⚔️22 ROZDZIAŁ - GRZECZNA DZIEWCZYNKA⚔️
„ Z, czy bez twej zgody i tak jesteś moja."
„ Zdrada... , Co masz na myśli?"
„ Wygrałem"
„ To nie słabość, tylko dobroć i rozum, którym się kieruje."
„ Kim jesteś?"
„ Obudź się, Fa Mulan"
Zgubne sny, które ciążyły w umyśle Mulan, nie dawały jej spokoju. Byłoby to pretekstem, gdyby powiedziała, że to wszystko, co się wokół niej dzieje, jest winą przywódcy. Ciut racji może miała, jednak tyle co kot napłakał. Nikt oprócz niej nie mógł kontrolować jej snów, szczególnie Shan Yu.
Po wieczornej awanturze z Hunami, Mulan nie pisnęła, ani słowem. Drążyć dalej temat z tymi patałachami oznaczałoby próbę samobójczą. Zasadniczo nie zamierzała, do końca podróży z nikim wchodzić w dyskusję. Przede wszystkim z przemądrzałym przywódcą, który ośmielił się w ogóle wypowiadać te słowa „Jesteś moja." Naprawdę był głęboko przekonany, że zdobędzie jej zaufanie. Mulan będzie musiała mu pokazać znów, z kim zadarł. Mimo, że jest w ciężkim stanie, po odejściu Jao, to wciąż miała siłę na ucieczkę. Oczywiście dobrze pamiętała Shana obietnice, które brzmiały dosłownie tak „Moi ludzie nie zrobią Ci już krzywdy." Za pewne nie przypuszczał, że Mulan będzie się czepiała słówek. Słowo JUŻ było dla dziewczyny wielką hipokryzją. Dla niej nie miało znaczenia, czy będzie stawiał jej nierealne gwarancje. To już nie miało znaczenia, bo dziewczyna miała plan, jak od tego wszystkiego uciec.
Przemierzając, wraz z zespołem patałachów w kierunku Pekinu, Mulan starała upodobnić się do osoby zbitej i zwyciężonej. Swym aktorstwem narobiła sobie dużego plusa, gdyż przywódca, co jakiś czas zerkając na dziewczynę wypowiadał ciągle to samo zdanie:
- Przemyśl to wszystko z rozsądkiem, Mulan. Gdy dojedziemy do miasta, Taiyuan będziesz musiała udzielić mi odpowiedzi. Później będzie już za późno.
Przemyślała to już, płacząc u kogoś w namiocie, powtarzała to sobie za każdym razem, kiedy to wypowiadał. Miała wystarczająco dużo czasu, by podjąć odpowiednią decyzję. Gdy tylko zamierzał ją namówić do dołączenia ich zespołu, przeczuwała, że kryje się przed jakiś spisek. Hunom nie można było ufać. Oni zawsze mieli coś w zanadrzu, aby wyeliminować Cię z planszy. Dzięki tej zdolności, Chińczycy obawiali się ich.
Dochodząc do pewnego urwiska, przywódca wydał rozkaz:
- Robimy postój. - zszedł z konia i podszedł ostrożnie do przepaści, dodając. - Yu i Jian-guo pilnujcie dziewczyny. Ja idę rozejrzeć.
Shan odszedł powoli od urwiska, po czym ruszył przed siebie i zniknął w głąb mgły. Mulan patrzyła, jak jego futro znika w srebrnej przestrzeni. Przez moment przeszło jej przez myśl, czy nie pobiec za nim i zrzucić do z urwiska. Plan wydawał się dla wojowniczki genialny, jednak bardziej prawdopodobne okazałoby się, gdyby to Shan ją tam zrzucił. Na samą myśl o upadku, zrobiło jej się nie dobrze. Już se nawet wyobraziła, jak patrzy na przepaść oraz z jaką prędkością zbliża się do podłoża ziemi. Zaczęła sobie wyobrażać ten napływ adrenaliny, trudności nabrania tlenu, ból głowy, zimny wiatr, który oplata twe ciało oraz krzycz, nad którym nie możesz zapanować.
Rozmyślając nad upadkiem, Mulan musiała usiąść na skale, następnie uklęknąć na ziemi, by tylko nie zemdleć. Wzięła kilka głębokich wdechów, patrząc wciąż na ziemię, zwracając szczególną uwagę na miniaturowe, lśniące kamyki.
- Mulan, podnieś się. - powiedział jeden z ludzi Shana, który miał ją pilnować. Nie pamiętała już, który jak się nazywał. W istocie miała to głęboko gdzieś. Wojowniczka nie zareagowała na rozkaz. Mężczyzna podszedł do dziewczyny lekko szarpiąc za rękaw. - Wstawaj, co Ci jest? Zwymiotujesz, czy co?
- Źle się czuję. - odpowiedziała, majacząc.
- Masz lęk wysokości, prawda? - skonstatował. Mulan potwierdziła jedynie skinieniem głowy. - Taka niby wojowniczka, która pokonała naszego przywódcę na dachu pałacu w Pekinie, a boi się wysokości? Żałosne...
- Zejdź ze mnie. - syknęła. - Ja przynajmniej umiem się przyznać do swych lęków.
- A czy ja powiedziałem, że nie potrafię? - oburzył się mężczyzna, odsuwając się do skały, przy której klęczała Mulan. Spoglądał wymownie na Mulan, lecz gdy zorientował się, że nie dostanie żadnej odpowiedzi, kontynuował. - Masz być zaraz gotowa do podróży, nikt Cię za rączkę nie będzie prowadził.
- Swe dogryzania zostać swym kolegom. - odparła Mulan, leniwie unosząc się na swych nogach. Wyprostowała się, następnie usiadła na skale. - Mimo słabszej płci jestem w stanie sobie poradzić z lękami.
- A to Ci ciekawostka. - rzucił, lekko spoglądając na dziewczynę. - Jakoś wczoraj, przedwczoraj i przed przedwczoraj nie zauważyłem, byś uporała się z nami. Gdy tylko coś jest po Twojej myśli, zaczynasz się wściekać. Kiedy tylko ktoś oprawi Cię komplementami, zaczynasz się stawiać. Lecz, w trakcie bólu i mętlików w głowie stajesz się uległa...
- Nie jestem uległa. - przerwała mu. - Mimo, że porwaliście mnie, nie zmienia to faktu, że się od was uwolnię i powstrzymam.
- Wczoraj mówiłaś, co innego. - stwierdził. - Może zdecyduj wreszcie po czyjej stoisz stronie.
- Na pewno nie po waszej. - odparła krótko.
- To nasz przywódca Cię zabije i skończy się to umizgiwanie, jak to nazywasz.
Mulan prychnęła, mówiąc coś pod nosem. Miała się nie wdawać w dyskusję z tymi patałachami, a nawet tego nie potrafiła uczynić. Widocznie brakowało jej się wyżyć na kimś, lecz to nie pozwoli jej na zrealizowanie planu. Im dłużej utrzyma to w tajemnicy i nie piśnie, ani słówkiem, uda jej się uciec.
Odwróciła wzrok od wojownika, starając się sprawić wrażenie zaciekawionej naturą. Jednak mężczyzna nie dał się omotać, tak jak przywódca. Odwrócił jej podbródek, by spojrzała na niego.
- Lepiej się słuchaj...
- Weź te swoje obślizgłe ręce! - warknęła, przerywając mu w monologu. - Nie masz prawa mnie tykać!
- I tu się mylisz. - podniósł jedną brew do góry, ukazując jego hunowy wdzięk. Przez moment Mulan miała wrażenie, że się uśmiecha. Mulan bez dalszych rozmyślań postanowiła zadziałać. Nabrała do buzi wystarczająco dużo śliny, następnie opluła go w twarz.
Mężczyzna puścił dziewczynę i w ekspresywnym tempie próbował wytrzeć dłońmi swą twarz. Mulan nie mogła przegapić takiej okazji. Zabrała mu szybko miecz z pochwy, po czym ośmieliła wymierzyć mu kilka ciosów w brzuch, rąk i nóg. Wojownik skulił się na ziemi, głośno majacząc. Spojrzała za siebie. Reszta Hunów wpatrywała się na scenę, jakby była jakąś sensacją. Warknęła pod nosem, gdyż było ich za dużo. Kilku z nich zaczęło podchodzić w jej stronę, nie zwracając uwagę na jej broń, którą przypadkowo zdobyła. Mulan nie zamierzała się cofnąć. Właśnie teraz mogła pokazać, że nie obawia się ich i nigdy ją zniewolą.
Dwóch wojowników wyjęło sztylety, zaś dwaj ostatni postanowili pobawić się z nią bez broni. Gdy domyśliła się, że zamierzają ją otoczyć, szybko ruszyła przed siebie i zaatakowała jednego faceta bez broni. Wymierzała w niego najmocniejsze ciosy, jednak to nie nabrało wymarzonego celu. Mężczyzna był o tyle sprytny, że położył się na ziemi i zgniótł nogami jej, by straciła równowagę. I też tak się stało. Opadła na ziemię, lekko oszołomiona. Chciała szybko wstać, lecz gdy to uczyniła dostała wielki cios pięścią w żebro i polik. To wystarczyło, by nie ruszyła się na nogi, ale nie straciła przytomności. Czterech Hunów wpatrywało się na nią z góry, uśmiechając się dumnie.
- Jesteś do przewidzenia, Mulan. - rzucił jeden z wojowników. - Nawet, jeśli pokażesz groźną minę, to i tak jesteś tylko zwykłą słabą dziewczyną.
- Nie jestem słaba. - syknęła, lekko się podnosząc. Ponownie poczuła mocny ból na ciele.
- Jesteś... - wycedził kolejny, kucając przy niej. Mulan próbowała znów się podnieść, jednak zdawała sobie sprawę, że jeśli to uczyni, będzie znów skrzywdzona. Nie mogła ryzykować. Jeszcze będą wstanie jej złamać żebra.
Spoglądała na Hunów, mimo bólu powiek oraz policzka. Wiedziała, że na jej części ciała kolejny raz ukażą się sińce.
Patrzyła na nich, myśląc o tym, co powiedział jej Shan: „ Moi ludzie już Cię nie skrzywdzą." Właśnie dlatego nie ufała Hunom. Oni zawsze kłamali. Poczuła kolejny cios, tym razem na jej rękę. Syknęła z bólu.
- Który chce jej skręcić rękę? - spytał jeden, uśmiechając się do rówieśników.
- Ja chcę.
Nieopodal wszyscy usłyszeli nadchodzącego przybysza, który został wcześniej zaatakowany przez Mulan. Podszedł do dziewczyny, nie oglądając się za siebie. Chwycił mocno jej rękę, bełkocząc:
- Zapłacisz za to, co zrobiłaś.
Mulan starała się bronić, jednak nie miała już sił. Jedynie co mogła zrobić, to czekać na najgorsze. Zamknęła oczy, gdy tylko wyczuła mocny ból na ręce. Krzyczała tak głośno, że aż z małych jaskiń, kryjówek skalnych wyfrunęły ptaki, oddając się od krzyku. Do tego dała znak przywódcy o zaistniałej sytuacji.
Nie całe pięć minut później Shan wyłonił się z mgły i spojrzał prosto w naszą stronę. Podszedł w szybkim krokiem do chłopaków, wrzeszcząc:
- Co tu się wyprawia!? - spojrzał chwilę na Mulan, następnie na chłopaka, który trzymał jej rękę. - Puść ją!
- Ona mnie zaatakowała! - oburzył się i chwycił mocniej, na co dziewczynę głośniej pisnęła z bólu.
- Nie obchodzą mnie twoje problemy, Jian-guo. - warknął głośniej Shan, tracąc powoli cierpliwość. - Kazałem Ci ją puścić!
Przez chwilę mężczyźni mierzyli się wzrokiem. Wojownik nie zamierzał jej puszczać, lecz nie mógł zlekceważyć rozkazu przywódcy. Mulan przypatrzyła się z lekkim trudem na Jian-guo i zauważyła, że planuje zrobić coś okropnego, czyli dokończyć jej skręcenie. By dać znać Shanowi pisnęła głośno.
Shan Yu od razu zareagował i odsunął od niej chłopaka, nie czekając już na jego preteksty. Uklęknął przed Mulan, delikatnie dotykając za rękę. Spoglądał na rękę, czy nie jest już skręcona. Dotykał w różne zakątki, sprawdzając dziewczyny reakcję. Przez jakiś czas piszczała, czując ogromny ból.
- Nie masz skręcone. - odparł krótko. Spojrzał na przybyszy, którzy wpatrywali się na nich. - Gdyby miała nie żylibyście.
- Ale... panie... - rzekł jeden, powoli zniżając wzrok.
- Nie mam ochoty was dziś słuchać. - warknął Shan. - Mieliście okazać się odpowiedzialnymi i mądrymi ludźmi, a daliście się ponieść agresji. Czego ja was uczę!?
- Ale... ona...
- Dosyć! - rozkazał. - Widocznie niczego się jeszcze nie nauczyliście. A ty...
Spojrzał w stronę Mulan, mierząc ją piorunującym wzrokiem. Dziewczyna przełknęła nerwowo ślinę.
- Porozmawiamy sobie w cztery oczy i nie musisz już czekać na żadne umizgi. - warknął, podnosząc się z miejsca. - Wstawaj Mulan! Nie mamy całego dnia. - Mulan wykonała rozkaz, nie wkurzając bardziej przywódcy. Dostrzegła, że już bardziej nie mógł się wściec. - Idziemy! Pani przodem!
Mulan patrzyła na niego, próbując nie pokazywać przerażenia. Oczywiście to sprawiało problem, gdy mierzyli się wzrokiem. Od razu dostawała ciarek. Podeszła powoli do srebrnej przestrzeni. Spojrzał w nicość i ruszyła bez żadnych rozmyślań. Bała się tam iść, ale nie tak bardzo, jak przywódcy. W tej chwili on przerażał ją bardziej.
PRZEZ NASTĘPNE kilka Mulan patrzyła przed siebie, nie wydając z siebie żadnego dźwięku. Trzymała swą lewą dłonią prawą, by ją usztywnić. Może nie była skręcona, lecz gdy ją puszczała sprawiało jej to wielki ból.
Szła pierwsza, za nią był wciąż zły przywódca, patrząc prosto w dziewczynę. Nie odwracał się, nie patrzył na boki, tylko na nią. Mimo, że Mulan również nie zamierzała się odwracać, wyczuwała jego wzrok na sobie. Sam jego przyspieszony oddech, który łaskotał ją po nagim ciele dawał jej do myślenia, że tracił panowanie nad sobą. Nie była jednak przekonana, czy to z powodu jej zachowania. Chociaż to w końcu logiczne, że ona to zaczęła tą bójkę, lecz wyczuwała coś innego. Zauważyła u Shana troskę. Nie umiała tego opisać, ale to było dziwne. Wydawało jej się, że nie wściekał się o nią, lecz na jego ludzi, którzy uczynili jej krzywdę. Czy on się o nią martwił? A może po prostu nie lubił, gdy ktoś robił krzywdę dla przyjemności, chodź mało prawdopodobne. Hunowie nie znali czegoś takiego, jak troska przecież.
Gdy wszyscy ominęli już całą mgłę i widzieli, że zbliżają się małymi kroczkami do miasta, Shan Yu rozkazał postój i przyszykowanie namiotów. Zachód słońca powoli zaczął znikać.
- Mulan! - zwrócił się do dziewczyny, pchając ją w stronę jakieś ciemnej jaskini. - Idziemy porozmawiać.
Wojowniczka nie zamierzała się kłócić. Wiedziała, że to nic nie da. Weszła do jaskini, rozglądając w każdą stronę. W środku było chłodno i ciemno. Dlaczego, gdy zawsze miała z nim rozmawiać musieli iść gdzieś, gdzie nic nie widać, pomyślała. Oparła się na jednej ścianie w jaskini i odwróciła się powoli do Shana.
Wpatrywał się na nią przez cały czas, co trochę krępowało dziewczynę. Podszedł do niej powoli i chwycił delikatnie za prawą rękę. Mulan nie spodziewała się takiego rozbiegu akcji. Sądziła, że zaraz zostanie obrzucona najgorszymi słowami. Jednak przywódca zachował się inaczej. Patrzył na jej rękę, lekko kręcąc i sprawdzając, jak się zachowa. Patrzyła na niego z niedowierzaniem. A może jednak umiał być dobry, pomyślała.
- Przepraszam... - powiedziała nagle cicho. Przez chwilę zastanawiała się, dlaczego to powiedziała. Przecież się broniła. Musiała, jakoś zareagować. Mimo, że uczyniła dobrze, czuła przy nim, że postąpiła jednak coś złego. Może faktycznie nie powinna się tak rzucać. Ponownie Mulan miała mętlik w głowie. Nie wiedziała, co o tym myśleć.
- Wybaczam... - rzucił ochryple Shan. - Następnym razem pomyśl co zrobisz, dobrze?
Podniósł wzrok, nie odrywając od niej wzroku. Mulan była nadal oszołomiona. Nie wiedziała, jak się zachować. To wszystko się tak piękne, że nie mogło być prawdziwe. Skinęła głową na potwierdzenie. On uśmiechnął się lekko.
Co się ze mną dzieje? Nie powinnam tak na niego patrzeć. Ja przecież go nienawidzę. On chce tylko mnie wykorzystać, zmanipulować. Nie mogę okazać słabości. Proszę nie... - pomyślała w duchu Mulan.
- Shan...
- Słucham? - rzucił krótko.
- Nie powinieneś mnie teraz ukarać, nakrzyczeć? - spytała powoli. - To jest nienormalne trochę.
- A chcesz, abym Cię ukarał? - uśmiał się. Odpowiedziała ruszając głową w zaprzeczeniu. - To nie pytaj się głupio. Daje Ci jedynie do zrozumienia, że nic Ci nie zrobię, a moi ludzi uczynili źle. Ustaliliśmy prawda?
- No...tak...
- No właśnie. - podniósł się na równe nogi, podnosząc jedną ręką podbródka dziewczyny. Pogłaskał ją lekko, uśmiechając się w duchu, że nie stawia oporu. - Odpocznij, jutro czeka nas kolejna długa wędrówka i tym razem bez żadnych numerów.
- No... dobrze...
- Grzeczna dziewczyna... - uśmiechnął się do niej jeszcze szerzej, pogłaskał jeszcze chwilę pod podbródkiem, po czym wyszedł bez słowa z jaskini. Mulan patrzyła się na niego zahipnotyzowana. Chyba straciła kontrolę nad sobą.
Słów 2226
Ciąg dalszy nastąpi!
Jak wam się podobało?
Mulan faktycznie traci kontrolę nad sobą?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro