Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

⚔️18 ROZDZIAŁ - CZY TO PRAWDA?⚔️

"Kłamstwa i złamane przysięgi to broń w rękach twoich wrogów."

BYŁA JUŻ na granicy snu, ospale dostrzegała majaczące na horyzoncie wyobraźni koszmary, które cyklicznie rozpoczynały się od kobiecych głosów. Podejrzewała, czy nie ma jakiś problemów zdrowotnych, chociażby choroba Parkinsona, lecz z każdym przemyśleniem traciła poczucie pewności. Jej objawy nie wskazywały na zaburzenia snu. Zatem co powodowało to monotonne powtarzanie się snu.

Mulan zamrugała, potarła oczy i spojrzała w głąb lasu. W urojeniu miała na sobie białą suknię. W pewnym sensie z perspektywy Mulan to tkanina oświetlała jedynie ten przebrzydły krajobraz. Nie wyglądał on, tak jak we wszystkich innych pięknych snach. Fikcja, która ukazywała się przed oczami dziewczyny wydawała się wręcz realistyczna. Wokół niej spadały zaschnięte liście, dając do myślenia, że pora roku to jesień.

Oglądnęła się za siebie. Ugryzła się w język, zanim powiedziałaby coś. Jeśli jakikolwiek moment był dobry, by dać upust swoim emocjom, to ten z pewnością do nich nie należał. Za sobą dostrzegła namioty Hunów. Zaczęła wątpić w to, czy nadal była w śpiączce, czy może jednak została pozbawiona życia. Powolnymi krokami ruszyła w stronę jednego namiotu, który od jakiegoś czasu przykuwał uwagę. Tylko tam się świeciło, więc zapewne Hunowie zrobili sobie zebranie. Mulan poruszyła się nerwowo, gdy słyszała coraz głośniejsze niskie głosy.

- To się nie uda. - rzekł jeden z przybyszy ich przywódcy. W jego głosie Mulan usłyszała nutkę niepewności, więc sporo ryzykował, by wypowiedzieć to zdanie. Podeszła bliżej, jednak chwilę później wzdrygnęła się, gdy dokładnie przed nią stał Shan Yu, odwrócony w stronę swych ludzi. Nie widziała jego twarzy, ale z pewnością mogła się założyć, że tryskał gniewem. Mężczyzna potrząsnął głową.

- Mów dalej. - rozkazał.

- Mulan... - Dziewczyna wstrzymała oddech, słysząc z jego ust własne imię. Całe to zbiorowisko miało dla jakieś plany i zamierzała się o nich dowiedzieć. - To nie zwierzę, które można obezwładnić oraz wykorzystać do istnych celów. Ponadto jest kobietą niezwykle waleczną i rozsądną. Sądzisz, że dasz rade ją przeciągnąć na naszą stronę?

Mulan uniosła brwi, nie mając pojęcia, co on miał na myśli. Spojrzała na mężczyznę, który nerwowo poruszał ustami i brwiami. Widać było, że obawiał się co w tej kwestii uczyni Shan Yu. Po nim można było się wszystkiego spodziewać.

- Nie jest jeszcze przesądzone, czy odrzuci naszą propozycję. - odparł stanowczo Shan.

- Mieliśmy inny plan, Shan.

- Plan zawsze można zmienić. - rozciągnął się, po czym dodał - Ona nam się przyda.

- Niby do czego? - spytał z niedowierzaniem kolejny przeciwnik. Mulan wychyliła się lekko, by spojrzeć kim on był. Znała go, to ten patyczkowaty, a obok niego stał jednoręki. Oboje wyglądali na wściekłych, jak większość zgromadzonych.

- Na przynętę.

Przynętę? - pomyślała Mulan.

Niechcący dotknęła lewy łokieć Shana, który na dotyk lekko się wzdrygnął. To oznaczało jedno, ona nie śniła i wszystko musiało dziać się naprawdę. Pytanie tylko, dlaczego się nie odwrócił. Dotknęła go jeszcze raz. Ponownie ta sama reakcja.

Co było nie tak? - pomyślała.

- To się nie uda. - powtórzył przybysz, wpatrując się nijako na przywódcę.

- Dosyć. - odezwała się Mulan, patrząc znacząco na zgromadzonych. Wszyscy zwrócili wzrok ku niej. Kolejny dowód na to, że nie spała.

- Po coś tu przyszła!? - warknął jeden z przybyszy.

Shan Yu odwrócił się w jej stronę tak, że dzieliło ich tylko kilka centymetrów. Zadrżała, nie wiedziała co ma teraz zrobić.

- Do... - jęknęła. - niczego mnie nie zmusicie... Nie będę waszą przynętą...

- Tak myślisz? - odparł spokojnie Shan. - Sądzisz, że jesteś w stanie nam się sprzeciwić.

Mulan przełknęła głośno ślinę. Cała dolna szczęka jej się trzęsła, policzki nabierały kolorów, a po twarzy spływał pot.

- Tego nie powiedziałam...

Mężczyzna milczał. Widocznie o czymś myślał, tylko nie wiedziałam o czym. Nagle spojrzał na jednego przybysza. Był to patyczkowaty, który na znak przywódcy podszedł do nich. Dziewczynie zaczęło się kręcić w głowie, co Shan zamierzał zrobić. Shan spojrzał raz jeszcze na Mulan, na strzelcę, po czym rozkazał:

- Zastrzel ją.

- Co!? - krzyknęła zdruzgotwana Mulan. - Nie, proszę! Czekaj!

Wrzeszczała mimo bólu gardła. Patyczkowaty wymierzył w nią strzałę i wystrzelił. Mulan chciała jeszcze coś powiedzieć, jednak ból, który pojawił się na klatce piersiowej nie pozwolił jej na dalszy krzyk. Zniżyła wzrok i zauważyła, jak jej biała sukienka zamienia swój kolor w krwistą czerń.

NIE SPOSÓB było stwierdzić, na ile ten sen, ustalony plan Hunów był prawdziwy. Mulan starała się tym nadto nie przejmować, jednakże z trudem jej to szło. Gdy wybudziła się ze śpiączki znajdowała się w tym samym przebrzydłym krajobrazie, co we fikcji. Oczy miała podkrążone i czerwone od zmęczenia. Mrugała nimi na najwyższych obrotach, lecz to nie pomagało podrażnionym powiekom.

Podminowana spojrzała się za siebie. Tak jak przypuszczała i były we śnie namioty Hunów. Jednym susem zerwała się z miejsca i ruszyła w ich kierunku. Mulan było trudno poradzić sobie z uporczywą świadomością tego, co może się wydarzyć za moment. W istocie okaże się to powtórką z rozrywki. Narażając się kolejny raz na wysłuchiwaniu szatańskiego planu Hunów, wydawało się dla dziewczyny idiotyczne. Jednak coś ją skłaniało do tego, by tam znów się pojawiła. Chciała w ekspresywnym tempie dowiedzieć się, czy to co wydarzyło się w śnie jest prawdą. Bez zastanowienia weszła do namiotu, spoglądając na zgromadzonych, którzy zwrócili ku niej oniemiałe miny. Nabrała kilka szybkich wdechów, po czym spytała:

- Czy to prawda?

Nikt nie odpowiedział.

- Czy to prawda, że chcecie mnie przeciągnąć na waszą stronę? - zerknęła na przywódcę, który podobnie przyjął pozę, jak większość Hunów. - Odpowiedźcie!?

- Tak, jak wspomniałem... - spojrzała na przybysza. - To się nie uda.

Mulan, słysząc te słowa zrobiło jej się nie dobrze. Oddychała ciężko, widziała mroczki pod oczami. Ostatnie co przykuło jej uwagę to strzelec, który miał już naszykowaną strzałę do strzału. Upadła na ziemię i zemdlała.

PRĘDZEJ czy później musiał komuś to powiedzieć. Jao nie wytrzymałby ani chwili dłużej, czekając tylko na ten odpowiedni moment. Patrząc jak dwoje jego towarzysze, kłócą się o jedno nie porozumienie, wykańczało go bardziej, niż słuchanie pazi, służących cesarza. Aki, która wydawała mu się poukładana i bardziej ambitniejsza, niż Ling w tej chwili nie mógł jej do końca zrozumieć. Oskarżała jego najlepszego przyjaciela o zdradę, mimo że go dobrze nie znała. Musiał podjąć rozsądną decyzję i ta wydawała mu się odpowiednia.

- Dosyć! - krzyknął Jao. - Uspokójcie się!

- Co mamy się uspokoić!? - odpysknęła dziewczyna. - Nie widzisz zagrożenia, Jao?

- Tak, widzę.

- Dlatego musimy...

- Dlatego... - przerwał jej Jao. - musimy się Ciebie pozbyć. Nie powinnaś z nami iść, tylko nam przeszkadzasz i w dodatku opóźniamy tempo.

- Słucham..? - rzuciła z nie dowierzaniem. Patrzyła się na Jao, czekając aż zaprzeczy temu, co powiedział. Chłopak jedynie przełknął ślinę i twardym, niskim głosem rozkazał:

- Wracaj do domu.

Aki machała przecząco głową, nie wierząc w słowa Jao. Cofnęła się kilka kroków, jakby mieli ją zaraz zaatakować, lecz obaj się nie ruszali. Luknęła na Linga, który uśmiechał się do niej zwycięsko. Wiedziała, że pod tym uśmiechem kryje się coś jadowitego. Fuknęła i rzekła wściekła:

- Dobra. - rzuciła spojrzenie Jao - Przyznasz mi rację, zobaczysz. Musisz jedynie zobaczysz na własnej skórze, bo inaczej nie uwierzysz. A ty.

Skierowała prawą rękę na Linga:

- Kłamstwo ma krótkie nogi.

Odeszła nie odwracając się już do chłopaków. Towarzysze spojrzeli na siebie. Jao przez moment miał wrażenie, że podjął jednak złą decyzję. Odrzucił ten wymysł.

- Wiedziałem, że coś jest z nią nie tak. - rzucił Ling.

- Ta... - potwierdził Jao. - Ty nigdy byś mnie nie zdradził.

- Oczywiście. - zakomenderował Ling, przebiegając wzrokiem po koledze. - Przecież jesteśmy przyjaciółmi.

POWIODŁA WZROKIEM po okolicy. Powinna się tego spodziewać, prędzej czy później, by się to stało. W końcu sprawa miała na celu uratować tylko pannę Mulan, a nie się z nimi przyjaźnić. Do teraz nie potrafiła Aki zrozumieć, jak Mulan mogła się z nimi kolegować. Może była tak samo zaślepiona, jak Jao. Oboje nie widzieli, co się dzieje z Lingiem. To jego spojrzenie, jadowite. Już widziała to spojrzenie u Czain-a. Naszczęście zmądrzał i jest bardziej dojrzalszy od tej trójki.

Aki natychmiast się zatrzymała, uśmiechnęła się chytrze. O wilku mowa.

- Cześć Czain. - powiedziała Aki.

Z ciemnego horyzontu wyłonił się duży, puszysty braciszek. Podszedł do siostry, odpowiadając:

- Cześć siostro.

***

- NIE... NIE... Nie jestem zdrajcą... Nie... Skąd Ci to przyszło do głowy... Ah... To przez tą zdradliwą siostrzyczkę Czain-a... Nie... Ona Ci to wmówiła... Ja nie chce nikogo skrzywdzić... Nie... Nie... Jao mi ufa... Ah... Teraz spokojnie śpi... Nie... Nie... Nic mu nie zrobię... Tylko zabiorę Coś co należy do mnie... Moje... Moje... Nie... Nie twoje... Nie... Witaj skarbie... Nie... Nie zostawię Cię już... Mój skarb...

✓ Ciąg dalszy nastąpi ✓

Kolejny rozdział niebawem 🙈

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro