descriptive chapter
— Kelly, mam nadzieję, że wiesz co robisz — tak brzmiały ostatnie słowa Stelli Kidd przed śmiercią.
Sike.
Tak na prawdę obydwoje siedzieli na pomoście i zachowywali się jak dwójka nastolatków, którzy uciekli z zajęć, by nacieszyć się swoją obecnością. Żartowali i do złudzenia przypominali parkę z dziewiątej, maksymalnie dziesiątej klasy.
— To co zrobimy? Trzeba się ogarnąć, przygotować mieszkanie, wybrać imiona i chrzestnych. To nie jest takie proste Sev — Stella oparła głowę o kolana chłopaka, który położył rękę na jej brzuchu.
— Jeśli będziesz dziewczynką, nazwiemy cię Summer. Latem poczęta w dziecię zaklęta — Kelly zaśmiał się, gdy zobaczył minę Stelli.
— Nie bulwersuj się kiddo, to bardzo dobry pomysł. Czy Summer Severide nie brzmi magicznie?
— Jesteś czubkiem Kelly. Za to cię kocham, ale obstaję przy prostym Mia lub Alia.
— Nie ma takiej opcji. Ma być Summer i chuj ci w dupę.
— Za dziewięć miesięcy z rozkoszą — mruknęła i przekręciła się na bok — Czubek —
W ambulatorium po drugiej stronie obozu Will, Nat, Ethan i April mieli pełne ręce roboty. Każde z nich zajmowało się beznadziejnym przypadkiem, choć Choi i Halstead mogli rywalizować o tytuł lekarza roku.
— Jak tylko opuścimy to gówniane miejsce zabiję cię, a zwłoki ukryję tak dobrze, że nikt ich nigdy nie znajdzie — wycedziła wściekła Vanessa i zacisnęła pięści na tyle mocno, że paznokcie poraniły jej dłonie.
— Vanessa... Otwórz dłonie i zamknij buzię w takiej kolejności, albo zmuszony będę zająć się tobą w bardziej brutalny sposób — Ethan był na skraju wyczerpania psychicznego. Odkąd Rojas i Burgess pojawiły się w namiocie musieli zwrócić się po pomoc do Ruzek'a i Casey'a, ponieważ skakały sobie do gardeł średnio trzy razy na minutę.
— Mam dość! — krzyknął Will, gdy Kim kopnęła go w piszczel — Zachowujecie się gorzej niż przedszkolaki na lekcji bezpieczeństwa, a one miały po pięć lat! —
W namiocie finalnie nastała cisza. Przerywały ją tylko nagłe chrapnięcia śpiącego Connora i mruknięcia niezadowolonej Kimberly Burgess.
— Nie wygląda to dobrze. Adam, masz zadanie bojowe. Pojedziesz z Kim i Nat do szpitala. Manning wytłumaczy ci co i jak po drodze — Ruzek posłusznie kiwnął głową i skierował się do wyjścia z Kim na rękach.
— Co z nią? — wyszeptała Rojas — Umrze?
— Ma potrzaskany nadgarstek, na miejscu nic nie zrobimy. Radzę ci ją przeprosić, albo zniknąć jej z oczu do końca wakacji. Najlepiej zrób obydwie rzeczy, bo nie mam ochoty gościć was tu częściej — mruknął Ethan i dokończył zawijanie dłoni brunetki opatrunkami — Spadaj, bo potrzebuję znieczulenia —
Pokiwał palcami w stronę wyjścia z namiotu i oddalił się w bliżej znanym sobie kierunku, wyciągając flaszkę wódki z kieszeni kurtki.
Niczego nieświadoma Vanessa skierowała się w stronę centrum obozu, gdzie natrafiła na dość dziwną i zdecydowanie niekomfortową dla uczestników kłótni sytuację.
— To koniec! — krzyknęła Hailey z łzami w oczach i spojrzała z żalem na Jay'a — Mam dość życia w iluzji, którą tworzy wasza trójka. Wiem, że sypiasz z Erin, w dodatku od początku naszego związku, choć odnoszę wrażenie, że nie można tego tak nazwać. A ty Shay?! Co ci strzeliło do głowy? Udawać, że jesteś z Erin tylko i wyłącznie dlatego, by ją kryć? Nawet nie wiem co boli mnie bardziej. Fakt, że przez pół roku żyłam w jednym wielkim kłamstwie, czy świadomość, że każde z was wiedziało co się dzieje oprócz mnie — otarła załzawione oczy i odeszła w stronę strumyka koło namiotu Antonia.
Leslie siedziała z kamienną twarzą i patrzyła na dwójkę delikwentów. Teoretycznie była świadoma tego, w co się miesza, ale nie mogła zrozumieć co ją do tego skusiło.
— To co? Teraz wy też ze sobą zerwiecie a ja wyjdę na najgorszą łajzę?
— Tak właściwie, to nie. Nie chciałem zakończyć tego w taki sposób. Tym bardziej nie chciałem skrzywdzić Hailey, choć jedyną osobą z którą jestem szczęśliwy jest Erin — wyszeptał Halstead i ukrył twarz w dłoniach — Jestem kretynem —
Leslie wstała i gromiąc Jay'a wzrokiem poszła za Upton. Nie wiedziała dlaczego to robi. Sumienie kazało jej coś z tym zrobić? Czy miał na to wpływ inny czynnik?
— Hailey... — wyszeptała, gdy zobaczyła zapłakaną, wyglądającą jak siedem nieszczęś blondynkę — Przepraszam.
— Zostaw mnie. Po prostu odejdź — odparła Upton i zaniosła się płaczem. Leslie, chyba nie do końca świadoma tego co robi usiadła obok dziewczyny i przyciągnęła ją do siebie.
Hailey przeszedł dreszcz. Czuła się źle i bezpiecznie. Wybuchowa mieszanka. Wtuliła się bardziej w Shay i rozpłakała na dobre.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro