
"nie uważasz mnie za nikogo złego?"
Kiedy znaleźliśmy sie na korytarzu, Itachi nagle oparł czoło o ścianę.
- Mówiłem bez zastanowienia.. - zaczął, a w jego głosie słychać było żal - jak mogłem coś takiego powiedzieć?
- Itachi.. - chciałem już coś powiedzieć, ale ten mi przerwał
- Ja.. Ten sposób w jaki on to powiedział. Strasznie mnie to.. zirytowało. Co jest ze mną nie tak?
- Nie, Itachi. Myślę, że postąpiłeś słusznie dattebayo! - podszedłem bliżej do niego - Nie spodziewałem sie tego, ale Sasuke też nie powinien oceniać ludzi w ten sposób.
- Naruto.. - westchnął ciężko - Jak to jest, że pomimo, że zrobiłem coś złego, ty jesteś dla mnie miły?
- To proste dattebayo! - uśmiechnąlem się szeroko - Ponieważ nic co robisz, nie jest aż tak złe jak ci sie wydaje. Nikt nie jest doskonały. Wszyscy mamy emocje i nie zawsze możemy je ukryć, ale zawsze wyolbrzymiasz je w swojej głowie, tworząc w ten sposób burze w szklance wody.
- Huh? - Uchiha spojrzał na mnie trochę zdziwiony. Siedział chwile cicho, po czym sie zapytał - Nie uważasz mnie za nikogo złego?
- Dlaczego miałbym? Nie mogę posądzać ludzi za posiadanie emocji! Jakim byłbym przyjacielem, gdybym tak zrobił?
Itachi spuścił głowę na chwile. Po jakiś dobrych paru sekundach podniósł ją i spojrzał na mnie z uśmiechem.
- Cieszę sie, że jesteśmy przyjaciółmi, Naruto.
- Dzięki, Itachi! Ja też sie cieszę dattebayo!
Uwiebiałem szczerze mówiąc rozmawiać z Uchihą. Może nie jestem taki mądry, ani spokojny, jak on, ale.. Wydawało mi się, że to może nawet i lepiej. Z tego co wiem to przeciwieństwa się przyciągają. Czasami naprawdę sie zastanawiam, czy Sasuke jest jego młodszym bratem. Fakt, wyglądają bardzo podobnie, ale charaktery są trochę różne.
- To idziemy? - dopiero teraz zorienotwałem się, że od dłuższego czasu nic nie mówiliśmy
- T-tak! Chodźmy! - automatycznie ruszyłem przed siebie, a od razu za mną czarnowłosy.
Dotarliśmy do najbliższego wodopoju.
Kiedy napełniliśmy dzbanek wróciliśmy do klasy. Od razu jak przekroczyliśmy próg, Itachi zwrócił sie w moją stronę z pytaniem
- Naruto, lubisz herbatę oolong?
Ooooo, co? Nie wiedziałem co mam powiedzieć, a nie chciałem przed nim wyjść na idiotę.
- Ah, pewnie. Ja lubię każdą herbatę.
- W porządku - uśmiechnął sie lekko jakby wiedział, że właśnie sie zastanawiałem o czym była w ogóle mowa. Nastawił temperaturę w czajniku na 200° - Czas pójść po dzbanek na herbatę.
- Widzę, że lubisz, gdy wszystko jest prawidłowo, czyż nie?
- Kto nie lubi? - odpowiedział pytaniem na pytanie - Z resztą, nie powinienem niczego zaniedbywać, gdy robię herbatę dla innych.
- Nawet jak nie znam sie za dobrze na herbacie dattebayo..?
- Nie znasz sie? - spojrzał na mnie rozbawiony.
Cholera. Wpadłem w tym momencie.
- Ja..
Przez ten czas, gdy ja szukałem w głowie jakieś wymówki, Uchiha sie roześmiał
- Spokojnie. Być może w taki sposób tobie zaimponuje.
- Może - zaśmiałem sie cicho pod nosem
Chłopak wyciągnął dzbanek do herbaty i wsypał do niego liście herbaciane. Ku mojemu zdziwieniu zaczął nawet cicho nucić pod nosem.
- Wydajesz sie być w dobrym humorze dattebayo!
- O tak. Próvowałem to okazać. Jak widać zauważyłeś. Ostatnio trochę myślałem i postanowiłem wyrażać swoje emocje nieco częściej.
- A ty tego nie robiłeś dattebayo? - podniosłem brew. Byłem przekonany, że Uchiha mówił zapewne to co myślał, tylko po prostu potrafił dobrze dobrać słowa, by przy tym nikogo nie urazić.
- Niezbyt. Sam z siebie raczej się nie wypowiadam, no chyba, że ktoś mnie o to poprosi. Jednak teraz jak staram sie zmienić, okazuje sie, że nie jest to wcale trudne. Szczególnie, kiedy ukazuję je przy tobie - uśmiechnął się lekko.
Te zdanie wbiło sie w moje serce, niczym jakaś strzała. W życiu bym nie przepuszczał, że takie słowa mogą mieć dla mnie taką wartość.
- Ah.. To świetnie dattebayo! - pokazałem kciuk w górę - Pamiętaj, aby nie przesadzać!
- Za bardzo sie o mnie martwisz - delikatnie położył rękę na moich włosach i lekko je poczohrał - Jesteś wspaniały.
On nie żartował. Nie wiem, czy będę w stanie za nim nadążyć..
Itachi odwrócił sie i kończył zaparzać nam herbatę.
- Naruto, mam jeszcze jedną prośbę - zwrócił sie do mnie, nie odrywając wzroku od naczyń - Miałbyś coś przeciwko, gdybyśmy usiedli dzisiaj na podłodze?
- He? Dlaczego? - nie byłem kompletnie przygotowany na takie pytanie
- Jest to dużo wygodniejsze dla moich pleców.. - wymasował kark - W ten sposób mogę siedzieć oparty o ścianę, zamiar siedzieć wyprostowany na krześle.
- W sumie ma to sens dattebayo.. Nie pomyślałem o tym.
- Nic sie nie stało - uśmiechnął sie lekko - Dość często miewam bóle pleców, wiec robię wszystko, by im ulżyć.
- Naprawdę..? Ciekawe czemu..
- Na pewno przez oglądanie pornosów! - Madara przeszedł obok nas z książkami w rekach - Nie martw sie, Itachi, ja tez tak ma-.. Ała!
Drugi Uchiha przywalił mu pięścią w głowę - Nie dlatego.. - burknął
- Chodzi o twoją postawę? Zapewne często sie garbisz jak czytasz.
- Możliwe - wzruszył ramionami i patrzył jak oburzony Madara wrócił do swojej roboty.
- To ma sens. Pójde po książkę dattebayo! - uśmiechnąłem sie i poszedłem po to co miałem.
Wyjąłem lekturę z plecaka. Już miałem zmykać torbę, kiedy zobaczyłem jedną rzecz - Ah, mam trochę czekolady dattebayo! - wyjąlem łącznie czekoladowym cukierków, które chowałem przed słodyczowym sonarem Obito. Wziąłem je. Na pewno będą sie dobrze zgrywać z herbatą.
Razem z Itachim usiedliśmy pod ścianą. Obok nas leżały nasze herbaty. Jakby w synchronizacji otwrzylismy książkę w tym samym momencie. Wziąłem do reki swoją herbatę i wziąłem łyk. Trzeba było przyznać, że te oo- coś tam jest nawet smaczne.
Spojrzałem na Itachiego kątem oka. Był całkowicie pochłonięty cytaniem, rzadko nawet kiedy mrugał. Przez ten czas, odłożyłem filiżankę i wziąłem czekoladowego cukierka. Odwijłem go bardzo wolno, by nie drażnić go szelestem.
- Masz, poczestuj się - podałem mu opakowanie.
Uchiha na chwile wyrwał sie od czytania i spojrzał na cukierka
- To miłe z twojej strony, ale spasuje - uśmiechnął się delikatnie
- Jesteś pewny dattebayo?
- Tak. Jeśli dotkne czekolady, mogę pobrudzić strony.
- A no tak dattebayo! Nawet o tym nie pomyślałem! Mój błąd!
- Nic sie nie stało.. Nie musisz tak krzyczeć. Daj ją, przytrzymam ci ją.
- A, dziękuje dattebayo - podałem mu lekturę.
Itachi wziął ją do reki i położył ją otwartą na kolanach, a przez ten czas czytał swoją. Znowu całą swoją uwagę poświecił jej.
Wziąłem cukierka do buzi i zjadłem go. Wpadłem na pewien pomysł i wyjąłem drugiego. Przybliżyłem sie do chłopaka i przysunąłem mu go do ust. Nawet nie odwrócił wzrok od książki. Po prostu otworzył usta, jakby było to coś zupełnie normalnego, ale to oznaczało, że nie było już odwrotu! Delikatnie włożyłem mu czekoladę do ust. Automatycznie zamknął usta.
- He? - nagle jegonwyraz twarzy sie zmienił - Czy..?
Spojrzał na mnie szukając jakiegoś potwierdzenia tego, co sie właśnie stało.
Chciałem sie uśmiechnął, ale właśnie są sobie zdałem sprawę z tego co zrobiłem.
- W-wybacz! Nie chciałem! - zacząłem machać rękami jak jakiś porąbany. Uchiha na moją reakcje sie tylko zaśmiał.
- Nic sie nie stało.. Nie musisz sie tłumaczyć, Naruto.. - pomimo jego słów, to widać było, że on sie dziwnie czuł. Starał się wrócić do książki, ale nie mógł się skupić.
Sytuacja zrobiła sie serio napięta. Mm One serce dziwnie było jak szalone. Nerwowo wziąłem kolejną czekoladę.
Odwróciłem sie do niego, a nasze oczy sie spotkały. Odwróciłem wzrok, a Itachi dalej sie na mnie patrzył. A bardziej na czekoladę. Zabrał mi ją z reki i sam ją zjadł
- Są dobre - odpowiedział tylko z uśmiechem.
- Dobra wszyscy - Sasuke spojrzał na każdego z nas, opierając sie o parapet.
Wstaliśmy ze swojego miejsca i podeszliśmy do niego, by nie musiał sie drzeć na pół klasy
- Pora podzielić sie wierszami - skrzyżowal ręce na piersi - Naruto, możesz pomóc Itachiemu ogarnąć sprzęt od herbaty, tak?
- T-tak.. Pewnie
- Super - powiedział tylko i wrócił na swoje miejsce
- Pójdę zająć się filizankami.. - starszy brat Sasuke podniósł filiżanki z podłogi. Ja przez ten czas sprzątnąłem swoje czekoladki. Ostatecznie sprzątneliśmy bez zamieniania ze sobą słowa. Wydaje mi sie, że żadne z nas nie będzie w stanie o tym zapomnieć. I w sumie czemu ja o tym myślę, skoro nie było to nic wielkiego?
Westchnąlem ciężko. W takim razie zostają mi wiersze. Do kogo najpierw powinienem iść?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro