech przez nos, jego kocie uszy zadrgały, zanim położył głowę na stole i zamknął oczy. Ze słabym machnięciem ręką, powiedział:

– Pa, do zobaczenia później, Seokie. Upewnij się, żeby przywieźć mi jakieś przekąski – a potem zapadł w jedną ze swoich wielu drzemek.

– Nie! – Jimin odstawił swoją miskę z brzdękiem, mleko wylało się znad krawędzi. – Nie możesz tak po prostu mnie zostawić!

– Nie będziesz sam, hyung będzie–

– On się nie liczy! – Jimin wstał teraz ze swojego krzesła, odsuwając je ze zgrzytem, który sprawił, że Yoongi wzdrygnął się we śnie. – Hyung będzie spał cały dzień, albo, albo gorzej, wyjdzie z domu na jedną ze swoich podejrzliwych przygód! – Hoseok zanotował, by potem się temu przyjrzeć. – Zostawi mnie, żebym spał w tak dużym łóżku sam! Potrzebuję przytulasów by przeżyć! Jimin rozpaczliwie złapał przód koszulki Hoseoka.

Hoseok zachichotał i mógłby przyrzec, że poczuł jak Yoongi przewraca oczami.

– Jiminnie – zgarnął brązowe włosy młodszego z jego czoła. Nadchodził czas na kolejne przycinanie. – nie bądź taki dramatyczny. – Jimin załkał i pozwolił sobie uwiesić się na Hoseoku, a jedynym co trzymało go w pionie był śmiertelny uścisk na koszulce Hoseoka, która naprężyła się pod wpływem nacisku. – Dobrze, w takim razie zadzwonię do Jungkooka. Powinien być w stanie zaopiekować się wami na tak krótki okres.

Jimin natychmiastowo się wyprostował.

– Jungkook, kto to? Kolejna psia hybryda?

– Dlaczego zakładasz, że Hoseok ma do czynienia tylko z psami? – Yoongi przewrócił się na stole, podnosząc ramię, by przetrzeć oko. – Za każdym razem jak wymienia jakieś imię, zadajesz to głupie pytanie.

– Nie jest głupie! To bardzo ważne pytanie, które może znaczyć życie albo śmierć.

– Okay, oczywiście, w takim razie pracuj nad ratowaniem swojego życia, Jimin. – Yoongi nie miał ochoty na kolejną z dziwacznych kłótni Jimina.

– Nie, nie jest psią hybrydą. – Hoseok był cierpliwy w stosunku do Jimina, przyzwyczajony do jego przesadnych histerii. – Jest jednym z uczniów w mojej klasie tanecznej. Jego uniwersytet powinien mieć przerwę wiosenną, a z racji tego, że nie jest członkiem zespołu nie może jechać z nami na warsztaty. Później zapytam go o przyjście.

//

– To jest Jiminnie – wyjaśnił Hoseok wysokiemu (Dlaczego jego przyjaciele zawsze są wysocy?) dzieciakowi, kiedy Jimin podszedł nieśmiały, z sarnimi oczami, by go poznać. – Lubi przytulanie i długie drzemki kiedy jest zmęczony, i słodycze ale nie dawaj mu czekolady, ponieważ nie jest dobra dla jego oczu. – Ten chłopak, Jungkook, wgapiał się w Jimina, nie ruszając twarzą i pustymi oczami, kiedy przysłuchiwał się, jak Hoseok wyliczał najlepsze zalety Jimina na palcach. – I, oh!, tak w ogóle, może chcieć cię całować, bardzo.

To wywołało u niego jakąś reakcję.

Całować? Dlaczego miałby to robić! – Jego oczy się powiększyły i popchnęły brwi aż pod linię włosów. Ramiona się rozwiązały, a on sam odwrócił się ciałem bardziej w stronę Jimina, wyglądając na gotowego odeprzeć jakikolwiek atak na swoje usta.

– Nie słuchałeś mnie? – Hoseok westchnął. – Mówiłem, że lubi przytulanie i długie drzemki. To oczywiste, że Jiminnie lubi też całusy. Tego typu rzeczy wydają się iść ramię w ramię.

– Jesteś szalony. – Jimin mógł przyrzekł, że słyszał Jungkooka mamrotającego pod nosem, kiedy ten młody dzieciak oceniał jego postać, stojącą przed nim z uszami oklapniętymi uroczo na jedną stronę, rękoma założonymi przed sobą, podglądającego dwójkę ludzi przez grzywkę. – W każdym razie, gdzie jest ten drugi? Mówiłeś, że jest ich dwójka.

– Tak, Yoongi powinien być w swoim pokoju. – Hoseok zaprowadził go do miejsca, w którym Yoongi leżał rozłożony na pufie, z telefonem przed twarzą, podczas przeglądania swojej playlisty z muzyką. – To jest Yoongi. Nie jest tak słodki jak Jimin, ale jest bardzo uroczy.

– Zamknij się. – Yoongi przeszył ich morderczym spojrzeniem, po chwili wracając do telefonu. – Co tam?

– Uh, hej... – Jungkook nie wiedział, jak poradzi sobie ich trójka patrząc na cichego kota. Tydzień to długi okres.

– Cóż, to wszystko. Oprowadzę cię po domu i powiem gdzie znaleźć to, czego możesz potrzebować. – Przeciągnął Jungkooka szybko po domu, dopóki nie znaleźli się znowu przy drzwiach wejściowych, gdzie znajdowały się gotowe na wyjazd torby Hoseoka. – Yoongi poradzi sobie sam ze sobą, ale Jimin to wciąż szczeniak, więc... Postaraj się dawać mu dodatkową opiekę i uwagę. Upewnij się też, że Yoongi się wykąpie, bo nie zrobi tego, dopóki mu nie przypomnisz.

– Coś jeszcze? – spytał Jungkook, czując się trochę przytłoczonym.

– Nie, to wszystko– Oh, czekaj! Ostatnia rzecz! – Jungkook czekał, aż starszy zacznie kontynuować. – Mów do nich 'hyung'.

– Oh, o rety, naprawdę jesteś szalony.

//

Yoongi mniej więcej ignorował tego dzieciaka Jungooka, podczas pierwszych godzin od wyjazdu Hoseoka. Spędził czas w swoim pokoju, na trawie w słońcu, doglądał przez chwilę ogrodu, a potem wyszedł do sklepu po ciasto lodowe. Nie myślał o zostawieniu Jimina samego z prawdziwym nieznajomym, ponieważ no proszę, Jimin nie jest dzieckiem. Pochodzi z ulicy, a bycie szwędą uczy cię paru rzeczy. Z tą myślą w głowie Yoongi wyobraził sobie Jimina siedzącego czujnie w domu, ostrożnego w zaufaniu, będącemu po raz pierwszy w ich domu, facetowi.

Tym co zastał po przejściu przez główne drzwi był obraz Jimina skulonego na kolanach Jungkooka, podczas gdy młody człowiek karmił go łyżką, z dziwnym grymasem na twarzy.

Co się tu kurwa dzieje?  Yoongi poczuł, jak drętwieje mu szczęka, a zęby ściskają się w nagłej złości płynącej przez jego ciało. Zatrzasnął drzwi za sobą, informując dwójkę o swoim przybyciu.

Jungkook upuścił łyżeczkę do miski pełnej czegoś, co wyglądało jak gulasz wołowy, a Jimin podskoczył słysząc głośny dźwięk, przysuwając się bliżej ciała Jungkooka.

– Hyung, gdzie byłeś? – zapytał.

– Dlaczego się pytasz? Nie wygląda na to, że za mną tęskniłeś. – Yoongi ściągnął swoje conversy, rzucając je na górę butów obok drzwi, zauważając odmienne, lśniące buty, które nie pasowały, wyglądały źle obok skórzanych butów Jimina i podniszczonych butów do tańca Hoseoka.

– Nie mów tak, hyung – wyszeptał Jimin, znając znaki jednego z napadów złości Yoongiego. – O co chodzi?

– O nic – wymamrotał. – Kontynuujcie tak, jakby mnie tu nie było. Jakby Hoseok nigdy nie wyjechał. – I zanim Jimin wydobył z siebie kolejne słowo Yoongi zamknął się w swoim pokoju, nagłośniając muzykę tak, by nie słyszeć jak Jimin siorbie jedzenie zrobione przez Jungkooka.

//

– Co tu się do cholery dzieje? – Tym razem Yoongi nie mógł powstrzymać słów przed spłynięciem z jego języka. – To koniec!

Yoongi odwrócił się od otwartych drzwi ich sypialni i ruszył do swojego pokoju po raz piąty, od wyjazdu Hoseoka. Podnosząc telefon wybrał jeden numer szybkiego wybierania, z dwóch zapisanych. Poczekał, aż przestanie dzwonić i został powitany– 

– Yoongi-hyung? Coś nie tak? Czy coś się stało?

– Tak, coś się, w rzeczy samej, stało.

– Co? – Hoseok brzmiał na zaalarmowanego. – Minęły tylko trzy dni! Co mogło się stać? Dlaczego Jungkook nie zadzwonił? Gdzie jesteś, hyung?

Yoongi ucisnął grzbiet nosa.

– Jestem w domu i widziałem coś bardzo złego. Hoseok wydał z siebie zaskoczone sapnięcie na drugim końcu linii. – Jimin jest w łóżku z tym bachorem, Jungkookiem – przeszedł od razu do sedna. – i nie mam pojęcia co robią, ale może powinieneś wrócić do domu. Teraz.

Cisza. Więcej ciszy pojawiło się, gdy Yoongi próbował kontrolować swój oddech, by pozostać spokojnym, żeby móc dokładnie przedstawić Hoseokowi jak spieprzyły się rzeczy w tak krótkim czasie.

– Hyung... – serce Yoongiego ścisnęło się boleśnie. To zabrzmiało jak głos kogoś, kto próbuje znaleźć słowa by odrzucić wyznanie – by odrzucić go. – Hyung, Jimin to tylko szczeniak. – Zanim Yoongi mógł zaprotestować Hoseok ciągnął dalej. – Uwielbia przytulasy z natury i stale potrzebuje uwagi; Jungkook po prostu mu to daje. Nie jest taki zły, hyung, i wątpię w to, że ma złe zamiary co do Jimina lub ciebie. Ufam mu. Jesteś dużym chłopcem, Yoongi-hyung. Poradzisz sobie beze mnie jeszcze przez jakiś czas.

Z wyjątkiem tego, że Hoseok się mylił. Yoongi nie był dużym chłopcem. Może być starszy niż człowiek, ale... ale tęsknił za nim, do cholery.

Jednak nie był gotowy by teraz ujawnić tą informację.

– Okay, Hoseok-ah. Spróbuję się z nim dogadać. – Chociaż wolałbym mieć ciebie. – Zobaczymy się, kiedy wrócisz. – Chciałbym, żebyś już wrócił do domu.

– Kocham cię, hyung.

– Tak, ja... ja też.

I połączenie zostało przerwane.

//

– Hyung! Wiedziałeś, że Jungkook nie wiedział, że obie pary naszych uszu działają? – Jimin był tak podekscytowany jak zawsze, gdy podskakiwał na kanapie dopóki nie został przyciśnięty do boku Yoongiego, z Jungkookiem narzekającym w tle z zawstydzenia. – Dokładnie, okazało się, że napisał do Hoseokie-hyunga pierwszego dnia wystraszony, ponieważ i moje psie uszy, i ludzkie  drgały podczas snu.

– Oh, i co powiedział Hoseok? – Yoongi cieszył się z pełnej uwagi Jimina, po raz pierwszy od sześciu dni. Nie musiał udawać swojego zianteresowania, szczególnie jeśli wiązało się to z coraz głośniejszym narzekaniem dochodzącym z korytarza.

– Powiedział mu, 'Oczywiście, że są prawdziwe, głupku!'. A potem wytłumaczył, że posiadanie obu działających par uszu jest powodem, dla którego hybrydy słyszą lepiej od ludzi i zwierząt.

Jimin chichotał w ten swój uroczy, wysoki sposób, który zawsze sprawiał, że Yoongi miał ochotę otrzeć swoje policzki o jego twarz i może polizać raz jego policzek (albo dwa, w końcu kto liczy). Psia hybryda naprawdę wyglądała najlepiej wtedy, kiedy była szczęśliwa, kręcą ogonem w swoim roztrzepaniu.

Yoongi oddał jego chichot, i przeczesał swoimi palcami jego puchate włosy, ale zanim mógł dobrze wyciągnąć swoją rękę z włosów Jimina, pies podniósł się i podbiegł do Jungkooka, pomagając nieść mu tacę z przekąskami, które przygotował człowiek. Ręka Yoongiego posępnie opadła na kolano. Zawsze chodziło o Jungkooka. Wpatrywał się. Był zmęczony dzieleniem się uwagą Jimina, względami Jimina, z tym facetem. Czym innym było dzielenie się nimi z Hoseokiem, ale tego Yoongi nie mógł już dłużej znieść.

Wstał w momencie, w którym Jimin doszedł do kanapy wykrzykując coś o tym, że ryżowe ciastka Jungkooka są najpyszniejszą rzeczą na świecie. Jego nagły ruch sprawił, że Jimin wzdrygnął się i zatoczył z powrotem na tors Jungkooka, a talerzyk z ciastkami ryżowymi upadł na podłogę.

– Ow! Hyung! Spójrz, co narobiłeś!

– Właśnie, hyung!

– Kto pozwolił ci na to, by mówić do mnie tak bezpośrednio? – wrzasnął Yoongi, obnażąjąc zęby, kiedy zasyczał w twarz młodszemu człowiekowi. – Huh? Kto!

– Hyung, przestań! – Jimin próbował złapać Yoongiego za ramię i odciągnąć go od przerażonego człowieka. – Dlaczego się tak zachowujesz?

– Dlaczego? – Yoongi warknął na Jimina, a sierść na grzbiecie psa uniosła się, wyczuwając zagrożenie. – Naprawdę pytasz się mnie dlaczego? To przez ciebie!

– M-Mnie?

– Tak, ciebie! – wykrzyknął Yoongi. – Od czasu gdy Hoseok wyjechał zachowujesz się inaczej! Tak, jakby ten bachor Jungkook był twoim panem, którym nie jest!

– Nie, wcale nie! Kiedy traktowałem tak kogoś innego oprócz Hoseoka? – Jimin teraz też krzyczał, oczy miał mokre od łez, które były zobowiązane spaść z następnym podniesieniem się jego piersi. – O co jesteś taki zły?

Jungkook stał tyłem w rogu, patrząc pomiędzy dwie złe hybrydy. Ręką sięgnął po telefon bojąc się, że niedługo rozpocznie się walka z Hoseokiem będącym za daleko, by mógł zająć się tą rzezią.

Yoongi miał dość tej konwersacji, emocje się wzburzały, oczy szczypały. Kopnął stolik do kawy z czystej frustracji na niezdolność Jimina, by po prostu zrozumieć. Co było takiego ciężkiego w zrozumieniu przez psa faktu, że Yoongi był zazdrosny i chciał, żeby Jimin podszedł do niego, jak robił to zawsze zanim Hoseok wyjechał? Czy Jimin nie lubił go, kiedy Hoseoka nie było obok? Czy Yoongi był niewystarczający, by zająć się Jiminem?

Pociągnął kosmyki włosów; w głowie kręciło mu się od pytań, na które nie wiedział, czy chce znać odpowiedź. Pobiegł w stronę ich pokoju, ale Jimin dogonił go zanim zakluczył drzwi. Zamiast tego silniejsza psia hybryda popchnęła Yoongiego wgłąb pokoju i zatrzasnęła za nimi drzwi, zamykając ich w środku.

– Siadaj, teraz. – Jimin warczał, jego ogon wyprostował się, by odzwierciedlać ten Yoongiego. Kiedy Yoongi zauważył, że Jimin był poważny, zmusiłby go do siadu, jeśli musiałby, usiadł na granicy łóżka, splatając ramiona na piersi. – Powiesz mi, o co ci do cholery chodzi – Yoongi zasyczał na brak szacunku w głosie Jimina, – i nie chcę słyszeć ani jednej z twoich pieprzonych wymówek – podniósł ramiona tak, by naśladować kota.

Patrzyli na siebie z dwóch końców pokoju; jedynym dźwiękiem było ich dyszenie.

– Więc?

– Czy mnie nienawidzisz, Jimin?

Jimin oglądał twarz Yoongiego, oczekując zobaczenia grymasu niezadowolenia związanego ze zmianą tematu, jednak zamiast tego Jimin zobaczył mocny wyraz zranienia migający w kocich oczach.

– Dlaczego tak myślisz? – Był ostrożny. Nie wiedział jak kontynuować rozmowę; oczekiwał więcej złości, może nawet Yooniego, który próbowałby odsunąć go od drzwi, by uciec. Nie był przygotowany na widok kociej hybrydy oplatającej swój ogon dookoła pasa i opuszczającej głowę dół, opierając ją o dzwoneczek.

– Ponieważ zawsze jesteś z Jungkookiem; zawsze Jungkook to, Jungkook tamto. Hoseoka nie było nawet przez tydzień, a ty już odszedłeś od niego– ode mnie. – Ta część wydostała się jako stłumiony szept, kiedy Yoongi zacisnął usta w napiętą linię.

Jimin opuścił ramiona.

– Hyung, to nie tak. Przychodzę do ciebie cały czas!

– Naprawdę, Jimin? Czy naprawdę przychodzisz? Czy po prostu myślisz, że tak, żebyś poczuł się lepiej?

– Nie-

– Wiem, że Hoseoka tu nie ma, a był klejem, który trzymał nas razem, ale myślałem, że przynajmniej mamy coś, Jimin. Nie wiedziałem, że bez niego nawet nie spojrzysz w moim kierunku.

Głowa Jimina brzęczała od tej informacji. Nigdy nie pomyślał, że jego hyung odbierze spędzanie czasu z Jungkookiem jako znak niedbalstwa.

– Nigdy bym tego nie zrobił. Nie wiedziałem, że tak się czujesz.

– Cóż, teraz wiesz – usta Yoongiego wykrzywiły się sarkastycznie.

– Ale mylisz się – kontynuował Jimin, zdeterminowany. – Przepraszam, że to tak wyglądało, ale jak inaczej miałem się zachowywać? Za każdym razem, gdy do ciebie przyszedłem, odpychałeś mnie.

– Nie odpycham cię – głowa Yoongiego poderwała się do góry i nawiązał kontakt wzrokowy z Jiminem, kolejny raz zagubiony w zakrętach i kolejkach, w których biegła ich konwersacja.

– Oh, naprawdę? – Jimin brzmiał na zirytowanego. – Więc jak nazwiesz 'Pachniesz jak mokry pies, ew, odejdź ode mnie', huh?

Yoongi wzdrygnął się. Mówił tak wiele razy wcześniej; nigdy tak naprawdę nie miał tego na myśli, dlaczego Jimin przywoływał to teraz?

– Ponieważ odebrałem to jako twój sposób powiedzenia mi, że nie mogę do ciebie przyjść. – Jimin przycisnął dłonie do oczu. – Jesteś taki skąpy, hyung, i nawet cię to nie obchodzi. Wiesz, cholernie dobrze wiesz, że wciąż chcę uwagi, jednak niepodobne do ciebie jest przyjście do mnie w niektóre dni. – Yoongi czuł się ciężko, obładowany dźwiękami westchnięć Jimina. – A kiedy nie ma Hoseok-hyunga, założyłem, że jeszcze trudniej byłoby namówić cię na zabawę.

Jimin odchylił się do tyłu, dopóki jego plecy nie spotkały się z drzwiami, i osunął się po nich, dopóki jego tyłek nie dotknął dywanu. Yoongi czuł się sztywnej im bardziej ciało Jimina emitowało, poddawało się na trzymaniu jego wagi. Miał wrażenie, że jego usta są zapieczętowane, zamykając wszystkie słowa jakie chciał powiedzieć, by zmyć oznaki bólu z twarzy młodszej hybrydy.

– Tęsknię za Hoseok-hyungiem... – szepty napotkały uszy Yoongiego, a kot musiał je napiąć, by usłyszeć co Jimin mówił. – Wiedziałeś, że to najdłuższa rozłąka od czasu, jak mnie zaadoptował? Prawdopodobnie masz to gdzieś, bo cały czas uciekałeś od niego na początku, ale ja nie. Widziałem Hoseok-hyunga każdego dnia, od kiedy znalazł mnie w tej uliczce. Jedyną osobą, którą widziałem tak często, jak jego, jesteś ty.

– Jimin...

– A co do Jungkooka... Tak, wiem, że ledwo go znam, wiem, że n-nie powinienem się do niego przyczepiać, ale naprawdę tęskniłem za Hoseokiem, a Jungkook był tutaj, kiedy cię nie było i ja po prostu... Nie mogłem się opanować. Czułem się samotny, a Jungkook też tańczy i ma czarne włosy, tak jak hyung i... – wypuścił powietrze. – Znasz te głupie instynkty, hyung, nigdy nie mają sensu.

A Yoongi wiedział. To były te same instynkty, które wprowadziły go w zazdrość na myśl o nieznajomym wchodzącym do jego domu, dotykającym jego Jimina i jedzącym jego jedzenie. Kocia hybryda wstała ze swojego miejsca na łóżku i podeszła do miejsca, w którym Jimin siedział osunięty na dywanie. Usiadł obok niego, stykając się kolanami i ramionami.

– Przepraszam – wyszeptał Yoongi, trącając delikatnie ramię Jimina swoim nosem, odmawiając spojrzenia gdziekolwiek indziej, niż na podłogę.

– Czasami nie wiem co robię, hyung. – Yoongi odebrał to jako przeprosiny, za bycie zbyt uczuciowym w stosunku do Jungkooka.

– Tak, ja też nie wiem – A Jimin odebrał to jako Yoongiego, za jego zazdrość.

Jimin odwrócił głowę i przycisnął swój nos do szyi Yoongiego, wdychając słodki zapach, za którym tęsknił tak bardzo jak za tym Hoseoka.

Yoongi wypuścił powietrze, które wstrzymywał.

//

Hoseok wrócił rano w niedzielę, budząc najpierw Jimina a potem Yoongiego całusem w czoło. Poczekał, aż się wybudzą, Jimin tarł swoje oczy, a Yoongi ziewał głośno, pokazując swoje długie zęby. Hoseok uśmiechnął się promiennie, kiedy hybrydy wymrugiwały sen ze swoich oczu i ulokowały swój wzrok na Hoseoku, pochylającym się nad pościelą. Zaśmiał się kiedy Jimin wykrzyczał jego imię i rzucił się w jego ramiona, paplając o nieszczęściach, które go spotkały w ciągu siedmiu dni bez Hoseoka.

– Gdzie jest Jungkook?

Jimin znieruchomiał w jego ramionach, a Yoongi zatrzymał się w połowie przeciągania.

– Uh, jest na kanapie.

– Oh? Myślałem, że śpi w sypialni z Jiminem?

– Cóż – wtrącił się Yoongi, przyciągając Jimina do siebie, z dala od Hoseoka. – Jimin ma mnie, więc jego obecność nie była dłużej wymagana.

– Brzmi tak jakbyś go zabił.

– Prawie – i Hoseok nie wie, czy chichot Jimina powinien go niepokoić, czy nie.

– Nie odchodź już nigdzie, nigdy, a przyrzeknę ci, że będzie żył – kontynuował Yoongi.

Obie hybrydy spojrzały na siebie tym wzrokiem, z którym Hoseok czuł się lepiej ignorując go. Wdrapując się na łóżko ze swoimi hybrydami, wciąż w ciuchach, wiercił się, dopóki nie usiadł na środku łóżka. Jimina przycisnął do boku swojgo ciała po jednej stronie, a po drugiej owinął ramię dookoła Yoongiego, przyciągając kota na tyle blisko, by złożyć mu pocałunek na czubku głowy.

– Tęskniliśmy za tobą – powiedzieli jednocześnie w różnych fazach wpadania w ponowny sen.

– Też za wami tęskniłem. Kiedy pozwolimy spać Jungkookowi jeszcze pare godzin, co wy na to, żebym obudził was na śniadanie?

– Mmm...

– A huh...

– W takim razie mamy plan – i Hoseok poczuł, że sam zasypia. Nacisk Jimina i Yoongiego był przyjemnym ciężarem; nie czuł się tak ciepło od tygodnia.

//

– Chłopcy? Jest kolejny taneczny-

– Jimin, sięgnij moją torbę z książkami. Chyba jest wystarczająco duża, by pomieścić ciuchy na tydzień, prawda?

– Yup, wygląda na to, że się zmieścisz. A jeśli nie, możemy dzielić się ubraniami. Nie mam nic przeciwko pakowaniu tylko dwóch par spodni.

– Czy pięć par bielizny wystarczy? Myślisz, że będzie tam pralka?

Hoseok zaśmiał się, patrząc jak obie hybrydy biegały po domu wrzucając szczoteczki i skarpetki do toreb. Nigdy nie czuł, jak dużą obecność zajmował w domu, ich życiu, dopóki ich nie zostawił. Tak jak Jimin powiedział ''Jest tak, jakby korytarze były puste. Nie słyszę twojego śmiechu i to po prostu wydaje się niewłaściwe''.

Jeśli zabieranie ich na każde z warsztatów do końca wiosny oznaczało, że utrzyma ich z dala od kolejnego odczuwania tej samotności, sam mógłby pakować ich torby.

Wbiegając do sypialni otworzył szeroko szafę.

– Okay, dobrze, chłopcy. Wycieczki i tak są ciekawsze, kiedy jedzie się całą rodziną.


kto się cieszy z wakacji? 

po raz pierwszy czuję się tak, jakbym na nie zapracowała

ale wciąż nie dociera do mnie to, że są

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro