Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 3

Wreszcie jest rozdział, obiecywałam go sto lat temu ale jest. Czuje że jest chujowy i nawaliłam mnostwo błędów ale musze jakoś przebrnąć przez ten mało ciekawy moment ;-;

*******************

Za pare dni oś miała zaatakować ZSRR, dywizje byłu już przerzucane na granice polskie i rumuńskie. Do wojny dołączył się również Finlandia, ale Polska się z nim jeszcze nie spotkał, jednak to nawet nie było potrzebne, w końcu to nie jego sprawa. Teraz spacerował po lesie, rozmyślał o tym, że jeszcze pare lat temu miał nadzieje że już nigdy nie będzie musiał walczyć. A teraz szykuje się kolejna wielka wojna. Zamknął oczy i usłyszał trzepot skrzydeł. Na jego ramieniu usiadł Gnesno, jego orzeł. Spojrzał na niego i zatrzymał się by mógł się spokojnie umyć.

- Gdzie ty byłeś? - zapytał głaszcząc go po głowie, jego zwierzaczek często leciał na dłuższe wyprawy ale co jakiś czas się pojawiał. Bielik przymilał się najwyraźniej nie chcąc odpowiadać - Dwa razy nie będę się pytać - potrząsnął ramieniem lekko przez co orzeł miał trudność z ustaniem. Zaskrzeczał i skrzydłem trzasną go w głowę.

" Masz szczęście że w ogóle wróciłem "

Strzepnął skrzydłami i napuszył się.

- Głupek.

Westchnął i kontyunował przechadzkę, Gnesno delikatnie się o niego oparł i chyba chciał zasnąć. Ruda wiewiórka przemykała przez granice kompletnie się nimi nie przejmując, trawa uginała się pod jego ciężarem, było cudownie, ale i tym Polska nie mógł się tym długo zachwycać.

Usłyszał dziwny dźwięk, jakby ktoś kogoś wyzywał. Otworzył oczy, skinął na orła, który poderwał się do lotu. W tym czasie zdążył zrozumieć że to niemiecki język. Zaklnął a w tym czasie Gnesno zdąrzył wrócić i wzazać poprawny kierunek. Ruszył w tamtym kierunku, mógłby urzyć skrzydeł ale las był zbyt gęsty.

W końcu dotarł, jego złotym oczom ukazał się niemiecki żołnierz kopiący jego obywatela. Bezmyślnie jego ciało pobiegło do niego, złapał go za nadgarstek i barkiem wbił się w jego żebra. Żołnierz upadł z jękiem.

( teraz wyobraźmy sobie że gadają po niemiecku)

- Co do jasnej... Pan Polska ja... - Niemiec był zaskoczony i przerażony tym kto pzed nim stanął.

- Co tu robisz? Po mojej granicy? - warknął łapiąc go za kołnierz i podnosząc go do góry. Jego źrenice zwęrzyły się a Gnesno usiadł na gałęzi z tyłu.

- Ja... Ja... Ale tak właściwie to nie jest Polak, a mój Führer tępi żydów - wydukał starając się wyrwać. Polska chyba niegdy nie słyszał tak durnego argumetntu, jeśli w ogóle można tak to nazwać.

- Gówno mnie to obchodzi! Jest moim obywatelem a skrzywdzenie ich będzie dla mnie równoznaczne z zdradą! - wysyczał i nieświadomie go podusił, dopiero ostre spojrzenie bielika mówiące mu że nie warto, uratowało Niemca. Intruz z zachodu podniósł się i zaczął uciekać co jakiś czas potykając się o gałęzie. Polska przez chwile upewniał się czy na pewno nikogo więcej nie ma i odwrócił się do tego młodego człowieka. Zobaczył że miał coś nie tak z nogą.

( koniec wyobrażenia niemieckiego języka )

- Wszystko dobrze? - zapytał podając mu rękę. Wyglądał na speszonego i nie do końca więdzącego jak się zachować ale ostatecznie wstał i otrzepał się.

- Dziękuje...

- Nic ci nie jest? - zapytał pomagając mu wstać, zauważył jak młodzieniec opiera ciężar swojego ciała na jednej nodze, w pobliżu zauważył laskę, ten Niemiec miał szczęście że to nie jego sprawka... Oczywiście podał mu podpore.

- Nie, chyba... wszystko dobrze tylko jestem trochę poobijany - odparł nie patrząc mu w oczy zawstydzony.

- To dobrze, mieszkasz w pobliżu? - zapytał a Gnesno usiadł mu z powrotem na ramieniu.

- Tak, to niedaleko - odpowiedział patrząc w dal gdzie znajdował się jego dom.

- Odporwadze cie - postanowił. Skoro to nie daleko nie spózni się.

- Nie trzeba, pewnie masz dużo do roboty - zapewnił go i obrócił się - Jeszcze raz ci dziękuje...

Polska uśmiechnął się tylko i kiwnął głową, mimo że prawie od razu go opuscil i nie patrzył na niego wiedział że naprawde cieszy się z pomocy.
Przez pewnien czas rozglądał się i upewniał czy młody chłopak dojdzie bezpiecznie do celu, szybko zdał sobie sprawę że powtarza zachowanie jego ojca. On też zawsze sprawdzał kilka razy czy Polska i Litwa są baezpieczni i może ich na chwile zostawić.

Ale to chyba noramlne że kraj traktuje swoich obywateli jak dzieci nie? Czy po prostu ja jestem aż tak dziwny...

Stał tak pogrążony w wsomnieniach i nostalgi, gdy nagle poczuł jak Gnesno znów go bije skrzydłem a nawet ciągnie go za białe włosy przypominając mu że przecież ma ważniejsze sprawy niż stanie w lesie jak kołek.

- Już idę! - warknął i delikatnie go popchnął obracając się.








Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro