𝚁𝚘𝚣𝚍𝚣𝚒𝚊ł 𝟺
Kilka dni. Byli w nowej bazie kilka dni, a Hulk zdążył zniknąć w lesie już trzy razy.
Wieczorem Bruce kładł się spać w swoim łóżku, a rano budził się w okolicach budynku, gdzie kończyła się linia drzew. To zaczynało robić się męczące i nawet reszta grupy zauważyła, że z Hulkiem było coś nie tak.
W ciągu tych kilku dni zdążyli się wypakować i zrobili wszystko, aby czuć się jak u siebie. Każdy znalazł sobie jakieś zajęcie i było dobrze. Było wręcz zbyt normalnie. Wtedy zauważyli zachowanie zielonego stwora.
Bruce co jakiś czas spotykał się z Tonym, aby pracować nad nowym projektem i badać tesseract. W bazie głównie przesiadywał w laboratorium, robiąc bóg wie co, a nocami Hulk przejmował kontrole i znikał.
Stwór zachowywał się po prostu inaczej. Był zbyt spokojny i nie sprawiał problemów naukowcowi. Jego częste spacery po lesie robiły się po prostu dziwne.
Hulk z agresywnej istoty chcącej niszczyć wszystko na swojej drodze nagle zamienił się w spokojnego spacerowicza wśród drzew.
Nie wiedzieli, czy powinni się martwić, czy cieszyć.
- Znowu zniknąłeś.
- Nie musisz mi o tym mówić. Zdaje sobie sprawę, że nie budzę się w swoim łóżku - wymamrotał w odpowiedzi. Clint obserwował z boku, jak Bruce upił łyk kawy i przetarł dłonią twarz.
Naukowiec zacięcie pisał coś w swoim notatniku. Ostatnio nikt z nich nie widział go bez tego zeszytu. Nosił go ze sobą wszędzie, jakby bał się, że nagle zniknie. Nikt nie wiedział jakie myśli przelewał na papier, ale najwyraźniej były dla niego cenne.
Z początku martwili się jego odmiennym zachowaniem, ale z czasem zaczęli się bać o swojego przyjaciela.
Przerażało ich, że nie umieli stwierdzić co z nim było nie tak. Nie wiedzieli też jak mu pomóc.
Nie miał worów pod oczami i nie przysypiał w dziwnych miejscach tak jak kiedyś. Jadł regularnie i spędzał z nimi czas, więc fizycznie wyglądał dobrze.
Coś męczyło go psychicznie, a oni nie mieli pojęcia co.
Bruce doskonale wiedział, że Clint go obserwował. Ostatnimi czasy robili to wszyscy z jego otoczenia. Obserwowali go, jakby sam był jakimś nowym eksperymentem. Nie wiedział, czy zdawali sobie sprawę z tego, że zauważał ich spojrzenia, ale przestało go to obchodzić.
Tak jak w tamtej chwili, zignorował wzrok przyjaciela i skupił się na kartkach.
Cały dzień był pochmurny. Już od rana było wiadomo, że pogoda będzie okropna.
Jednak wieczorem zrobiło się jeszcze gorzej. Wiatr przybrał na sile, a deszcz zacinał, jakby za kare.
Czuł w sobie jakiś niepokój, gdy powoli kierował się w stronę lasu. Pogoda była straszna, a on nie wiedział co z jego Ptaszyną.
Czy ona w ogóle miała dom? Czy miała miejsce, do którego wracała? Czy miała schronienie, w którym mogła się ukryć przed straszną pogodą?
Nie znał odpowiedzi na żadne z tych pytań i chyba właśnie to go niepokoiło.
Rudowłosa nigdy nie wspomniała o tym, gdzie mieszkała. Nie był pewien czy w ogóle miała dom. Zawsze była w lesie, opiekowała się zwierzętami i dbała o rośliny. Krążyła wśród drzew, jakby to one były jej domem.
Zawsze miała na sobie podniszczoną już kremową sukienkę. Pogoda nie miała wpływu na jej ubiór, zawsze była w tej sukience. Nie miała też butów. Nigdy nie widział, aby miała włożone buty. Przez cały czas chodziła boso.
Szedł głębiej w las, rozmyślając nad tym wszystkim. Lubił tę dziwną kobietę; nie uciekała od niego z krzykiem i za każdym razem uczyła go czegoś nowego. Traktowała go normalnie i śmiało mógł ją nazwać przyjaciółką.
Jego niepokój by nieuzasadniony i zrozumiał to, gdy w końcu ją znalazł. Jego Ptaszyna jak gdyby nigdy nic biegała i skakała dookoła.
Jej rude loki kleiły się do jej twarzy, gdy odchylała głowę do tyłu. Z uśmiechem i zamkniętymi oczami cieszyła się każdą kroplą wody, która jej dotknęła.
Westchnął, myśląc o tym, że była szalona. To zwróciło jej uwagę. Spojrzała na niego z ogromnym uśmiechem i uradowana pobiegła w jego stronę.
- Widzisz? Pada!
Nie miał czasu na reakcje. Złapała go za dłoń i pociągnęła w stronę otwartej przestrzeni. Wyciągnęła go spod koron drzew, które odrobinę chroniły przed kroplami wody.
- Nie trać czasu na chowanie się przed deszczem - zaśmiała się, skacząc po błotnistych kałużach. - Zatańcz ze mną, Bruce! Bruce.
- Bruce! - głos w końcu przywrócił go do rzeczywistości. Łucznik stał tuż przed nim z uniesionymi brwiami.
- Tak?
- Pytałem, czy chcesz świeżą kawę? - powtórzył niepewnie Clint. Naukowiec skrzywił się lekko, wciąż mając w głowie głos kobiety zapraszający go do tańca.
- Chętnie - wymamrotał nieśmiało. Łucznik rzucił mu ostatnie spojrzenie, po czym zniknął w kuchni.
Oczami wyobraźni nadal widział tańczącą dziewczynę z radosnym uśmiechem. Doskonale pamiętał jak trzy lub cztery dni temu pogoda była beznadziejna. To tamtej nocy obudził się niedaleko bazy mokry od deszczu i ubrudzony błotem.
Przerażało go trochę, że ta wizja nawiedziła jego głowę podczas opisywania kompletnie innego snu. Pisał o tym, jak widział, że goniła się z lisem. Właśnie to śniło mu się poprzedniej nocy, a jednak nagle w jego głowie pojawił się obraz tańczącej kobiety w deszczu.
Zaczynał mieć tego dość.
- Co tak zacięcie zapisujesz?
Clint stał przy nim z dwoma kubkami i nachylał się lekko w jego stronę. Bruce szybko zamknął notatnik i kiwnął głową w podziękowaniu za kawę.
Schował zeszyt do tylnej kieszeni spodni i kompletnie zignorował pytanie.
- Bruce, dobrze się czujesz?
Ręka na jego ramieniu zwróciła w końcu jego uwagę.
- Tak - westchnął, lecz Clint nie wyglądał na przekonanego. - Po prostu nie mogę się skupić.
- Chyba powinieneś odpocząć. Cały czas biegasz z jednego laboratorium do drugiego.
Przytaknął, choć w głowie miał już kompletnie inny pomysł; odpoczywał za dużo i teraz powinien zabrać się do pracy.
Zabrał kawę i ruszył w stronę swojej pracowni, gdzie z reguły nikt mu nie przeszkadzał. Jednak tym razem nie miał zamiaru bawić się niebezpiecznymi chemikaliami, tym razem musiał trochę poczytać.
Nigdy nie wierzył w żadne senniki, ale chyba najwyższy czas, żeby zacząć o nich czytać.
Sny nie biorą się znikąd. To wytwór naszej wyobraźni, ale z reguły mają jakieś podłoże psychologiczne, prawda?
Właśnie w ten sposób spędził większość swojego popołudnia.
Problem polegał na tym, że wszelkiego rodzaju podejrzenia i symboliczne znaczenia były kompletnie bez sensu. Ani trochę nie tłumaczyły jego dziwnych snów i szczerze powiedziawszy po jakimś czasie czytał to dla żartów. Dobrze się przy tym uśmiał i poprawiło mu to trochę humor.
Jednak musiał w końcu zabrać się za to poważnie i zaczął czytać artykuły naukowe.
Najwyraźniej nasz mózg tak naprawdę zapamiętuje więcej, niż nam się wydaje.
Każda twarz, którą widzimy w snach to w rzeczywistości ludzie, których choć raz zobaczyliśmy na jawie. Przez to naszła go myśl, że musiał widzieć rudowłosą kobietę choćby przechodząc przez ulice. Mógł minąć ją na korytarzach Stark Tower, w kolejce do kasy czy na spacerze.
Jego mózg zapamiętał twarz i przez to widywał ją w snach. To dość logiczne wyjaśnienie, prawda?
Niestety nie odpowiadało to na pytanie, dlaczego widywał ją tak często i kim była.
- Jeden krok do przodu, dwa kroki w tył... - wymamrotał zrezygnowany. Odkrył coś nowego, ale to tylko prowadziło do kolejnych pytań. Choć miał pomysł jak znaleźć odpowiedź na jedno z nich.
Znał jej twarz i spokojnie rozpoznałby ją na zdjęciu. Znał również osobę, która miała dostęp do technologii umożliwiającą odnalezienie kogoś wyłącznie opisu.
Wyjął telefon i przez chwile krążył palcem nad zieloną ikonką.
Zdawał sobie sprawę, że musiałby się tłumaczyć. Musiałby powiedzieć, dlaczego jej szuka i kim jest. Co najgorsze; musiałby opowiedzieć o dręczących go snach.
Czy naprawdę był gotowy, aby mówić o tym, że nieznajoma kobieta nawiedza go w snach? Nie, zdecydowanie nie, ale potrzebował odpowiedzi.
Może poznanie nazwiska kobiety coś by dało? Może te sny naprawdę nie były normalne, a rudowłosa miała z tym coś wspólnego?
Był tylko jeden sposób, aby to sprawdzić. Nacisnął zieloną słuchawkę i czekał.
Jeden sygnał, drugi, trzeci... Odebrał przy piątym.
- Tony? Potrzebuje twojej pomocy.
Od teraz postaram się dodawać rozdziały co tydzień, tego samego dnia. Trzymajcie kciuki, żeby sie udało xD
Przypominam i zapraszam do przeczytania ff o Lokim Tell Me How, które znajduje sie na moim profilu. Dla Was to nic, ale jeden komentarz czy gwiazdka pomagają w zasięgach 💚
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro