Rozdział 7
-Blaine POV-
-Kiedy to się stało?
-W piątek.
Siedziałem właśnie na stadionie z moim przyjacielem Nickiem, ale entuzjastyczne i wesołe nastroje kibiców nijak mi się udzielały. Gdy nasza drużyna zdobyła kolejne punkty dzięki genialnemu rozgrywającemu, cała widownia aż zawrzała. Tłum kibiców wykonał „meksykańską flagę", jednak ja wciąż byłem przygnębiony.
-Przyszedł i mówi „nie wiem czy chce być twoim mężem". Jakby to była jakaś instytucja, nic osobistego. Zachowałem spokój i powiedziałem że trzeba się nad tym spokojnie zastanowić. Następnego dnia mówi, że już się zastanowił i chce separacji. Tylko na próbę. Moglibyśmy się dalej spotykać. Jakby to miało osłabić cios. A przecież ślub bierze się po to, żeby już nie chodzić na randki. I ostatnie, czego mi trzeba, to randki z moim mężem! Mówię mu to, a on na to, że może mnie nie kocha. Pytam „już mnie nie kochasz?" a on na to „nie wiem czy kiedykolwiek ciebie kochałem".- przez trybuny przelała się kolejna „meksykańska fala", a my daliśmy porwać się odruchom większości publiki i zrobiliśmy to samo.
-Straszne!- wykrzykuje Nick, zajmując na powrót swoje miejsce- po tym szybko się nie otrząśniesz-stwierdza z przekonaniem.
-Dzięki Nick.
-Jako pisarz znam się na dialogu. To był mocny cios.-zignorowałem dygresje Duvala i wziąłem się za kontynuacje mojej historii.
-A potem dodał że ktoś z pracy leci do Południowej Ameryki i że może podnająć mieszkanie tej osoby. Nie mogłem w to uwierzyć. I wtedy rozległ się dzwonek. Jego słowa zawisły w powietrzu, jak dymek wychodzący z ust bohatera komiksu. Otworzyłem drzwi, za nimi stali tragarze. Zrobiłem się podejrzliwy i spytałem, kiedy zamówił tragarzy. Nie odpowiedział, więc zapytałem tragarzy. Stali w progu, trzej olbrzymi faceci. A jeden z nich miał podkoszulek z napisem „nie zaczynaj z Panem Z". Zapytałem Dave'a jeszcze raz, kiedy ich wezwał, a on na to, że tydzień temu. Wiedział od tygodnia, a nic mi nie powiedział. Wiesz jak to wyjaśnił? „Nie chciałem ci zniszczyć urodzin".
-Ci faceci wcześniej od ciebie dowiedzieli się, że bierzesz rozwód?
-Otóż to.
-Nie do wiary!
-Nie powiedziałem ci jeszcze najgorszego.
-Co może być gorsze?-spytał zdumiony Nick.
-Kłamał. Ma kogoś, jakiegoś doradcę podatkowego. Przeprowadził się do niego.
-Skąd wiesz?
-Śledziłem go.
-Poniżające- stwierdził Duval, kręcąc głową.
-Jeszcze jak- zamyśliłem się na chwile- powiem ci najlepsze: zawsze wiedziałem, że nasze szczęście jest złudzeniem. Że on kiedyś da mi popalić.
-To nie zdrada niszczy małżeństwa. Zdrada jest tylko objawem.
-Naprawdę? Ten „objaw" właśnie rżnie mojego męża.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro