Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

𝐗𝐈𝐕. "Czego dusza pragnie, Amber?"

Różowowłosa kolejnego dnia w liceum była naprawdę w genialnym humorze. Specjalnie wyrzuciła na tył głowy lekkie zażenowanie, które czuła po szybkim pocałunku w policzek na pożegnanie - by nie psuć sobie dodatkowo humoru. Szczerze miała nadzieję, że Kastiel nie będzie jej intencjonalnie wypominał tego - a jeszcze inaczej - miała nadzieję, że mu się to zwyczajnie (choć trochę) podobało. No, bo przecież z jej strony to właśnie tak wyglądało.

Wszystko, czego nauczyła się tamtego dnia pozostało w jej głowie, czemu była wdzięczna. W domu poćwiczyła jeszcze trochę, przez co poniekąd umiała zagrać jedną z piosenek - ale nie perfekcyjnie, co oznaczało jedynie, że Veilmont będzie na nią skazany po raz kolejny. To nie tak, że miał jakikolwiek inny wybór. Ale to też nie tak, że wybrałby coś innego.

Peirce była naprawdę rozdarta, bo w ostatnim czasie czuła, że jej podejście do wszystkiego i ogólne zachowanie zmieniło się. Kiedyś była raczej obojętną osobą, której wcale nie zależało aż tak bardzo na wiecznym towarzystwie osób trzecich, zaś dziś staje się coraz bardziej energiczna i spontaniczna. Być może to dobra zmiana, ale dziewczyna zdziwiona była, że ona w ogóle miała miejsce.

Zmiana! — zawołał nagle Farazowski. Vivienne wstała ze swojego miejsca i przeszła krok w prawo, by ponownie usiąść na krześle. Dziś wychowawcza godzina miała być słabą imitacją jakiegoś podnoszenia na duchu; a przynajmniej tak zarządził nauczyciel. Wszyscy mieli wymienić kilka dobrych cech osobie, która znajdowała się naprzeciwko nich, by następnie zamienić się z kimś innym. Różowowłosa raczej wolała nie komentować ciszy z jej strony, gdy miała przed sobą Amber.

— Witam serdecznie — Alexy przywitał się po raz drugi tego dnia ze swoją przyjaciółką, która jedynie uśmiechnęła się lekko. — Pamiętaj, o jedenastej przy wejściu. Mamy ważny temat do omówienia — niebieskowłosy uśmiechnął się podstępnie, ale dziewczyna z łatwością domyśliła się, po co ma tam iść - w końcu bliźniak wiedział o lekcji Kastiela, więc to było oczywiste, że o to spyta. Była bardziej niż pewna też tego, że Rozalia tam będzie. Cóż, niby nie miała nic do ukrycia, ale z drugiej strony nie zdecydowała jeszcze czy to w stu procentach dobry pomysł by im wszystko mówić (myślała tu szczególnie o momencie, gdy żegnała się w czerwonowłosym).

— I nawet wiem jaki — wywróciła oczami lekko rozbawiona Vivienne. Czasami miała wrażenie, że oni przejmowali się nią bardziej niż jej rodzice - a oni już i tak momentami byli na ekstremalnym poziomie.

Godzina jedenasta na zegarze wybiła... dość szybko; przynajmniej na standardowe poczucie czasu Peirce, bo miała wrażenie, że on dziś mknął naprawdę prędko - albo to po prostu jej natura, która raczej zwlekała z rozmową na (według jej przyjaciół) gorący temat. Być może nie byli tak daleko od prawdy, bo osoba która jest głównym członkiem tematu z pewnością jest gorąca, ale to raczej zagadnienie na później; albo i nigdy. 

— Musisz nam wszystko opowiedzieć! — białowłosa niemalże pisnęła na widok swojej najlepszej przyjaciółki, która zmierzała w ich stronę powolnym krokiem. Niebieskooka przybrała skwaszoną minę.

— Przez weekend wam o tym mówiłam... — westchnęła ciężko, idąc za nimi. Udawała zirytowaną tymi ciągłymi domysłami ich przyjaciół, ale gdzieś w głębinach jej serca poniekąd to lubiła. Na swój sposób, przynajmniej. Ploteczki zawsze były ciekawe - temu nie można zaprzeczyć - i nawet w przypadku Vivienne, gdzie sięgają one sfery uczuć - były one w porządku. Być może dobrze czuła się z tym, że ktoś szczerze zainteresowany jest jej życiem. Czasem przerażało ją do jakiego stopnia, ale wciąż. Miło.

— Musisz nam opowiedzieć wszystko jeszcze raz, co do jednego! Zapraszam — Alexy wskazał na pobliską ławkę, która była raczej odizolowana od większości uczniów. Jednym z plusów było to, że nikt nie usłyszy. A taki przynajmniej był zamiar.

Viviennie nie lubiła wtrącania się w nie swoje sprawy. 

Czasem była tego świadkiem, a czasem ofiarą. W każdym razie miała ochotę życzyć bardzo niemiłe rzeczy w stronę osób, które wtykają nos nie tam gdzie trzeba. 

Nie jest tu mowa o jej przyjaciołach, czy rodzicach - bo wie, że im zwyczajnie zależy; chcą pomóc, interesują się. Najgorzej jest w przypadku, gdy robi to osoba, która Cię nie lubi (zresztą z wzajemnością, i to ogromną). 

O wilku mowa zresztą.

— Peirce — nieprzyjemny głos sprawił, że różowowłosa stanęła w miejscu prawdziwie zirytowana. Nie odwróciła się nawet; poczekała aż ta druga kontynuuje, ewentualnie podejdzie. — Odwróć się, jak do ciebie mówię.

— Jasne, już lecę — prychnęła na jej słowa, zakładając ręce na klatkę piersiową. — Czego dusza pragnie, Amber?

— Słyszałam twoją rozmowę — zaśmiała się kpiąco, a Vivienne choć chciała uniknąć takiej reakcji, to mimowolnie zestresowała się nieco. No, takimi rzeczami nie chciała się raczej dzielić z kimś innym, a już w szczególności z blondwłosą idiotką. 

— W porządku — odetchnęła, rozluźniając się. Właściwie, przypomniała sobie jaki status ma w Słodkim Amorisie blondynka, i jakoś od razu zrobiło jej się lepiej na duchu. Nieważne, co powiedziałaby na jej temat, mało kto by jej uwierzył. Co nie znaczy, że nie wolałaby, gdyby nic na jej temat nie zostało napomknięte.

— W porządku? Nie pamiętasz, co Ci mówiłam? — niemalże ryknęła, a niebieskooka praktycznie wybuchnęła śmiechem. Brzmiało to zabawnie, szkoda, że nie słyszało tego więcej osób. — Miałaś się odwalić od Kastiela, a ty z nim chodzisz na jakieś randki? — tu dwoje uczniów spojrzało się na nią. — Kim ty w ogóle jesteś? — była już prawie cała czerwona. 

— Amber — Vivienne westchnęła, obracając się do niej. — Zastanów się najpierw czemu to ja mam z nim jakikolwiek kontakt, a nie ty. 

— Ty... — różowowłosa już miała się odsunąć, by przypadkiem nie dostać liścia w twarz, ale zatrzymał ją kolejny znajomy głos. 

— Wow, spokojnie. Co się stało? — zapytał czerwonowłosy, udając zainteresowanie jej stanem. Stanął obok Peirce, posyłając jej rozbawione spojrzenie. 

O wilku mowa ponownie.

Cóż, Vivienne z pewnością gardziła wtrącaniem się w nie swoje sprawy; ale wyjątkiem było, gdy robi to osoba stojąca obok niej. 

NOTE! mega

mogą być jakieś błędy, ale nie chce mi się ich sprawdzać

ja juz prawie spie 🤒

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro