Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

⚔️30 ROZDZIAŁ - PLAN A⚔️

Kto się spodziewał? Bo ja kompletnie, ale jak już jest to bardzo was zapraszam do czytania!

A tu se dodałam moją ulubioną piosenkę, przy której napisałam ten rozdział. Nie wiem, czy pasuje. Nie ważne. 😝








Dwa dni później

- UUU... - zagwizdał Mushu, całkiem podniecony tym, co się wydarzyło. - No... Cri-kee jeszcze trochę i będzie mu całkowicie posłuszna. Nie odstępuje go na krok, jak jakiś pies.

Westchnął ciężko.

- AH... Niczego nie pamięta z moich lekcji. - mruknął do siebie, siedząc od dwóch dni na tej samej gałęzi. Świerszcz siedział na jednym z listków i cykał do smoka. - A myślisz, że tak łatwo wymyślić coś zabawnego? Tak wiem... Nie musisz mi to powtarzać. Jeśli do świtu coś nie wymyślę to będzie już... Ej!

Mushu wstał gwałtownie z miejsca i zaczął chodzić po dużej łodydze starego drzewa. Zmieniał co sekundę kierunek, chodząc niespokojnie. Zaświtała mu w głowie pewna myśl, która może okazać się dobrym wybrykiem. Co więcej nie tylko mógłby zepsuć poranek przywódcy, ale i też jego ludziom. Zdawał sobie sprawę, że oni i tak już mają przerąbane w życiu.

- A może... - powiedział pod nosem. - Co... powiesz na to Cri-kee, by zawiązać z nimi sojusz?

Świerszczyk cyknął głośniej.

- Co! - ryknął Mushu, podchodząc do listka, gdzie siedział jego mały przyjaciel. - Oczywiście, że ich do niczego nie wykorzystam. Nie jestem, jak... Proszę Cię... Weź, jak nie chcesz... KONIEC!

Smok strzepnął świerszcza z listka i rzucił go przed siebie w stronę namiotów Hunów. Westchnął znów ciężko.

- Nigdy nie mogę polegać na tym owadzie. - stwierdził. - Sam to zrobię.

Skierował wzrok na Mulan, która spała spokojnie w namiocie przywódcy. Mężczyzna na szczęście nie leżał obok niej, tylko znalazł własne posłanie. Chodź trochę umiał zachowywać się, jak mężczyzna.

- UUU... - znów zagwizdał Mushu, dostrzegając coś ciekawego. - A kogo ja widzę... Zaraz, zaraz. Aki miała iść z Czain-em, Raymanem i Lingiem krótszą drogą do Pekinu. Co ona tu robi?

Smok sfrunął na niższą gałąź, gdzie miał większe pole widzenia na całą okolicę. Skupił się na dziewczynie, która niebezpiecznie zaczęła zbliżać się do namiotu przywódcy. Skradała się tak cicho, że gdyby jej wcześniej nie dostrzegł, pewnie by nawet nie zwrócił na nią uwagi. Co ty kombinujesz Aki, pomyślał.

Spojrzał szybko na namiot, gdzie leżała Mulan, niczego nie świadoma, jak zawsze. Przywódcy nigdzie nie widział, więc jego przyjaciółka musiała zostać sama. Zwrócił ponownie wzrok na Aki i dopiero w tej chwili zobaczył, co trzymała w dłoni – stalowy miecz.

Gdy w tej samej chwili miał zamiar zeskoczyć z drzewa i powstrzymać Aki przed głupstwem, przed wejściem do namiotu pojawił się Shan Yu, wpatrując się poważnym wzrokiem w dziewczynę. Mushu pozostał na swoim miejscu i obserwował, jak dalsza sytuacja się potoczy. Mimo, że to może się okazać totalną masakrą. Jeśli zaraz Aki nie odejdzie może zostać zaatakowana. Jest i też pozytywna strona myślenia. Gdy zacznie się bitwa, Mulan się obudzi i może wreszcie się otrząśnie ze swojej głupkowatości.

- To byłoby dobre. - powiedział pod nosem Mushu, siadając już wyluzowanym na drzewie. - Moment... Coś mi się tu nie zgadza. Nie, nie, nie. Gdzie ona z nim idzie?

Smok obserwował, jak przywódca i Aki ruszyli razem w stronę lasu, jakby nie chcieli, by ktoś ich podsłuchiwał. Wstał z gałęzi i podleciał do najbliższego drzewa, gdzie będzie mógł im się dobrze przyjrzeć. Spojrzał na twarz dziewczyny. Aki nie wyglądała na przerażoną, ani sfrustrowaną, tylko rozgniewaną. Jeśli postanowiła sama go zabić, to musi być tak samo durna, jak Mulan, pomyślał Mushu. Po chwili ryknęła na mężczyzny:

- TO BYŁ TEN TWÓJ PLAN!?

- AH... Zamknij się, bo Cię usłyszy.

- ZAMKNĄĆ SIĘ!? - powtórzyła, piorunując przywódcę wzrokiem. - OD KIEDY TO CAŁUJESZ INNĄ LASKĘ W MOJEJ OBECNOŚCI!? NIE TAK SIĘ UMAWIALIŚMY, ROZUMIESZ!?

- Po pierwsze, Aki... - zaczął Shan, ale dziewczyna nie dała mu skończyć.

- NIE BĘDZIESZ MNIE JUŻ POUCZAŁ! - warknęła i odsunęła się od niego o krok. - JEŚLI CI SIĘ TAK BARDZO PODOBA TO JĄ ZNISZCZĘ TAK, ŻE SAMA BĘDZIE BŁAGAĆ O ŚMIERĆ! A CIEBIE ZMUSZĘ, BYŚ PATRZYŁ NA NIĄ...!

- JA JEJ NIE KOCHAM! - ryknął zniecierpliwiony Shan, mierząc dziewczynę chłodnym wzrokiem. - UMAWIALIŚMY SIĘ, ŻE SKRZYWDZĘ JĄ PSYCHICZNIE I WŁAŚNIE TO ROBIĘ! A TY WKURZASZ SIĘ O TO, ŻE REALIZUJE NASZ PLAN! CZY TY SIEBIE SŁYSZYSZ!?

Zamilkł na moment, obserwując jej zachowanie. Aki była cała roztrzęsiona i nie spokojna. Brała tak głębokie wdechy, jakby biegła jakiś maraton. Szczególnie, że jej by się przydało, pomyślał Mushu. Spojrzał na przywódcę, który również penetrował wzrokiem jej sylwetkę.

- Pewnie o tym samym pomyśl. - zachichotał pod nosem Mushu, nie wierząc wciąż w to, co tu się stało. Wypadałoby być poważnym w takiej sytuacji, ale mokre czoło oraz niespokojny oddech dziewczyny całkowicie go rozbroił.

- Robię to dla nas! - warknął trochę ciszej Shan. - Ona dla mnie nic nie znaczy, tylko ty. Gdybyś mnie znała Aki to byś wiedziała na kim mi bardziej zależy. Ale widzę, że mnie jednak nie znasz.

Uniósł podbródek, pokazując swą wyższość. Aki przestała udawać wściekłe zwierzę, w tym ciężko sapać. Jego słowa musiały na nią zrobić duże wrażenie, ponieważ jej usta lekko się rozchyliły.

- Jeśli masz już się tak zachowywać, to PROSZĘ BARDZO! - kontynuował mężczyzna. - Ale nie myśl sobie, że będziemy dalej razem.

- Ale ty całowałeś...

- Słyszałaś? - przerwał jej Shan. - SŁYSZAŁAŚ, CO POWIEDZIAŁEM, AKI!?

- Tak... - szepnęła cicho Aki. - Przepraszam...

- Przemyśl swoje zachowanie, dobrze? - odparł antypatycznie. Podszedł do dziewczyny, chwycił lewą dłonią jej podbródek i podniósł tak, by na niego spojrzała. - Rozumiem Twój gniew, Aki. Jesteś dobrą dziewczyną, waleczną i w dodatku mądrą. Mulan Ci nie dorównuje.

Aki lekko się uśmiechnęła, a na jej policzkach poleciały łzy.

- Kocham Cię, Shan... - szepnęła.

- Ja Ciebie też, Aki.

Przybliżył swą twarz do jej i musnął jej wilgotne wargi. Dziewczyna pogłębiła pocałunek i oboje zatracili się w tej cudownej chwili, nie zwracając uwagi na to, co się wokół nich działo, tylko pocałunek był ważny. Byli tak zajęci sobą, że nie zauważyli, że są obserwowani, a cała tajemnica się ujawniła. A za chwilę nie tylko ja będę o tym wiedzieć, pomyślał zadowolony z siebie Mushu.

Smok odleciał od dwóch zakochanych ludzi do namiotu manipulanta, gdzie spokojnie drzemała Mulan. Wylądował przed wejściem, wskoczył na jej plecy oraz zaczął na niej skakać.

- Yhm... - mruknęła zaspana Mulan.

- Mulan! - krzyknął smok, wciąż na niej skacząc. - Wstawaj!

- Oj Mushu... daj mi spokój.

Obróciła ciało w przeciwnym kierunku do namiotu i próbowała dalej zasnąć.

- Ah... Ty zawsze miałaś problem ze wstaniem. - Mushu zniżył się do jej ucha i szepnął do niej – Owsianka na stole...

- CO! - krzyknęła Mulan, reagując od razu na słowo owsianka. Usiadła błyskawicznie na posłaniu, poszukując wzrokiem, gdzie jest naczynie z jedzeniem. Mushu wił się po materiale ze śmiechu. Dopiero po kilku sekundach do Mulan dotarło, że smok żartował. Spojrzała na niego i obrzuciła go gniewnym spojrzeniem.

- Nienawidzę Cię. - powiedziała oburzona dziewczyna. - Dlaczego zawsze muszę się na to nabierać. I jeszcze narobiłeś mi smaka...

Mulan złapała się za brzuch, który w tym samym czasie zacząć wydawać z siebie tradycyjny dźwięk. Jęknęła załamana. Mushu wskoczyć na jej kolana i zaczął lekko uderzać jej policzki.

- Obudź się! - krzyknął. - Nie czas teraz na chrupiącą owsiankę, polaną białym mlekiem z dodatkiem suszonych winogron... Dosyć! Musisz coś zobaczyć, w tej chwili!

- Jeśli to nic ważnego obiecuje Ci, że Cię zjem. - powiedziała stanowczo dziewczyna, pokazując na smoka palcem. - Co chcesz mi takiego pokazać?

- Teraz Ci udowodnię, że Shan Cię oszukuje. - smok błyskawicznie zeskoczył z dziewczyny kolan i pomaszerował do wyjścia. - No nie gramol się tak... Proszę... Czy... ty... chcesz teraz wziąć kąpiel?

- No przecież nie pokażę się Shanowi w takim stroju. - odparła dziewczyna, trzymając w dłoni długi, biały materiał.

- Mulan, proszę Cię! - ryknął Mushu. Podszedł do dziewczyny, złapał za jej lewą dłoń i zaczął prowadzić ją w stronę lasu.

- Gdzie ty mnie prowadzisz!?

- Ci... - uciszył dziewczynę, która chodziła za nim tak kulawo, jakby wypiła za dużo wina. - Już nie daleko i bądź proszę Cicho teraz.

Resztę drogi szli w milczeniu. Z każdym krokiem zbliżali się do miejsca, w którym Mushu obserwował dwóch zakochanych, zdradliwych gołąbeczków. Idąc tak w dość szybkim tempie smok miał pewien dylemat, czy ten widok może nie wstrząsnąć Mulan. Przeżyła już wiele cierpienia, a kolejny ciężar, który spadnie na jej barki, mógłby ją totalnie zniszczyć. To właśnie planował Shan, pomyślał Mushu. Chciał zniszczyć psychicznie Mulan, by potem łatwo było ją zabić.

Mushu spojrzał na moment na Mulan, która patrzyła przed siebie, szukając tego, co smok pragnął jej pokazać. Wpatrywał się w nią i znalazł kolejną ciekawostkę. Uśmiechnął się do siebie, odwrócił wzrok i zamarł.

Przed nim stał tylko ten manipulant, a po Aki ani śladu. Mushu kierował wzrok w każdą stronę, by tylko dojrzeć dziewczynę. Najwidoczniej przyszli za późno, pomyślał.

- Co tu robisz, Mulan? - spytał zdziwiony Shan, podchodząc do dziewczyny. - Nie powinnaś wychodzić jest zimno.

- Spokojnie nie zmarznę. - rzuciła krzywo Mulan, okrywając się białym ręcznikiem. - Co mi chciałeś pokazać, Mushu?

- On Ci powinien pokazać, co Shan? - odparł leniwie i zakpił. - Co strach Cię obleciał...? Widziałem wszystko.

- No co takiego widziałeś, jaszczurko?

- Do twoich wiadomości... NIE JESTEM JASZCZURKĄ!

- Mushu... - wtrąciła się zniecierpliwiona już Mulan, ocierając swe zmęczone oczy.

- Nie myśl, że nie widziałem, co robiłeś. - kontynuował smok. - Ale lepiej by było, jakbyś sam to powiedział jej. Lepiej na to zareaguje.

- Mulan powinna pójść jeszcze spać, to powinna usłyszeć. - powiedział lekceważąco Shan, łapiąc dziewczynę za dłoń i ciągnąc do namiotów.

- Zawiodłam się, Mushu. - mruknęła śpiąco dziewczyna, kładąc głowę na ramieniu przywódcy.

Smok szedł za dwójką towarzyszy cały poirytowany. Nie przypuszczał, że ta cała sytuacja się tak skończy. Shan musiał byś świadom tego, że był obserwowany, a Mulan będzie jak najszybciej powiadomiona. Kolejny plan uległ gruzom, pomyślał smok, uderzając po drodze stopą w, niewielkim rozmiarze kamień. Syknął z bólu, gdy to uczynił. Złapał się za stopę i jęczał pod nosem.

- Nawet teraz na mnie nie zwraca uwagi. - jęknął zawiedziony Mushu. - Zero wdzięczności za to... co próbuje robić. Oczywiście jeszcze mi się nie udało, ale staram się. Mulan... zaczekaj.

- Ty idź, Mulan. - odparł Shan. - Ja się nim zajmę.

- Ale nic mu nie zrobisz? - spytała, patrząc mu głęboko w oczy.

- Nawet o tym... nie pomyślałem. - odpowiedział Shan, lekko się łamiąc.

- Dziękuje. - uśmiechnęła się, pocałowała go w policzek i odeszła posłusznie do namiotu.

Shan odwrócił wzrok w stronę smoka, podszedł pewnym krokiem do zwierzaka i podniósł go jedną ręką.

- Ustalmy sobie coś, pasożycie. - rzucił chłodno Shan. - Jeśli piśniesz słowem o mnie i o Aki zabije twą przyjaciółeczkę bez ostrzeżeń.

- Tej, tej... Ty chyba nie wiesz z kim rozmawiasz...

- Słuchaj uważnie, jaszczurko. - przerwał mu Shan, łapiąc smoka za szyję. - Nic nie powiesz, to Mulan będzie żywa, więc lepiej zamknij swój pysk na kłódkę. Zrozumiałeś?

- Jak słońce... - odparł kwaśno.

- Jednak można z tobą normalnie porozmawiać. - uśmiechnął się przywódca i puścił smoka. - Do zobaczenia rano.

Ruszył w stronę namiotu, zostawiając smoka w środku lasu.

***

- Panie generale. - Nieopodal starej rudery Shang usłyszał głos swego najlepszego żołnierza.

- ZARAZ PRZYJDĘ! - krzyknął mężczyzna, podnosząc się z miejsca, otrzepując się z suchego piasku i suchych liści. Luka troszkę się wierciła, lecz nie miała zamiaru się budzić. Uśmiechnął się do dziewczyny, pogłaskał jej prawy policzek, po czym odszedł od ich kryjówki. Zbliżając się do mężczyzny spytał. - Jakieś informacje?

- Tak, generale. - młody żołnierz uniósł swą lewą dłoń na wysokości swej klatki piersiowej, trzymając w niej pergamin. - Niech pan to przeczyta.

Shang wziął od niego kawał papieru i zaczął czytać. Z początku nic ciekawego Czi-Fu nie napisał, dopiero w połowie tekstu mężczyzna musiał z kilka razy przeczytać te same wyrazy, by dokładnie zrozumieć, co jest tam napisane. Co jakiś czas spoglądał zdezorientowanym wzrokiem na żołnierza, potem znów na pergamin. Ścisnął dłonie, lekko zginając kartkę.

- Plan A... - mruknął Shang. - Nasza podróż była do niczego.

- Uważa pan, że będzie w stanie go zabić? - spytał zmartwiony żołnierz, obserwując przywódcę.

- Nie dopuszczę do tego. - odparł pewnie Shang. - Mulan nikogo już więcej nie skrzywdzi. Sam tego dopilnuje. Natychmiast naszykuj ludzi do odwrotu. Tym razem będziemy biegli. Musimy się tam znaleźć, jak najszybciej...

- Przecież to nie możliwe...

- Nie po to biegaliśmy po wysokich wzgórzach, byście teraz nie dali rady biegać na prostej drodze. - stwierdził Shang.

- Tak jest, generale.

Żołnierz odszedł i zaczął krzyczeć do wszystkich ludzi, by zaczęli się szykować. Shang wciąż wpatrywał się w pergamin, nie wierząc w to, że Mulan może zaatakować Pekin. Co ją do tego zmusiła, pomyślał.

- To moja wina. - szepnął do siebie.

- Nie twoja. - usłyszał za sobą głos Luki. - Ona na pewno miała powód. Nie możesz się o to obwiniać. Pobiegniemy do Pekinu i ją uratujemy.

- A co jeśli...

- Wszystko się ułoży, Shang. - przerwała mu, lekko go tuląc od tyłu. - Zobaczysz. Ona Cię teraz potrzebuje.

- Ale to przeze mnie teraz nie myśli racjonalnie. - odparł zawiedziony mężczyzny, zgniatając wciąż pergamin. - Jakbym przy niej był...

- Wtedy byś mnie nie poznał. - przerwała mu ponownie Luka.

- Wybacz...

- Ci... - uciszyła go. - Szykuj się.

Minęło trochę czasu zanim każdy zdecydował się zabrać to, co jest w tej chwili niezbędne. Jedni wchodzili na swoje koni, inni rozciągali swoje nogi do biegu. Shang wszedł na konia oraz pomógł Luce również na niego wsiąść. Złapała go za biodro, by nie spaść z rumaka. Shang uśmiechnął się na tą bliskość, po czym spojrzał na swoich ludzi.

- UWAGA! - krzyknął do ludzi, którzy byli już gotowi na odwrót. - CHINOM ZAGRAŻA NIEBEZPIECZEŃSTWO I TYLKO MY MOŻEMY TEMU ZAPOBIEC! SPEŁNIJMY NASZ OBOWIĄZEK! POWIEDZCIE, KOMU SŁUŻYMY!?

- Cesarzowi! - krzyknęli wszyscy.

- JESZCZE RAZ, KOMU SŁUŻYMY!?

- CESARZOWI!!!

Shang słyszał już tylko mocne tupanie i trzęsienie ziemi. Widział przed sobą tylko biegnących lub galopujących żołnierzy, kierujących się w stronę stolicy, Pekinu.





I jak podoba się? 😈
Jeśli tak dawaj gwiazdeczkę, bo Cię zmanipuluje hehe

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro