Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 1

Polska obudził się, był zlany zimnym potem. Starał się opanować swój oddech. Miał koszmar. Był podobny do snów, w których przypominał sobie o czasach, w których był torturowany. Wstał, chwiejnym krokiem podszedł do biurka i oparł się o mebel. Strzepnął skrzydłami i spojrzał na wszystkie kartki, miał się spotkać ze swoimi sojusznikami Francją i Wielką Brytanią.

Poszedł do łazienki żeby się ogarnąć, ubrał się w garnitur, kiedy zakładał buty usłyszał pukanie w drzwi. Wstał szybko by je otworzyć, gdy otworzył do domu weszło jego "zwierzątko domowe", bielik Gnesno. Wydał z siebie powitalny dźwięk. Podskoczył na kanapę i położył się. Polak nie wiedząc co powiedzieć wyszedł z domu.

***

Był na miejscu, przechodził przez korytarze ze spuszczoną głowę dalej myśląc o koszmarze, poczuł jak ktoś idzie koło niego.

-Cześ- zastygł z otwartymi ustami. To nie był Anglia lub Francja, lub ktokolwiek inny. Osoba, która szła z nim bok w bok była lekko przeźroczysta. Odskoczył, duch miał białe oczy i twarz bez wyrazu.

Czy ja mam schizofrenię?

Potrząsnął głową i dalej szedł przez korytarze, tajemnicza osoba wciąż go nie opuszczała, próbował nie patrzyć na niego, gdy nagle zastawił mu drogę swoją nogą. Polska spojrzał na niego i chciał go wyminąć ale usłyszał rozmowę jego sojuszników. Drzwi były uchylone. Wiedział, że nie powinien,że zachowuje się jak dzieciak, który podsłuchiwał rozmowę starszych. Ale ciekawość wygrała.

- Co jeśli zostaniemy zaatakowani?- usłyszał głos Francji.

- A co? Boisz się? Nie martw się nawet jeśli my nie damy rady zawsze mamy Polskę- powiedział Brytyjczyk. Usłyszał czyjeś kroki, oddalił się i oparł się o ścianę udając, że na kogoś czeka. Sekretarka spojrzała na niego. Poszła dalej z oszołomionym uśmiechem. Gdy tylko zniknęła za rogiem, od razu wrócił do podsłuchiwania.

- Nie po co?- mówił dalej Wielka Brytania- to interes.

- Masz racje Polska sobie poradzi, nie będziemy musieli mu pomagać. Zwłaszcza, że po Wielkiej Wojnie na pewno nikt nie będzie chciał zaatakować kogokolwiek na większą skale.

Wzdrygnął się. Serce zaczęło mu szybciej bić. Czyli jeśli zostanie zaatakowany, nikt mu nie pomoże. Oszukali go. Zacisnął pięści, spojrzał na ducha, miał lekko oburzoną minę. Polska obrócił się na pięcie i zaczął uciekać.

Wbiegł do swojego domu, był już wieczór, właściwie to mało powiedziane 1 w nocy, za parę godzin spotkanie z Aryjczykiem. Deszcz padał, a krople leniwie spadały z jego białych włosów. Czuł złość, szybko zrozumiał  jeśli odrzuci propozycje III Rzeszy na dołączenie do niego, a jego "sojusznicy" mu na pewno nie pomogą a ten sen stanie się prawdą.

Musi dołączyć do Osi.

***

Polska czekał w swoim mundurze na nazistę, wciąż nie mógł uwierzyć co robi, no cóż nie tylko on. Niemiec miał się zaraz pojawić, zastanawiał się czy dobrze postępuje. Westchnął.

- Pan Rzesza już jest- zadrżał, chwile po tym gdy chłopak zniknął pojawił się już wcześniej zapowiedziany kraj.

Szedł w jego kierunku z lekką rezygnacją.

Ładnie wygląda w tym mundurze... co?

-Witaj- powiedział głosem bez emocji.

-Witaj.

Usiedli, Rzesza zaczął mówić warunki sojuszu, Polska na chwilę się odłączył, znowu myślał o tym co właśnie robi.

-Więc zgadzasz się?- zapytał się ostrożnie jakby mówił do dziecka.

-Zgadzam się- powiedział Polska nie zastanawiając się długo... być może było to głupie. Rzesza wstrzymał na chwilę oddech,w końcu uśmiechnął się triumfalnie i wstał.

- Mądra decyzja- powiedział z twardym uśmiechem- a co z Brytanią i Francją?

- Chcieli mnie zdradzić - wysyczał , po raz kolejny zdziwił, że powiedział to tak pewnie do osoby, do której jeszcze parę dni temu wolał się nie zbliżać. Uścisnęli sobie dłonie. Polska uśmiechnął się do niego szczerze i miło.

- Za dwa dni spotkanie Osi w Berlinie- powiedział, był lekko zaskoczony i speszony. Rzesza dosyć szybko wrócił do siebie. Polska uznał to za nie miłe, ale nie zwrócił na to większej uwagi.

***

Polska i Węgry szli razem po polanie oświetlenie dawały tylko gwiazdy i jasna tarcza księżyca, wyższy ciągle miał wrażenie, że ktoś ich obserwuję, Węgier zauważył to.

- Co ci?- zapytał po chwili.

- Nic, z kąt ten pomysł, że coś mi jest- odpowiedział szybko nie myśląc nad słowami. Niższy zatrzymał się.

- Wyglądasz jak przestraszony kociak.

- Pff...

- W każdym razie, ciesze się, że jesteś po naszej stronie- powiedział ciepło zmieniając temat.

- Też się ciesze, tym Angolom i Francuzom nie można ufać.

- A myślałem, że tylko ja tak myślę- zaśmiał się, Polska też zaśmiał się, pobłażliwie.

- Nocujesz u mnie?

- Czemu nie...

Biało-czerwony kraj uśmiechną się, Węgier był dla niego jak brat, nawet bardziej niż jego biologiczny, Litwa. Dawno go nie widział, ale zaczęli nowe życie, z innymi osobami.

Zastanowił się czy powinien oficjalnie zerwać sojusz z aliantami , nie, nie ma zamiaru iść tam osobiście. Wyśle tam dyplomatów, nie obchodzi go co inni sobie o nim pomyślą.

Mam nadzieje, że postępuje dobrze...

******************

nie wiem czy takiej długości rozdziały wam pasują...

mogę je skrócić jeśli chcecie

Pa pa~

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro