Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

XI


if you run away, come back home

ֶָ֢

Nie mogłam już wytrzymać.
Był moim uzależnieniem.
Był moim wszystkim.

Ostatnie miesiące bez niego pokazały mi, że w krótkim czasie mogłam kogoś pokochać bez opamiętania. Myśli co u niego i obwinianie siebie, że mu to zrobiłam były u mnie codziennością.

Musiałam stawić czoła prawdzie.
Musiałam mu o wszystkim powiedzieć.

Razem z Apsonem szliśmy w kompletnej ciszy do hotelu, w którym zatrzymali się na czas konkursu. Byłam zestresowana i zdenerwowana.

– Może jednak nie powinnam tego robić? – Zatrzymałam się gwałtownie, a chłopak chwilę po mnie. Patrzył na mnie jak na małe dziecko. Tak się wtedy czułam.

– Sara. On za tobą tak kurwa tęskni, że nie umiesz sobie tego wyobrazić. Musisz z nim pogadać. Musisz mi wszystko wyjaśnić. – Nie tłumaczyłam mu dokładnie, czemu uciekłam. Tylko ogólnie. – On nie mógł się pozbierać jak nagle znikałaś z jego życia. Musisz wrócić. Błagam cię.

Zamknęłam oczy i wzięłam kilka oddechów.

Musiałam wrócić do domu.

– Okej. Postaram się nie płakać. Może mi wyjdzie. – Zaśmiałam się nerwowo otwierając oczy. Apson poklepał mnie wspierająco po plecach i ruszyliśmy dalej.

Całą drogę ustalałam w głowie, co mu powiem. Albo może, czego nie powiem. Nie mogłam mieć już przed nim sekretów. Jeżeli chce, żeby mi wybaczył muszę powiedzieć wszystko i dokładnie.

Dotarliśmy pod budynek, w którym najprawdopodobniej był blondyn o jasnych oczach. Spojrzałam na ciemnoskórego, który stał tuż obok mnie.

– Nie martw się. Będzie dobrze. Z tego, co wiem nie ma go, bo poszedł na jakiś wywiad, więc przechowam cię w moim pokoju. A później to już wiesz... – Uśmiechnął się szeroko dodając mi tym odwagi.

Więc miałam więcej czasu na opracowanie mojego monologu.

Weszliśmy do środka i od razu skierowaliśmy się do windy. Wjechaliśmy na odpowiednie piętro, a chłopak zaczął szukać karty do pokoju. Po kilkunastu sekundach już siedziałam na idealnie pościelonym łóżku Apsona.

– Muszę wyjść, więc niczego nie zepsuj. Napiszę ci, kiedy wróci i trzymam kciuki. – Pokazał gestem jak to robi, po czym znowu zostałam sama.

Stresowałam die to mało powiedziane. Myślałam, że nie dam rady. Zaraz znowu ucieknę, a on nawet nie dowie się, że byłam tak blisko niego. W końcu o mnie całkowicie zapomni i każde z nas będzie żyć swoim życiem.

Położyłam się na łóżku, po czym ponownie zamknęłam oczy. Nim się obejrzałam zasnęłam w nie swoim łóżku. Potrzebowałam przerwy przed najprawdopodobniej najtrudniejsza rozmowa w moim życiu.

Wszystko działo się za szybko.
A ja byłam tego stuprocentowo świadoma.

Czasem w nocy, kiedy cisza staje się nieznośna, myśli o nim wracają jak fale uderzające o brzeg. Widzę jego twarz, pełną niedowierzania i bólu, kiedy odchodziłam. Nie powiedziałam mu dlaczego. Nie zostawiłam wyjaśnień, tylko ciszę, która teraz mnie prześladuje.

Zawsze wydawało mi się, że robię to dla jego dobra, ale teraz nie jestem już taka pewna.

Codziennie zadaję sobie pytanie: dlaczego tak łatwo wybrałam ucieczkę? Może bałam się, że nie sprostam jego oczekiwaniom, że zawiodę go w sposób, w jaki kiedyś zawiodłam samą siebie, jak zawiodłam Laurę. Może to strach przed prawdziwą bliskością, która mogła obnażyć wszystkie moje wady i niedoskonałości.

Kiedy się w końcu obudziłam na moim telefonie wysiało kilka nieodebranych połączeń od Apsona oraz kilkadziesiąt wiadomości o tym, że Joost już jest w hotelu. Od razu wyprostowałam się próbując przypomnieć sobie co chciałam mu powiedzieć.

Jak wyjaśnić moją ciszę.

Pewnie podeszłam do lustra, gdzie poprawiłam swoje włosy i ubiór. Dłuższą chwilę przyglądałam się swojemu odbiciowi. Nie wyglądałam jak wcześniejsza ja. Włosy z jasnymi pasemkami. Zdecydowanie wychudzona. A teraz jakaś smutniejsza.

Teraz albo nigdy.

Otworzyłam drzwi od pomieszczenia i wyszłam na korytarz. Był oświetlony delikatnym światłem. Podeszłam do drzwi, które znajdowały się dwa pokoje od pokoju Apsona. Stałam i patrzyłam w niepusto.

Musisz.

Zapukałam powoli i czekałam na jakikolwiek odzew. Odliczałam sekundy w głowie jednak na marne. Zastałam ciszę. Nie ma go.

Nie poddawaj się.

Ponownie zapukałam i znowu odliczałam czas. 17 sekund nigdy mi się tak nie dłużyło.

Wejście do pokoju otworzyło się, a moje ciemne oczy spotkały się z jego błękitnymi tęczówkami.

Całe moje ciało, przestało mnie słuchać i zaczęło się niemiłosiernie trząść. Chłopak był w takim samym szoku, jak ja. Uśmiechnęłam się smutno patrząc, jak w jego twarz delikatnie się rozpromienia.

– Przepraszam Joost. – Po czym mój głos całkowicie się załamał, a ja praktycznie wybuchałam płaczem.

Położył dłoń na moich plecach i wprowadził mnie do środka pomieszczenia. Wyglądało dokładnie tak samo jak pokój Apsona. Usiadł na łóżku, po czym ja zrobiłam to samo.

– Muszę ci wszystko wyjaśnić. – Zaczęłam, gdy tylko trochę się uspokoiłam. – Kurwa tak bardzo cię przepraszam. Nie chciałam cię tak zostawić. Możesz być na mnie zły i mnie nienawidzić, ale proszę daj mi się wytłumaczyć...

– Nigdy nie byłem na ciebie zły. Uważałem, że robisz to, co mówi ci serce. – Znowu spojrzałam na niego. On też prawie płakał. Chciałam zetrzeć pojedynczą łzę, która spływała po jego bladej skórze. Jednak powstrzymałam się. – Obiecałem, że się nie odezwę dopóki sama tego nie zrobisz. Szanowałem twoją decyzję i dalej to robię.

Powoli zaczęłam mu tłumaczyć całą sytuację ze śmiercią mojej siostry i byłym chłopakiem. On uważnie słuchał mnie. Czekał, aż skończę. Opowiedziałam o tym, jak Maks znalazł mnie w Holandii i zaczął mi grozić, że zrobi coś blondynowi i zagrozi jego karierze.

– W życiu nie wybaczyłabym sobie, jakby, cokolwiek ci się stało. Nigdy. – Mój makijaż, który miałam na sobie cały się rozpłynął, a moje policzki były całe mokre. Tak samo jak krawędź bluzy chłopaka, który co chwilę przecierał moja twarz od nadmiaru łez. – Jeszcze raz tak bardzo cię przepraszam. Nie chciałam opowiadać ci o moich problemach, w momencie kiedy byłeś najszczęśliwszy.

– Nie mogę obiecać, że naprawie wszystkie twoje problemy, ale obiecuję, że nie będziesz musiała zmierzać się z nimi sama. – Chwycił moja twarz w swoje obydwie dłonie. – Proszę cię Sara spójrz na mnie.

Czułam jak jego kciuki głaszczą moja delikatną skórę. Czułam, jakby dodawał mi siły, której nie miałam przez ponad dwa i pół miesiąca.

– Myślałem o tobie codziennie. Dzień w dzień szukałem ciebie w każdej piosence, której słuchałem. Dzień w dzień myślałem o tym, że może akurat dzisiaj do mnie napiszesz do wracasz do Amsterdamu. Do mnie. Brak jakiegokolwiek kontaktu zabijało mnie od środka. Tak cholernie za tobą tęskniłem Sara.

W moich oczach znowu pojawiły się łzy, ale tym razem pozwoliłam im opuścić moje oczy. Chłopak powoli ścierał swoimi dłońmi krople spadające na moje spodnie.

Cholernie cię kocham Pelc. Jak nikogo innego nigdy wcześniej.

Ja ciebie też kocham Klein. – Uśmiechnęłam się, a chłopak przyciągnął moje ciało do swojego.

Spojrzałam na swój nadgarstek, na którym wysiała bransoletka kupiona na targu. Wyrwałam się z jego objęć i szybko zdjęłam ją z ręki. Spojrzałam w oczy chłopaka. Wyglądały na zmęczone, ale szczęśliwe. Tak samo jak moje.

– Jestem z ciebie cholernie dumna. – Uśmiechnęłam się i założyłam mu kawałek srebra na nadgarstek. – Nawet nie umiesz sobie wyobrazić jak bardzo.

Joost znowu przyciągnął mnie do siebie i złożył długo wyczekiwany pocałunek. Nasze usta pasowały do siebie idealnie. Wszystko robił z taką delikatnością, jakbym była drogocennym skarbem, którego tak długo szukał. Żadne z nas nie chciało tego kończyć. Jednak musiało to nastąpić.

– Tak pięknie dzisiaj wyglądasz. – W końcu się odezwał, przecierając swoją bluza moje policzki. Uśmiechnęłam się szeroko marszcząc przy tym delikatnie nos, po czym wtuliłam się w jego ciało.

Bycie z nim to wszystko, czego potrzebowałam.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro