𝖗𝖔𝖟𝖉𝖟𝖎𝖆ł 𝖎𝖎
Ogromny, stary budynek dumnie dominował nad ulicą, pyszniąc się klasycystycznym budownictwem, nieszczególnie tradycyjnym dla Liyue Harbor. Blask zdawał się bić od tych solidnych żółtych ścian i piaskowych kolumn. Samo postawienie nogi wewnątrz napawało odwiedzających poczuciem wyższości, kiedy stać ich było na spędzenie czasu w tak wybitnym, renomowanym miejscu. "Teatr Zawłaszczonych Chmur" — tak bywał nazywany, choć oficjalnie był Teatrem Wielkiego Smoka — zachęcał do siebie wymyślnymi portykami i dużymi oknami.
Ajax aż odetchnął głęboko, wpatrując się w fasadę budynku. Sokołow stał tam ze spurpurowiałymi policzkami już od kilku minut. Wcześniej ten teatr widział jedynie na zdjęciach i w snach, kiedy marzył, aby zagrać kiedyś na jego deskach. Tyle lat, tyle naiwnych fantazji, aby wreszcie...
Aby wreszcie zobaczyć to miejsce i następnie ominąć, idąc do kawiarni spotkać się z jakimś facetem z Facebooka. Początkowo Ajax nawet nie chciał ruszyć się z miejsca, jedynie stać i patrzeć. Próbował pochłaniać oczami jak najwięcej tej niewysłowionej cudowności. Finalnie jednak westchnął, a następnie pokierował dalej gwarną ulicą. Szukał po szyldach odpowiedniej kawiarenki, ponieważ nie chciał zepsuć tego spotkania.
Ajax żałował tylko, że brakło mu odwagi, aby wejść do środka budynku i pobieżnie obejrzeć to miejsce lub dokładniej zwiedzić. Ubolewał także nad zatopionym snem młodości.
W końcu jednak Ajax wreszcie odnalazł długo poszukiwany lokal. Już z zewnątrz roztaczał przyjemny domowy nastrój. Na okienkach stały kwiaty, framugę drzwi wejściowych ozdobiono. Igorewicz uśmiechnął się pod nosem i wkroczył do środka.
Ajax szybko odszukał wzrokiem swojego kolegę. Jeszcze nigdy nie widział się z nim na żywo, jednak dobrze zapamiętał jego włosy oraz twarz na zdjęciach. Finalnie z zadowoleniem ruszył w jego kierunku.
Jest wyższy, niż się spodziewałem — myślał Ajax. Póki co Zhongli go nie zauważył, prawdopodobnie przez to, że czytał książkę. Ma bardzo szerokie ramiona. Ogólnie męsko wygląda. O, ładna linia żuchwy.
Ajax zatrzymał się obok stolika. Chwilę patrzył z góry na kitkę Zhongliego niedbale związaną z tyłu głowy i opadającą na lewe ramię oraz czarny golf. W końcu Ajax przełknął ślinę, postanowiwszy się odezwać.
— Dzień dobry... Przepraszam, czy znalazłem Huanga Zhongliego?
Zhongli uniósł głowę. Spotkał się wzrokiem z Ajaxem, lecz bardzo szybko nim uciekł. Minę miał neutralną, spojrzenie utkwione gdzieś w tyle.
— Tak, to ja — potwierdził Zhongli. — Sokołow Ajax Igorewicz?
— Oczywiście! — Ajax wyciągnął przed siebie rękę. — Miło mi wreszcie spotkać cię na co dzień.
Zhongli jednak tylko chwilę wpatrywał się w wyciągniętą do niego dłoń, jednocześnie bawiąc się swoimi palcami. Wreszcie skinął głową, czy to w powitaniu, czy w pozdrowieniu.
— Jeśli chcesz, usiądź — zaproponował Huang, wskazując na krzesło przed sobą. — Póki co nic nie zamówiłem. Czekałem z tym na ciebie.
— Jasne...
Więc Ajax usiadł. Przez moment przypatrywał się Zhongliemu, który co prawda lustrował go wzrokiem, jednakże głowę odwracał przy każdym skrzyżowaniu spojrzeń. Nadal wykręcał sobie ręce pod stołem. Marszczył brwi, jak gdyby się nad czymś zastanawiał.
Może po prostu jest nieśmiały?
— Ja także cieszę się, że wreszcie się spotkaliśmy. — Zhongli nieznacznie się uśmiechnął. — Dobrze wyglądasz.
Ajax na to uniósł brwi, drapiąc się po karku. Nie tego spodziewał się usłyszeć na sam początek... Tym bardziej, iż to nawet nie była randka.
— Dziękuję? — Ajax odchrząknął. — Przepraszam, myślałem, że takie hasła to raczej na randce, nie kawie z kolegą.
— Faktycznie... Wiesz, iż zdarza mi się pleść głupoty. Więc spróbuję jeszcze raz. Jak się miewasz, Ajaxie? Czy podoba ci się w Liyue Harbor?
Tego nie można było Zhongliemu odmówić — był konkretny. Chociaż Ajax przywykł, iż jego przyjaciel często się rozgadywał... Jak zauważył, dotyczyło to tylko tematów interesujących Zhongliego — ten nigdy nie przepadał za czczą gadaniną.
— Czuję się całkiem w porządku, chociaż studia dają mi w kość — zaśmiał się Ajax. — Wy zawsze tyle czasu spędzacie na samym siedzeniu, nazywając to pracą, czy tylko u mnie przyjęło się spanie w bibliotece jako sposób na wkuwanie?
Zhongli jeszcze mocniej zmarszczył brwi, przez co na jego czole wybrzuszyła się zmarszczka. Przybrał iście zafrasowaną minę.
— Nie rozumiem... W Liyue po prostu jest taka kultura pracy.
— Och.
Ajaxa nagle objęło zawstydzenie. Dyskusja sama w sobie była drętwa, bardzo niezręczna, ale po tym tekście zdawało się być jeszcze gorzej.
— Przepraszam — próbował się wytłumaczyć Sokołow — nie wiedziałem...
— To nie problem. — Zhongli uniósł rękę w uspokajającym geście. — Nawet mnie to często irytuje. Ponadto rozumiem, że możesz czuć się zagubiony, żyjąc w obcym kraju. Jednak, jeśli chcesz, zawsze mogę służyć pomocą.
— Jasne... — Ajax pokiwał głową, wciąż nieśmiało się uśmiechając. — Dzięki. Ale podoba mi się w Liyue, tak w miarę. Przynajmniej w Liyue Harbor. Nie przepadam za miastami, tylko że póki co nie wyjechałem poza jego granicę...
— Kiedy się ociepli, mogę zabrać cię na wycieczkę po pobliskich ruinach leżących za miastem.
Ajax nieznacznie przechylił głowę, słysząc to. Póki co nie miał żadnych planów odnośnie zwiedzania.
— Chętnie — odpowiedział Igorewicz. — W końcu lubisz historię...
— Nie tylko lubię, ale też jestem wykładowcą tej antycznej na tutejszym uniwersytecie. — Zhongli skrzyżował ręce na piersi. — Wobec tego sądzę, że zwiedzanie ze mną będzie dość fascynujące. Wiesz, w końcu Liyue jest niezwykle starym państwem, ale i Liyuejczycy to naród czepiający się tradycji; to wszystko ma odniesienia do obecnej rzeczywistości. Wojny z Inazumą dosyć moją ojczyznę poturbowały, jednak, na szczęście, zabytki się zachowały. Wyobrażasz sobie, jak wspaniałe i liczne są legendy na ich temat?
Ajax podrapał się po karku, przyglądając Zhongliemu z zainteresowałem. Lubię, gdy tak się rozgaduje się o czymś, co jest dla niego ważne.
— Często zachowujesz się, no... — Sokołow głośno przełknął ślinę, kiedy Huang przyglądał się mu z zainteresowaniem. — Trochę kojarzysz mi się z jednym chłopakiem z autyzmem, którego znam.
— Och. — Zhongli uśmiechnął się nieznacznie, przypatrując stołowi. — Bo, widzisz... jestem ze spektrum. Mam stwierdzony zespół Aspergera.
Ajax wstrzymał powietrze, szerzej otwierając oczy. Wodził wzrokiem pełnym zdziwienia po twarzy kolegi; ten wciąż zachował poważną, może nieco obojętną minę. Zhongli zaczął spokojnie przeglądać swoje menu, wyszukując słodkości oraz napój dla siebie.
— Nie myślałem... Nie wyglądasz... — jąkał się Ajax. — Przepraszam, nie sądziłem, że możesz być chory.
Zhongli uniósł brwi, lecz wzroku ani myślał.
— To nie choroba, tylko zaburzenie — poprawił Huang. — Jestem po terapii. Poza tym, mimo wszystko funkcjonuję dość dobrze, więc żyję dosyć przeciętnie. Chociaż rozumiem, jak przerażające zdaje się to przy pierwszym kontakcie, mam jednak nadzieję, iż nie będzie to problem.
Ajax pokręcił głową, krzyżując ręce na piersi. Zauważywszy, że Zhongli raczej tego nie zobaczy, szybko odezwał się w próbie wyjaśnienia.
— Nie chciałem cię obrazić. Nie mam problemu z zadawaniem się z tobą mimo tego. — Sokołow odetchnął. — Bo, widzisz... Bo, po prostu, nic mi o tym nie mówiłeś. O swoim zespole Aspergera. Ale ja nie mówiłem ci o autyzmie mojego brata, który jest przez to niepeł...
— Spokojnie. — Zhongli spojrzał w stronę Ajaxa. — Może to spektrum autyzmu, ale nie sam autyzm. Raczej nie będę zachowywać się jak twój brat, więc nie masz powodu do zmartwień.
Ajax nagle poczuł ogrom ulgi, lecz tylko pokiwał głową pokrzepiony.
* * *
— Jest piękny, nieprawdaż? — zapytał Zhongli, spoglądając na gzymsy Teatru Zawłaszczonych Chmur. — To duma dla mojego miasta.
Ajax przystanął obok kolegi, tak jak on wpatrując się w górę.
— No... robi wrażenie — odburknął Sokołow. Podrapał się po karku, odwracając wzrok. — Kiedyś chciałem tu występować.
Huang jeszcze chwilę stał przed zabytkiem. Ze spokojem wymalowanym na twarzy, sunął wzrokiem po jego ścianach. Nieznacznie uniósł jeden z kącików ust i odchrząknął.
— Chciałeś? — z zainteresowaniem w głosie spytał Zhongli. — Nie wspominałeś wcześniej, że pasjonujesz się aktorstwem.
— Ty nie wspomniałeś o... — Ajax umilkł, gdy opadł kącik ust rozmówcy, za to w górę poszybowała jego brew. — Nieważne. W każdym razie, to dla mnie już zamknięty rozdział. — Przełknął ślinę. — Ot, taka dziecinna faza.
— Jeśli marzyły ci się takie miejsca, to nie brzmi to przekonująco — stwierdził Huang, odwracając się do kolegi. — Ale rozumiem, brak czasu to przekleństwo. Ja kiedyś chciałem pisać fantastykę, ale w moim środowisku by to nie przeszło, nie mówiąc o tym, iż dużo pracuję.
Igorewicz ze zrozumieniem, powoli, pokiwał głową. Czuł, że zrozumiał Zhongliego chociaż w tym aspekcie, co było dość przyjemną świadomości — łączenie się w bólu.
— Ale chyba pisanie książek jest łatwiejsze do połączenia z karierą naukową niż występowanie w teatrze? — zapytał Ajax, ruszając dalej. Za nim podążył Zhongli, który wcześniej obiecał odprowadzić go na przystanek autobusowy. — No wiesz, chociaż nie musisz poświęcać całego dnia próbom, powtarzaniu tekstu, a jednoczesną nauką na studiach...
Zhongli chwycił się palcami za podbródek i zaczął spoglądać w niebo nieobecnym wzrokiem.
— To także prawda. Nie ukrywam, czytanie to nie to samo, co pisanie; jedno mi drugiego nie zastąpi.
— Trudno jest żyć bez pasji. — Po wypowiedzeniu tych słów, Sokołow zacisnął usta w cienką kreskę.
Oczywiście mówię z własnego doświadczenia — dokończył Ajax w myślach.
— Prawda. Czasem się zastanawiam, jakim cudem niektórzy ludzie potrafią istnieć bez zainteresowań.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro