Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

𝙏𝙃𝙀 𝙎𝙄𝘽𝙇𝙄𝙉𝙂𝙎 𝙄𝙉 𝙏𝙃𝙀 𝙄𝘾𝙀𝘽𝙀𝙍𝙂

╔═════════════════════╗

𝐁𝐎𝐎𝐊 𝐎𝐍𝐄﹕𝐖𝐀𝐓𝐄𝐑

𝐂𝐇𝐀𝐏𝐓𝐄𝐑 𝐎𝐍𝐄 ﹕

𝙏𝙃𝙀 𝙎𝙄𝘽𝙇𝙄𝙉𝙂𝙎 𝙄𝙉 𝙏𝙃𝙀 𝙄𝘾𝙀𝘽𝙀𝙍𝙂

╚═════════════════════╝

    Dzieci wodza południowego plemienia wody płynęli pomiędzy krami lodu w swojej małej łodzi starając się złowić ryby dla mieszkańców. Wpatrywali się w zimną wodę ubrani w ciepłe kurtki z futra niedźwiedzi marząc aby wrócić do domu. W końcu Sokka zauważył rybę przepływającą tuż koło nich.

    — Tym razem już mi nie ucieknie — powiedział z przekonaniem — Kataro, patrz i się ucz! Tak właśnie łowi się ryby.

    Rzuciła krótkie spojrzenie w stronę brata, aby po chwili ściągnąć rękawiczkę i unieść rękę nad drugą rybę. Wykonywała rękoma spokojne ruchy w znanej sobie sekwencji, przez co cząstka wody z rybą w środku uniosła się. Dołożyła drugą rękę  i zawołała brata.

    — Sokka, spójrz!

    — Ciii , nie krzycz bo mi ją jeszcze spłoszysz — oblizał się nie odrywając wzroku od ryby — Już czuję jej zapach na patelni.

    — Sokka, złapałam rybę — krzyknęła wykonując coraz to bardziej chaotyczne ruchy nie będąc już w stanie zapanować nad żywiołem. Uniosła wodę nad głowę brata, który zamachnął się i uderzył końcem dzidy w wytwór siostry. — Ej!

    Przemoczony odwrócił się do czternastolatki i z oburzeniem zawołał:

    — Dlaczego, zawsze kiedy ty robisz te swoje sztuczki, ja jestem mokry?! 

    — To nie sztuczki tylko panowanie nad wodą, a ty... 

    — Tak, tak. To starożytna sztuka właściwa naszej kulturze, bla, bla, bla — odwrócił się do niej plecami wyciskając wodę z kucyka — gdybym ja umiał robić takie dziwne rzeczy, ukrywałbym swoje dziwactwo.

    — Mówisz, że jestem dziwaczką? To nie ja napinam mięśnie za każdym razem kiedy widzę swoje odbicie w wodzie — podała przykład widząc jak brat wykonuje ową czynność.

    Spojrzał na siostrę i nie zauważył, że wpadli na krę co towarzyszyło temu ich krzyk. Nagle szybki nurt porwał ich łódź w stronę o wiele większych kawałków lodu, o które by się rozbili. Próbował zmienić kierunek w którym płynęli w akompaniamencie głośnych rad Katary. Niestety trafili w lód i wypadli z łódki na wielką krę, a ich środek transportu został doszczętnie zniszczony.

    — To  było w lewo? — spytała z wyrzutem siadając koło Sokki.

    — Nie podoba ci się jak steruje? No to może trzeba było zaczarować wodę i zabrać te krę? — powiedział naśladując prześmiewczo siostrę.

    — Więc to moja wina ?! —krzyknęła wstając.

    — I po co cię  zabierałem? Te dziewczyny to tylko wszystko psują.

    Dziewczyna ze łzami w oczach patrzyła na brata. W końcu wybuchła i wykrzyczała mu co o nim myśli wymachując rękoma nie wiedząc, że z każdym ruchem rąk lód z pobliskiej góry lodowej się osuwa i wpada do wody. Zauważyła to dopiero wtedy gdy góra lodowa podzieliła się na pół i wpadła do wody tworząc wielką falę przez co przestraszony Sokka zaczął krzyczeć.

    — Dobra, awansowałaś z dziwaczki na świruskę.

    — Co ty? Ja to zrobiłam? — powiedziała nie dowierzając.

    — Tak, moje gratulacje.

    Nagle z wody zaczęło wydobywać się niebieskie światło, a woda zaczęła bulgotać. Rodzeństwo cofnęło się i szybko wstało. Na powierzchnię wypłynęła ogromna świecąca góra lodowa. Katara podeszła bliżej wpatrując się w nią jak zahipnotyzowana gdy dostrzegła w lodzie dwie siedzące postacie z świecącymi ciałami. Nagle postacie otworzyły oczy, które jarzyły się dokładnie takim samym blaskiem jak ich skóra.

    Widząc to wydali okrzyki zdumienia. Sokka przyjął postawę obronną, za to brunetka wyciągnęła broń bruneta i podbiegła do góry.

    — Oni żyją, trzeba im pomóc!

    — Kataro, wracaj! — Sokka pobiegł za siostrą zabierając dzidę.

    Przeskakiwali po małych krach, aż dobiegli do kuli. Katara zaczęła uderzać w lód chcąc go rozbić, co po krótkiej chwili jej się udało.  Lód pękł na pół, a z środka wydobył się jasno niebieski promień aż do nieba, który po kilku chwilach zniknął.  Podmuch wiatru przewrócił południowców. Zza lodu wyszli łysy chłopak i starsza od niego dziewczyna. Ich oczy wraz z rękoma świeciły na co rodzeństwo patrzyło zszokowane. Dwójka nieznajomych upadła obijając się czemu towarzyszyły ich jęki. Katara podniosła chłopaka trzymając jego głowę i spoglądając na jego twarz.  Przestała, kiedy jego brat zaczął kością uderzać go po głowie.

    — Przestań — powiedziała i położyła dwójkę na plecach. Pierwszy obudził się chłopak z niebieską strzałką na głowie. Otworzył szare oczy i spojrzał na twarz Katary.

    — Muszę cię o coś zapytać — powiedział słabo zwracając się do dziewczyny.

    — O co ?

    — Proszę, zbliż się do mnie.

    — O co ci chodzi? — nagle wyraz jego twarzy się zmienił, rozszerzył oczy i z radością w głosie wykrzyknął:

    — Poślizgamy się na pingwinach?! — zdziwiona Katara odsunęła się od chłopaka.

    — Jasne, kiedyś na pewno.

    Chłopak uniósł się do góry wykorzystując magię powietrza co bardzo zdziwiło Sokkę i Katarę. Słysząc znajomy głos towarzyszka szarookiego podniosła się cicho z ziemi i stanęła za nieznajomymi jej nastolatkami.

    — Czemu krzyczysz, Aang? — przez przypadek przestraszyła dwie nieznane jej osoby, przez co krzyknęły.

    — Widzę, że też się obudziłaś, Ace — przytulił wysoką brunetkę Aang — Co tu się dzieje? — rozejrzeli się wokoło.

    —  Wy nam  powiedzcie?! Co robiliście w lodzie i czemu nie zamarzliście?! — krzyczał sfrustrowany brunet z kucykiem machając rękoma.

    — Sam nie wiem — powiedział odpychając dzidę Sokki.

    Nagle usłyszeli dziwny odgłos. Dziwnie ubrani nastolatkowie szybko wspięli się na lód i zniknęli. Zlecieli z góry i przytulili wielkiego bizona z brązową strzałką na głowie.

    — Appa! — wykrzyknęli jednocześnie — Dobrze się czujesz?

    Aang zaczął potrząsać przyjacielem. Po nieudanych próbach otwarcia oczy bizona zaczęli otwierać mu buzię, na co zszokowane rodzeństwo patrzyło. Nagle zwierze ziewnęło wybudzając się i podnosząc opiekunów, którzy siedzieli na jego języku śmiejąc się. Zwierze wstało i otrzepało się.

    — A to co ma być?

    — Appa, nasz latający bizon — odparli na komentarz Sokki.

    — Ta, a to Katara — powiedział wskazując na cichą brunetkę — moja latająca siostra.

    Nagle zwierzę przygotowało się do kichnięcia. Aang się szybko schylił, za to Ace podleciała do góry i usiadła na miękkim futrze bizona. Appa obsmarkał Sokkę , który panikował i próbował zmyć gluty.

    — Spokojnie, to się zmywa —powiedziała szarooka dziewczyna głaszcząc futro sześcio nogiego stwora.

    — No, mieszkacie tu?

    — Nie odpowiadaj mu! Widziałaś tę dziwną błyskawicę? Pewnie wzywali flotę ognia — krzyknął zdenerwowany brunet.

    — O tak, na pewno jest szpiegiem floty ognia. Jego złe spojrzenie mówi samo za siebie —słysząc to Aang uśmiechnął się szeroko.

    — Kim jesteście? — powiedziała biało włosa dziewczyna zlatując ze zwierzęcia.

    — Ten straszny paranoik to mój brat — Sokka. Powiedz, jak się nazywacie.

    Aang już chciał odpowiedzieć lecz przerwało mu głośne kichnięcie towarzyszki czego skutkiem było wyskoczenie na kilka metrów w górę przez co wiatr opatulił całą trójkę. Po chwili wróciła na ziemię i stanęła koło okrągłogłowego.

    — Jestem Aang, a ta niezbyt miła dziewczyna to moja starsza siostra —Ace.

    — Tylko kichnęłaś i podskoczyłaś trzy metry do góry.

    — Serio? Ja myślałem, że wyżej — wtrącił Aang

    — Jesteście magami powietrza! — krzyknęła brunetka.

    — No jasne.

    — Wielkie błyskawice, latający bizon, magowie powietrza. Mam gorączkę nocy letniej, idę do domu gdzie wszystko mam sens — Sokka, odwrócił się i zaczął iść dalej lecz nie miał jak gdyż  wszędzie była woda.

    — Jeśli nie wiecie jak wyjść, możemy was podrzucić — podskoczył i usiadł na głowie bizona.

     — Bardzo chętnie, dzięki — Katar podbiegła do bizona, a Aang pomógł jej na niego wejść.

    — O nie , ja nie wsiadam na tego zagluconego potwora.

    — Liczysz na to, że pojawi się jakiś inny potwór i zabierze cie do domu za nim zamarzniesz na śmierć? — Chłopak poddał się i już po chwili siedział obrażony w siodle latającego bizona.

    — Dobra, żółtodzioby, trzymajcie się — powiedziała brunetka kładąc się w siodle.

    —Appa, hop - hop - hop — machnął lejcami, a bizon po wydaniu cichego ryku machnął ogonem i poszybował do góry rozprostowując kończyny. Niestety bizon spadł do wody — Dalej, Appa, hop-hop.

    — Jej, to był prawdziwy odjazd — powiedział sarkastycznie chłopak.

    — Appa jest zmęczony, odpocznie i będzie szybował po niebie. Zobaczysz.

    — Ciszej tam — mruknęła z zamkniętymi oczami Ace, kładąc się wygodnie aby po chwili zasnąć.

    Śniło jej się, że leciała za Aangiem, który sterował bizonem podczas burzy. Starała się dogonić brata, ale nie udało jej się to przez wiatr, który zepchnął ją do wody. Nie wiedziała, że jej brata spotkał ten sam los. Straciła panowanie nad swoim ciałem i stworzyli wielką kulę lodową, w której wylądowali dopóki nie uwolnili ich Katara i Sokka.

     — Ej , Aang, Ace! Wstawajcie — ze snu wyrwał ich głos Katary — Jesteśmy w naszej  wiosce i wszyscy chcą was poznać. 

    — Gdzie są moje ubrania? — spytała białowłosa  dostrzegając, że przebrana jest w ciemno niebieską tunikę przez co widać jej strzałki na ramionach .

    — Och wybacz, ale spodnie były podziurawione. Babcia powiedziała, że cii zszyję, ale na ten czas przebrałyśmy Cię w to. Proszę, — wręczyła jej za dużą kurtkę z jasnym futrem — może być ci zimno, dlatego ubierz ją. O, a twoja koszulka leży tutaj — wskazała na czarny materiał leżący koło Aanga.

    Kiedy ubrali się Katara pociągnęła ich w stronę dosyć małej grupki osób, którą większość stanowiły dzieci.

    — Aang, Ace to jest cała nasza wioska, cała wiosko to Avery i Ace — nomadzi przywitali się pochylając się w ich stronę i złączając dłonie w charakterystyczny sposób.

    — Dlaczego oni się tak na nas dziwnie patrzą? Czy Appa nas obsmarkał? — szarooka dotknęła z powiętpieniem swojej twarzy nie wyczuwając glutów.

    — Od stu lat  nikt nie widział maga powietrza, mieliśmy was za wymarłych. Aż do chwili kiedy moje wnuki was znalazły.

    — Chwila, co? Wymarłych?

    — Aang, Ace to moja babka.

    — Mów mi babciu — lekko zdziwiona szesnastolatka nie wiedziała, czy kobieta zwróciła się do nich czy do Katary.

    — Co to? —spytał Sokka, wyrywając Aangowi latawiec z dłoni — Jakaś broń? Można coś tym upolować?

    — To nie jest do polowania, służy do latania — przywołał broń i rozłożył strasząc Sokkę i wprawiając w śmiech dzieciaki.

    — To czary, zrób to jeszcze raz!

    — To nie czary, to jest lotnia. Dzięki niej panuję nad prądami powietrza i latam. 

    — A czemu ty nie masz takiego? —spytała szarooką Katara.

    — Potrafię latać bez tego — na dowód uniosła się wysoko w powietrze, a po chwili dołączył do niej brat. Niestety za bardzo zagapił się na siostrę bruneta i trafił w wysoką zaspę lub budynek. Ace nie wiedziała jak to nazwać. Podleciała do niego i pomogła się mu uwolnić słuchając wrzasków Sokki.

    — Ekstra, wy jesteście magami powietrza, Katara magiem wody, możecie się razem wygłupiać przez cały dzień.

    — Jej, jesteś magiem wody?

    — No tak jakby, jeszcze nie.

    — Dobrze, koniec zabawy. Chodź, Kataro, mamy dużo pracy — odeszły rozmawiając.

    Dzieci podeszły do nomadów prosząc o pokazanie więcej magii. Ace usiadła na ziemi i utworzyła w dłoniach mały wir powietrza co spotkało się z zadowolonymi westchnięciami. Jej brat za to nie zaprezentował żadnej sztuczki związanej z ich mocami, a tylko dotknął językiem swojej lotni. Z uśmiechem na ustach zawiadomił, że język mu przywarł, co wykorzystał chłopczyk stojący koło niego i wyrwał mu z rąk narzędzie, którym zaczął energicznie poruszać. 

    Ace nie mogąc patrzeć na wygłupy dwunastolatka podeszła do Katary i jej babci, które patrzyły na Aanga. Spytała je czy mogłaby odebrać spodnie lub ewentualnie sama je zszyć, na co Kanna złapała ją pod ramię i pociągnęła w stronę namiotu stojącego nieopodal. 

    Po pół godzinie szarooka siedziała przebrana w swoje ubrania i z delikatnym uśmiechem znosiła szarpanie jej włosów przez około sześcioletnią dziewczynkę. Jej spodni niestety nie udało się uratować, więc podarowano jej inne na zastępstwo. Ciemnogranatowe spodnie przy końcach trochę szersze, leżały na niej idealnie. Założyła swoją czarną koszulkę bez rękawów, a z upięciem na szyi o grubych ramiączkach. Przez jej plecy przechodziły dwa grube paski, których nie było teraz widać przez to, że miała na sobie niebieską kurtkę. 

    Głośny świst przerwał opowieści dzieci o mieszkańcach plemienia, a także o wojnie, która trwa. Nie podali jej  dokładnych informacji bo sami nie wiele wiedzieli. Po chwili na niebie można było zobaczyć błysk flary. Kobiety wyszły ze swoich namiotów oderwane od obowiązków i ze z martwieniem i strachem wpatrywały się w miejsce, w które wpadła flara. 

    — O co chodzi? To tylko flara — spytała Kanny odchodząc od dzieci. Starsza kobieta złapała ją za rękę i powiedziała:

    — Módlmy się do duchów o to, aby nie było nigdzie w pobliżu floty ognia, moje dziecko.

    Ace nie rozumiała o co chodzi. Znała wielu obywateli Narodu Ognia i nie słyszała o żadnej wojnie. Tymczasem, dowiaduje się od dzieci, że trwa od prawie stu lat.

    — Kanno, czy Naród Ognia wypowiedział wam wojnę?

    Kobieta zaprowadziła ją do namiotu w którym wcześniej były. Opowiedziała jej o tym, że Władca Sozin zaatakował pozostałe narody, krótko po zniknięciu Awatara, a także o tym, że Aang i Katara prawdopodobnie uruchomili pułapkę na statku, który zaatakował plemię kilkanaście lat temu.

    Po tym co powiedziała jej Kanna, czuła, że mają poważne kłopoty.

╔═════════════════════╗

𝐁𝐎𝐎𝐊 𝐎𝐍𝐄﹕𝐖𝐀𝐓𝐄𝐑

𝐂𝐇𝐀𝐏𝐓𝐄𝐑 𝐎𝐍𝐄 ﹕

𝙏𝙃𝙀 𝙎𝙄𝘽𝙇𝙄𝙉𝙂𝙎 𝙄𝙉 𝙏𝙃𝙀 𝙄𝘾𝙀𝘽𝙀𝙍𝙂

╚═════════════════════╝

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro