Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

𝖗𝖔𝖟𝖉𝖟𝖎𝖆ł 𝖛𝖎𝖎

         Szósty stycznia wypadł we wtorek — z tej racji Ajax po zajęciach popędził do akademika czym prędzej, po drodze kupując kurczaka z rożna i litr piwa.

         Kiedy tylko Ajax przybył do siebie, zostawił mięso w lodówce oraz zajął część kuchni. Gotował tam dość długo, jak najbardziej starannie. Przygotował kutię i garnek zupy piwnej, nawet jeśli studenci, którzy wówczas byli przy Ajaxie, narzekali na niego. On jednak zupełnie to zignorował i przeniósł dania do swego pokoju.

         Niestety tego roku Soczelnik musimy świętować inaczej... Nawet nie ma na niebie pierwszej gwiazdy. Ajax westchnął ciężko, rozkładając na biurku specjalnie kupiony biały obrus. Przecież rodzice są bardzo tradycyjni, więc... Ale też wierzący mimo tego, co było w naszej historii... Zresztą, nieważne. Przecież i tak nie dbam o to, co mi wpojono; nie jestem wierzący. No i przecież, gdyby ojciec wiedział choćby o Saszy albo, co gorsza, Siergieju, byłbym dla niego zwykłą pizdą. Sokołow włożył sianko pod obrus. Wolę poudawać i go nie zawieść. Zresztą, mimo wszystko lubię święta...

         W końcu Ajax ułożył na biurku zupę piwną oraz podgrzanego w mikrofali kurczaka na talerzu, odrobinę kutii i trochę chleba. Wątpił, że da radę to wszystko zjeść, lecz od czego był Xiao? On po pracy będzie głodny.

         Ajax pośpiesznie ubrał na siebie niebieskie dżinsy i białą koszulę. Ostatni raz przeczesał włosy palcami, po czym odpalił laptopa. Usiadł do biurka, a następnie głośno przełknął ślinę.

         Ajax włączył Skype'a, przywitał z siostrą oraz połączył z rodziną.

         Sokołowie chwilę spoglądali po sobie.

         Ojciec wciąż był tak samo poważny, jednak matka łagodnie się uśmiechała. Anton uciekał gdzieś wzrokiem, a Teucer pociągał nosem. Do tego...

         — Cześć! — przywitała się wesoła Tonia, widząc swego "braciszka". — Tęskniłam za tobą.

         Ajax posłał jej szczery, szeroki uśmiech.

         — Ja też.

         — Jak tam u cie...

         — Najpierw — wtrącił się ojciec — zmówmy modlitwę, po tym możemy zjeść.

         Tak więc zrobili. Mężczyźni i chłopcy miny mieli raczej markotne, lecz na ich tle wyróżniały się wesołe kobiety. Ale dlaczego Teucer był tak smutny? Ajax zastanawiał się chwilę, a następnie postanowił wreszcie zapytać.

         — Ponieważ cię tu nie ma — wypalił Teucer. — Zawsze byłeś, obiecałeś, że będziesz przyjeżdżać, ale...

         — Synku, doskonale wiesz, że Ajax musi się uczyć. — Matka wlała do swojego głosu tak wiele ciepła, co kompotu z suszu do szklanki chłopca. — Przecież ma wrócić, kiedy tylko będzie mieć wolne na studiach. I kiedy będzie po sesji. Poza tym w lato na pewno przyjedzie, co nie? — Spojrzała na najstarszego syna z nadzieją.

         — Oczywiście — zapewnił Ajax, łykając soku jabłkowego zamiast tradycyjnej popity. — Jakoś postaram się to ogarnąć.

         — Skoro masz prawo jazdy, to możemy trochę latem podróżować — zaproponowała Tonia. — Ale koniec tych pogaduszek. Nie możemy zapomnieć o najważniejszej tradycji!

         Dziewczyna wstała na chwilę i zniknęła z ekranu, biegnąc po coś. Wróciła z miską ryżu. Ponownie usiadła.

         Tonia zaczęła patrzeć na Ajax z wyczekiwaniem... Temu jednak słowa uwięzły w gardle.

         — Nie dzielimy się chlebem? — zapytał Ajax. — Może ja nie znalazłem cerkwi i nie mam poświęconego, ale...

         Matka spojrzała na męża niepewnie. Położyła mu dłoń na ramieniu w geście wręcz opiekuńczym, gładząc go czule.

         — Zrobiliśmy to przed połączeniem, bo w ten sposób nie ma to sensu — odparł twardo ojciec. — Synu, trzeba być rozsądnym...

         Ajax zagryzł dolną wargę, wbił sobie paznokcie w dłonie. Chwilę pokręcił się na swoim miejscu, wbijając wzrok w stół. Nie chciał go podnosić, więc pozostawało mu tylko cicho odburknąć, w dodatku słowami typowymi dla siebie.

         — Dobrze, tato...

         Nie chciał pokazywać, że poczuł się pominięty, zignorowany.

         — A jakie masz życzenie? — wtrąciła się niespodziewanie Tonia, ewidentnie chcąc odwrócić uwagę brata od jego samopoczucia.

         Ajax podniósł spojrzenie i utkwił je w siostrze.

         — Mhm... — Ajax począł się zastanawiać. — Pamiętasz tę osobę, o której tyle ci ostatnio mówiłem?

         Tonia pokiwała głową.

         — Chcę, żeby nasza relacja się jakoś rozwinęła — wyznał Ajax nieśmiało. — No wiesz, przede wszystkim przyjacielsko, ale poza tym...

         — Tak, wiem.

         A więc niezamężna, młoda niewiasta włożyła dłoń do miski z ryżem. Lubiła tradycję soczelnikowego wróżenia, nawet jeśli nie było to szczególnie pochwalane w cerkwiach.

         Uśmiechnięta Tonia po chwili wyjęła rękę, następnie zaczynając liczyć przyklejone ziarenka.

         — Parzysta! — pisnęła podekscytowana; oznaczało to bowiem, iż życzenie niedługo się spełni. — Później masz mi powiedzieć, co i jak! Oraz wysłać jakieś jego zdjęcie!

         Zadowolony Ajax energicznie kiwał głową do czasu, aż padło kolejne, tym razem okropne, pytanie.

         — Jakiego "jego"? — Ton ich ojca był niezwykle zimny. — Ajax, o co chodzi?

         — Och, to... — Ajax zmieszał się. — Bo to mój... To znaczy...

         — Nie uciekaj wzrokiem i powiedz normalnie.

         Ajax głośno przełknął ślinę, patrząc na ojca. W takich momentach ogarniał go jakiś wewnętrzny strach. Gdyby tam był, pewnie dostałby w twarz — a przynajmniej tak podkręcał to sobie w głowie, nawet jeśli było niezbyt realną obawą.

         — Mówiłem wam już kiedyś o tym wykładowcy — objaśnił Ajax, próbując wybrnąć. — To mój kolega, ale chciałbym się z nim zaprzyjaźnić.

         — Aby na pewno? Nienawidzę, kiedy moje dzieci mnie okłamują.

         — Tak. — W głosie Ajax wciąż brakowało pewności.

         — To kiedy przyprowadzisz nam swoją żonę? — ciągnął ojciec, próbując drażnić syna. — Masz już tyle lat, że wypadałoby. Albo chociaż dziewczynę na początek.

         Ajax przewrócił oczyma.

         — Niestety, tego życzenia nie da się spełnić — burknął pod nosem Ajax.

         — A ja też mam życzenie! — odezwał się niespodziewanie Teucer, patrząc na Tonię. — Żeby braciszek szybko do nas przyjechał. Powróżysz?

         Wyrwana z letargu Tonia westchnęła cichutko, strzepując z dłoni ryż. Powtórzyła wcześniejsze działania, zaś po tym przybrała smutny wyraz twarzy, kończąc liczenie.

         — Nieparzysta — ogłosiła cicho; na spełnienie życzenia należałoby jeszcze trochę poczekać. — No, ale przecież sześć miesięcy zdaje się być długim czasem! Nie przejmuj się, bracie, nim się obejrzysz, Ajax tu będzie.

         — To prawda! — zawtórował Ajax. 

* * *

         — Skończyłeś gadać? Stoję pod drzwiami od dziesięciu minut, pukałem — sarknął Xiao, niezadowolony wchodząc do pokoju. — Nie mam ochoty sterczeć tu kolejną godzinę.

         — Tak, tak. — Ajax spojrzał na współlokatora znużony. — Już wszystko ogarnięte.

         Igorewicz, mimo wszystko, miło spędził ten czas.

         Może to nie było to samo, co kilka lat temu — kiedy tego jednego dnia wszystkie problemy czy niesnaski odchodziły w niepamięć, rodzina była blisko siebie, wszyscy się kochali i śmiali z tego jednego wujka chcącego spróbować każdej potrawy oraz napoju stojących na stole. Ale... Chociaż było coś. Wszyscy byliśmy razem. Nawet jeśli nie przy wspólnym stole, to mogliśmy się zobaczyć i porozmawiać. I pal licho z uwagami ojca!

         Jednakże te przemyślenia zostały porzucone, kiedy Xiao usiadł na swoje krzesło, nogi zarzucając na biurko. Wpatrywał się w jedzenie tak intensywnie, iż Ajax buchnął śmiechem.

         — Jeśli jesteś głodny, to proszę — podjął Sokołow, wykonując niedbały ruch ręką. — Porcja była akurat dla dwóch osób, a mi już wystarczy.

         Xiao podejrzliwie uniósł brwi.

         — Coś do tego dodał?

         — Szczyptę soczelnikowej miłości do bliźniego. — Ajax wyjął z szafki miskę, talerz, szklankę oraz sztućce. Podał to Xiao. — Szkoda tego zmarnować. Ten dzień... Jest dla mnie szczególny.

         Wang jeszcze moment się pogapił, aż wreszcie odetchnął, sięgając pierwej po zupę. Nabrał nieco na chochlę, powąchał i finalnie nalał sobie.

         — Nigdy was nie zrozumiem — ogłosił Xiao bezceremonialnie, łykając pierwszą łyżkę dania — ale jedzenie macie dobre.

         Igorewicz ponownie zachichotał, siadając obok. Xiao początkowo spiął się, lecz po chwili rozluźnił, kiedy to Ajax wygodnie rozłożył się na krześle.

         No tak, ostatnie miesiące to unikanie siebie nawzajem, w razie czego krzywe spojrzenia oraz zamykanie drzwi od pokoju, kiedy współlokator wychodził do toalety wieczorem, każąc mu czekać kilka następnych minut. Ponoć to był zabawny widok, gdy Ajax trząsł się pod drzwiami, mając na sobie jedynie bokserki i podkoszulek... Szkoda tylko, że nie było to śmieszne także dla niego. Po tamtej sytuacji Sokołow kupił sobie szlafrok.

         — Jak życie? — spytał Ajax. Próbował być miły, traktując współlokatora niczym strudzonego wędrowca. — Bo u mnie, wyjątkowo, fajnie...

         — Próbujesz znowu wypytywać mnie o mojego wykładowcę? — Wang podniósł wzrok znad jedzenia. — Pan Huang to nie twój interes.

         — Próbuję zakopać topór wojenny. — Ajax sięgnął po sok jabłkowy, dolewając sobie. — A z Zhonglim i tak piszę codziennie.

         Na dowód Ajax wyjął swój telefon, włączył Messengera i ukazał znajomemu rozmowę z Huangiem, gdzie ten wysłał jakiś GIF o świętach. Nawet złożył jakieś życzenia, choć ograniczały się do zdrowia i teatru, ponieważ Zhongli, co naturalne, nie znał się na Soczelniku.

         — Mhm... Widzę — burknął Xiao. — No w porządku. Dzięki za jedzenie, ale nie widzę sensu bratania się. Jesteś irytujący.

         — Co cię tak wkurwia?

         — Na przykład — Xiao wskazał na zasłonięte dolne łóżko — plakat, który tam wisi. Bogowie, jak ty się obnosisz... Z emigracją też.

         — Słucham? — żachnął się Ajax. — Mam jedno zdjęcie, świętuję swoje rodzinne tradycje i mówię w ojczystym języku. To nie obnoszenie się, to tylko kilka ważnych dla mnie rze...

         — Ale nikt nie chce oglądać twoich fantazji. To obrzydliwe. I tak samo gówniane byłoby, jeśli powiesiłbyś sobie taki plakat z kobietą. — Xiao westchnął. — No a z panem Huangiem też sobie takie cholerstwo wyobrażasz?

         Policzki Ajaxa spurpurowiały.

         — Nie — odburknął zdławionym tonem. — Zdejmę to, ale przestań ciągle podkreślać, że nie jestem stąd. To nie czyni mnie gorszym. Nawet Zhongli traktuje mnie normalnie.

         Jak Ajax powiedział, tak zrobił. Z ubolewaniem zdarł ze ściany ów wizerunek. Początkowo chciał go podrzeć, ale jedynie zwinął i schował pod poduszką.

         — Kiedy skończysz jeść, to powiedz. Posprzątam — ogłosił Ajax, po czym wziął swój telefon i ponownie rzucił na łóżko, po czym zasłonił za pomocą kotary. Ponownie odpalił Messengera.

Od: Ajax:

Mogę o coś zapytać? Co myślisz o imigrantach?

         Czuł się jak głupek, kiedy musiał pytać o to kogoś potencjalnie bliskiego.

Od: Zhongli:

A co mam sądzić? Ludzie jak ludzie; widocznie mieli powód, by tu przyjechać. Przede wszystkim muszą umieć zachować się tu odpowiednio, szanować i dbać o nasz kraj. Ale osoby takie jak Ty to nie problem.

         Ajax odetchnął cicho, ciesząc, że chociaż pod tym kątem było w porządku. Chociaż z nim było prosto...

Od: Ajax:

A o homoseksualistach?

         Ajax poczuł się dziwnie podczas wysyłania tej wiadomości. Może zwykłe pytanie, ale... Nie chciał, aby go rozszyfrowano, nawet jeśli nie uważał swojej orientacji za wstyd. Właściwie, przejawiał ją tylko tym plakatem i wspomnieniami byłych partnerów — ewentualnie tym, co czasem wyszukiwał w przeglądarce, z przyzwyczajenia w trybie incognito.

         Po prostu Ajax bał się, iż zacznie być postrzegany tylko poprzez pryzmat bycia gejem. Nieważne, czy jako "pedał", czy "byt idealny, ktoś LGBT". Oczywiście z jebanym "+". "LGBT+", jakkolwiek bezsensowne by to nie było. A Ajax chciał jedynie być osobą — nie tylko mężczyzną z pociągiem do innych mężczyzn. Nie lubił zachowania Xiao właśnie ze względu na to, że patrzono na niego jedynie jako na homoseksualnego znajomego.

Od: Zhongli:

To samo. Normalni ludzie. Może w Liyue nie jest to zbyt popularny temat, ale w Monstand mogą brać śluby czy adoptować dzieci. Zważywszy na wyniki tamtejszych naukowców, widać, iż ci ludzie kochają oraz żyją zwyczajnie.

         Na kolejną odpowiedź Ajax musiał poczekać jeszcze chwilę, lecz nie odpisywał, dopóki na ekranie podskakiwały trzy kropeczki.

Od: Zhongli:

Moja znajoma jest lesbijką (lecz to nie Hu Tao; inna). Ma dziewczynę już od kilku lat. Mieszkają razem, dzielą się kosztami na życie, obowiązkami w domu... Nic szczególnego. Widzę w tym miłość podobną do mej i Guizhong, chociaż planowaliśmy zamieszkać ze sobą dopiero po ślubie.

Ja jestem biseksualny. Byłem już w związkach z mężczyznami, ale także kobietami. Nie widzę tutaj większych różnic — poza, oczywiście, temperamentem drugich połówek. Chociaż w różnych związkach byłem podobny, czuły na co dzień, lecz dominujący w pewnych aspektach.

         Igorewicz nieco uśmiechnął się na tę wypowiedź, chociaż aż westchnął przy ostatnim zdaniu.

         Czemu ten facet musi być jak chodzący ideał?

         Chociaż zapewne te myśli były tylko zawodzeniem zauroczonego kundla.

         A kolejna odpowiedź nadeszła szybko, napisana pośpiesznie.

Od: Zhongli:

Och, bardzo przepraszam za takie szczegóły! Nie powinienem Ci opowiadać tyle o moich życiu uczuciowym i seksualnym.

To znaczy... Przepraszam. Już zamilknę.

         Sokołow zachichotał cicho.

Od: Ajax:

To nie problem. Pytałem, bo jestem gejem

Ale akurat takie zachowania to coś... co lubię

         Zhongli odczytał, lecz już nie odpisał, zaś Ajax zauważył, co za głupotę palnął.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro