⚔️1 ROZDZIAŁ - ROK PÓŹNIEJ⚔️
Każdy chyba dobrze zna zakończenie pierwszej części Mulan. Kobieta, która uratowała cesarza i wszystkich ludzi przed groźnym nieprzyjacielem Chin, Hunami. Od tamtego żywiołowego momentu państwo zaczęło spokojnie funkcjonować, bez nagłych komplikacji.
Przez niecały rok wszyscy zachowywali się tak, jakby nic się nigdy nie wydarzyło. Każdy zajmował się tym czym powinien. - pracą, domem, dziećmi, obroną Chin. Może to się wydawać całkiem normalne, jednak to tylko złudzenie. Im dłużej przypatrzymy się sytuacji, tym wyraźniej dostrzeżemy problem.
Mulan większość swojego czasu przesiadywała z rodziną. Głównie ze swoim tatą, który powoli wracał do zdrowia. Co wieczór chodzili na spacer, by ujrzeć na koniec dnia krwisty zachód słońca. Ten kulisty promień bywał czasami dla dziewczyny zagadką. Gdy była jeszcze młoda zastanawiała się nad kilkoma pytaniami, które przychodziły jej do głowy.
- Skąd przychodzi słońce?
- Czy to będzie to samo słońce, które zobaczę jutro?
- Dlaczego ono znika, gdy robi się ciemno?
Pytania mogą wydać się błache, banalne, a może nawet głupie. Lecz dla tej jednej małej istoty w tym ogromnym świecie są dość istotne. Większość dojrzałych ludzi nie chciało jej udzielić odpowiedzi na tak niby proste pytania. Czy to z powodu odrazy, niepewności lub obojętności?
Dziewczyna wciąż spoglądała na słońce. Próbowała sobie wytłumaczyć, że nie na wszystko człowiek może odpowiedzieć, a świat jest pełen niespodzianek. Stąpając po twardym podłożu, dwaj przybysze dochodzą do celu. Szum wiatru był dla nich jedynym głosem. Obserwowali każdy zakątek, mimo że widzieli go już ostatnio. Most skrzypił pod ludzkim ciężarem, a woda poruszała się w określonym kierunku.
Fa Zhou spojrzał na córkę. Mulan wciąż gapiła się w niebo. Przypatrzył się jej uważniej, dostrzegając że coś ją trapi. Zamiast jednak spytać się o czym myśli, zwrócił zwrok w stronę drzewa, który stał obok i powiedział:
- Popatrz, jakie piękne kwiaty zakwitły nam w tym roku. Ale zobacz jeden nie zdążył. - Spojrzał znów na córkę, która spojrzała na drzewo i jego plony. - Ale założę się, że jak rozkwitnie, to będzie ze wszystkich najpiękniejszy.
Oboje uśmiechnęli się do siebie.
- Rok temu to samo mi powiedziałeś. Wtedy, gdy nie zaliczyłam testu na perfekcyjną żonę.
- Wiem... A nawet bez tego wyrosłaś na wspaniałą kobietę. - Stwierdził Zhou. - Jestem z Ciebie bardzo dumny kochanie.
Objął córkę, a ona przytuliła się do jego torsu. Pozostali w tej pozycji, aż stanie się całkiem ciemno. W tym czasie Mulan rozmyślała nad pewną kwestią, która nie dawała jej spokoju. W drodze powrotnej dziewczyna spytała:
- Ojcze... Wiem, że mówię Ci to już tysięczny raz, ale chce być pewna. Czy napewno dobrze postąpiłam?
- A ja się Ciebie pytam po raz tysięczny, dlaczego takie pomysły Ci przychodzą do głowy?
- Mogłam Cię posłuchać, zostać w domu, być posłuszna prawu...
- Mulan, jesteś świadoma swego czynu. Oczywiście gdybym wiedział, co chciałaś uczynić na pewno bym Ci zabronił. Rok temu zdałaś się na odwagę, której większość Chińczyków by się nie podjęła. Gdyby nie ty, nie wiadomo co w tym czasie by się z nami stało. Teraz nie musimy się przejmować Hunami, dzięki Tobie, Mulan. Nasz lud jest Tobie...
- Wdzięczny... - Przerwała z zrezygnacją w głosie. - Wiem o tym. Chociaż do tej pory mam mieszane uczucia. Chińczycy zachowują się tak, jakby żadnej wojny nie było. Gdy przechodzę obok nich, widzą mnie tylko jako zwykłą dziewczynę. Od nikogo nie dostałam ani jednego podziękowania.
- Mulan. - Powiedział spokojnie Zhou. - Dla nich jesteś kimś więcej, niż zwykłą dziewczyną.
- Ale jakoś tego nie pokazują. - Oburzyła się Mulan. - Mam wrażenie, że wszyscy się ode nie odcięli. Shang nie chce mieć ze mną nic wspólnego. Nawet nie wyjaśnił dlaczego. Potem moi kumple, Ling, Jao i Czain, którzy podobno szukają kandydatki na żonę. A na koniec Mushu. Ten to dopiero się odizolował. Odkąd dzięki mnie dostał posadę strażnika rodziny urwał się z nim kontakt.
- Nic na to nie poradzisz, Mulan. Takie jest życie i je nie zmienimy. Możemy tylko się z nim pogodzić.
- Dla mnie to trudne.
- Nie tylko dla Ciebie. Wszyscy ubolewają się z jakimś problemem. Musisz pamiętać jedno „Nie wszystko jest to, co się chce" - oznajmił Fa Zhou.
- Rozumiem. - oznajmiła Mulan. - Wstąpię jeszcze do Mush-iego. Może uda mi się z nim porozumieć.
- Dobrze. Ale wróć niedługo. - Rzucił ojciec.
- Będę. - Odpowiedziała i ruszyła w stronę umarłych. Od pewnego momentu przestała odwiedzać to miejsce. Jednak dzisiejszego dnia chciała czegoś spróbować.
WSZĘDZIE było cicho i ciemno. Klimat sprawiał wrażenie opuszczonego miejsca, chodź Mulan to nie przerażało. Od dzieciństwa tu przychodziła, więc co się teraz miało stać. Pomiędzy szklanymi grobowcami stała mała pochodnia, która była jedynym źródłem światła. Uklękła naprzeciwko jednego z grobowców, po czym rzekła:
- Przodkowie. - Umilkła na moment. - Proszę, dajcie Ci mi znak. Czy moja postawa rok temu była odpowiednia? Może was to z szokować, ale ja nie jestem z Siebie dumna. Mam wrażenie, że popełniłam jakiś błąd. Że ratowanie Chin, pogorszyło tylko sprawy polityczne. Proszę dajcie mi jakiś znak. Co powinnam teraz zrobić oraz dlaczego muszę sama podejmować tak trudną decyzję. Czemu moi znajomi mnie opuścili? Czy ich skrzywdziłam? Mushu... - Spojrzała na smoczą figurkę. - Mushu zwracam się do Ciebie. Sądzę, że słyszysz to co teraz mówię. Pamiętasz, jak broniliśmy Chin? Jaką wspaniałą ekipą byliśmy? Chciałabym, aby te dni powróciły. Proszę, porozmawiaj ze mną. Potrzebuje Cię.
Mulan wstała i wyszłą z małego budynku, mając na dzieje, że Mushu wysłuchał jej próśb oraz zmarli.
***
Po odejściu Mulan nastała znowu niezręczna cisza. Pochodnia w pewnym momencie zgasła, a grobowce zaczęły błyszczeć błękitnym światłem. Promień rozprzestrzenił się po całym budynku. Gdy światło stało się jaśniejsze, z grobowców wyfrunęły błękitne dymy, z których uformowały się ludzkie postacie. Przodkowie nie odstępywali swojego grobu ma krok. Stali tak, czekając aż każdy z duchów dokona modyfikacji. Gdy wszyscy już byli gotowi, jeden ze zmarłych pochylił się nad smoczą figurką i rzekł:
- Mushu... - Umilkł na moment. - Mushu... obudź się...
Figurka zaczeła się powoli ruszać. Kamienny posąg łamał się w nieskończone ilości kawałków, po czym na jego miejscu stał czerwony przyjaciel, Mushu. Na początku stał nie ruchomo, jakby nadal był zwykłą figurką. Lecz po minucie wyprostował i rzekł niemrawo:
- Jeszcze... nie... Dobra! - Krzyknął gwałtownie. - No to, który jest taki cwany, żeby mnie w trybie nocnym budzić?
- Mushu... - Powiedział jeden ze zmarłych.
- A i przypomnę, że od zawsze obowiązywała cisza nocna. Mam to zapisane.
- Mushu! - mówią wszystkie duchy.
- No co taka prawda, ile to razy już budziliście mnie o czwartej w nocy lub o szóstej...
- A...
- A nie wspomnę już, że to ja jestem waszym strażnikiem rodziny, więc trochę szacunku.
- Mulan... dziś przyszła... - powiedział jeden ze zmarłych.
- Mulan? - Spytał zdziwiony Mushu. - Ooo... no proszę... No nie da się ukryć, że ktoś o mnie pamięta i cieszy się na mój widok...
- Ciekawe... Jej prośby nie były radosne. - Stwierdziła zmarła babunia.
- A jakie niby? - Odparł zaciekawiony. - Jest zaniepokojona, zaciekawiona, smutna, podekscytowana, wkurzona? Coś jej dolega? Katar?
- Jest nie pewna swego czynu. - Powiedział trzeci duch.
- Co... Jakiego niby? Jak uratowaliśmy Chiny? - Prychnął. - A co tu jest jeszcze do myślenia. Wszystko się dobrze ułożyło, więc nie ma się czym stresować. Tamten tydzień był szalony, więc chyba NALEŻY mi się teraz odpoczynek, co?
- Minął już rok... - Odparł drugi z duchów. Mushu popatrzył na niego i zbeszcił go.
- Rok temu? - Zaśmiał się. - Chyba nie myślisz, że nabiorę się na te Twoje suche żarciki?
- On nie żartuje. - Rzucił trzeci duch. - Jest dziś rocznica uratowania Chin.
- Nie no czekaj..., czekaj... chcesz mi wmówić, że aż rok spałem?
- Dokładnie. - Odpowiada pierwszy duch. - Przez ten czas Mulan nie miała z Tobą kontaktu. Sądzi, że pochłonęła Cię praca strażnika, że nie masz, ani jednej chwilki, by z nią porozmawiać.
- E... - Uśmiechnął się niewinnie. - No może troszeczkę... tylko się myli...
- Mushu! - Wszystkie duchy krzyknęły w tym samym momencie.
- Oj no dobra. - Przyznał z rezygnacją. - Faktycznie przespałem ten cały rok. Ale to przecież nie koniec świata nie?
Spojrzał na każdego ducha. Spodziewał się chodź po jednej zmarłej duszy jakiegoś wsparcia, lecz żadna nie podarowała mu tego. Wszystkie błękitne postacie wpatrywały się w niego. Ich miny były tak identyczne, że Mushu zaczął się obawiać o swe życie.
- Tak. - Zakwitował. - Wiem, że zawaliłem. Porozmawiam z nią, przeproszę i będzie tak, jak dawniej. - Mushu zeskoczył z drewnianego stojaka, po czym ruszył do wyjścia. W oddali jeszcze usłyszał krwiopijczy i najbardziej nieznośny głoś:
- Ja na miejscu Mulan, nie odzywałabym się do Ciebie cały rok. - Stwierdziła zmarła babunia, uśmiechając się cwaniacko do smoka. Mushu prychnął ignorancko, po czym zwrócił się do wszystkich duchów:
- Zobaczycie! Wybaczy mi i będzie problem z głowy! Znam Mulan. Ona zawsze mi uwierzy i wybaczy.
- Nie byłbym tego pewny. - Odparł drugi duch. - Tylko jej nie mów, że przez ten cały czas myślałeś o niej i tęskniłeś, jak pszczoła za ulem.
- Tego się nie da słuchać. - Oburzony Mushu odwrócił się w stronę drzwi. Wyszedł z ciemnego budynku, obserwując piękny błękitny księżyc.
- Co tak tu śmierdzi?
Spojrzał na krzaki, które wydawały z Siebie jakiś nienaturalny dźwięk. Podszedł do niego powoli i ostrożnie. Gdy był już dość blisko, zauważył w oddali czarne powieki. Wpatrywał się w nie, jak zahipnotyzowany. Po chwili usłyszał cichy szept:
- Łapać go...
[ Poprawa rozdziału ]
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro