Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

"nie zawiodę cię, młotku"

Następnego dnia znowu zawitałem w progach klubu. Byłem lekko niewyspany, ale oczywiście to ukrywałem. Obito by mnie chyba zabił

- Cześć Naruto! - o wilku mowa.

Od razu przywitał mnie Obito ze swoim szerokim uśmiechem

- Hej - spojrzałem na niego - Humor ci dzisiaj sprzyja, co?

Uchiha tylko sie roześmiał

- Po prostu nadal nie przyzwyczaiłem sie do tego klubu.

- Rozumiem - uśmiechnąłem sie - Niewiele potrzeba byś nabrał dobrego humoru. Chyba właśnie za to cie lubię dattebayo!

- Skoro już o tym mowa.. - Obito sie lekko zarumienił. Widocznie był speszony

- Hm? Stało sie coś? - zamrugałem kilka razy

- Nie po prostu.. Jestem głodny! - jęknął - Pójdziesz ze mną kupić coś do jedzenia?

- No jasne dattebayo! - uśmiechnąłem sie szeroko i pokazałem kciuk w górę - Ale najpierw jedna rzecz.

- Jasne! Jaka?

- Pokaż mi swój portfel.

- H-he? - Uchiha od razu zbladł. Nie spodziewał sie najwyraźniej tego, jednak posłusznie wykonał moje polecenie. Z portfela wypadły niecałe dwa jeny

- Wiedziałem..

- To nie fair! - nadymił policzki jak dzieciak - Skąd w ogóle o tym wiedziałeś?

- To proste - wzruszylem ramionami - Normalnie już dawno poszedł byś do sklepiku przed wejściem tutaj. Jeżeli faktycznie byłbyś głodny zrobiłbyś to, a nie zaciągał mnie. Dodatkowo.. - klasnąłem w dłonie - ty zawsze jetyeś głodny dattebayo..

- Pff. Odezwał sie!

Chwile tak gapiliśmy sie na siebie, po czym obaj wybuchnęliśmy śmiechem

- No dobrze masz mnie - podrapał sie z tyłu głowy - poddaje się.

Usłyszałem za sobą cichy śmiech. Odwrócilem sie i spojrzałem na radosnego Itachiego. Nawet nie zauważyłem, że nas słuchał. Jego twarz była schowana za książką jak zawsze. Od razu jak na nas spojrzał, przybrał twarz jakby zobaczył ducha. 

- N-nie podsłuchiwałem, ani nic w tym rodzaju.. - spojrzał znowu na kartki lektury - Po prostu rozśmieszy mnie coś.. W mojej książce..

- Itachiii! - wiceprzewodniczący oparł sie dłońmi o ławkę Itachiego - Powiedz Naruto, by pożyczył mi trochę kasy!

- Nie ma mowy - odpowiedział stanowczo - Nie chcę sie wtrącać w sprzeczkę, Obito. Poza tym.. - zrobił krótką pauze - Nie powinnaś kupować więcej niż pozwala ci na to twój budżet. Ale skoro czujesz sie winna to jesteś gotowy odpokutować za własne występki.

Obaj patrzyliśmy na starszego brata Sasuke w ciszy.

- Huh? J-ja nie chciałem powiedziec tego w tak nie miły sposób! - zarumienił sie lekko - Za bardzo sie wczułem w moją książkę. 

Obito znowu zaczął sie śmiać

- Lubie, kiedy myślisz na głos, wiesz? Nie robisz tego często, ale fajnie jest jak tak robisz!

- To.. Wcale nie tak jak myślisz..

- Ale masz racje. Skoro czuje sie winny to jestem w stanie sie odpokusować!

- Odpokutować..

- No właśnie! - zarumienił sie ze wstydu.

- Mimo wszystko, nie spodziewałem sie tego po tobie, Obito. Chyba w każdym z nas jest mały diabeł, czyż nie?

Uchiha tylko kiwnął głową z rozbawieniem.

- Nie daj sie zwieść dattebayo - puściłem mu oczko - Obito dobrze wie co robi. W końcu powiedział wam, że przyprowadzi mnie tutaj, jeszcze zanim mnie o tym poinformował..

- A-ale.. - Obito sie wtrącił - Gdybym nie powiedział ci o ramenie, to wcale byś nie przyszedł! Więc musiałem jakoś przekonać Madare, by go kupił.

- No weź, chyba nie myślisz, że to jest jedyny powód, dla którego tu przyszedłem dattebayo?

Uchiha zaśmiał sie nerwowo po głowie, aż nagle coś uderzyło go w twarz, po czym zleciało na ławkę.

- Ałć.. Co t- ciastko? - spojrzał na ciastko zawinięte w plastik.

- Czy to cud..? - rozejrzał sie dookoła - To dzięki mojemu odpostowaniu za moje winy!

- Odpukotowaniu.. - Itachi westchnął ciężko - W sumie prawie masz racje.

Do nas podszedł Madara z głośnym śmiechem.

- Właśnie miałem ci je dać, ale kiedy zcząłeś gadać o ramenie, pomyślałem, że fajnie byłoby widzieć twoją minę!

- M-Madara! - podbiegł do niego i ujął jego dłonie - J-jak miło z twojej strony! W-wzruszylem sie! - łzy mu stanęły w kązikach oczu - jestem taki szczęśliwy! - przytulił sie mocno do chłopaka

- H-hej, łapy przy sobie! - próbował oderwać od siebie młodszego Uchihe, aż w końcu mu sie udało - Po prostu je zjedz!

Obito odpakował ciastko i wziął dużego gryza. Wyglądał jakby był w niebie.

- Thakie fhajniutkie! - powiedział z pełną buzią - Mmf! - nagle klepnął sie w usta - ugryzlem sie w język!

- Rany, ale przezywasz to jedno ciastko.. - Madara przekręcił oczami - gorzej niż z dzieckiem - wziął gryza własnego ciastka.

- Ah! - patrzył jak najstarszy z naszego grona je - twoje też wygląda bardzo apetycznie! Mogę spróbować?

- Nie ma mowy! Jedno już zjadłeś!

- Ale twoje jest z czekoladą! - jeknął ponownie.

- Tak, myślisz, że czemu dałem ci tamto?

- No dobra.. - posmutniał, ale po chwili znowu miał dobry humor - tak czy siak cieszę sie z ciastka, które mi dałeś - znowu podszedł, by ponownie go przytulić

- Nie zbliżaj sie! - wziął krzesło i "zagroził" mu nim.

Obito slorzystając z okazji ugryzł jego ciastko.

- Hej! - Madara spojrzał raz na ciastko, raz na niego - Tak nie można!

Młodszy Uchiha znowu sie roześmiał - Nie przesadzaj Madara! Smaczne było, ale zapewne zaraz zapomnisz o tym! - uciekł na bezpieczną odległość.

Razem z Itachim mieliśmy lekką polewę z tej dwójki.

- Naprawdę gorzej niż z bachorami - odstawił krzesło - Sasuke, możesz powiedzieć Obito, żeby.. He?

Madara rozejrzal sie po klasie. Sasuke nigdzie nie było.

- A tak w ogóle to gdzie on jest? - podniósł brew ze zdziwienia.

- Dobre pytanie.. - spojrzałem na Itachiego - Jesteś jego bratem. Mówił coś, że sie spóźni?

- Mi nie - pokręcił głową

- Mi też nie - znowu Obito do nas podszedł bliżej.

- Trochę to dziwne - Madara usiadł na ławce

- Mam nadzieje, że wszystko u niego w porządku - zmartwiłem sie. Sasuke nigdy by sie nie spóźnił.

- A co niby miałoby być nie w porządku? Zapewne miał coś do załatwienia - Madara wzruszył ramionami - w końcu jest całkiem popularny..

- He? Myślisz, że.. On ma..?

- Wątpie. Sasuke nie jest typem podrywacza i kobieciarza - Itachi zamknął książkę, przedtem zaznaczając odpowiednie stronę na jakiej skończył - Chociaż to prawda. Prawdopodobnie jest bardziej popularny niż my wszyscy razem wzięci.

- Nawet od ciebie? Niemożliwe! - Obito zaśmiał sie i uderzył go w plecy

- To bolało..

W tym samym momencie drzwi sie otworzyły. Staną w nich oczywiście nasz "kochany" przewodniczący

- Przepraszam wszystkich za spóźnienie! - wszedł szybko, zamykając za sobą drzwi od klasy.

- Ah tutaj jesteś..

- Mam nadzieje, że nie martwiliście sie za bardzo o mnie.

- Jak uroczo! - Obito klasnął w dłonie - Sasuke jednak wybrał klub, zamiast swoją dziewczynę! Musisz mieć bardzo silną wolę!

- Dziewczynę? - zmarszczył czoło - O czym ty mówisz? - Sasuke pytająco spojrzał na wszystkich po kolei.

- Ah, nie ważne. Lepiej mów co cie zatrzymało dattebayo!

- Cóż.. Moja ostatnia lekcja odbywała sie w czytelni. Szczerze mówiąc straciłem rachubę czasu - westchnął cstraci

- Przecież to nie ma sensu - burknął Madara - usłyszał byś dzwonek, nie?

- Pewnie go nie słyszałem, bo ćwiczyłem grę na pianinie.

- Pianinie? Nie wiedziałem, że grasz na pianinie, bracie - zdziwił sie Itachi

- Dlatego, że jeszcze nie potrafię.. - burknął i odwrócił wzrok - Dopiero niedawno zacząłem. Wiesz, że chciałem sie nauczyć grać na jakimś instrumencie, bracie.

- Tak, ale nie wiedziałem, że akurat na pianinie.

- To naprawdę super! Powinieneś nam coś zagrać, Sasuke!

Wydawało mi sie przez moment, że Sasuke spojrzał na mnie, choć nie byłem tego w stu procentach pewny

- Może kiedy naucze sie więcej to coś wam zagram.

- Jej!

- Brzmi fajnie - uśmiechnąłem sie - Chętnie bym to zobaczył!

- Naprawdę? - spojrzał na mnie. Tym razem byłem tego pewny, bo sie po prostu gapił w moją stronę - W takim razie.. - uśmiechnął sie pod nosem - Nie zawiode cie, młotku.

- Nie żebym cie do czegoś zmuszał, czy coś - pomachałem dłońmi

- Nie martw sie. I tak zapewne będę musiał przed kimś zagrać - wzruszył ramionami - dużo ostatnio ćwiczyłem i z chęcią coś zagram jak będę gotowy.

- Rozumiem - mój uśmiech sie powiększył - w takim razie życzę ci powodzenia!

- Mhm. Dzięki. A więc coś mnie ominęło?

- Nie specjalnie - wolałem nie wspominać o dziwnym zachowaniu Obito. Madara i tak to pewnie prędzej czy później wyjawni.

Rozejrzałem sie po klasie. Wyglądało na to, że wszyscy sie już uspokoili. Obito wyjadał okruszki po cisdtki, Itachi wrócił do czytania, a Madara zajrzał do zaplecza.

Po jakimś czasie, doszło do mnie, że chce porozmawiać trochę z Itachim, choć z drugiej strony nie chciałem mu przeszkadzać w czytaniu. Spojrzałem na okładkę jego książki. Wyglądała jak ta, którą mi pożyczył. Na dodatek znajdował sie na pierwszych stronach.

- Hm? - Uchiha spojrzał na mnie. Kurcze, chyba mnie przyłapał. Przez chwile patrzyliśmy w sobie oczy, po czym ponownie wrócił do lektury.

- Wybacz, zamysliłem sie - powiedziałem to, ze wzgledu na to,że wiedziałem, że go krępuję.

- Nic sie nie stało - uśmiechnął sie lekko - Gdybym skupił sie na książce, nawet bym tego nie zauważył, ale teraz czytam ją drugi raz, więc..

- To ta sama książka, którą od ciebie dostałem, racja?

- Mhm - skinął głową - Chciałem sobie ją przypomnieć.. Bez powodu - odwrócił wzrok.

- Tak sie zastanawiałem, jak to sie stało, że masz dwie kopie tej samej książki?

- Wczoraj zatrzymałem się w księgarni. N-nie z twojego powodu! Znaczy sie - wziął głęboki oddech - po prostu kupiłem dwie.

- Rozumiem - było w tym coś, co Itachi nie chciał mi powiedzieć, jednak odpuściłem mu.

- Na pewno niedługo zaczne ją czytać!

- Miło mi to słyszeć. Kiedy zaczyna sie robić ciekawa, ciężko ci będzie sie od niej oderwać. To bardzo imponująca historia.

- Naprawdę..? O czym tak właściwie jest?

- Cóż.. Mm.. - zamknął książkę i zilustrował jej tylną okładke.

Książka miała tytuł "Portret Markova". Na przedzie okładki widnieje złowieszczo wyglądające oko.

- Już ci mówię - odezwał sie po krótkiej chwili - Chciałem sie po prostu upewnić, że przez przypadek nie zdradze ci zbyt dużo fabuły.  W dużym skrócie, opowiada o dziewczynie w liceum, która przeprowadza sie z dopiero co odnalezioną młodszą siostrą. Kiedy tylko przyjeżdża na miejsce, jej życie staje sie naprawdę dziwne. Zaczyna być ścigana przez uciekinierów wiezienia, w którym przeprowadza sie eksperymenty na ludziach. Jako, że jej życie jest w niebezpieczeństwie, musi ostrożnie wybierać komu zaufać. Nie ważne co zrobi, jej przyjaciele zaczynają ją opuszczać, a jej życie prywatne zaczyna sie walić.

- To brzmi dosyć.. - to brzmiało dosyć mrocznie, prawda?

W takim razie, czemu Itachi opowiadał o tym w taki spokojny i nonszalancki sposób?

Nagle Itachi delikatnie chichocze.

- Czyżbyś nie był fanem tego typu historii, Naruto?

- Nie, nie o to chodzi.. Znaczy sie, potrafię wyciągnąć rozrywkę z tego typu książek, więc nie martw się.

- W porządku.

Ta.. Zaupełnie zapomniałem, że Itachi lubi tego typu rzeczy. Z zewnątrz wydaje sie nieśmiały, choć w myślach jest kompletnie inny.

- Po prostu lubię takie książki, za to.. - ciągnął dalej - Że są w stanie pokazać zycie z zupełnej innej perspektywy. Kiedy ktoś robi coś okropnego, nie robi tego, bo jest złym człowiekiem, ale po to, by osiągnąć ważne dla siebie cele lub postępować zgodnie ze swoją filozofią. Kiedy zaczynasz odnosić sie do protagonisty, nagle to oni zaczynają być tymi naiwnymi pozwalając na komuś tak jednostronnemu  wściskając sie w ich plany - w pewnym momencie się zatrzymał - Chyba.. Mówie zbyt chaotycznie, prawda? Znowu.. Przepraszam.

- Nie przepraszaj! Nie straciłem zainteresowania, ani nic.

- W takim razie bardzo sie cieszę - uśmiechnął sie minimalnie - Ale chyba powinienem powiedzieć, że mam pewien problem. Kiedy pozwolę książkom, albo pisaniu, na zajęcie mojego umysłu w pełni, zdarza mi sie nie zwracać uwagi na innych ludzi, więc wybacz, jeżeli zdarzy mi sie coś powiedzieć dziwnego. I proszę zatrzymaj mnie, jeśli zaczne mówić zbyt dużo.

- To.. Myślę, że nie ma powodu do obaw. To po prostu czyni cie zafascynowanym czytaniem.  Jedyne co mogę zrobić, to słuchać. To w końcu klub literacki.

Uchiha przez moment wyglądał jakby nie miał nic do powiedzenia, ale ostatecznie burknąl tylko zwykłe "pewnie".

- Właściwie to równie dobrze, mogę zacząć teraz czytać, nie?

- Nie musisz jeśli nie chcesz.

- Nie wygłupiaj sie dattebayo! - uśmiechnąłem sie szeroko - chwilę temu mówileś, ze nie możesz sie doczekać, aż zacznę. Pozwól, że szybko wyciągnę książke - otworzyłem plecak i zacząłem grzebać za odpowiednią rzeczą.

- No ok! - wyciagnąłem lekturę - Masz coś przeciwko jak usiąde tutaj? - wskazałem na miejsce obok niego. Nid czekając na jego odpowiedź, po prostu usiadłem na krześle przy nim.

- Pewnie, że nie mam nic przeciwko - uśmiechnął sie lekko - Po prostu nie jestem przyzwyczajony do czytania w towarzystwie.

- Rozumiem dattebayo..

Otworzyłem książkę i zacząłem czytać prolog. Szybko zacząłem rozumieć o co chodziło Itachiemu z czytaniem w towarzystwie. Przez cały czas czułem jego obecność. Nie mogłem powiedzieć, że to coś złego. Może trochę mnie to rozpraszało, ale nie można powiedzieć, że mi sie nie podobało.

Od poczatku czytania czułem na sobie jego wzrok na mnie. Dość sporo czasu minęło, aż zainteresował sie w końcu własną lekturą. Trzeba było przyznać, że książka sama w sobie była dość interesująca.

- Główna bohaterka przypomina mi ciebie dattebayo.. - nawet nie wiedziałem, że powiedziałem to na głos. Jako odpowiedź dostałem tylko cichy, męski śmiech

- Tak uważasz? - spojrzał na mnie rozbawiony - w jaki sposób?

- Cóż, może i jest nieco dosadna, ale podobnie jak ty, najpierw pomyśli dwa razy zanim coś powie lub zrobi. Tak jakby bała sie, że zrobi coś źle. To nie tak, że chce zajrzeć do twojej głowy, czy coś. Ale po prostu przypomina mi to w jakimś sensie sposób bycia.

- Rozumiem.. - uśmiechnął sie lekko. Od tej pory dużo sie nie odzywał. Tak naprawdę wcale tego nie robił.

- Dziwnie sie czuje, że porównałeś mnie do dziewczyny - znowu sie zaśmiał - choć nie sądzę, że jesteśmy do siebie podobni. Wręcz nawet dziwnie sie czuje, ze tak mnie zinterpretowałeś.

Po tych słowach myślałem, że spale sie ze wstydu.

- Nie chodziło mi o nic złego! T-to w pewny sposób jest urocze.. Ha ha?

- Czemu ty tak nagle o tym wspomniałeś?

Juz chciałem na to odpowiedzieć, kiedy przerwał nam głos przewodniczącego

- Dobra wszyscy! Chyba wiadomo na co nadszedł czas, prawda? - stał twarzą do wszystkich, choć widać było, że kątem oka patrzy na mnie i swojego brata.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro