descriptive chapter
Gabriela Dawson nieudolnie próbowała sprawdzić w jakim stanie jest jej brat. Siedząca obok Bekker również miała z tym nie mały problem. Do kompletu brakowało tylko, by Connor utonął w pobliskim strumyku, co w jego stanie było bardzo możliwe.
— Aż się prosi, by mu jebnąć — mruknęła Ava patrząc spode łba na przegrywa swojego życia. Prychnęła oburzona i odwróciła się w stronę leżącego na trawie Antonia. — Chcesz trochę? Znalazłam jakąś piersiówkę — powiedziała, po czym upiła łyk trunku.
— On się raczej nie napije, ale ja z przyjemnością . Na trzeźwo się nie da — powiedziała brunetka po czym wzięła piersiówkę od kiwającej się na boki Avy. Nie przewidziała jednak, że kamień na którym siedzi nie jest kamieniem, a plecami Atwatera, więc gdy ten się podniósł, spadła na ziemię rozchlapując szesnastoletnią whiskey Severide'a na siebie i wszystkich, którzy byli w promieniu trzech metrów. — O Kevin! Przyjemny z ciebie kamień, ale na przyszły raz informuj, gdy wstajesz — Ava przekrzywiła głowę niczym zaciekawiony labrador i wyciągnęła dłoń do przodu.
— Ale ty głupia jesteś. Przecież to Mills —
Pieniek na którym siedziała Dawson z pewnością musiał dostać rozdwojenia jaźni, ponieważ w ciągu kilku sekund został kamieniem, Kevinem i Millsem. Kimkolwiek oni byli.
Rozmyślanie przerwał im Ruzek, który cudem doczłapał się z April na popijawę.
— Zobaczcie kogo mam! — krzyknął i zatoczył się na pobliskie drzewo
— O kurwa zwłoki. Ale martwe — Sexton przykucnęła i sprawdziła puls Antonia.
— Jednak nie takie martwe, bo żyją —
Zniesmaczona sytuacją Gabriela przymróżyła oko i spojrzała ponownie na brata. Jego klatka piersiowa unosiła się miarowo. — Potrzebuję worka! — krzyknęła i wyciągnęła telefon z kieszeni bluzy. Otworzyła pierwszą lepszą konwersacje i z trudem poprosiła o potrzebny jej przedmiot.
— Gabby, po kiego czorta piszesz na obozowej? Zaraz przyjdzie Platt i nas wypierdoli — Ava spojrzała na przyjaciółkę jakby ta zadźgała jej matkę widelcem.
— To Ruzek zaczął!
— WCALE NIE
— ZAMKNIJ SIĘ, WSZECHMATKA URWIE NAM ŁEB ZARAZ PRZY DUPIE, CASEY POWIEDZ MU COŚ!
— CO NIBY? — trzy pary oczu zwróciły się w stronę opierającego się o drzewo Matta. Nawet Connor podniósł głowę z trawy i wybałuszył oczy ze zdziwieniem.
— Nie wiem, to już nie moje zmartwienie. Dawaj no lepiej ten worek — wymruczała wściekła gabby nieudolnie stukając palcami o ekran telefonu. Matt posłusznie podszedł do swojej dziewczyny i podał jej worek.
— Uwaga, będę rzygać — wymruczała ledwie zrozumiale i zwróciła zawartość żołądka do małej reklamowej torebki.
W tym samym czasie zaalarmowana o problemie Trudy Platt niemalże zginęła biegnąc w stronę namiotu Antonia.
— Czy wy już do końca zgłupieliście? A zwłaszcza ty, Dawson?
— To zależy o które z nas dokładnie chodzi. Tosiek zaczął, ja się tylko przyłączyłam — mruknęła brunetka, a starsza sierżant zgromiła ją wzrokiem.
— Lepiej byś miała coś bardziej sensownego na swoją obronę, bo Hank raczej nie przyjmie takiej wymówki.
— Na swoją obronę mam wściekłego Dawsona i czołg w stodole — Gabby prychnęła i wytknęła język w stronę Trudy — Mam dosyć tego cyrku dla ułomnych. Idę sobie jak najdalej od was gałgany — Jak powiedziała, tak i zrobiła.
Po drugiej stronie obozu Kim i Vanessa starały się wzajemnie uprzykrzyć sobie życie. Zdenerwowana Burgess wepchnęła Rojas do jeziora, na co ta odpowiedziała szyszkową contrą. Finalnie po ponad godzinnej szamotaninie obydwie wylądowały w pobliskich krzakach.
— Ała! Rojas ty idiotko, chyba złamałam nadgarstek! — jęknęła Kim i potarła obolałą część ciała. — Dzwonię po policję!
— Jesteś policją! Ja mam przez ciebie siniaki na plecach! — Burgess posłała jej spojrzenie
pełne nienawiści — Czego się gapisz, huh?
— Twoje czoło ma okres. Wyglądasz jak zużyta podpaska — Vanessa podniosła pierwszy lepszy patyk i wbiła go ciemnowłosej w brzuch.
— Właśnie pozbawiłam cię wątroby — Kim wyciąnęła rękę po kamień leżący obok jej buta i rzuciła nim w bok Vanessy — Gdzie się podziała twoja śledziona?
— Tam gdzie twoje jelito!
— Nie wymachuj tak tym patykiem, bo sobie jeszcze oko wydłubiesz dzieciaku. Jednooki pirat Vanessa, postrach Ruzek'a i dwudziestki jedynki — Rozjuszona Rojas rzuciła się na brunetkę i przygwoździła ją do ziemii.
— I kto jest teraz górą, co?
— Z Adamem zazwyczaj ja. A właśnie, skoro już o nim mowa. RUZEK SKARBIE, ROJAS MNIE GWAŁCI! —
Siedzący na pobliskim drzewie, obserwujący całą sytuację Adam, podskoczył, gdy nagle usłyszał swoje imię. Po chwili Vanessa i Kim mogły zaobserwować niezbyt często spotykane zjawisko. Upadek Ruzek'a z dość wysokiego drzewa.
Śpiący nad płytkim strumykiem Connor kichnął i bezwładnie stoczył się do płytkiej wody. Jednak w słowach Avy było trochę racji.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro