Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

𝚔𝚎𝚎𝚙 𝚢𝚘𝚞 𝚌𝚕𝚘𝚜𝚎

Kim poczuł jak ktoś przytula się do jego klatki piersiowej. Otworzył leniwie oczy, wyciągając się jedocześnie. Widział znajomą czarną czuprynę przed sobą. Jeon leżał z głową na klatce piersiowej starszego, kurczowo przytulając go do siebie. TaeHyung wplótł rękę we włosy chłopaka i delikatnie zaczął drapać go po głowie. Usłyszał ciche mrukniecie, JeongGuk poruszył głową i odsuwając się od ciała blondyna spojrzał na niego podnosząc lekko głowę do góry, a przynajmniej próbował coś zobaczyć. Kim podpierając swoją głowę na jednej ręce, wpatrywał się w niego jak w obrazek. Na jego roztrzepane ciemne włosy, przymknięte oczy i te malinowe lekko uchylone usta, do których od razu przyległ składając kolejne wolne, długie i czułe pocałunki. Jeon zaskoczony zaczął oddawać je po dłuższej chwili, ciagle zaspany na oślep szukał dłonią twarzy Kima, co rozbawiło starszego. Zaśmiał się, całując młodszego i złapał jego dłoń, prowadząc ją na swój policzek.
Kim oderwał się od bruneta a do jego uszu dotarł cichy jęk niezadowolenia co go usatysfakcjonowało. TaeHyung przyglądał się jak jego idealny chłopiec przeciąga się i przeciera pięściami oczy, starając się obudzić. Przeczesał czarne włosy odgarniając do tylu za długie wchodzące mu do oczu kosmyki, które niesforne wracały na poprzednie miejsce. Kim nie był wstanie napatrzeć się na piękno jakim był zaspany Jeon. To było takie idealne i cudowne. Młodszy ziewnął przeciągając się i spojrzał na niego swoimi dużymi oczami, w których Kim miał zamiar zamknąć wszystkie gwiazdy migoczące na granatowym niebie oraz ciepłe, jasne promienie słońca wschodzącego o poranku w towarzystwie delikatnych białych obłoków otoczonych kolorami żółci tańczących z pomarańczą.

- Gapisz się. - Rzucił Jeon. Kim wywrócił oczami na słowa młodszego. Brunet podniósł jedna brew do góry, dalej patrząc na starszego. Nachylił się w jego stronę w celu pocałowania, Tae wyszedł mu naprzeciw odczytując zamiary chłopaka. Jednak Jeon miał inny plan, zatrzymał się kiedy ich usta dzieliła cienka niewidzialna przestrzeń i odsunął się wstając z łóżka, ponownie się przeciągając. - Zrobię śniadanie.

- Mam déjà vu. - Zaakcentował dwa ostatnie słowa kładąc się z powrotem na plecach. Chciał sprawdzić, które godzina, ale zapomniał, że wyrzucił telefon do rzeki. Przybił sobie w myślach mentalną piątkę. Zaczynał żałować tego co zrobił. Chociaż nie żałował wszystkiego.

Jeon wrócił z kuchni przyglądając się Kimowi. Czekał aż starszy zwróci na niego swoją uwagę, ale Tae leżał na łóżku wpatrując się w sufit i intensywnie o czymś myślał. Nie zorientował się nawet jak młodszy wszedł na łóżko i usiadł twarzą do niego w siadzie tureckim. Brunet szturchnął Kima by ten spojrzał na niego. Blondyn wyrwany z transu zwrócił swój wzrok, usiadł naprzeciw chłopaka. Wpatrywali się nawzajem w swoje odbicie tworzące się w oczach drugiego.
Słońce powoli wychodziło za wysokich budynków miasta, wprowadzając swoje promienie do pokoi. Sypialnia Jeona stała się jaśniejsza i przytulniejsza a słońce zaczynało ogrzewać je. Tae chciał mieć taki widok na codzień. Chciał zasypiać mając przy swoim boku swojego idealnego chłopca i budzić się przytulając go do siebie. Kim pragnął by pierwszym i ostatnim widokiem jaki Jeon zobaczy w swoim dniu, była jego twarz. Młodszy miał być tylko jego, na własność. Nie chciał się dzielić nim z nikim.

- Co chcesz zjeść? - Zapytał JeongGuk, przerywając ciszę między nimi. Kim jedynie przeskanował wzrokiem twarz i ubranie Jeona w odpowiedzi. - Kim gapisz się.

- A ty to kochasz. - Uśmiechnął się Tae widząc jak Jeon rumieni się i odwraca głowę od niego. Nadął policzki obrażony, zupełnie jak dziecko. Kim złapał go delikatnie za brodę i przesuwając się do niego zmusił go do spojrzenia na siebie. Oblizując wargi zszedł wzrokiem z oczu Jeona na jego usta, które po chwili całował. - Więc będę się gapić.

- Tae... - JeongGuk chciał coś wydusić z siebie ale zaciśnięte gardło nie dało mu wypowiedzieć żadnego słowa. W dodatku rozległo się pukanie do drzwi, za które Jeon przeklinał się w myślach.

Brunet otworzył drzwi i wpuścił swojego przyjaciela do środka drapiąc się nerwowo po głowie, kiedy ten zaczął swój wywód na temat zapominania ich umówionych spotkań. Kim zobaczył jak chłopak o jasnobrązowych włosach wchodzi do pokoju za jego idealnym chłopcem. Oboje zmierzyli się wzrokiem.

- Co on tu robi? - Zapytał Jin, nie wydając się zadowolony. Tae poczuł się urażony nastawieniem starszego.

- Hyung właśnie wychodził. - Rzucił JeongGuk idąc do kuchni. - Zaszedł zanim pójdzie do pracy.

- Co?! - Kim spojrzał na Jeona ze złością. Co to miało być w ogóle? Czy on właśnie go wyrzuca z mieszkania?! Po tym wszystkim on...

- Mówiłem ci coś już. - Westchnął zrezygnowany Jin wchodząc do kuchni. - Myślałem, że mnie tez zrozumiesz.

- Ale mówię prawdę. - Jeon spojrzał na Kima. Chłopak widział ten beznamiętny wzrok bruneta, w którym jeszcze nie dawno widział zamknięte gwiazdy, które sam tam umieścił i pozwolił im świecić. To już nie był ten sam wzrok, ten był obcy i raniący całego TaeHyunga.

- Ta, właśnie wychodziłem. - Rzucił przez zaciśnięte zęby. Czuł się wykorzystany. Tak bardzo uwiedziony i zostawiony po wszystkim jak zabawka, która znudziła się dziecku i jest mu już nie potrzebna. Jak zużyty przedmiot, którego nikt już nie chce. Powstrzymał łzy, zakładając swoją maskę i starając się nie wybuchnąć, kiedy od środka wszystko znowu tak cholernie bolało. Kim dał się w tak łatwy sposób wykorzystać i uwierzył, że ten piękny chłopiec będzie jego.

Kim zabrał ze sobą bluzę i zarzucając ją na siebie, wyszedł po prostu z domu trzaskając drzwiami. Nie obdarował więcej Jeona spojrzeniem, w dodatku czuł wzrok Jina na sobie. Po klatce zbiegł jakby goniło go stado wygłodniałych wilków a on musiał uciekać przed nimi by ratować swoje życie. Wybiegł na zewnątrz, patrząc na czyste poranne niebo, zaczął kierować się w stronę domu. Nie miał przy sobie nic, tak wiec jazda metrem odpadła tak bardzo jak wezwanie taksówki, której na dobrą sprawę by nie wezwał bez telefonu. Przeklinał się w duchu za tą głupią komórkę, która leżała właśnie na dnie rzeki. Mógł to bardziej przemyśleć.
Nie czuł się w tym momencie jakoś załamany, jego bardziej wypełniała złość. Chęć autodestrukcji za bycie tak głupim. Miał ochotę wyżyć się na czym, chodź nie zdarzało mu się to często. Teraz jednak złość i nienawiść do siebie i Jeona przepełniała go tak bardzo, że miał ochotę wrócić do mieszkania młodszego i udusić go własnymi rękami. Za to wszystko. Za te wszystkie spojrzenia, za ten dotyk, za te pocałunki. Kim na prawdę już był przekonany, że zdobył swoje dzieło. Że stał się jego właścicielem, jednym i jedynym jakim miał. Rzeczywistość jednak była okrutniejsza dla niego niż chciał. Bo Jeon nigdy nie był i nie będzie jego. Kim zaczynał to rozumieć. JeongGuk był tym rodzajem sztuki, której podziwiasz w muzeum, która jest piękna, idealna i cudowna, która wart jest miliony, za którą oddasz dusze szatanowi by ją posiadać. Która sprawia, że tracisz zmysły i zatracasz się w jej pięknie bez pamięci, którą chcesz się chwalić przed wszystkimi, która ma być tylko twoja. Jednak nigdy nie będzie, bo ona ma już właściciela, bo jest wystawiana tylko na pokaz, by ucieszyć cię, sprawić że zaczniesz o niej marzyć by na końcu dać ci w twarz faktem, pochodzenia z muzeum, z miejsca z którego żadna sztuka nie może odejść. Z miejsca, gdzie takie dzieła jak on mogą czuć się wolne, obcując z innymi pięknymi dziełami, chronione i odizolowane od innych zwykłych ludzi. Zamknięte na ich dotyk i ręce, odporne na ich chęć posiadania. Kim czuł się właśnie jak człowiek wyrzucony z muzeum, bo chciał zabrać z niego coś nienależącego do niego. Chciał i zbliżył się za blisko, oddając cześć siebie nie otrzymując tego samego w zamian, za to jego twarz spotkała się z okrutnym murem rzeczywistości w której siedzi na chodniku wywalony z muzeum za próbę kradzieży.

—(••÷[ 🗝 ]÷••)—

- Kim przestań! - Krzyknęła SooNa próbując odsunąć przyjaciela od blondyna, którego właśnie szarpał w kłótni.

TaeHyung ogarnął się po przyjściu do domu i zebrał się na zajęcia. Nie mógł ich opuścić, nie ważne jak zle by się nie czuł. Na uczelnie przyszedł kilka minut przed wykładami, natykając się na swoich przyjaciół od których wczoraj uciekł. Westchnął ciężko i zaczął przepraszać wszystkich. Nie obyło się bez długich, przepełnionych emocjami i dramatyzmem wywodów, szczególnie po usłyszeniu jak Tae wyrzucił telefon do rzeki Han, jak był z Jeonem na pogotowiu i zszywali mu rękę i jak w ogóle wylądował u młodszego. Kim kochał ich i w tym momencie poczuł się lepiej, przecież miał kogoś kto się o niego martwi. Czemu w takim razie czuł się tak okropnie i samotnie zostawiony przez JeongGuka?

- Wyrwę nogi z dupy jeśli jeszcze tylko raz HoSeok zapłacze przez ciebie, kutasie złamany! - Krzyczał Kim szarpiąc się ze starszym, który bronił się przed nim nie zostając mu dłużnym w wymierzaniu jakiegokolwiek ciosu.

- Pojebało cię Kim! - Odkrzyknął Min, siłując się z wyższym od niego chłopakiem. - O czym ty pieprzysz?!

- Jebne ci zaraz tak, że będziesz zagadką dla chirurga! Jak możesz niby nie widzieć co?!

- Tae starczy już! Zostaw go! - SooNa złapała blondyna za ramie i próbowała dalej odciągnąć przyjaciela od Mina. Po co mówiła mu to wszystko?

Kim pierwszym co usłyszał zaraz po pogodzeniu się z przyjaciółmi była nieudana próba pogadania HoSeoka z YoonGim na temat imprezy. Temat wyznania miłości przez Junga był dalej otwarty i został bez najmniejszej odpowiedzi. Czerwonowłosy chciał widzieć, po prostu czy po tym może dalej być jego przyjacielem. Czy mogą dalej się przyjaźnić. Musiał to wiedzieć, niewiedza rozsadzała go od środka a Kim był wstanie doskonale zrozumieć obecna sytuacje przyjaciela. Dlatego jak zobaczył Mina odmawiającego Jungowi rozmowy i idącego do MiYun nie wytrzymał. Po prostu pękło w nim coś co trzymało go w ryzach przez cały ten dzień. Idealny, bezkonfliktowy Kim TaeHyung stał się teraz agresywnym i stanowczym w swoim działaniu chłopakiem, który bił się z miłością jego przyjaciela.

- Jung chciał pogadać o was tępa pizdo! - Kim uderzył Mina tak że ten lekko się zachwiał. Stali od siebie w odległości dwóch kroków, jednak żaden teraz nie miał zamiaru przekraczać tej lini. Patrzyli na siebie pełni złości, ciężko oddychając.

- Przecież tu nie ma o czym rozmawiać! - YoonGi wytarł krew, spływającą po jego brodzie. - Jesteś tak tępy jak on?! Przeliterować mam tobie i jemu że nigdy nie było NAS?! Brzydzę się takimi jak wy!

- HoSeok... - Niepewny głos różowowłosej zwrócił uwagę walczących znajomych na chłopaka o czerwonych włosach, który stał niedaleko ich z zamiarem rozdzielenia. Jego oczy się zaszkliły po tych wszystkich słowach jakie wypowiedział YoonGi.

- Jung... - Zaczął Kim chcąc podejść do przyjaciela. Jednak ten odsunął się o krok i całą swoją uwagę zwrócił ku niższemu blondynowi.

- Na prawdę brzydzisz się mną? - Głos HoSeoka drżał coraz bardziej z każdym wypowiedzianym słowem. Starał się brzmieć normalnie, nie chciał wyglądać jak rozpłakana dziecko, które nie dostało zabawki od rodziców. Jednak zaciśnięta pętla na sercu przeszkadzała w utrzymaniu emocji.

- Jung nie rób już z siebie takiego widowiska. - Jęknął Min, TaeHyung był gotowy zabić go właśnie tu i teraz. Nie przejmując się ludźmi dookoła i grożącą za to karą. Odsiedzi te kilka lat, ale jak mu ulży. - Ty jak i twoi ciotowaci przyjaciele dawno już mnie wkurwialiście. Myślisz, że tak cudownie było siedzieć w waszym pedalskim gronie? Jesteście jacyś chorzy.

- To czemu siedziałeś ze mną?! - Głos Junga brzmiał tak rozpaczliwie, że Tae poczuł jego łamiące się serce. Doskonale wiedział jak się czuje w tym momencie jego przyjaciel. Przechodził przez to samo, co nie znaczyło, że pozwoli tak samo cierpieć i jemu.

- Potrzebowałem kogoś do zaliczeń. - Wzruszył ramionami, to było dla niego takie oczywiste i proste. - Byłeś zawsze pod ręką i łaziłeś za mną jak piesek, wiec czemu by tego nie wykorzystać?

- Ty kurwo! - Kim rzucił się na YoonGiego nie zwracając już uwagi na nic. Teraz liczyło się zabicie Mina za bycie największym skurwysynem na uczelni. Mówi takie rzeczy po tylu latach i myśli, że nie dostanie w swoją fałszywą mordę? Trafił na zły moment, bo Kim był u szczytu swoich wytrzymałości na wszelkie skurwysyństwo ze strony swoich znajomych.

Wymierzał kolejne ciosy leżącemu pod nim na trawie YoonGiemu. Kierowała nim czysta nienawiść, potrzebował wyładować całe napięcie jakie gromadził przez kilka ostatnich dni a teraz właśnie dawał upust swoim emocjom. I może było to zbyt ostre, może było to poniżej pasa bić nieprzygotowanego na to Mina, jednak Kim miał w tym momencie dość. YoonGi napatoczył się ze swoim podejściem do całej sprawy a Tae użył go jako swojego przewodnika do uwolnienia tych emocji. Był jego tarcza w tym momencie.
Krzyk dziewczyny za odchodzącym Jungiem zwrócił uwagę a jednocześnie rozproszył Kima, co z kolei wykorzystał Min. Wymierzył jeden mocny cios w twarz młodszego a ten zszedł z niego zaskoczony uderzeniem. I kiedy YoonGi był przygotowany na dalszą bójkę z wściekłym chłopakiem ten po prostu pobiegł za swoim przyjacielem zostawiajac pobitego, zakrwawionego Mina. Teraz liczył się HoSeok, sprać mordę temu fałszywemu chujowi może później.

—(••÷[ 🗝 ]÷••)—

Kim zgubił przyjaciela z widoku na ulicach miasta. Rzucił kilka ostrych słów, nie przejmując się przechodzącymi ludźmi, spoglądających na niego z dziwnymi wyrazami twarzy. TaeHyung rozejrzał się po okolicy i szybkim krokiem przemierzał kolejne ulice szukając w tłumie znajomej czerwonej czupryny. Gdzie teraz? W lewo? W prawo?
W końcu ujrzał przyjaciela na przeciwnej stronie ulicy. Odczuł ulgę widząc idącego Junga a jednocześnie czuł ten uścisk żołądka, widząc jak przyjaciel idzie i wyciera rękawem bluzy swoje łzy. Przebiegł ruchliwą drogę, mijając jadące i trąbiące na niego samochody.

- Hobi... - Zaczepił chłopaka, odwracając go do siebie. Zobaczył zapłakaną twarz przyjaciela z czerwonymi oczami, ze smutkiem i bólem wymalowanym na twarzy. Zawsze radosny i szczęśliwy chłopak stał się właśnie najsmutniejszą istotą. Kim widział jak cała radość, jak chęć rozweselenia innych przemija w jego oczach i pojawia się bezsilność i ból. Smutek i żal który Jung ukrywał zawsze przed nimi, coś co zawsze wychodziło z niego tylko kiedy był sam, w swoim zaciszu, podczas wieczornych pór kiedy to nie trzeba już udawać i dusić niczego w sobie.

Kim przytulił chłopaka, czuł jak jego ciało drży podczas płaczu. Cały ten obrazek sprawiał mu ból, mógł przeżyć swój zawód i nieszczęśliwe zauroczenie może i miłość nawet, jednak nie miał zamiaru zostawać obojętny na swoich przyjaciół. Miał tylko ich i nie pozwoli nikomu ich zabrać, będzie stawał w ich obronie. Mniej bądź bardziej agresywnie nastawiony do każdego, kto zechce zranić ich.

- Yo, będzie dobrze. - Powiedział patrząc jak HoSeok wyciera łzy i bierze głęboki wdech. - Olej tego chuja.

- Kim ty krwawisz. - Mruknął Jung. Po chwili biorąc przerażony jeszcze niedawno zabandażowaną dłoń przyjaciela, która była właśnie pokryta krwią. - Tae ty krwawisz! Zabieram cię do szpitala!

- Spokojnie nic mi nie jest, to pewnie krew Mina. - Rzucił zabierając rękę i oglądając swoje szwy. Nie wyglądały za dobrze. Musiał je zahaczyć walcząc ze starszym, bandaż zgubił pewnie po drodze kiedy szukał Junga.

- Kim TaeHyung jedziemy do szpitala! - Stanowczo oznajmił przejęty czerwonowłosy. Jakiś rodzaj ulgi zalał blondyna widząc jak HoSeok z kompletnie rozbitego i załamanego stał się stanowczym i zdenerwowanym, widokiem jego zakrwawionej ręki, hyungiem który będzie mu teraz dawał wykład o jego zdrowiu podczas drogi do szpitala. Nie szczędził też słów na cała bójkę jak i samego Mina, wyklinając go na wszelkie sposoby.

—(••÷[ 🗝 ]÷••)—

Kim uparł się by mimo wszystko wyjść ze szpitala zaraz po ponownym zszyciu jego rany, która przez bójkę nie tylko się powiększyła na całej wewnętrznej stronie dłoni a w dodatku zagłębiła. Jung nie przestawał karcić młodszego i jego zachowania. Chciał by został w szpitalu inaczej sam przywiąże go do łóżka w mieszkaniu Kima, co spotkało się tylko ze śmiechem ze strony blondyna. Tae wmawiał sobie, że nie czuje tego całego bólu przez nerwy, adrenalinę, która miała być w jego organizmie i pobudzać zmysły na rzecz wyłączenia innych. Żałował tylko, że nie mógł sobie tak samo łatwo wmówić odpuszczenia sobie Jeona. Bo odrzucenie było czym nowym w jego życiu, czymś co ktoś taki on nie doświadczał. Był zdeterminowany wiec by przejść tą barierę choćby miał walić głowa w ceglany mur przez całe swoje życie.

- Myślisz, że co robi nasza zakochana para? - Zapytał Jung wyrywając Kima z przemyśleń. Młodszy wyjrzał za okno i wzrokiem wrócił na zielone światło sygnalizacji, które po chwili świeciło się dając znać by HoSeok ruszył.

- Pewnie ciągną losy kto będzie na górze. - Zaśmiał się pod nosem Kim. Jung zaśmiał się z nim, pierwszy raz tego dnia. Małe zwycięstwo dla TaeHyunga. Spojrzał porozumiewawczo na starszego, kiedy zaczęli kierować się w stronę domu NamJoona. - Chcesz sprawdzić moją teorie?

- Jadę im zaproponować trójkącik. - Stwierdził uśmiechając się. - Chyba, że chcesz się przyłączyć.

- Czworokąt? Nie próbowałem jeszcze czegoś takiego.

- Kiedyś musi być ten pierwszy raz.

—(••÷[ 🗝 ]÷••)—

Chłopaki stali pod drzwiami NamJoona podsłuchując co może dziać się po drugiej stronie. Słyszeli jakieś rozmowy jak i jęki. TaeHyung złapał za klamkę i nacisnął ją. Drzwi odskoczyły uchylając się trochę do środka. Tyle razy mówił NamJoonowi by zamykał je bo ktoś go okradnie. Chociaż mieszkające w bloku staruszki nie wyglądały na zawodowych rabusiów, ale mogły doskonale grać niedołężne babcie by uśpić czujność.

Jung zamknął za nimi drzwi a TaeHyung nie czekając na niego wpadł do pokoju gdzie przebywał NamJoon z JiMiniem z tego co zdążyli już usłyszeć na klatce.

- Suprise bitches! - TaeHyung zadowolony z szerokim uśmiechem na ustach wpadł stając z rozłożonymi rękami na boki, prawie na środku pokoju. Spojrzał na przyjaciół wyginających się na kolorowej macie i opuścił ręce. - Co wy kurwa robicie?

- Co jest?! - Krzyknął Jung wchodząc zaraz po nim do pokoju. Przyjrzał się NamJoonowi stojącemu w dziwnej pozycji tak samo jak JiMin. - Czemu próbujecie złamać sobie kręgosłup?

- Wiecie, że się puka? - Zapytał NamJoon upadając na matę a na niego JiMin, któremu podciął rękę na której się opierał.

- Zależy kogo. - Zwrócił się TaeHyung, siadając na kanapie. - Jung chciał zaproponować wam trójkącik.

- Wiec po co tu jesteś? - JiMin wstał otrzepując spodnie i idąc do kuchni po szklankę wody.

- NamJoon mówił, że chciałby kiedyś mieć widownię jak się kochacie i czy ja mogę mu odmówić? - Starszy zmierzył wzrokiem Kima, który zaczął się śmiać widząc jego minę.

- A jak ja mówiłem, żeby jednak wrzucić Tae do tej rzeki za tym telefonem to nie byłeś chętny na współpracę. - JiMin zwrócił się do NamJoona, który siedział na podłodze i przyglądał się przyjaciołom. - Co sobie zrobiłeś znowu?!

- Pobił się z YoonGim na uczelni i rozerwał szwy. - Rzucił HoSeok zajmując miejsce obok blondyna i uderzając go w czoło, gdzie miał założony opatrunek. Młodszy syknął z bólu.

- I ty masz te 148 IQ? - NamJoon wstał idąc w stronę łazienki. - Rodzice to cię musieli oszukać.

- Miałem oglądać hot trójkącik przyjaciół a jestem gnojony jak szczeniak jak to działa? - TaeHyung udał oburzonego.

- Jesteś tu najmłodszy. - Rzucił NamJoon z łazienki.

- I najgłupszy. - Dodał JiMin z HoSeokiem.

Przyjaciele rozsiedli się w pokoju NamJoona i włączyli sobie jakiś film. Oczywiście HoSeok musiał opowiedzieć jak to Tae bił się z Minem i jak obił mu mordę jednocześnie uszkadzając szwy i rozwalając bardziej ranę. Potem to TaeHyung został zmuszony do opowiedzenia co się stało i jak to się stało, że Jeon go znalazł. Na to drugie Kim sam nie miał odpowiedzi i dopiero teraz zaczynało go to ciekawić. Pomijał bardziej lub mniej szczegóły jego wieczoru jaki spędził z młodszym, ale kiedy zaczął opowiadać o przyjacielu Jeona, Park przerwał mu.

- Jin hyung chodzi ze mną na zajęcia! - Krzyknął zdziwiony. Przyjaciele spojrzeli na niego. - Znaczy chodził, ale widziałem go kilka razy na zajęciach, zawsze w towarzystwie jakiegoś chłopaka.

- Pewnie Jeona. - Rzucił Tae. - Wysoki, przystojny, czarne włosy, duże piękne oczy?

- Nie to nie on. - Park zaprzeczył ruchem głowy. - Ale ten twój Jeon, jest na mojej uczelni. Widziałem go kilka razy na korytarzu, wszystkie laski do niego lgną jak ćmy do światła.

- Ćmy do światła? - NamJoon spojrzał na swojego chłopaka podnosząc jedną brew. Młodszy machnął na niego ręka.

- Miałem powiedzieć jak muchy do gówna? - Jung zaśmiał się ze słów młodszego. Park spojrzał na niego i kontynuował. - Jeon chyba jest na wydziale prawa, chodzi razem z tym zjebem DanWolem na wykłady. Chyba nawet się przyjaźnią.

- DanWol znowu ci się naprzykrzał? - NamJoon był gotów stanąć w obronie swojego małego chłopca. Nikt nie będzie obrażał jego szczęścia jakim jest JiMin. Tym bardziej ten dupek.

- Standard. - Wzruszył ramionami Park. - Dobrze ze przenoszą wydział prawa do drugiego budynku, nie będę widział jego brzydkiej mordy.

- To skąd Jin zna Jeona? - Tae chciał ciągnąć temat. Widział w JiMinie swoje źródło informacji i nadzieji. Może jeśli pozna co łączy tak na prawdę Jeona i Jina będzie wiedział jak omijać starszego i zagarnąć dla siebie swojego chłopca. Bo Kim nie poddał się jeszcze, mimo tego całego bólu, coś w nim kazało mu dalej się starać. Jeon był tego zdecydowanie warty.

- Nie wiem. - Stwierdził JiMin. - Ale jeśli chcesz popytam i się rozejrzę na wydziale. Może jeszcze jest na nim.

- JiMin kocham cię krasnalu! - Krzyknął Kim z radości i przytulił przyjaciela.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro