𝚠𝚑𝚒𝚝𝚎 𝚠𝚒𝚗𝚐𝚜 𝚘𝚏 𝙸𝚌𝚊𝚛𝚞𝚜
Policja ogłosiła kolejne poszukiwania zaginionej dziewczyny. Jest to Yoon SooRim. Niewysoka, szczupła dziewczyna o jasnej cerze. Chodzi na codzień w zawiązanych czarnych włosach sięgających jej do łopatek. Studentka drugiego roku szkoły baletowej. Ostatnio była widziana trzy dni temu, kiedy opuszczała szkołę, kończąc swój trening. Jej rzeczy zostały odnalezione na stacji metra, skąd zawsze wracała do domu. Jeśli ktoś ją widział, lub ma informacje na temat zaginionej prosimy o zgłoszenie się do najbliższego posterunku policji bądź kontakt na numer...
- To już jedenasta! - Mężczyzna uderzył w biurko czując narastającą złość. Ten skurwysyn jest przebiegły. Ciągle bawił się z nimi w kotka i myszkę.
- Przyszedł raport z laboratorium. - Do gabinetu wszedł mężczyzna o krótkich brąz włosach w pełnym umundurowaniu. - Myślę, że może ci się to spodobać.
- Co tam masz? - Czarnowłosy zaczął przesuwać wzrok po kolejnych zdaniach raportu z laboratorium, na twarzy zagościł mu ogromny uśmiech. W końcu jakiś konkretny ślad, który pomoże im ruszyć sprawę do przodu. Wręcz mieli podejrzanego wyłożonego na tacy. - Złóżmy więc panu Kimowi wizytę.
—(••÷[ 🗝 ]÷••)—
Zdyszany wpadł do kawiarni, od razu po przekroczeniu progu spotkał się z wściekłym wzrokiem szefa. Mężczyzna podszedł do chłopaka i przyjrzał mu się.
- Kim jaką teraz masz wymówkę? - Zapytał szef. TaeHyung przez chwilę myślał nad jakimś konkretnym wytłumaczeniem, ale jak na złość nic nie chciało przyjść mu do głowy.
- Nie mam nic. - Rzucił nie patrząc mężczyźnie w oczy. Wolał nie kombinować teraz, szef nie wydawał się mieć dobrego humoru.
- Mam nadzieję, że jutro się nie spóźnisz. - Stwierdził szorstko właściciel lokalu. - Dzisiaj DongMin zajmie się waszym nowym kolegą. Jutro powierzam ci go. Obyś mnie nie zawiódł, Kim.
- Oczywiście panie Lee. - Chyba jednak TaeHyung ma trochę szczęścia. Już przygotowywał się na najgorsze.
Kim szybko udał się na zaplecze gdzie przebrał się w strój pracowniczy i wyszedł na sale. DongMin stał przy kasie przyjmując kolejne zamówienie od dwóch dziewczyn, które zalotnie co jakiś czas zaczepiały chłopaka podczas zamawiania. Tae uśmiechnął się pod nosem do siebie i zajął swoje stanowisko. DongMin po przyjęciu zapłaty podszedł do blondyna z uśmiechem na ustach.
- Szef jakiś łaskawy dzisiaj jest. - Rzucił Kim przygotowując kolejne zamówienie.
- To dzięki temu nowemu. - Zaśmiał się szatyn i ruchem głowy wskazał stolik, przy którym siedział szef a na przeciw niego, tyłem do Kima, wysoki chłopak o czarnych włosach. - Stary Lee wydaje się być nim zafascynowany.
- To jakaś nowość. - Uśmiechnął się Tae. Szef rzadko okazywał większe zainteresowanie jakimkolwiek człowiekiem a co dopiero pracownikiem. A teraz w najlepsze siedział w towarzystwie nowego i wyglądał na zadowolonego jego obecnością.
Kim zrobił swoją ulubioną mocną kawę, DongMin poszedł zanieść zamówienie do stolika, tych dwóch dziewczyn co chwilę wcześniej go podrywały. Tae obserwował jak do stolika szefa dosiada się dziewczyna i całuje chłopaka delikatnie w policzek. Oparła swoją głowę na ramieniu szatyna a szef uśmiechał się do nich, co było rzadkim zjawiskiem. Kim miał ochotę iść po telefon i zrobić zdjęcie oraz zapisać ten dzień i godzinę w kalendarzu czerwonym długopisem jak jakieś święto. DongMin wrócił z małą karteczką w ręku, którą szybko schował do kieszeni czując wzrok kolegi na sobie.
- A jak ma nasz nowy na imię? - Zapytał Tae biorąc kolejny łyk kawy.
- Szef się zwracał do niego po nazwisku cały czas. - Wzruszył ramionami brunet. - Jeszcze z nim nie miałem okazji gadać.
- Podobno masz go dzisiaj pod opieką. - Zaśmiał się Kim i sięgnął po ciastko, które od razu całe włożył do buzi.
- Nie był tu ani razu, szef ciągle zaprasza go do siebie. - Rzucił DongMin. - Jeszcze raz usłyszę słowo Jeon z ust szefa to się chyba powieszę.
Kim w tym momencie zakrztusił się całym jedzeniem jakim miał w buzi. Brunet spojrzał zaniepokojony na krztuszącego się kolegę. Zaczął się martwić, Tae jednak szybko się opanował i uspokoił go. Zapewnił z dziesięć razy, że jest już okej. Spojrzał ponownie w stronę gdzie znajdował się stolik, przy którym siedział szef, Jeon oraz tamta dziewczyna co przyszła. Chłopak obejmował ją w pasie i trzymał blisko przy sobie. Kim poczuł jakąś odrazę do niego.
Dźwięk hałaśliwego budzika drażnił uszła Kima. Z każda sekundą dźwięk stawał się głośniejszy i ostrzejszy, przez co chłopak nie umiał dłużej utrzymać swojego snu. Zerwał się i szukając ręka telefonu, wyłączył go. Przetarł ręka oczy i próbował uspokoić się, wyciągnięty ze snu. A może raczej koszmarze? Opadł na łóżko czując jak ciężkie staje się jego ciało. Czemu on się katuje w ogóle tymi budzikami? Dzisiaj nie musiał się spieszyć do pracy a i tak ustawił alarm tak jak zawsze. Utkwił wzrok w suficie, leżąc bez ruchu, miarowo oddychając. Cholerne sny, wydają się tak prawdziwe, że Kim miał trudności w rozpoznaniu ich. Po kilkunastu minutach, których spędził na bezczynnym leżeniu postanowił zacząć się ogarniać na uczelnie. Do zajęć miał jeszcze sporo czasu jednak musiał jeszcze przejrzeć ostatnie notatki, jak i spakować wszystkie rzeczy na warsztaty.
—(••÷[ 🗝 ]÷••)—
Kim wszedł do pracowni, gdzie za chwile miały odbyć się warsztaty z malarstwa. Razem z innymi studentami rozstawili sztalugi i przygotowali sobie płótna. Dzisiaj miały odbyć się zajęcia z modelem, Kim nie mógł się doczekać. Dawno nie malował niczego, szczególnie portretów czy scen z udziałem modeli. Czuj dziwne uczucie zwane déjà vu, już czegoś podobnego był uczestnikiem. Zajęcia z rysunku i jego idealny chłopiec pozujący im. Serce ścisnęło się na wspomnienie o Jeonie. Kim nie widział go kilka dni, nie odważył się do niego napisać czy zadzwonić, by chociaż usłyszeć jego głos, śmiech a sam Jeon nie fatygował się by wykonać pierwszy ruch. Gdzieś tam w głębi Kim błagał by chłopak się odezwał do niego, by to on pierwszy wykonał ruch, bo blokada jaką miał w sobie Tae była dla niego nie do przeskoczenia.
- Dobrze moi drodzy. - Głos profesorki skupił uwagę studentów na niej. - Chciałabym żebyście dzisiaj zajęli się dokończeniem swojej pracy z rysunku, przenosząc go na płótno za pomocą farb. Chciałabym zobaczyć wasza wizje, jak widzicie kompletny cały obraz.
Profesorka dała znak ręką i do sali wszedł wysoki, czarnowłosy chłopak. Serce Kima zamarło, stracił oddech a jego oczy powiększyły się. Obok kobiety stał Jeon JeongGuk, we własnej osobie. Ubrany dokładnie tak samo jak w czasie pozowania na warsztatach z rysunku. Chłopak spojrzał na Tae i zatrzymał na nim wzrok. Kim kompletnie się zatracił, nie słyszał słów jakie wypowiada profesorka dyktując im i naprowadzając na temat pracy. Teraz liczył się Jeon i jego oczy wpatrzone w Kima. Blondyn zaczął znowu nakręcać się za co sam siebie potępił. Jednak ten urok Jeona, był niesamowicie silny dla niego, czuł się coraz bardziej zatracony w jego pięknie.
JeongGuk zgodnie z poleceniem profesorki ułożył się na wcześniej przygotowanej konstrukcji, w pozycji w jakiej był na innych warsztatach. Kobieta kazała mu odtworzyć ten sam układ ciała, by studenci mogli zacząć prace, mając swoje pierwotne źródło. Kim przyglądał się każdemu ruchowi Jeona, kiedy powoli układał się tak jak każe profesorka. Mógł znowu podziwiać jego idealnego chłopca, te piękne dzieło, które ma zamiar posiąść za wszelka cenę.
Jeon ułożył się w końcu a studenci zaczęli swoją prace. Kim nie mógł się skupić na pracy, mając przed sobą tak wyeksponowanego chłopaka. Profesorka chodziła co jakiś czas zaglądając do prac i dając rady, widząc dalej puste płótno Kima zmartwiła się. Kładąc rękę na jego ramieniu zwróciła jego uwagę na siebie, blondyn przeprosił za swoje zamyślenie i zaczął szkic. Kobieta przyglądała się mu z uwagą jak z prostych figur i lini pomocniczych przechodzi do ostatecznego szkicu całej pracy. Skinęła głowa, kiedy Tae spojrzał na nią i odeszła dalej dając wskazówki. Blondyn skupił się na swojej pracy, kolejno mieszając i nakładając farbę na płótno. Obserwował cały czas na wpół leżącego Jeona, który miał zamknięte oczy a klatka piersiowa powoli unosiła się i opadała. Czyżby zasnął w takiej pozycji? Kim potrząsnął głową, wyrzucając z siebie tą myśl i na nowo skupiając się na swoje pracy. Cała wizja przychodziła mu tak łatwo i prosto, kiedy spoglądał na Jeona co jakiś czas. Ręką prowadził delikatnie pędzel nakładając kolejne warstwy farby na płótno, przelewając tym samym swoją wizje. Odpłynął kompletnie, oddając się swojej pasji, czując jak wena ogarnia go coraz bardziej z każdym poprowadzeniem wzroku na Jeona. Chłopak był jego inspiracją i myślami, był chodzącą weną. Kim czuł się skupiony jak jeszcze nigdy przy nim.
Warsztaty skończyły się równo o godzinie siedemnastej. Profesorka obejrzała każda prace, wychwalając ją bardziej lub mniej. Jednak zatrzymując się przy pracy Kima nie mogła wyrazić swojej dumy z posiadania w swojej grupie takiego studenta jak TaeHyung. Zachwycała się kolorystyką, tematem jak i przedstawieniem całej sceny. Blondyn był przyzwyczajony do takich reakcji, każdy zawsze wychwalał jego talent i zachwycał się dziełami spod jego ręki. Jednak nie był przygotowany na Jeona, który wstał ze swojego miejsca i podszedł by obejrzeć obraz.
- Hyung masz talent. - Rzucił zaglądając ukradkiem na płótno. Profesorka odeszła od nich podchodząc do innej pracy, studenci zrobili to samo. Ale Jeon dalej stał i przyglądał się obrazowi. Kim czuł dziwne zdenerwowanie, nie wiedząc czym może być ono podyktowane. Uważnie obserwował Jeona, który nie odrywał wzroku od obrazu. - Zjadłbyś ze mną kolacje?
Kim spojrzał na niego z otwartymi szeroko oczami, Jeon speszył się trochę na reakcje chłopaka i podrapał się nerwowo po karku, niepewnie patrząc na swojego hyunga. Tae nie spodziewał się takiej propozycji. Nie był gotowy i nie wiedział jak odpowiedzieć młodszemu, widział, że jego reakcja go zestresowała i trochę speszyła. Blondyn uśmiechnął się do niego. Serce skakało z radości, robiąc kolejne fikołki. Kim czuł dziwne uczucie ekscytacji.
- Pewnie Gukkie. - Odparł a Jeon poczuł jak jego serce ucieka z klatki piersiowej i chowa się gdzieś daleko od niego. Jego oczy zaświeciły się jak dwa węgielki, wpatrzone w ten piękny uśmiech Kima. Obaj czuli się jak zakochani nastolatkowie, dotknięci swoją pierwszą miłością, kompletnie nie przygotowani i nie potrafiący sobie z nią poradzić.
Profesorka puściła swoich studentów, przypominając im o kolejnych potrzebnych materiałach na następnych warsztatach. Kim zabrał swoje rzeczy i ruszył za JeongGukiem w stronę jego samochodu. Wyszli na parking uczelni, blondyn żegnał się z kolejnymi napotkanymi osobami z jego grupy do momentu w którym razem z Jeonem stanęli przed czarnym mercedesem. Nie tak zapamiętał auto Jeona, był pewny tego. Tae spojrzał na młodszego pytającym wzrokiem, szukając jednocześnie znajomej corvette. Jeon wsiadł do środka, zajmując miejsce kierowcy jednocześnie uśmiechając się do Kima.
Samochód wydał z siebie charakterystyczny dźwięk odpalonego silnika, Jeon zwinnie ale i szybko wycofał pojazd i wyjechał z parkingu. Kim czuł się dziwnie w nowym, droższym samochodzie młodszego. Kusiło go zapytanie o pieniądze na ten drogi pojazd. Zastanawiało go skąd Jeon mógł mieć pieniądze i co zrobił ze swoją corvette.
- Gdzie jedziemy? - Zapytał blondyn, był tego równie ciekawy co nowego samochodu młodszego a nawet bardziej.
- Zobaczysz. - Zaśmiał się chłopak i skręcił na skrzyżowaniu, kierując się w cześć miasta, którą Kim słabo znał.
- Jeśli jedziemy do jakiejś drogiej restauracji to cię rozczaruje, ale nie wysiądę w takim ubraniu. - Stwierdził żartem Kim, czekając na reakcje Jeona.
- Zawsze wyglądasz jak milion dolarów. - Czarnowłosy spojrzał na starszego, przyglądali się sobie przez chwile dopóki dźwięk klaksonu samochodu stojącego za nimi nie dawał znaku by Jeon ruszył w końcu. Chłopak oderwał wzrok od blondyna. - Wyglądasz pięknie, TaeTae.
Zanim Kim zdążył coś odpowiedzieć Jeon zatrzymał samochód na parkingu, jednocześnie dając znać, że są na miejscu. TaeHyung rozejrzał się, odpinając swój pas. Znajdowali się gdzieś na obrzeżach miasta. Młodszy zaparkował samochód przed niewielka knajpką, której Kim nie kojarzył jak całej okolicy. Ruszył za Jeonem do środka, ufając młodszemu.
—(••÷[ 🗝 ]÷••)—
Kim spędził miły wieczór w towarzystwie Jeona, który zakończył się w mieszkaniu młodszego. Rozmowa nie kleiła im się tak jakby chcieli, oboje czuli jakaś wewnętrzną blokadę w sobie. Nie wiedzieli jak zacząć dany temat i czy to jest ten czas by go poruszyć. Chcieli tyle rzeczy sobie wyjaśnić, wiedzieć na czym stoją. Szczególnie Kim, który miał wiele pytań do Jeona. Od tego co zrobił z corvette i skąd ma mercedesa, kim tak na prawdę jest dla niego Jin aż po najważniejsze pytanie. Kim dla niego był TaeHyung? Bo przecież, nie można żyć cały czas w niepewności i karmić się wątpliwościami. Kim chciał mieć pewność, że Jeon będzie jego sztuka, dostępną tylko dla niego. Jednak ostatecznie żadne pytanie nie padło z zaciśniętego gardła Kima. A niepewny i zestresowany Jeon bał się podjąć temat.
Tae siedział na łóżku obok JeongGuka jedząc popcorn i oglądając kolejny odcinek dramy, który razem komentowali. Chociaż to wychodziło im dobrze. Wspólne narzekanie na poszczególnych aktorów, na fabułę czy postępowanie postaci. Razem żartowali sobie i denerwowali się.
W pewnym momencie Kim poczuł jak Jeon opiera się o niego a później przytula się w jego bok. Starszy czuł tą chęć zaspokojenia bliskości przez młodszego. Objął chłopaka ramieniem i pozwolił całkowicie wtulić się w niego. Zaczął głaskać jego plecy a głowę oparł o tą jego. Kim czuł dziwną euforię trzymając ciało Jeona tak blisko siebie, był szczęśliwy. Mógł chodź przez ten moment poczuć się jak właściciel tej cudownej sztuki. Tego ideału, delikatnego ciała, które zdawało się być kruche jak porcelana. Kim tak traktował Jeona, jak najdelikatniejszy kruszec, który przy najmniejszym błędzie stanie się zarysowanym nic nie wartym przedmiotem.
TaeHyung nie był wstanie określić sam przed sobą kiedy ze zwykłego przytulenia Jeona przeszedł do zawiśnięcia nad nim i eksplorowania jego ciała, podniecając tym młodszego, który swoimi ruchami wychodził na przeciw tym Kima. Blondyn niby robił to samo, delikatnie i ostrożnie błądził swoimi rękami po ciele Jeona, jednak dla bruneta było to nowe doświadczenie. Czuł, że każdy dotyk starszego jest tym pierwszym i każdy rozpalał jego ciało bardziej. Kim dawał mu w tym momencie uwagę, jakiej pragnął zawsze. Czuł się ważny. Jakby nic i nikt nie liczył się w tym momencie. Palce Tae przesuwające się po skórze chłopaka, kreślące drogę wzdłuż jego ciała, znacząc drogę znaną tylko Kimowi, wywoływały przyjemne dreszcze u młodszego. Wyczuł jakieś zadrapania na ciele jego idealnego chłopca, umiejscowione na wysokości żeber. Ale Jeon nie zareagował nawet kiedy Kim zatrzymał się na dłużej w tym miejscu by bardziej zbadać to miejsce. Jego podniecenie natomiast rosło szybko a przecież Kim nic takiego nie robił. Blondyn nachylił się do swoich ukochanych malinowych ust swojego idealnego chłopca i musnął delikatnie je. By za chwile przyssać się do dolnej wargi młodszego i przegryźć ją na co Jeon syknął w odpowiedzi. Podniecenie jak i pożądanie rosło w nich coraz bardziej.
Pukanie do drzwi, zmusiło Jeona do wydostania się spod władzy Kima. Młodszy poszedł sprawdzić kto przyszedł a Tae położył się niezbyt zadowolony na plecach wpatrując się w sufit. Ktokolwiek to był, miał idealne wyczucie czasu. Kim miał ochotę pogratulować tej osobie i wręczyć order uśmiechu za to wspaniałe osiągniecie. Usłyszał zakłopotany głos Jeona w przedpokoju i poczuł jak jego serce ściska się na dźwięk głosu przybyłego gościa.
- Hyung, mówiłem nic mi nie jest. - Jeon podrapał się nerwowo po karku. Kim nie zmieniając pozycji, wpatrywał się w scenę rozgrywająca się właśnie na przedpokoju. - Za bardzo dramatyzujesz.
- Nie dałem ci swojego samochodu żebyś znowu go rozwalił Jeon. - Głos Jina, kuł w uszy Tae. Zaczynał się nastawiać na kolejne wywalenie go z mieszkania. W końcu Jeon nie zrobi nic innego. Kim mógłby zacząć robić zakłady o to i stawiając całe swoje życie. - Przypominam ci, że miałeś ze mną jechać do...
- Wiesz hyung, jestem trochę zajęty. - Jęknął Jeon przerywając starszemu, co wzbudziło uwagę Kima. Czyżby młodszy zaczął się stawiać? Nie wyrzuci go jak ostatnio? - Razem z Tae oglądamy film.
- Jasne. - Mruknął Jin, wychylając się i mierząc TaeHyunga wzrokiem. Po czym wchodząc bardziej do mieszkania zwrócił się do Kima. - Możemy zamienić kilka zdań na osobności?
Tae posłał mu zaciekawione spojrzenie i bez słowa wstał udając się za Jinem, na klatkę schodową. Popatrzył na starszego, który ciagle mu się przyglądał.
- Słuchaj, postawie sprawę jasno. - Westchnął zwracając się do Kima. - Spróbujesz tknąć Jeona a twoje wnętrzności znajda się na każdej ulicy w Seoulu.
- Grozisz mi? - TaeHyung założył ręce na klatce piersiowej. Jin prychnął, mówiąc coś pod nosem.
- Ostrzegam, jeśli coś się stanie Jeonowi osobiście połamie ci wszystkie kości. - Rzucił Jin.
- Urocze, że tak się o niego martwisz. - Stwierdził Kim, może i Jeon mógł tańczyć jak Jin chciał jednak Tae nie miał takiego zamiaru.
- TaeHyung to jest tylko moja dobra rada. - Jin ponownie zmierzył wzrokiem blondyna. - Trzymaj się lepiej z daleka od Jeona.
- Bo ty tak mówisz?
- Nie. - Zaprzeczył ruchem głowy. - Nie zmuszaj go do przeprowadzki jeśli chcesz go widzieć.
- A co spakujesz go do kartonu i wywieziesz?
- Ja nie. - Spojrzał w stronę drzwi od mieszkania Jeona po czym zwrócił swój wzrok na Kima. - Ale jego ojciec już tak. Wiec z łaski swojej jak już tu stoisz to możesz iść.
- Nigdzie nie idę, nie bez Jeona. - Uparł się Tae. Nie rozumiał o co chodziło dokładnie Jinowi w tym momencie. Jednak w głowie zaczynał pojawiać się mu plan, który miał zamiar zrealizować i kluczowym elementem w nim był brunet. Ruszył w stronę mieszkania mijając Jina, jednak starszy złapał go za ramie i zatrzymał.
- Kim TaeHyung ostrzegam cię. - Syknął, patrząc zły na młodszego. Wolną ręka odsłonił lekko marynarkę a blondyn mógł zobaczyć pochwę na broń przywieszoną do paska i w niej pistolet. - Nie zmuszaj mnie bym musiał interweniować.
- Zastrzelisz mnie? - Kim miał obawy, po Jinie nie wiedział czego się spodziewać. Był dla niego nie obliczalny a granie na tego pewniejszego siebie mogło prowadzić do jednego z gorszych scenariuszy jakich zakładał Kim. Samo pokazanie broni było dużym posunięciem przez Jina, Tae zaczynał odczuwać, że byłby zdolny wyciągnąć ją i wymierzyć w jego głowę nawet na tej cholernej klatce schodowej.
- Nie. - Coś w Tae się uspokoiło, czyli broń miała tylko nastraszyć go i nic więcej. - Ale zrobię to jeśli jeszcze raz zbliżysz się za bardzo do Jeona. Zrozumiałeś?
- Hyung? - JeongGuk wyjrzał z mieszkania patrząc na Jina. Zauważył broń jaka miał przy sobie i wyszedł na klatkę stając pomiędzy walczącymi chłopakami. Najmłodszy spiorunował wzrokiem SeokJina. Czyżby miał się przeciwstawić starszemu? - Przesadzasz, Tae już szedł.
- Co?! - No tak, czego innego Kim się spodziewał? Przecież to było wiadome, że Jeon nie postawi się przyjacielowi. Mino wszystko, za każdym razem Tae miał nadzieje. Nadzieje na to, że Jeon w końcu wybierze jego.
- Mówiłeś, że musisz iść już do pracy. - Młodszy nawet nie obdarował go spojrzeniem, za to Jin uśmiechnął się zwycięsko do blondyna, zakrywając pistolet.
- Wiesz co?! - Krzyknął Kim i wszedł do mieszkania po swoją torbę by za chwile z niego wyjść zarzucając ją na ramie. Zderzył się barkiem z Jinem i złapał Jeona za rękę, jednocześnie ciągnąć go za sobą.
- Kim! - Krzyknął ostrzegawczo Jin.
- Tae, co ty robisz?! - Jeon brzmiał jak spanikowane dziecko. TaeHyung nie miał zamiaru sobie odpuścić. Chce wiedzieć co tu się dzieje. Wyciągnie wszystkie informacje od Jeona chociażby siłą, porywając go w tym momencie. - Puść mnie!
- Kim TaeHyung ostatnie ostrzeżenie. - Donośny głos Jina zwrócił uwagę blondyna na niego. Zobaczył jak starszy trzyma wycelowany w niego pistolet, gotowy do strzału. Tae uśmiechnął się szyderczo i dalej szedł ciągnąć za sobą Jeona.
- Puść mnie Kim! - Brunet zdołał wyrwać swoją rękę z uścisku TaeHyunga, jednocześnie uderzając go. Blondyn spojrzał na Jeona zdziwiony, usłyszał zadowolone prychnięcie Jina. Najstarszy schował broń dalej przyglądając się im. - Idź już i zostaw mnie.
- Na co ja liczyłem. - Rzucił wkurzony Kim w stronę bruneta. Poprawił swoją torbę na ramieniu i zaczął schodzić schodami. - Pierdol się Jeon!
JeongGuk spojrzał na przyjaciela, który trzymał wyciągnięty telefon i wybierał właśnie do kogoś numer. Spojrzał na niego prosząc wzrokiem, jednak Jin nie wydawał się wzruszony.
- SeokJin hyung, proszę cię. - Bardziej szepnął niż powiedział, gardło zacisnęło mu się. Starszy spojrzał na niego i przyłożył telefon do ucha. Jeon już wiedział, że przyjaciel nie odpuści mu.
—(••÷[ 🗝 ]÷••)—
Kim obserwował jak jego przyjaciel chodzi po mieszkaniu i szuka kolejnych elementów sprzętu. Blondyn rozsiadł się na kanapie, pijąc swoją pierwszą kawę tego dnia. JiMin biegał po mieszkaniu nerwowo szukając swoich obiektywów i karty pamięci. Musi być na jutro przygotowany i nie chciał przed zajęciami szukać wszystkiego tak jak teraz. Kim wodził wzrokiem za przyjacielem.
- Znowu mnie wyrzucił. - Rzucił cicho, mając nadzieje, że jednak Park nie usłyszy jego słów.
- Co? - JiMin zatrzymał się na chwile i spojrzał zdziwiony na Kima. - Jak to cię wywalił? Żartujesz sobie?
- Nie. - Wzruszył ramionami, dopijając swoją kawę. - Jin celował do mnie z broni.
- Właśnie! - Krzyknął Park i poszedł po swój laptop, z którym za chwile wrócił i usiadł obok przyjaciela. - Miałem ci to pokazać wcześniej, ale nie udało mi się ciebie złapać.
- Mogłeś zadzwonić?
- Jestem zajęty przygotowywaniem wszystkiego na wernisaż jakbyś nie zauważył. - Rzucił oskarżycielsko Park. Najechał kursorem na jakiś folder i wyświetlił zdjęcia. - Patrz.
- Kolejna sesja? - Ziewnął Kim.
- Tak specjalnie dla ciebie. - Jęknął JiMin, przeskakując kilka zdjęć. - Ostatnio przed warsztatami chciałem ustawić i sprawdzić nowe funkcje tego aparatu co kupił mi Namjoon. Dopiero jak zgrałem zdjęcia, zauważyłem to.
Park obrzucił bardziej ekran laptopa w stronę młodszego. Kim spojrzał na zdjęcie, na którym widniał Jeon z lekko podniesioną koszulka, pokazując coś stojącemu naprzeciw niemu Jinowi. JiMin zmienił zdjęcie, na następnym JeongGuk stoi w towarzystwie Jina i jakiegoś wysokiego mężczyzny o czarnych włosach, ubranego w czarny garnitur. Kolejne zdjęcie przedstawiało cała trójkę wsiadających do samochodu, gdzie za kierownicą siadał Jin.
- Uprzedzając pytanie, podpytałem kilka osób z prawa jak i dziennikarki. - Odezwał się JiMin widząc wzrok przyjaciela. Wskazał na mężczyznę o czarnych włosach. - To ojciec Jeona. Pamiętasz jak mówiłem ci, że Jin-hyung był u mnie na zajęciach?
Kim odparł mu tylko skinięciem głowy na co Park kontynuował.
- Sprawdziłem z Namjoonem rejestr studentów na uczelni.
- Chcesz powiedzieć, że włamaliście się do systemu uczelni? - Tae spojrzał sceptycznie na przyjaciela. Od kiedy JiMin to taki as wywiadu?
- Poprosiłem kilka znajomych YoonGiego. - Machnął ręka. Kim posłał mu groźne spojrzenie. Myślał, że sprawa z HoSeokiem jest jasna i wszyscy ustalili, że YoonGi jest skreślony za bycie chujem. Szczególnie jego dziwne powiązania z pewnymi ludźmi. - Nie patrz tak na mnie. Zapłaciłem im z Namjoonem a oni udostępnili nam ten rejestr.
- Zakopanie was żywcem będzie jak nagroda. - Syknął zły Tae. Nie chciał by jego przyjaciele utrzymywali teraz kontakt z tym kutasem. - Czego więc się dowiedzieliście?
- Jin-hyung jest byłym studentem, skończył studiować jakoś rok przed nami. Był na wydziale prawa, tam gdzie Jeon jest teraz. - Zaczął wyjaśniać Park. - Wiem tylko, że Jeon jest pod jego nadzorem i jest to wpisane w papierach, jak wtedy co przyjęli do was jakiegoś studenta z wymiany i tego chorego psychicznie co był u mnie na kierunku. Pamiętasz? Oboje mieli jakaś specjalną umowę podpisaną oraz pozwolenie na przebywanie ich opiekuna na terenie uczelni.
- Jeon nie wydaje się być chory, co innego Jin. - Rzucił Kim. Powoli zaczynało mu się coś układać w głowie. Rozsypane puzzle, łączyły się w mniejsze grupy tworząc coraz bardziej wyrazisty obraz. - Wyjaśniałoby to czemu mi groził tym pistoletem.
- Próbowałem dowiedzieć się czegoś o ojcu Jeona, ale nic nie ma. Nikt go nie zna, poza tym ze dwa razy był widziany z Jeonem i Jinem. - JiMin zamknął laptopa, odkładając go na stolik przed nimi. - Może jest jakimś ważnym politykiem a Jin, jest ochroniarzem? Ma w końcu broń przy sobie, jak mówiłeś. No i zawsze jest gdzieś blisko Jeona.
- Nawet za blisko. - Rzucił Kim wstając z kanapy. Teraz wszystko mu się układało. To czemu Jeon się tak pilnuje SeokJina, to czemu mu groził, to jak Jeon szybko znalazł go wtedy nad rzeką Han. Cała ta cześć układanki zaczynała mu grać i pasować, układała się w spójny obrazek. - Kim w takim razie jest ojciec Jeona? Idę do domu, dzięki JiMin.
- Tae. - Chłopak zatrzymał przyjaciela. Bał się, że Kim może zrobić coś głupiego. Coś co może żałować, albo coś mu się jeszcze może stać. - Może cię odwiozę?
- Nie trzeba. Jeszcze raz dzięki. - Rzucił Kim, uśmiechając się. - Wracam do siebie, rano mam do pracy. Ty tez powinieneś odpocząć.
- Zadzwoń jak będziesz w domu. - Rozkazał starszy, na co Tae się zaśmiał. - Mówię poważnie, masz wracać prosto do domu. Nie rób nic głupiego.
- Oczywiście mamo! - Krzyknął wychodząc z mieszkania przyjaciela.
Potrzebował chwili samotności by pomyśleć. To co powiedział mu JiMin, dawało mu nowe światło na relacje jaką miał Jin z Jeonem. Jeśli chce zbliżyć się bardziej do swojego chłopca, musi jakoś pozbyć się SeokJina. I to skutecznie się pozbyć. Jeśli starszy zostanie, będzie tylko na nowo przeszkadzał im, za każdym razem zmuszając Jeona do wyrzucenia go z mieszkania.
Na głowę Kima spadły pierwsze krople deszczu, jaki zaczynał padać z szarawych chmur. Chłopak podniósł głowę do góry by kolejne krople spadły na jego oczy i spłynęły po policzkach, niczym łzy. Wziął głębszy oddech. Czemu to wszystko było takie trudne i głupie? Nie mógł po prostu dostać już swojego chłopca dla siebie i cieszyć się jego obecnością codziennie? Nie mógł budzić się i zasypiać mając przy swoim boku swój ideał? Czemu nie mógł na codzień wychwalać i być w posiadaniu tej cudownej sztuki? Czemu zamiast tego musiał cierpieć? Musiał dostawać za każdym razem kosza od swojego chłopca, który był dla niego chłodny niczym lód, mimo, że wcześniej jego oczy błyszczały na widok Kima, oddech przyspieszał na każdy jego dotyk. To było tak cholernie frustrujace dla TaeHyunga. Wszystko szło nie po jego myśli, tak jak zawsze. Denerwowało go to bardziej, że widział iż cała otoczka bycia idealnym jest zaburzana przez Jeona i jego sprzeczne zachowanie. Kim w pewnych momentach sam wątpił w siebie przez niego, co nigdy mu się nie zdarzało.
Stał na chodniku, nie przejmując się coraz bardziej przenikniętym ubraniem jak i coraz większa ulewą. To było dla niego teraz mało ważne. Czuł jak złość i frustracja rosną w nim z każda kolejna myślą dotycząca Jeona i Jina. Szczególnie tego drugiego. Miał ochotę sam zastrzelić starszego by w końcu dał spokój mu i jego ukochanemu chłopcu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro