Chapter I
Rok 1988
Maja przebiega przez ścianę na peron 9 3/4. Gwałtownie zwalnia, żeby nie wpaść na rodziców żegnających swoje pociechy. Odchodzi od przejścia, aby inni mogli dostać się na peron.
Kilka sekund później czuje, jak ktoś przyciąga ją do siebie. Czuje znajomy zapach - Bill. Uśmiecha się szeroko i wtula się w ramiona mężczyzny. Przez te wakacje zdążyła się bardzo stęsknić za towarzystwem rudowłosego.
- Cześć, Maju - mówi, tuląc do siebie blondynkę. Przeczesuje ręką jej włosy, gdy ta podnosi głowę, by spojrzeć mu w oczy.
- Witaj, Williamie - rudzielec od razu, jakby odruchowo marszczy nos na dźwięk swego pełnego imienia.- Urosłeś trochę.- kontynuuje, zupełnie nie zauważając reakcji przyjaciela. W jej oczach tańczą iskierki radości. Na ten widok, jak i na słowa Mai uśmiecha się szeroko. Jemu również brakowało niebieskookiej.
- Za to ty, poza ścięciem włosów, wcale się nie zmieniłaś.- i rzeczywiście tak jest. Te same rysy twarzy, wzrost i oczy. Wciąż taki sam uśmiech, postawa odważnej gryfonki. Za to włosy - niegdyś do połowy pleców, dzisiaj - a w zasadzie od niecałego miesiąca - są do ramion. Chociaż trzeba przyznać, że w takiej długości blondwłosa wygląda o wiele dojrzalej.
- Uznałam, że potrzebuję jakiejś zmiany, no wiesz - śmieje się - Małe załamanie, stanęłam przed lustrem i powiedziałam 'robimy to'.
- Ojejku, Majeczko to ty?- słyszy za sobą ciepły głos kobiety, a dokładniej mamy Billa. Odwraca się w jej stronę, a kobieta zamyka ją w swoich objęciach.- Wypiękniałaś w te wakacje, kochana. Co u rodziców?
- Mają się dobrze. - uśmiecha się, nie chcąc mówić o coraz częstszych kłótniach w jej domu. Od kiedy poznała panią Weasley bardzo się polubiły, ale nie chciała jej martwić. Była dla niej jak druga matka. - Prosili, żeby panią pozdrowić.
Bill patrzy na nie i ciepło wypełnia jego serce. Nigdy niczego nie chciał tak bardzo, jak tego, żeby jego przyjaciółka i mama się lubiły. Kiedy Maja po raz pierwszy przekraczała próg Nory stresował się bardziej niż sama blondynka, czy na pewno ją zaakceptują. Na szczęście wszystko przebiegło pomyślnie i nie tylko jej rodzice ją polubili - szczególnie tata, rozmawiali o mugolskich przedmiotach całymi godzinami!- ale zyskała również sympatię jego młodszego rodzeństwa.
- Oh, bardzo dziękuję! A teraz lećcie już na pociąg, bo nie znajdziecie wolnego przedziału.- całuje jeszcze ich oboje w policzki i przesuwa się, aby dwójka przyjaciół mogła wejść do pociągu.
Maja bierze swój bagaż, po czym wbiega do pociągu. Zajęła ostatni wolny przedział i tradycyjnie zabezpiecza kufer na półce nad nią. Siada na fotelach i czeka na swojego przyjaciela, który - jak może zobaczyć przez okno - zamienia ostatnie zdania z Molly Weasley.
Topi się w krainie swoich myśli, gdy słyszy trzask zamykanych drzwi. Odwraca głowę w stronę dźwięku, gdzie widzi uśmiechniętego od ucha do ucha Billa. Odwzajemnia uśmiech, gdy chłopak zajmuje miejsce naprzeciw blondynki.
- Widzę, że rok szkolny się jeszcze na dobre nie zaczął, a ty już masz swoje słynne odjazdy.- śmieje się rudowłosy. Maja prycha w rozbawieniu i kładzie się na wolnych siedzeniach przymykając oczy. - No, ale nie zasypiaj mi. Gdzie się podziała Twoja siostra?
- Nie mam pojęcia. Na ostatni tydzień wakacji była u dziadków - robi skwaszoną minę na myśl o tej części rodziny, z którą nie ma dobrego kontaktu, a w zasadzie nie ma kontaktu w ogóle.- więc zapewne odprowadzili ją na dworzec wcześniej, niż ja zdążyłam wyjść z domu.
- Przyznaj się, ile spałaś?- rudowłosemu właczył się tryb "matka", co wyjątkowo nie rozbawiło dziewczyny. Nigdy nie lubiła, gdy ktoś się nią przejmował bardziej, niż jest to potrzebne, a w jej przekonaniu nie trzeba było się o nią wcale troszczyć. Szczerze mówiąc nie wie, co myśli o zachowaniu swojego przyjaciela - może po prostu od dwóch lat nie potrafi się przyzwyczaić, że w jej życiu pojawił się ktoś, kto się nią przejmuje.- Nie rób takiej miny, bo nie będę Ci prawić morałów... no dobra, może nie będę.
- Myślę, że jak na mnie dosyć dużo, bo aż pięć godzin!- nastolatka pamięta - nie bardzo odległe - czasy, gdy spała po półtorej do dwóch godzin i normalnie funkcjonowała. Jej zegar biologiczny zdecydowanie powinien pójść do naprawy.
- Młoda damo...- zaczyna stosunkowo spokojnie rudowłosy - Czy ty zdajesz sobie sprawę...
- Jak bardzo tak mała ilość snu szkodzi mojemu zdrowiu? Ta, gdzieś już kiedyś słyszałam coś na ten temat.- patrzy na Billa znacząco. Sytuacja oczywiście nie zdarzyła się pierwszy raz. Tego rodzaju reprymendę niebieskooka dostawała średnio raz na tydzień, co - zważywszy na to, że nie raz przyjeżdżała do najstarszego Weasleya na święta czy na Sylwestra - było bardzo częste. Maja mogłaby przysiąc, że przynajmniej połowę tego wykładu zna już na pamięć.- A teraz, kochany przyjacielu, wracając do pytania. Nie mam pojęcia, gdzie zapodziała się Caroline, pewnie już znalazła sobie przyjaciół. Mimo, iż na bank trafi do Hufflepuffu, jest dosyć towarzyską osobą i zdecydowanie lepiej rozmawia z ludźmi niż ja.- ziewa, kończąc swoją wypowiedź.- A teraz, mój drogi, udam się na spoczynek. Po moim nocnym czytaniu jestem rzeczywiście padnięta.
- Widzę, że jednak potrafisz racjonalnie myśleć.- śmieje się Bill widząc minę "oburzonej" gryfonki.- Dobrze więc, zasypiaj, a ja pójdę sprawdzić co u Charlie'go i Percy'ego. Poradzisz sobie?- mimo wszystko jego matkowanie nie ustępuje.
- Przecież nie mam pięciu lat, chyba umiem sama zasnąć.- uśmiecha się w stronę rudzielca.- A teraz, dobranoc się z państwem! Do zobaczenia za... jak się obudzę.- mówi teatralnym tonem, po czym ponownie ziewa i zamyka oczy.
Bill patrzy jeszcze chwilę na blondynkę, po czym wychodzi z przedziału z łagodnym uśmiechem.
Gdyby nie ta wariatka, jego życie nie miałoby tylu kolorów.
🎭
Matko bosko! Jak ja was przepraszam za ten *ekhem* miesiąc bez rozdziału! Najpierw nie miałam weny, później czasu brakło, na koniec pycha siadła, ale już jest stabilnie i wracam do działania.
Caroline jest wzorowana na mojej ukochanej Puchoneczce jagodowenalesniki <3 Nie bijcie, musiałam gdzieś o niej wspomnieć, a chyba lepiej się nie dało. W zasadzie to właśnie ten mały misiek jest ze mną od początku mojej przygody z pisaniem, jest moim małym promyczkiem słońca, który motywuje mnie do działania i pilnuje, żebym spała chociaż chwilę. Dziękuję, słoneczko <3
A jeszcze do ogłoszeń parafialnych - nie wiem, kiedy pojawi się następny rozdział. Będę miała teraz dosyć sporo na głowie, w tym oku mam egzaminy, więc jeszcze nie wiem jak to będzie. W razie, gdybym wróciła za następny miesiąc - patrzcie na moją tablicę, bo tam się odzywam co jakiś czas.
Uśmiechu, zdrowia i wytrwałości wam życzę! Uściski przesyłam.
~ambrozja
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro