Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

𝙏𝙃𝙀 𝘼𝙑𝘼𝙏𝘼𝙍'𝙎 𝙍𝙀𝙏𝙐𝙍𝙉𝙎

    ☯

╔═════════════════════╗

𝐁𝐎𝐎𝐊 𝐎𝐍𝐄﹕𝐖𝐀𝐓𝐄𝐑

𝐂𝐇𝐀𝐏𝐓𝐄𝐑  ﹕𝐓𝐖𝐎

𝙏𝙃𝙀 𝘼𝙑𝘼𝙏𝘼𝙍'𝙎 𝙍𝙀𝙏𝙐𝙍𝙉𝙎

╚═════════════════════╝

    Wkrótce po zakończeniu rozmowy Ace i Kanny, podbiegł do nich wnuczek kobiety. Był wściekły. Uważał, że nomadzi są szpiegami Narodu ognia i że powinni natychmiast opuścić plemię. Nie słuchał żadnych tłumaczeń, a jego babka i inne kobiety nie protestowały. Wyrok już zapadł.

    Nie czekając na powrót Aanga, białowłosa zaczęła budzić Appę co utrudniały jej dzieci, które ją okrążyły. Było jej przykro, że musi zostawiać te maluchy, ale wiedziała, że nie ma tu dla nich miejsca. Dlatego z bólem serca, przegoniła dzieci i podeszła do bizona.

    — Aang wrócił! — śmiechy dzieci wyrwały ją z zamyślenia. 

    Cała wioska stała przed wejściem do plemienia i wpatrywała się w Katarę i Aanga, którzy zbliżali się szybko do nich z nietęgimi minami. Sokka wyszedł przed szereg i z nienawiścią patrzył na nomadów. 

    — Wiedziałem — powiedział — To ty wezwałeś flotę ognia tą błyskawicą. Wydałeś im naszą wioskę, prawda?

    Aang nie musiał odpowiadać, bo dla bruneta i tak to nie było ważne. 

     — Aang niczego nie zrobił — w jego obronie stanęła Katara — To był wypadek.

    — Tak! Chodziliśmy po okręcie, a tam była pułapka i ten... my-my w nią wpadliśmy — dwunastolatek potarł swój kark ręką.

    — Kataro — powiedziała z zawodem babcia niebieskookiej kręcąc głową — Nie powinnaś wchodzić na ten okręt. Teraz grozi nam niebezpieczeństwo.

    — Nie wińcie Katary,  ja ją namówiłem. To przeze mnie.

    — Aha! Czyli zdrajca się przyznał. Wojownicy, — zwrócił się do dzieci, którzy wciąż stali koło Aanga — odsuńcie się od wroga. Trzeba wygnać tych obcych z wioski.

    — Sokka, popełniasz wielki błąd — ostrzegła go Katara.

    — Nie, dotrzymuję obietnicy złożonej ojcu. Chronię was przed zagrożeniem.

    — Ja i Aang nie jesteśmy waszymi wrogami — odezwała się szarooka podchodząc do brata i kładąc mu rękę na ramieniu. Nie mogła patrzeć bezczynnie jak atakują ich.

    — Nie widzicie? Oni dali nam coś czego nie zaznaliśmy od dawna - zabawę.

    — Co?! — zbulwersował się brunet — Magów ognia nie pokonasz zabawą!

    — Musisz kiedyś spróbować — Ace zacisnęła mocniej dłoń, aby w ten sposób przekazać mu żeby nie kpił ze Sokki.

    — Wynoście się z naszej wioski! I to już!

    Katara próbowała powstrzymać to co nieuniknione prosząc babcię o pomoc, jednak ona trzymała stronę wnuka. Brunetka wówczas zrobiła coś co zadziwiło wszystkich - oznajmiła, że sama odchodzi. Sokka przemówił do niej wpędzając ją w poczucie winny. Aang przekonał Katarę aby została.

    — Kataro, nie chcemy cię rozdzielać z twoją rodziną. Lepiej będzie jeśli zostaniesz — powiedziała Ace.

    — Więc opuszczacie biegun południowy? — spytała — Musimy się pożegnać? — widać było, że Katara nie jest z tego powodu zadowolona.

    Ace i Aang swoim pojawieniem się dali jej nadzieję na lepsze jutro i na to, że stanie się kiedyś wielkim magiem wody. Nie chciała by odchodzili, przywiązała się do nich przez te kilka godzin. Jednak mimo to, nie chciała opuszczać rodzinny. Wiedziała, że Sokka ma rację. 

    — Dzięki za jazdę na pingwinach.

    — Dokąd się udacie? — spytała zawiedziona.

    — Myślę, że wrócimy do domu, co nie Aang?

    — Tak! I poszukamy innych magów powietrza!

    Jeżeli słowa Kanny były prawdą i nie ma już magów powietrza, Ace nie chciała o tym mówić Aangowi. Już sama obwiniała się, że nie było jej w świątyni kiedy potrzebowali jej, nie chciała aby jej brat czuł się tak samo. Nie chciała też wierzyć w słowa Kanny, miała nadzieję, że świątynia jest cała a Gyatso zmarł w spokoju. Co jak co, ale nie wierzyła, że ma sto siedemdziesiąt dziewięć lat i wciąż żyje. 

    — O mamo! Nie sprzątałem swojego pokoju sto lat! — tym zdaniem Aang wyrwał ją z zamyślenia. Kiedy Ace pomyślała jaki burdel zastanie w swoim pokoju od razu odechciało jej się powrotu — Nie żebym się smucił.

    — Miejmy nadzieję, że ktoś tam posprzątał i nie wyrzucił naszych rzeczy — szarooka wskoczyła do siodła Appy, co po chwili uczynił również jej brat, tylko, że usiadł na jego dużej puchatej głowie, na której mógł nim sterować — Miło było was poznać!

    — Ciekawe czy ten wasz bizon potrafi w ogóle latać — powiedział zaczepnie Sokka. Nawet na pożegnanie musiał postawić na swoim.

    — Dawaj Appa! Pokaż mu! — wykrzyczał Aang — Hop-hop!

    Zwierzę powoli wstało, ale nie poleciało, czemu towarzyszyły kpiny bruneta. Dziewczynka, która zaplatała włosy Ace podbiegła z płaczem do Katary. Próbowała ich zatrzymać, jednak nomadzi nie zatrzymali się. 

    — Zapomniałam oddać im kurtkę. Zaraz wracam, Aang. 

    Ace zapewniła brata, że szybko go dogoni po czym poleciała w stronę wioski. Nie zaszli daleko, więc już po chwili białowłosa stanęła przed namiotem Kanny. Nie miała w co zapukać więc weszła chrząkając.

    Kobieta zdziwiła się widząc ją w wiosce i zdawało się, że chciała zawołać Sokkę, więc szesnastolatka szybko zdjęła płaszcz i złożyła go. Uśmiechnęła się delikatnie i podała go kobiecie.

    — Przyszłam tylko zwrócić kurtkę i podziękować za okazaną dobroć — szybko, zanim staruszka w ogóle zdążyła jakkolwiek zareagować, dziewczyna uścisnęła ją i wyszła z namiotu pocierając ramiona.

    — Poczekaj! — krzyknęła Kenna. Wyszła za nią z namiotu z dwoma kocami i kurtką, którą Ace jej zwróciła. — Przyda wam się.

    Dziewczyna podziękowała w charakterystyczny sposób i odebrała z uśmiechem podarunek. Założyła na siebie kurtkę i już miała wzbić się w powietrze kiedy usłyszała przerażone westchnięcia kobiety przy zgaszonym ognisku. Gdy jedna z prowizorycznych strażnic Sokki zniszczyła się, nie czekała i zaczęła nawoływać mieszkanki i ich dzieci aby schronił się w wielkim igloo. Posłuchały jej. 

    Ace dostrzegła, że Katara nie idzie do igloo jak reszta tylko wpatruje się w brata, pobiegła do niej i chciała pociągnąć za rękę, jednak samą ja zmroziło przez to co zobaczyła. Wielki metalowy okręt płynął wprost na miejsce w którym stał Sokka. W końcu otrząsnęła się z szoku i pociągnęła brunetkę w stronę pierwszego lepszego namiotu prosząc ją o pomoc, a sama pobiegła po chłopca, który jeszcze chwila i wpadł by w dużą szczelinę. 

    Sokka nie słuchał nawoływań siostry, która prosiła go aby uciekał stamtąd i stał dzielnie z bronią wystawiona ku okrętowi. Nic nie wskazywało na to, aby okręt miał wciąż płynąć i dalej niszczyć wioskę, dlatego zaciekawieni mieszkańcy wyszli na zewnątrz.

    Statek otworzył się, a brunet ledwo co uniknął zmiażdżenia. Ze statku wyszło siedmiu magów ognia. Jeden z nich się wyróżniał przez nieco inny hełm, który pozwolił na pokazanie jego twarzy. Na jego lewym oku była czerwona blizna, jakby po wyjątkowo paskudnym poparzeniu. Ace stała dumnie wyprostowana patrząc na przybyszy, którzy, wnioskując po ich minach, nie przyszli prosić o jaśminową herbatkę, którą białowłosa uwielbiała.

     — Gdzie go chowacie? — spytał donośnym głosem. Ace domyślała się, o kogo mu chodzi.

    Mężczyzna rozejrzał się po zebranych, aż w końcu złapał Kennę za kaptur i pociągnął ją do siebie. Katara, która trzymała ją pod ramię wyciągnęła rękę aby złapać babcię. Kobieta nie opierała się. Ace chciała podbiec i go rozszarpać. Nie wiedziała kim jest i szczerze mówiąc nie obchodziło to jej, ale kimkolwiek by nie był nie miał prawa potraktować ten w sposób starszej kobiety.

    — Ma mniej więcej tyle lat. To mistrz wszystkich żywiołów.

    Ojoj. 

    Teraz Ace nie miała żadnych wątpliwości. Chodziło mu o Aanga, nie wiedział, że białowłosa również jest awatarem co było pewnym paradoksem.  Na jedno pokolenie powinien przypadać jeden Awatar, a ich było dwóch. 

    Wiedziała, że jeśli Aang się nie pojawi, zaczną atakować wioskę, a ona ich wszystkich sama nie obroni. Mimo to, modliła się o to, aby jej brat nie przybył. Z zamyślenia wyrwał ją odgłos wypuszczanej wiązki ognia. Mężczyzna wypuścił Kennę, ale zdenerwowany tym, że nikt mu nie odpowiedział, dał upust złości.

    — Wiem, że go ukrywacie!

    Sokka wstał w końcu ze śniegu i złapał broń. Nie rozważnie ruszył w kierunku przemawiającego mężczyzny próbując go zaatakować co mu się nie udało. W ostatniej chwili schylił się i przewrócił bruneta, który ledwo uniknął ognia. Rzucił w jego stronę bumerangiem, który go nie trafił.

    — Nie bój się! — zdziwiona szarooka spojrzała w stronę chłopca, który rzucił mu dzidę. 

    — To się ceni — mruknęła i obserwowała jak Sokka ponownie biegnie w stronę wroga. 

    Zaledwie trzema ruchami znacznie zmniejszył wielkość broni, a końcówką zakończoną kością, uderzył kilka razy w twarz chłopaka. Kiedy upadł złamał ją na pół i wyrzucił. Jednak nie dostrzegł, że bumerang wrócił i uderzył bliznowatego z impetem w hełm. 

    Zdenerwowany już miał spalić niebieskookiego, kiedy przeszkodził mi Aang, który podciął mu nogi przejeżdżając pod nim na pingwinie. Mężczyźnie w trakcie upadku spadł hełm, który zaraz po jego lądowaniu wylądował na jego tyłku. Ace wiedziała, że nie powinna, ale cała ta sytuacja była tak komiczna, że zaczęła się śmiać. Pingwin zrzucił Aanga z siebie niedaleko siostry i odszedł. 

    — Cześć Ace, cześć Kataro, cześć Sokka — przywitał się wciąż siedząc na ziemi.

    — Cześć Aang, wielkie dzięki — powiedział zmarnowany brunet.

    — Długo cię nie było, więc stwierdziłem, że warto zobaczyć czy wszystko gra, Ace.

    — Fajnie, że wpadłeś, ale jak widzisz — wskazała na mężczyznę, który zdaje się, że rozkazał żołnierzom odsuniecie się — mamy małe kłopoty.

    Żołnierze otoczyli Aanga, który stanął w pozycji obronnej.

    — Nie martw się, poradzę sobie.

    Mówiąc to wytworzył kilka podmuchów, które zasypały śniegiem magów ognia. W tym i mężczyznę z kucykiem, który nie był zbytnio z tego zadowolony.

    — Mnie szukacie?

    — Ty jesteś magiem powietrza? Ty jesteś awatarem?!

    Sokka i Katara wyrazili swoje zdziwienie, a Ace tylko wzruszyła ramionami mówiąc coś w stylu: Zatkało, co?

    — Tyle lat przygotowywałem się do tego spotkania. Treningi, medytacje, a ty jesteś dzieckiem.

    — A ty tylko nastolatkiem.

    Zresztą, całkiem niezłym. Pomyślała białowłosa za co natychmiast się skrzywiła. O czym ja myślę?

    Mężczyzna wysyłał w stronę Aanga wiązki ognia, których zgrabnie unikał rozdmuchując się swoją lotnią. Chłopiec zauważył, że jego ogień nie dosięga, ale mieszkańców wioski już tak. Ace chciała zareagować, uniosła ręce i podeszła bliżej brata, ale on spojrzał na nią znacząco i pokiwał głową na nie. 

    — Jeśli z tobą pójdę, zostawisz tych ludzi w spokoju?

    Bliznowaty pokiwał głową, na co żołnierze podeszli i wzięli go pod ramię odbierając lotnię i pchając w stronę okrętu.

    — Aang, nie! — krzyknęła białowłosa i podbiegła do żołnierzy wyszarpując im Aanga.

    — Uwolnij mnie — szepnął i podszedł do żołnierzy, którzy chcieli zaatakować szarooką — Nie martw się Kataro, nic mi nie będzie. Opiekuj się Appą do póki nie wrócę!

    — Kurs na ziemię Narodu Ognia! — krzyknął mężczyzna wchodząc na statek — Wracam do domu.

    Ze smutkiem patrzyli jak okręt został zamknięty i odpłynęli. Ace poczekała chwilę i poleciała w stronę szukać Appy, na którym poleciałaby uratować brata. W końcu go znalazła, spał w najlepsze brzuchem do góry nie wiedząc co się właśnie stało. Szesnastolatka podbiegła do niego i otworzyła mu jedno oko a po chwili i drugie. Wiedząc że za dużo to nie da, wzięła głęboki wdech i najgłośniej jak potrafiła krzyknęła imię bizona. Zwierzę otworzyło oczy i szybko wstało.  Nomadka¹ wskoczyła na jego głowę i pogłaskała szybko. Chciała już wypowiedzieć tradycyjne hop hop, ale przypomniała sobie o jednym małym fakcie. Nie jest magiem wody, przynajmniej na razie, a Katara tak. Jej moc bardziej by się przydała. Dlatego złapała za wodze² i wskazała Appie kierunek. Dotarła do plemienia akurat wtedy gdy rodzeństwo patrzyło na małą szalupę. 

    — Appa! Ace! — krzyknęła Katara podbiegając do bizona i do siedzącej na nim nastolatki.

    Sokka zrezygnowany wymamrotał coś czego białowłosa nie zrozumiała przez zbyt dużą odległość. Odebrał od babci śpiwór i wyjął drugi z szalupy po czym podszedł do dziewczyn. Ace pomogła mu wsiąść i machając Kennie ruszyli w stronę, w którą udał się okręt z Aangiem na pokładzie.

    Kiedy szesnastolatka przymocowała śpiwory do siodła i przykryła je płachtą, poprosiła Appę aby wszedł do wody. Zwierze zdawało się już od jakiegoś czasu wyczuwać trop nomada, więc nie musieli nim sterować. Mimo to, Katara usiadła na jego głowie i trzymała lejce.

    — Pędź, leć, szybuj — wymamrotał Sokka siedząc z założonymi ramionami opierając się o śpiwory.

    — Proszę Appa, potrzebujemy pomocy. Aang jej potrzebuje! — powiedziała troskliwie czternastolatka zwracając się do bizona. 

    — W górę! Wznieś się! Lewituj!

    — Sokka nie wierzy, że umiesz latać — schyliła się i przytuliła się do niego głaskając — ale ja wierzę w to. No co! Nie chcesz ratować Aanga?

    Zwierzę wydało pomruk i podniosło głowę co mogło oznaczać zgodę. Sokka próbował po raz kolejny przypomnieć sobie formułkę, którą nomad¹ wypowiadał kiedy poznali się.

    — Hop-hop? — powiedziała Ace kończąc udręki chłopaka z kitką.

    Zwierzę ryknęło i podniosło ogon uderzając nim o wodę aby po chwili podnieść się i wznieść w górę. Katara i Sokka zaczęli wykrzykiwać radosne komentarze.

    — On lata! On lata! Kataro, on — szczęśliwy brunet wychylił się podziwiając krajobraz kiedy odwrócił się do siostry, która patrzyła na niego ze zwycięskim uśmieszkiem — znaczy, wielkie mi halo.

    Ace przejęła stery od młodszej dziewczyny kiedy dostrzegli z daleka okręt Narodu ognia. Zbliżali się, a im oczom ukazał się widok walki mężczyzny z kitką i Aanga. Bizon ryknął potężnie. Nawet z tej dużej odległości mogli usłyszeć radosny krzyk Aanga, jednak po chwili musiał odwrócić wzrok od nich kiedy mężczyzna zaatakował go ogniem. Nomadka widząc, że jej brat sobie nie radzi oddała lejce Katarze i sama poleciała szybciej na okręt w tym samym momencie, w którym awatar wpadł do wody. Czuła nieposkromioną złość. Nie wiedziała, że jej oczy oraz kawałek strzałki na głowie, nie przykryty włosami, zaczęły lśnić białym blaskiem, podobnie jak jej brata. 

    Aang wynurzył się z wody tworząc wielki wodny bicz, który go oplótł i wciąż się piął w górę. Szesnastolatka zaczęła wykonywać spokojne ruchy przypominające taniec, a woda powtarzała ją tworząc wielką falę. Wskoczyli na statek wciąż tkając wodę. Białowłosa zmiotła ze statku żołnierzy, większość z nich wpadła do wody, w tym i mężczyzna, który walczył z Aangiem. Ci którzy się utrzymali na okręcie zostali przyszpileni do niego lodem, który powstał z bicza dwunastolatka.

    Awatarowie upadli zmęczeni na ziemię w akompaniamencie zmartwionych krzyków Katary. Appa wylądował na statku, a rodzeństwo szybko podbiegło do nomadów, którzy powoli odzyskiwali przytomność.  Dwunastolatek przywitał się, kiedy jego siostra walczyła z silnymi nudnościami i niesamowitym bólem głowy. Zarejestrowała jak Sokka pobiegł po lotnię jej brata i uderza kogoś nią. Żołnierze byli niezwykle wściekli i podchodzili do nastolatków, którzy wchodzili na bizona. 

    Katara próbowała pokonać mężczyzn, ale jedyne co zrobiła to zamroziła nogi bratu. Spróbowała jeszcze raz naśladując ruchy Aanga. Tym razem jej się udało.

    Wspięła się na bizona ponaglając brata, który próbował swoim bumerangiem  pozbyć się lodu. Wchodząc po ogonie Aanga powiedział formułkę i odlecieli z maszyny. Ace zobaczyła, że jakiś starzec pomaga wejść mężczyźnie z kitką i szybko domyśliła się, że to właśnie jego zatrzymał Sokka. Dwójka magów posłała w stronę nastolatków wiązki ognia. Szarooka ustawiła się w odpowiedniej pozycji planując podmuchem powietrza odbić ogień. Nic się nie stało. Aang szybko zareagował i zrobił to swoją lotnią. Lawina śniegu z pobliskiej góry lodowej spadła na statek unieruchamiając go. Pasażerowie bizona bardzo się cieszyli widząc to. Wszyscy oprócz Ace, która wpatrywała się w swoje dłonie. Wytworzyła małą kulkę powietrza, taką samą jak prezentowała dzieciom w wiosce, jednak kiedy spróbowała czegoś trudniejszego, nie wychodziło. Nie rozumiała co się dzieje.

    — Aang! — krzyknęła zrozpaczona. Brat szybko obok niej usiadł i popatrzył na to co mu prezentowała. — Nie mogę tkać!

    Pokazała mu małą sztuczkę na co się uśmiechnął, ale kiedy stanęła w pozycji aby utworzyć wir powietrza i nic się nie stało, uśmiech od razu szedł mu z twarzy. Położył rękę na ramieniu siostry i powiedział, żeby spróbowała jeszcze raz. Nie udało się.

    — Nie rozumiem co się dzieję — wyznał — Przecież jesteś wielkim magiem! 

    — Na pewno znajdziemy jakieś rozwiązanie — zapewniła ją Katara.

    Ace rozgoryczona warknęła zrzucając jej rękę z ramienia. Uważała, że Katara nie wie co czuje. A czuła wielki ból. Magia była cząstką niej samej, była tym co czyniło ją wyjątkową. Odkąd była dzieckiem tkała powietrze i nie chciała aby to się zmieniło. W przestworzach była wolna, nic jej nie ograniczało. Mogła szybować jak ptak, wiatr rozwiewał jej włosy, słyszała wszystkie dźwięki, łączyła się w ten sposób z naturą, którą tak bardzo kochała. Wróciła wspomnieniami do dzieciństwa, kiedy uczyła Aanga różnych sztuczek i zabaw. 

    — Jak to zrobiliście? To z tą wodą! — krzyknęła Katara wyrywając Ace ze świata wspomnień — Nigdy w życiu czegoś takiego nie wiedziałam.

    — Z tego co zauważyłam to nie widziałaś sporo rzeczy — mruknęła do siebie.

    — No nie wiem... Jakoś tak samo wyszło.

    — Dlaczego nam nie powiedziałeś, że jesteś Awatarem? — dopytywała.

    — Ace jest nim również — na potwierdzenie białowłosa kiwnęła głową — Nigdy nie chciałem nim być.

    — Ale Aang... cały świat czeka na Awatara, który powróci i wreszcie zakończy tę wojnę.

    — Jak ja, to znaczy my, mamy to zrobić?

    — Musimy zapanować nad wodą, ziemią i ogniem. W tej kolejności — powiedziała nomadka kładąc się w siodle — Tak mówili mnisi.

    — Na biegunie północnym nauczycie się panować nad wodą! — krzyknęła.

    — Będziemy razem się uczyć!

    — Ej, Sokka — mruknęła dziewczyna do rówieśnika — Po drodze na pewno znajdziesz jakiś wojowników ognia.

    — To mi się podoba — odezwał się po raz pierwszy od dawna — I to nawet bardzo.

    Mówiąc to spojrzał w miejsce w którym leżała dziewczyna. Nie zobaczyła tego bo miała zamknięte oczy i bawiła się niebieską wstążką, którą dostała od dziewczynki z plemienia.

  — Czyli lecimy w czwórkę!

— Dobra, ale za nim zajmiemy się nauką mamy poważne sprawy do załatwienia — usiadł bliżej przyjaciół i rozwinął mapę — Tu, tu i tu — wskazał na poszczególne miejsca.

— Co tam jest? — zainteresowała się brunetka.

Zaczął opowiadać o atrakcjach jakie są w tych miejscach na co Ace zareagowała jednym, krótkim, ale za to głośnym:

— Aang! 

 ☯

¹ 𝘯𝘰𝘮𝘢𝘥𝘬𝘢 𝘯𝘰𝘮𝘢𝘥 𝘯𝘰𝘮𝘢𝘥𝘰𝘸𝘪𝘦 𝘱𝘰𝘸𝘪𝘦𝘵𝘳𝘻𝘢 — była to spokojna nacja, ich kultura opierała się na równowadze. Zazwyczaj unikali konfliktów i zapewne dlatego nie posiadali żadnej armii. Powietrzni Nomadzi składali się w całości z magów. Żyli w Świątyniach Powietrza - w górach lub pod nimi.〘 https://awatar.fandom.com/wiki/Nomadowie_Powietrza 〙

² 𝘸𝘰𝘥𝘻𝘦 — skórzane, parciane lub gumowe pasy połączone z wędzidłem, przy pomocy których jeździec utrzymuje kontakt z pyskiem konia [...] i w ten sposób przekazuje koniowi sygnały. Lejce, rzadziej też: lejc


╔═════════════════════╗

𝐁𝐎𝐎𝐊 𝐎𝐍𝐄﹕𝐖𝐀𝐓𝐄𝐑

𝐂𝐇𝐀𝐏𝐓𝐄𝐑 ﹕𝐓𝐖𝐎

𝙏𝙃𝙀 𝘼𝙑𝘼𝙏𝘼𝙍'𝙎 𝙍𝙀𝙏𝙐𝙍𝙉𝙎

╚═════════════════════╝


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro