Chapter III
Pierwsza rzecz, o której myśli piętnastolatka, gdy budzi się po zaskakująco długim i równie zaskakująco spokojnym śnie? Szklanka wody, oczywiście. Lokalizuje ją na swojej szafce nocnej i wypija duszkiem.
Ledwo kojarzy zdarzenia z wczorajszej ceremonii, a powrotu do Wieży po chwili wzruszeń nie pamięta wcale. Szczerze mówiąc, nie zdziwiła by się, gdyby przypadkiem usnęła na schodach, a Bill w przypływie geniuszu znalazłby ją i wniósł śpiącą na górę. Może to było powodem tak okropnego bólu pleców.
Nie widzi na horyzoncie żadnej ze swoich współlokatorek. Czy naprawdę wstała aż tak późno? Patrzy na zegarek i widzi 7:30, nie jest tak źle, ma godzinę do lekcji. Kiedy jeszcze chodziła do mugolskiej szkoły potrafiła umyć zęby i twarz, ubrać się i zjeść śniadanie w ciągu piętnastu minut, a dzisiaj spokojnie może pominąć ostatni punkt, bo mimo tego, że dosyć mało wczoraj zjadła, bardzo mocno siadło jej na żołądku, być może przez porę posiłku.
Wkracza do łazienki, jeszcze nie do końca przytomnym umysłem i krokiem. Przemywa szybko twarz wodą i myje zęby, ubiera szatę i wrzuca do kieszeni szaty różdżkę oraz całkiem losowe podręczniki do torby, bo nie ma planu lekcji. Postanawia obrać metodę prób i błędów - któryś z podręczników przecież musi się przydać na dzisiejszych lekcjach, prawda?
Biegnie do Wielkiej Sali, żeby odnaleźć jej najukochańszego na świecie przyjaciela. Bardzo szybko go zauważa - tych rudych włosów nie da się przegapić. W ogromnym pomieszczeniu jest bardzo niewiele osób. Jest 8 rano, więc niektórzy wracają jeszcze do Pokojów Wspólnych, inni już siedzą pod klasami w oczekiwaniu na nauczycieli. Jednak wspomniany rudzielec zdecydował się zaczekać na blondynkę, co bardzo ją rusza w sercu, gdyż jest osobą nad wyraz wrażliwą.
- Billy! - podchodzi do stołu szybkim krokiem i siada obok niego, witając go szybkim cmoknięciem w policzek. - Dziękuję, że zaczekałeś.
- Wiedziałem, że nie masz planu, więc spanikowałabyś już w pierwszy dzień lekcji. - uśmiecha się na zdrobnienie swojego imienia i wraca do picia herbaty z kubka.
- No tak, bez Ciebie bym sobie nie poradziła. Chociaż, jak nie było Cię jeszcze w moim życiu, wstawałam jako pierwsza. To ty mnie tak rozleniwiłeś. - patrzy na niego i tyka go palcem w lewe ramię. - Nie mówię, że mi to przeszkadza! Siedź sobie w moim życiu, ile Ci się podoba. - odwraca się spowrotem w stronę stołu i sięga po dzbanek z kawą.
- Cóż, teraz przynajmniej cokolwiek śpisz. - stanowczo odsuwa dzbanek płynnej kofeiny w taki sposób, że jest poza zasięgiem rąk młodszej. - Jeśli chcesz pić, pij herbatę. Nie będziesz sobie przy mnie skracać życia.
- Czyżby? - zmierzyła go spojrzeniem. - To, że ty nienawidzisz kawy nie znaczy, że ja nie mogę jej pić. To jest moje paliwo. - spojrzała na niego "słodkimi oczami", na które chłopak zawsze się nabierał. Przez wakacje nabrał wprawy, bo teraz patrzy na nią niewzruszony i przez jego głowę nawet nie próbuje przewinąć się myśl, żeby podać jej dzbanek.
- Nie. Proszę pić herbatę. - mówi z powagą.
Teoria oliwek, o której wspominali jej kiedyś rodzice, definitywnie się u nich sprawdzała w wersji z czarnym napojem. Ona go uwielbia, on bardzo nie lubi. Według jej rodziców przeciwieństwa się przyciągają. Definicja dobrej pary - w ich przypadku przyjaciół - to posiadanie w sobie czegoś indywidualnego. W końcu nie wszystko musi być w nas takie samo, żeby relacja wypaliła. Maja od lat praktykowała tę zasadę, także w tym przypadku.
Dziewczyna odpuszcza, wzdychając. Starszy momentalnie zmienia postawę - znów jest uśmiechnięty, a w jego oczach tańczą iskierki. Daje niebieskookiej buziaka w czubek głowy i dłonią przeczesuje jej włosy.
- No już się nie obrażaj na mnie, ja tu tylko dbam o Twoje zdrowie. - wlewa jej do kubka czarną herbatę, której Weasley jest fanem. - Widzisz? Podobny kolor, też trochę da Ci kopa, a zaznasz w życiu tego pięknego smaku. - zażartował, odkładając naczynie.
-Tak, przy okazji wysuszę sobie organizm - uśmiechnęła się ironicznie Edwards. - Poza tym wiem, jak smakuje herbata, słonko.
-Wiem, Maju. - uśmiechnął się.
Na ogół nastolatka nie lubi swojego imienia. Cały sęk jest w tym, że wymyślił to imię jej ojciec, który ma korzenie w Polsce, a tam powstał niegdyś miniserial Ucieczka Majki Skowron, który jej tata bardzo polubił, więc jego pierworodna musiała zostać imienniczką głównej bohaterki. Nie mogła to być Maya, musiało być przez j, żeby "oddać Polskość". Jej siostra była szczęściarą, bo wybór jej imienia przypadł mamie, która od urodzenia mieszka w Londynie, więc nie wydziwiała z Polskością w Anglii. Jej babcia poślubiła Anglika, dzięki temu ma angielskie nazwisko - Edwards. Mieszkali całą rodziną w małej miejscowości w Polsce przez całe dzieciństwo jej taty, a później przeprowadzili się do Anglii, gdzie poznał mamę.
Gdy Bill wypowiadał jej imię w ten sposób, zupełnie nie czuła, że to rzeczywiście jej imię. Przez jego ciepłą barwę głosu brzmiało to tak miękko i uroczo, że przestało jej przeszkadzać nazywanie jej Mają, chociaż nastolatka nie wiedziała, jak inaczej miałaby być przez niego nazywana.
- Pij tą herbatę i lecimy na Twoją ukochaną Transmutację. - wyrywa ją z zamyślań chłopak.
- Jak najbardziej, Williamie - uśmiecha się i wypija, już teraz wcale nie taki ciepły, napój, po czym podnosi się z miejsca i razem z wyższym chłopakiem idą w stronę sali do jej ulubionego przedmiotu.
🎭
Finalnie przeżywa godzinę Transmutacji, dwie godziny Eliksirów, z których nie jest zła, malo tego - zdała z nich SUM-y na W, więc chyba naprawdę nie było źle, godzinę OPCM-u i godzinę ONMS. Nie jest to dużo lekcji, a jednak blondynka jest wykończona. Marzy, żeby znaleźć się w Pokoju Wspólnym i pogadać z Billem o czymś innym, niż tematy, którymi zaczęli szósty rok w tej, niewątpliwie, wspaniałej szkole.
Wchodzi do zamku i od razu kieruje się do Wielkiej Sali. Musiała rozdzielić się wcześniej z Billem, bo miał coś do załatwienia u gajowego - Hagrida, więc idzie sama.
Siada mniej więcej tam, gdzie zawsze. Nałożyła sobie na talerz brokuły w panierce, takie smieszne pieczone kulki ziemniaczane i tradycyjnie pierwszą sałatkę, która wpadła jej w ręce. Jedząc wypatruje Billa, ale nie jest w stanie zobaczyć wejścia do pomieszczenia przez masę głów uczniów. Podskakuje w miejscu, gdy ktoś łapie ją za ramiona, a później automatycznie zasadza mu łokcia w brzuch. Potencjalny napastnik zgina się w pół, a po krótkiej chwili odzywa się słabym głosem:
- Za co to było? - wybrzmiało pytanie Billa przez głosy innych nastolatków.
- Boże, Billy! Przepraszam Cię - zatroskana spojrzała na niego, chociaż w głębi duszy trochę chciało jej się śmiać. - Żyjesz, skarbie? Usiądź sobie.
- Nic mi nie jest, Majeczko, spokojnie - zaśmiał się cicho, bo ból z minuty na minutę ustępował.
- No przecież wiesz, że nie miałam tego na celu, co nie? - blondynka naprawdę się zmartwiła i wystraszyła. Już nie było jej za bardzo do śmiechu.
- Nic się nie dzieje, żyję i oddycham, tak? Jest w porządku. - złapał ją za dłoń i ścisnął, a ona w końcu się uśmiechnęła, a w jej oczach znów zaczęły tańczyć iskierki.
Z ich dwójki to on był tym spokojnym i opanowanym. Nie przeszkadzało mu, na całe szczęście, że jego przyjaciółka po prostu była ekstrawertykiem. Nie próbował jej "naprawiać", bo wiedział, że to nic nie da, poza tym akceptował ją, ze wszystkimi zaletami i wadami, a to była zdecydowanie zaleta.
Bo każdy introwertyczny rudzielec potrzebuje swojej blondwłosej ekstrawertyczki.
🎭
No więc, jak można z łatwością zauważyć, mam wenę i czas na działanie. Głównie po nocach, to prawda (jak kończę pisać ten rozdział jest prawie 4 rano).
Na najbliższy czas moje plany na pisanie wyglądają tak:
•w tym tygodniu 1-2 rozdziały
•w przyszłym tygodniu jadę na warsztaty, które trwają do 24, będę pisać rozdział " bez zobowiązań", czyli kiedy będę miała czas i siłę, potem będę poprawiać i wstawię może nawet w tydzień warsztatowy, zobaczymy jak bedzie z wi-fi
•ostatni tydzień sierpnia na pewno 1 rozdział
później zobaczymy jak będzie to wyglądać ze szkołą.
Ten rozdział over all wyszedł mi bardzo opisowo, ale musiałam wstawić tu historię imienia, która jest dla mnie dosyć ważna, bo ta część z serialem jest jak najbardziej prawdziwa, resztę sobie dopowiedzcie;)
"Ucieczkę Majki Skowron" osobiście kocham całym swoim sercem, ten fragment nie jest żadnym przytykiem w stronę produkcji!! Na potrzebę tego opowiadania musiałam trochę przesunąć datę wypuszczenia serii.
Mam nadzieję, że jesteście zdrowi i pijecie wodę. Możecie tutaj napisać, jakie są wasze wrażenia po rozdziale i jsk się czujecie<3
Milego dnia/popołudnia/wieczoru/nocy<3
~ambrozja.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro