⚔️27 ROZDZIAŁ - BYŁA TOBIE BLISKA?⚔️
🥀„Piękne chwile krótko trwają, lecz wspomnienia pozostają..." 🥀
Dzień później
- Panie, mamy informację, że dokładnie wczoraj w południe, miasto, Taiyuan, zostało zdobyte przez naszego wroga, Hunów. - Czi-Fu wziął głęboki wdech.
Obrócił się za siebie, sprawdzając, czy ktoś jeszcze go słucha.
- Mów dalej... - Zlecił spokojnie cesarz swemu prywatnemu paziowi.
- Wszyscy mieszkańcy miasta zostali zamordowani. - dodał szeptem. - Pana kuzyn również.
Cesarz wpatrywał się w pazia, nie ukazując żadnych emocji. Nie potrafił ich w tej chwili przedstawić, mimo że utrata bliskiej osoby, i to z rodziny jest dla niego ogromnym ciosem. Szczególnie, że powierzył mu dość ważne informacje. Podrapał się po swej długiej, siwej brodzie. Mruknął, zastanawiając się, czy Hunowie czegoś nie wyczuli.
- Panie... - szepnął niepewnie Czi-Fu. - To, co się dowiedzieliśmy... Że mordercą pana... kuzyna była Mulan. Obawiam się, że nasza wojowniczka ma za zadanie cesarza zabić. Takie mam informację.
Czi-Fu zamilkł na moment, czekając na jakąś reakcję swego przywódcy. Jednak na jego twarzy, nie mógł niczego odczytać. Nie ujrzał żadnego niepokoju, ani goryczy. Przez pewien czas mężczyźni stali tak, czekając aż któryś odda głos. Paź nie chcąc tak długo stać, odparł:
- Co pan rozkaże?
Cesarz nie odpowiedział. Odwrócił się tyłem do niego, rozmyślając nad sytuacją. Paź czekał z cierpliwością.
- Przekażcie wiadomość generałowi Shangowi... - zaczął cesarz, nie odwracając się do Czi-Fu. - Że mają jak najszybciej wrócić do Pekinu. Musimy odrzucić plan B. Nie damy sobie sami rady uratować miasta.
- A jaki jest plan A? - zapytał wciąż niepewny paź.
- Stanąć do walki i zabić dwóch najgroźniejszych ludzi w Chinach.
- Kogo ma pan na myśli?
- Mulan i Shan Yu.
***
Luka jeszcze nigdy wcześniej nie czuła takiej nostalgii. Strach, który napastował jej duszę oraz zdrowy rozsądek stawał się z każdą chwilą coraz silniejszy. Tętno wraz z oddechem przyspieszało. Krople wilgotnych łez spływały jej po policzkach, a to wszystko tylko dla tego, że nie potrafiła przed sobą wyznać prawdy o sobie. Prawda wzbudzała w niej ogromne emocje, dlatego łatwiej było przekłamać przeszłość. Lecz nie przypuszczała, że ona sama do niej wróci.
Stąpała po zarośniętym podłożu, wpatrując się w budowlę. Przez pęknięte, zgniłe mury wyłaniały się zachodzące promienie słoneczne, oświetlając całą mroczną przestrzeń. Do tego nawet czasu niektóre drewniane belki przytrzymywały dach, chodź nieliczne kawałki leżały na ziemi.
Mimo tak wielu zniszczeń Luka potrafiła rozpoznać, w jakiej okolicy występuje. Całą dłonią dotknęła szorstkiej ściany. Powolnym ruchem kierowała swój wzrok w prawą stronę, by ujrzeć salon. Mrugnęła kilka razy oczami i gdy skupiła się na obserwacji, nagle ujrzała przed sobą świeżo wyremontowany drewniany domek. Wszystkie meble i przybory domowe stały tam, gdzie je sobie zapamiętała. Dokładnie w tym dniu, gdy zamierzała opuścić to miejsce.
Ścisnęła prędko powieki, uniemożliwiając kolejnym łzom wypływu. Nie mogła ponownie się rozpłakać. Uchyliła ostrożnie powieki, bojąc się, że ujrzy wykończony dom. Jednak przed oczyma widziała znów tą samą zardzewiałą, wyniszczoną budowlę. Odetchnęła głęboko.
- Dobrze moi mili. - Nieopodal Luka usłyszała ochrypły głos generała. - Tutaj zrobimy postój, jutro od samego rana ruszamy dalej.
Wszyscy rozeszli się w swoją stronę, szukając odpowiedniego miejsca na odpoczynek. Jedynie dziewczyna stała nieruchomo, spoglądając w dal, zupełnie nie zwracając uwagi na rozkaz Shanga.
Strach zawładnął nad jej ciałem. Nie potrafiła się ruszyć z miejsca, a co gorsza coś rzec. Pragnęła wrzeszczeć na cały głos, by wydusić z siebie najgłębsze emocje, które w niej tkwiły. Wszystko poszło nie po jej myśli. Miała nadzieję, że prędko stąd odejdą i nie będzie musiała już patrzeć na tą spróchniałą budowlę. Teraz będzie musiała spędzić tutaj jedną noc, aż nie wzejdzie słońce. Przeklęła w duchu.
W tym samym momencie wyczuła spore, spierzchnięte ręce w okolicach bioder, oplatając ją w delikatnym uścisku. Cofnęła się o krok, by oprzeć się o tors swego mężczyzny. Bicie jego serca i jego spokojny oddech, koiło Luki nerwy. Przy nim mogła czuć się bezpiecznie i zrelaksowanym. Skierowała swój wzrok w górę, by nawiązać z Shangiem wzrokowy kontakt. Generał wpatrywał się w dziewczynę, skupiając się wyłącznie na jej niespokojnym wyrazu twarzy. Stał w milczeniu, oczekując, że Luka sama obdaruje go wyjaśnieniem sytuacji.
- Może... - zaczęła lekko się łamiąc. - znajdziemy inne miejsce na postój.
Mężczyzna przez dłuższą chwilę nie odpowiedział dziewczynie. Podejrzliwie zaczął się przyglądać Luce, próbując odczytać z oczu, co miała na myśli. Co prawda zauważył nagłą zmianę zachowania dziewczyny, gdy tylko kierowali się w stronę tej zniszczonej rudery. Mimo to, jednak nie rozumiał, dlaczego tak reagowała. Może kiedyś się tu wychowywała, pomyślał.
- Luka... - mruknął cicho. - Mi możesz powiedzieć...
- Ja... - zamilkła na moment, biorąc głęboki oddech. - Ja nie mogę tu zostać.
- Dlaczego? - zapytał spokojnie. Złapał lewą ręką jej jednej dłoni, dodając jej otuchy.
- Możemy nie mówić tego tutaj?
Shang zmierzył wzrokiem okolicę, po czym spojrzał znów na Lukę. Kiwnął głową, odsuwając się o krok od dziewczyny. Nie puszczając dłoni Luki z uchwytu, ruszył w pewnym kierunku. Co jakiś czas, gdy ktoś z jego żołnierzy niebezpiecznie zbliżał się w do nich, Shang puszczał dziewczynę i odsuwał się od niej kilka metrów, by nie nabrać podejrzeń.
Luka szła za generałem pewnym krokiem. Na jej twarzy ukazywał się fałszywy lekki uśmieszek, połączony z powagą. Za każdym razem, gdy ktoś spoglądał na nią, odwzajemniał jej ciepłym uśmiechem, kiwając lekko głową. Żadna z obecnych tu istot na szczęście nie domyśliła się, że Luka i Shang łączyły nie tylko sprawy żołnierskie. Oby ta niewiedza pozostała jak najdłużej.
Gdy Luka traciła powoli widoczność, gdzie ogólnie znajdowała się zgraja żołnierzy, wraz z generałem usiedli na skraju brzegu, który był zasłonięty przez gęsto, zarośnięte drzewo młodymi, jaskrawo zielonych liści. Shang przysunął się bliżej do dziewczyny, obejmując ją w pasie. Drugą rękę ułożył ją na wysokości jej barku. Przełknął najciszej jak mógł swą ślinę i starał się dodać dziewczynie otuchy. Czekał cierpliwie, aż Luka będzie gotowa podzielić się z nim historią, która ją widocznie dręczyła. Nie mógł zaprzeczyć, że on również się denerwował. Może tego nie ukazywał zzewnątrz, ale od środka buzowały mu hormony. Nie od zawsze siedziało się przy brzegu, schowanym pod zarośniętym, starym drzewem u boku atrakcyjnej kobiety, która ma na sobie ciężkie brzemię. Przebywając blisko niej mógł przez moment odetchnąć od generałowych zadań. Przy niej potrafił się odprężyć, tak samo, jak przy Mulan. Niesamowicie mu ją przypominała, ten sam ciemno-kasztanowy kolor włosów, podobny wyraz twarzy oraz ogromne zdolności w sztuce walki. Czasem miał wrażenie, że to właśnie Mulan siedzi obok niego, a nie Luka.
- Na pewno... - zaczęła niepewnie dziewczyna. - chcesz wiedzieć o...
- Na pewno. - przerwał prędko Shang. Wziął głęboki oddech, by się trochę uspokoić.
- Dobrze. - szepnęła.
Przez moment siedzieli w ciszy. Oboje próbowali zapanować nad oddechem oraz w tym samym czasie odetchnęli głęboko.
- Kiedyś tu mieszkałam... - zamilkła na chwilkę. Tak szybko podniosła wzrok na Shanga, jak go spuściła na ziemię. Przeczekała, aż ułoży odpowiednie słowa w głowie - spędziłam tu swoje dzieciństwo. Wychowywałam się ze swoją matką, wdową i ojcem, kowalem. Nie wywodziliśmy się z bogatej rodziny, ale tym się moi rodzice nie przejmowali. Doceniali to, co mieli, gdyż w tamtych czasach liczyło się tylko to, by znaleźć jakiś schron, kiedy nieprzyjaciel atakował Chińskie ziemie. Podobno, gdy się urodziłam ich stan majątkowy trochę się pogorszył, lecz i tym się nie zamierzali przejmować. Cieszyli się z mojego przyjścia na świat. Z każdym rokiem, gdy dorastałam dawałam ich więcej radości. Mówili mi, że byłam bardzo niegrzecznym dzieckiem i coś zawsze rozwalałam. - Luka lekko się uśmiechnęła. - Zabrałam kiedyś mamie puder do makijażu i obtarłam nim całe swoje ciało. Szkoda, że nie mogę tego zobaczyć. Wyglądałam, jak mąka. - Ponownie Luka zamilkła, zniżając lekko głowę. Usta lekko jej drżały. Przegryzła lekko wargę, by powstrzymać szloch. Wzięła głęboki oddech, po czym kontynuowała. - Dzieciństwo miałam wspaniałe, ale po śmierci ojca wszystko się zmieniło. Miałam zaledwie dziesięć lat, gdy mój ojciec zmarł na chorobę, zwaną przeziębieniem. Nikt nie umiał mu pomóc, nawet wróżbita. Obie z mamą byłyśmy pod wielką goryczą. Utraciliśmy większość majątku na uzdrowienie ojca. Starałam się, jak tylko mogłam pomóc mamie. Sprzątałam, pomagałam sąsiadowi z domowymi zwierzętami oraz na polu, by trochę zarobić, a także zabierałam się za naprawę chatki. Dom stawał się spróchniały i ledwo się zaczynał trzymać się na starych cegłach, więc nagły remont był konieczny. Rok później znalazłam dobrą pracę w mieście niedaleko naszej wioski. Właściciel stajni z końmi płacił dość okazyjnie, więc nie musiałam się już bać z mamą o majątek. Zamierzałam, jak najszybciej podzielić się tą nowiną mamie. Pojechałam swym nowym rumakiem, którego nazwałam po chińsku szczęście do chatki, gdzie przesiadywała moja mama. Trzymając w dłoni brudną szmatę z pieniędzmi weszłam do chatki, by ją odszukać. Gdy dotarłam do salonu zobaczyłam coś okropnego.
Zamilkła. Czuła przyspieszone tętno i bijące serce. Z jej warg nie wylatywał żaden dźwięk, prócz szlochu. Pot spływał jej po ciele, który cały się trząsł. Shang, widząc jej nagłą zmianę zachowania przybliżył się do niej i wtulił ją do siebie. Sprowadził jej twarz na wysokości jego torsu, by się oparła. Luka prędko przytuliła się do Shanga, szlochając coraz głośniej. Generał oparł brodę o jej głowę, głaszcząc dziewczynę dłonią, która przesiadywała wcześniej na jej barku. Czekał spokojnie, by Luka lekko doszła do siebie.
- Moja mama tam się powiesiła. Dyndała, jak kukiełka w swej brudnej, starej szacie. Faktycznie czasem widziałam, że ma gorsze dni. Ale, żeby uczynić coś takiego. Zostawiła mnie samą... w tej zniszczonej, spróchniałej ruinie. Gdy miało się wreszcie wszystko polepszyć i ułożyć nasze życie na nowo, ona mnie zostawiła. Jako dziecko, mając jedenaście lat był to dla mnie wstrząsający i przerażający widok. Nie miałam nikogo prócz siebie. Tego samego dnia, spakowałam swe najcenniejsze rzeczy i odjechałam na szczęściu, jak najdalej od tego miejsca, by zacząć nowe, samotne życie.
Cisza z każdą minutą stawała się coraz bardziej nie komfortowa. Shang wpatrywał się przed siebie swymi mocno rozszerzonymi oczami. Słyszał jedynie głośny, nieprzyjemny szum w uszach. To, co wyznała mu Luka lekko odbiło się na jego psychice. Nigdy wcześniej nie spotkał się z taką historią, gdzie rodzic zostawia w sposób brutalny własne dziecko. Zaczął Bogu dziękować, że w jego życiu nie wydarzyła się podobna sytuacja. Bardzo współczuł dziewczynie, ale i również gratulował. Mając zaledwie dwanaście lat nie umiał jeść z patyczków do ryżu, a co dopiero utrzymać przy życiu. W pewnym sensie to był niańczony przez matkę, a przez ojca mocno szkolony na generała. Żadnych problemów zdrowotnych, ani psychicznych nie miał w rodzinie. Teraz już wie, że miał bardzo udane dzieciństwo. Spojrzał w górę na niebo i szepnął niesłyszalnie:
- Dziękuję wam.
Luka zasmarkała lekko nosem, brudząc lekko elegancki, żołnierski strój. Spojrzał tam na moment, po czym zdusił z siebie lekki uśmiech. Wyciągnął z kieszeni brązową szmatkę i podał ją Luce. Dziewczyna odsunęła głowę od jego torsu i wysmarkała porządnie nos. Shang w tym czasie wpatrywał się w swój obsmarkany strój. Zastanawiał się, czy ma dotknąć ręką lub wytrzeć szmatką. Luka spojrzała na jego ubranie.
- Przepraszam...
- Nic nie szkodzi. - przerwał jej szybko Shang, próbując zetrzeć gęsty glut.
- Czekaj pomogę Ci.
- Nie trzeba, później to zetrę.
Shang odłożył szmatę na bok i zdjął górną część stroju, ukazując lekko jego umięśnioną klatkę piersiową. Luka zwróciła gwałtownie wzrok w innym kierunku, starając się tylko nie na tors, który w tej chwili był cały odsłonięty. Mężczyzna odłożył ubranie i spojrzał na Lukę. Skierował swą rękę na jej lewy bark i pokierował ją do siebie. Luka przybliżyła się do Shanga i wtuliła się ponownie do niego, mając przy nosie zasmarkaną już szmatę.
- Naprawdę... - zaczął Shang lekko się jąkając. Szczerze nie wiedział, jak ma to wszystko skomentować. - podziwiam, jak sobie potem poradziłaś. To dość spore wyzwanie, nieprawdaż?
- Tak... - spuściła lekko wzrok, opierając głowę na jego nagim torsie. - To prawda. Uciekłam do właściciela, gdzie opiekowałam się jego końmi. Pozwolił mi na jakiś czas zostać. Potem ruszyła do Taiyuan i tam się dalej wychowywałam. Czasami podróżowałam po zakątkach innego miasta. Tak starałam się odnaleźć swoje miejsce na Ziemi, ale nadal nie znalazłam. Potem też zaczęłam myśleć o samobójstwie...
- Co cię zatrzymało? - zapytał Shang.
- Dzielna dziewczyna, która uratowała Chiny. - spojrzała na Shanga. - Mulan. Gdy dowiedziałam się o jej wyczynie chciałam pójść w jej ślady. Być taka silna, jak ona. Pokazać, że umiem stawić czoło problemom. Dziękuję Mulan za to, że dała mi szansę na lepsze życie.
- Wiele osób jej za to dziękuję.
- Jaka ona była?
Shang podniósł jedną brew. Nie spodziewał się takiego pytania. Od kiedy opuścił Pekin rzadko o tym rozmyślał. Położył prawą dłoń na podbródku, próbując sobie przypomnieć chwile z Mulan. Luka wpatrywała się w chłopaka, oczekując jakieś odpowiedzi. Lecz Shang od dłuższego momentu nie raczył nic dodać. Zbyt głęboko utkwił we wspomnieniach. Widział dotąd to, czego nie zamierzał od dłuższego czasu oglądać. Uśmiechniętej twarzy Mulan. Ścisnął mocno powieki, odwracając wzrok w stronę rzeki.
- Wybacz Shang... - szepnęła Luka. - Nie powinnam pytać.
- Widzisz... dawno o tym nie myślałem. - zaczął Shang. - Zawsze starałem się unikać tego tematu.
- Była tobie bliska, prawda?
Shang spojrzał na Lukę. Wpatrywali się w siebie w milczeniu.
- Tak. - Shangowi również zaczęły drżeć wargi. Nie chciał w żadnym razie powiedzieć czegoś okropnego na jej temat. - Mulan była... i w sumie nadal jest... najdzielniejszą i najsilniejszą dziewczyną, jaką poznałem i szkoliłem. Szkoląc nigdy bym się nie domyślił, że Pink mógł być kobietą.
Zaśmiał się na moment. Luka odwzajemniła ciepłym uśmiechem.
- Z początku nic jej nie wychodziło. Narobiła sobie wielu wrogów, szczególnie trzech, Jao, Czain i Ling. Zawsze tylko od niej dostawałem mocno z kija. Była beznajdziejnym żołnierzem. Jedynie czym się odróżniała od reszty żołnierzy to chęcią do walki i motywacją. Starała się za wszelką cenę robić to, co zazwyczaj robią faceci. Z każdym dniem jej siła i odwaga rosła w siłę, aż samodzielnie stawiła czoło najgroźniejszemu przeciwnikowi, Shan Yu. Wykazała się czymś, czego ogólnie nie umiem opisać. Zawsze będzie mnie to zadziwiać. Jak to mi później powiedział cesarz „Tak wyjątkowej dziewczyny nie spotyka się za każdej dynastii." Miał rację.
- Jest wspaniała. - oznajmiła Luka. - Wierzę, że uda jej się ponownie uratować Chiny. Teraz jednak mierzy się z o wiele większymi trudnościami, ale na pewno coś wymyśli.
- Tak... Też w to wierzę. - skłamał.
Shang chłonął dziewczynę oczami, próbując coś uchwycić. Rzec jasna nie umiał tego zdefiniować, czego do końca szuka, ale było blisko. Skierował swe dłonie na wysokości jej włosów, chwycił je delikatnie i ustawił tak, by wyglądały na krótkie. Znalazł. Zamrugał wiele razy powiekami, nie wierząc własnemu wzrokowi. Dziewczyna chciała coś powiedzieć, ale Shang skinął przecząco głową, by nic nie mówiła. Wpatrywał się w dziewczynę, wstrząśnięty. Mulan, powiedział w duchu. Przybliżył się do dziewczyny. Puścił jedną ręką jej włosy i położył na jej prawym policzku.
- Jesteś tak podobna do niej. - odparł nagle Shang.
- Naprawdę?
- Tak... - potwierdził. - Mógłbym Cię nawet z nią pomylić.
- Shang...
- Mulan... - mruknął niesłyszalnie i szybko pocałował dziewczynę.
Witam wszystkich, 🥀😈
• I jak wam się podobało?
• Czy Shang wciąż coś czuje do Mulan?
• Czy Luka miała trudne dzieciństwo?
30.04.2020
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro