Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

[ 𝐒𝐂𝐄𝐍𝐀 𝐈 - 𝐓𝐎 𝐊𝐈𝐌 𝐁𝐘𝐋𝐈Ś𝐌𝐘 ]

Kilkanaście lat temu, na świecie w państwie Chin na świat przyszło dziecko, które emitowało swoją własną energią wytwarzając światło. Media zawrzały, kiedy udało im się udokumentować ten przypadek jak to tytułowały: ,,Niezwykłego zjawiska ludzkiego organizmu", a naukowcy z praktycznie całego świata zlecieli się, by też dokładniej zbadać i na własne oczy przekonać się o mówionym: ,,cudzie''. Sytuacja zaczęła się jednak powtarzać, a mali chłopcy, czy też dziewczynki, którzy dopiero wyszli z łona matki w niektórych przypadkach już od urodzenia zaczęli prezentować sobą pewnego rodzaju niezwykłe zdolności, które później tylko jeśli dobrze dobrały pracę ułatwiały im w wykonywaniu jej.

Zjawisko to, później jak udało się uczonym ustalić, jeśli nie po narodzinach, można było doświadczyć w wieku około od czterech do pięciu lat, a były one wynikiem niczego innego aniżeli zwykłej ludzkiej ewolucji. Okazało się bowiem, że wszystkie dzieci, które wykazały się możliwością posiadania dotychczas pewnego rodzaju mocy, posiadały tylko jeden staw u małego palca, który z czasem się ujawniał w ich stopie. Choć na początku dość chwiejna oraz niepewna analiza, zdawała się być głupotą, tak z czasem w coraz częstszych przypadkach została ona zauważona oraz niezapisana słowna zasada: ,,Ciało człowieka ewoluuję, a kto ma dwa stawy, nie będzie posiadał indywidualności". Oczywiście z biegiem czasu dochodziło do tego parę innych wspólnych połączeń kości, ale to tylko takich które jakoś za wielce zapewne nie miały wpływu na dalsze funkcjonowanie organizmu człowieka. W niektórych przypadkach zdarzało się tak, iż ciało w ogóle wyzbywało się niektórych części wewnętrznych, żeby też bardziej dostosować się do zamieszkałego przez nie otoczenia, albo też zwyczajnie żeby podpasować się bardziej pod swoją indywidualność.

Właśnie, indywidualności. Takim właśnie to mianem zostały nazwane przedtem tajemnicze moce, których nabierali ludzie. Dlaczego tak? Powód jest banalny, tak samo jak każdy z nas ma inne linie papilarne na swoich dłoniach i nie da się znaleźć dwóch takich samych, identyczna sytuacja poruszana jest w kwestii zdolności. Nie przyszło jeszcze nam zarejestrować dwóch takich samych nie ważne jak bardzo próbowało się takie znaleźć. Podobno największe podobieństwo, można zaobserwować w tych najbardziej podstawowych oraz popularnych sprawnościach, a należą do nich między innymi: władanie ziemią, wodą, światłem, czy chociażby przepływem powietrza. Mimo wszystko, one nadal czymś się różnią, jedna osoba może wytwarzać dla przykładu ogień z substancji znajdujących się w swoim własnym ciele, a innej potrzebny do wykonania tej samej czynności jest tlen zawarty w otaczającym nas powietrzu.

Kiedy z każdą generacją, zaczęły być one coraz częstsze, a ich pojawianie się dobiegło do liczby, gdzie ponad osiemdziesiąt procent ludzkości na świecie posiada swoją własną i unikalną zdolność, to co kiedyś było niezrozumiałym stało się wyjaśnionym, a to co było odmiennym, przerodziło się w normę. Teraz na każdym kroku można zauważyć jak u kogoś występują jakieś mutację, które prezentują się dla przykładu pod wizerunkiem dodatkowej pary rąk, oczu, przybrania postaci kota, czy też wielu innych rzeczy. Można zatem powiedzieć, że świat w końcu zaczął zmierzać w dobrym kierunku, prawda?

.̸͉̟͓̃̈́.̵̡̢̜̣̰̝̱̏̊͗̚ͅͅ.̷̜̐̉̊̽̈̔́P̵̰͖̌͌r̸̖̖̮̮͙̹̹̙̊̅͊̌͝ą̸̢̻̱̞̜̜͇̯̮͇͔͆̓̓̈́ẁ̵̥͓̺̓͋̒̏̀d̶̡͈̩̙̠̄̾̄̎̏͆͌̉ä̵͔̟̜͓̙͚͉́̾͐̃̅̕̕̕?̸̡̙̘̲̳̺̗̪̲̙̰͌̆̿͆̋̇̇͑̋͑̈́

Coraz częściej w wyniku zyskania przez daną jednostkę indywidualności można było zaobserwować różnego rodzaju wykroczenia, które w zastraszającym tempie zaczynały się stawać codziennością. Gatunek ludzki zaczął nadużywać oraz przeznaczać do wykonywania złych czynów to, co też zostało mu ofiarowane. Kradliśmy, niszczyliśmy mienie publiczne, czy też cudze, wykorzystywaliśmy swój dar do znęcania się nad rzekomo słabszymi osobami... zabijaliśmy.

C̷̤̳͎͎͙̲͔̺͒̉͝z̴̢͕̘͎͋̇y̴̨̢̠͎̜̗͙̬̒̒̉ ̷̢̣̬̦̲̮͒̏͑̃̈͒̊w̸͍̓͊͆́͘͝ł̶͚̰̅̾̓̚a̵̯̤̺̩͔͇̰͐̈́́͛̈́͜ṣ̸̛́̒̕ņ̷̲̜̤̣̮̱̊į̶̜͓͚̀̀͘̚͝ė̶̡̙̥̯̪͒̔ͅ ̸͓͈̠͖͇̾ņ̸̙̯̫̹̥͆̓̋͛̐̆͝ḁ̸̗̻͖̘͚̥͊̅̍̔̒̃͝ ̸͔̤̪̹̮̐̉̐t̷͇̼̰̰̮̖̪̞̝̏̐̂͑̔̄̑̇̉y̵̠̲̠̹̯͖̳̍͆̆̈́̃m̴͎̪̲̖͚͒ ̷̛̠͎̭̞̞̲̮͈̞̌͋̾̑̈̏͝͝m̵̢̡͉̯̑̈̀i̷̡̨̛̺̣̤̘̘̜̗̓̌̉̓́̕a̴̞̖̘̲̮̔̀̔̅̄̀̅͠ł̸̮̱͂́͆̀̈́̃̔a̶͓͂̏̐ ̴̪̯̳̖̣̾́̈́̽̂̿̅͗͘p̸̡̰͓͖̊̈́̌́̚ơ̶͍̪̞͑̌́̕ͅl̵̲̙͇͐̑̾̓̔é̴̫̤̩̭̹̩͓́͌̏͘͜ͅg̸͇̘͓̙̳̟̪͂͘ă̶̞͉̹̠̿ć̶̨̨̛̀͊̇͗̈́̂͘͘ ̴̹͈̓́͊͝n̵̫̈́͆̓̎͌̚͝ă̴̡̛̖̤̤̜̈͑͌̌̀͘͘s̸̢̛̪͇̦͎̙̲̝͘z̸̢͓͓̬̄̾̈́̀̋́̑͝͝ȧ̸̪͉̦̪͚̅̿̎̈́̋͂̿͜ ̷̛͇̜̪̯̲̳̗̀͑͘͘e̸̛͉̭͕̲͊̾̈́̉̏͊͑w̷̢̫̺̥̖͌͐o̴̮̝̜̩̒̆̅͋͐̅̓̚ͅḽ̵͎̗̫̝̹̇́͜͝u̵̟̗̰̱̽̃̓̔͑̉̚͝č̵̜̰̼̞͒j̷̙̙̹͋̈ã̶̞͔̱̖̼͌̕?̷̧̥͔̣̯͒͑̈́͌͐͝ ̵̲̓͆̓
̷̝̬͌̾͘
̷͎̰͎̣̥̗̫̞̈́͑̋̋̇̊̉͝

Na nasze szczęście, rządy w poszczególnych krajach nie siedziały bezczynnie i nie mogły patrzeć na to, jak ludzie pogwałcają prawa, które w tamtych czasach były pełne błędów oraz niekończących się luk, które z łatwością można było obrócić na swoją korzyść. W związku z tym zdecydowano się powołać nowe, już tym razem bardziej odpowiednie do wyglądającej na sytuacji świecie zasady. Chociaż w różnych państwach różniły się one, brzmiały jednak przeważnie tak samo. ,,Nie wolno używać swojej indywidualności do przekroczenia prawa'', ,,Zakazane jest używanie daru w obecności większej ilości osób, jeżeli wiadomo, że może on zaszkodzić społeczeństwie'', et cetera, et cetera...

Do tego, doszło jeszcze jedno, coś co zdaniem wielu ludzi było tym, na co tak długo czekali, a co w końcu stało się rzeczywistością. Otóż widzicie, w każdym kraju, który miał fundusze oraz możliwość na zastosowanie takiego wykształcenia, postanowiono wybudować placówki, które dałyby możliwość młodzieży w wieku licealnym, pod warunkiem wzorowego zachowania oraz przynajmniej dobrych stopni zapisać się do specjalnej placówki ogólnokształcącej, noszącej najczęściej miano: ,,Szkołą dla bohaterów". Oczywiście wraz z każdym momentem szybszego rozpowszechniania się, a także i dużym zapotrzebowaniem na tytułowych zawodowych bohaterów, posada ta zaczęła być jedną z najbardziej oblężonych i jedną z najczęściej wybieranych przez nastolatki w wieku szkolnym. Powstało zatem mnóstwo mniejszych, czy też większych szkół, których zadaniem nie było nic innego, aniżeli wydanie na świat nowego pokolenia bohaterów, które miało być za każdym razem lepsze od tego poprzedniego.

Żeby do takiej placówki się jednak dostać, jak było wcześniej wspomniane nie można było być byle jaką osobą. Trzeba było mieć najbardziej czystą i wolną od wszelakich złych rzeczy historię zachowania w szkole podstawowej, a oceny danej jednostki, musiały świadczyć o tym, że orientuję się w chociaż kilku dziedzinach na raz, które w skrajnych wypadkach mogły się wykluczać. W takim razie, czego jeszcze brakuje komuś, by został bohaterem? Nie, nie chodziło o charyzmę, albo sposób bycia samej osoby, chociaż to zapewne też było czymś ważnym, patrząc na to, iż żadna szkoła nie chciał zniszczyć sobie wizerunku oddaniem dyplomu w niewłaściwe ręce. Zatem co mogło być też taką rzeczą, co przeważało można rzec nawet na starcie o dostaniu się do wymarzonego zakładu nauki?

Indywidualność.

Nie ważne jak bardzo tego chciałeś, czy też nie, definiowała cię na każdym kroku. Chociaż może i siła społeczeństwa w wielu sprawach rzeczywiście wzrosła, tak jego stosunek też zmienił się diametralnie. Jednostki o indywidualnościach uważanych za te słabe oraz w pewien sposób bezużyteczne, czy też odrażające już od lat swoich młodości były spisywane na stratę. Problem dyskryminacji pojawiał się coraz częściej na ustach dorosłych, którzy w wielu przypadkach zostawiali sprawę tak jak jest, ponieważ osoba znęcająca się nad swoimi ofiarami była ,,dobrym materiałem na bohatera". Później jednak, było jeszcze gorzej. Dla osób, których życie przez cały czas było utrudniane przez to, jakimi się urodzili, nie sposób było myśleć o ich przyszłości. Nieustanne kłopoty związane dla przykładu z przyjęciem ich od innej przez nich wybranej pracy, ponieważ pracodawca doszedł do wniosku, że ich wygląd odstraszałby potencjalnych klientów. Natychmiastowe wykluczenie, gdyż osoba chcąca uzyskać daną posadę zostaję posądzona o to, iż może wykorzystać swoją indywidualność do złych rzeczy, mimo iż jej folder jest czysty i bez skazy. Pozycji do zatrudnienia z każdą chwilą ubywa, a ludzi wydają się być coraz bardziej okrutni, aniżeli w rzeczywistości nimi są. Świat zaczyna nabierać czarnych barw, a społeczeństwo... Cóż, samo z siebie, nawet o tym nie wiedząc tworzy czarne charaktery, o których do tej pory mogło tylko poczytać w najmroczniejszych książkach.

Taką postacią, jestem ja.

***

Dave nie zawsze taki był. W czasach swojej młodości nie okazał się być takim zimnym i nieczułym draniem, jak to by mogło się wielu wydawać sądząc po jego teraźniejszym charakterze. Przez trzy lata swojego pierwszego życia cieszył się każdą podarowaną mu chwilą i nie można mu było odmówić tego, iż nie był doskonałym dzieckiem, takim jakiego każdy rodzic by zapragnął. Nie wdawał się w bójki, nie ubliżał innym, nie szukał zaczepki oraz nie popisywał się nawet jeśli nie miał czym. ,,Dziecko cud", mówili inni, chwalili go na każdym kroku nie ważne gdzie poszedł, a zasługą w dużej mierze był także jego charakter, któremu nie można było odmówić błyskotliwości oraz perfekcji.

Dopiero nadejście czwartych urodzin zmieniło wszystko co do tej pory znał.

Niegdyś miły i życzliwy głos jego sąsiadek zmienił się teraz z stanowczy i pełny współczucia. Wiedział, że od momentu pójścia wraz z swoją mamą oraz tatą do szpitala, na badania, które miały mu powiedzieć jaką indywidualność uzyskał, coś było nie tak. Dopiero później się zorientował, jak bardzo. Informacja niby banalna, gdyż w wyniku tego, że nie podległ on ewolucji, nie posiadał on swojego własnego daru, ale to mu na początku nie przeszkadzało. Nie widział jak niby ten fakt miałby wpłynąć na jego dalsze życie, jednak nie zrozumcie tego źle! Nadal był smutny, gdyż świadomość tego, iż twoje ciało jest w stanie produkować, czy też posiadać swoją własną i unikalną zdolność była czymś niesamowitym, jednak ponad milion osób na świecie i tak nie używała ich w większości przypadków do codziennego życia, zatem nie widział też większego problemu.

Społeczeństwo jednak, już tak.

Zaczęło się od zwykłych przepychanek, rozpoczętych zaraz po tym kiedy to wiadomości o tym, że nie posiada indywidualności jakimś dziwnym sposobem wyciekła do innych dzieci w przedszkolu. Jego oprawcy, najczęściej były osobami faworyzowanymi przez ich opiekunki, bądź też opiekunów, które przymykały oko na większość jeżeli nie chwilami wszystkie w ich mniemaniu "drobne" wykroczenia, jakich się młodsi dopuszczali. ,,Jest dobrze" cały czas wmawiał sobie młody Dave, który mimo iż wiedział, że z każdym dniem jest coraz gorzej, nadal wmawiał sobie niczym każdy inny człowiek, iż sytuacja na pewno poprawi się w momencie, kiedy dostanie się do jakiejś podstawówki.

Był głupcem, jednak teraz było już na to za późno.

Jego rodzice byli praktycznie jedynymi osobami, w których mógł znaleźć wsparcie w tych trudnych dla niego czasach. Nie raz wracał do domu z coraz to większymi siniakami, a jego matka, czy też ojciec niemalże błagali go o to, żeby zgodził się na przepisanie go do innej szkoły, bo może właśnie akurat tam sytuacja ta by się poprawiła. Nie wiedział, czy gdyby rzeczywiście podczas jednej z ich wieczornych rozmów posłuchał się słów wypowiadanych przez jego rodzicielkę dzisiaj nie byłby tym kim jest. Nie mniej jednak, nie miał zamiaru do tego wracać, albo też rozpatrywać po kolei swoje decyzje, podejmowane przez niego w przeszłości. Nękanie nie ulegało zmianie na lepsze, a wręcz przeciwnie, zmieniało się na gorsze. Wiedział, że w tym przypadku stwierdzenie: ,,Im człowiek starszy, tym mądrzejszy", w tym przypadku ani trochę się nie sprawdzało. Dzieciaki zamiast dać mu spokój i zająć się sobą oraz swoją przyszłością, zaczęły znajdować w nim swoją własną oazę, na wyrażeniu na nim swoich negatywnych emocji, gdyż przecież nie mógł on im nic zrobić...

.̵̡͈͉̔̆̄͗̿͘͠.̸̨̝̠̻̈́́͐.̶̛̛͉̫̰̥͖̣̘̏̀̄̀̒͜B̶̛̼͓̲͔͈̙͍͓́́̌̿͜o̷̠̭͔͚͑́ ̴̻̣͕̗̂̓͛̓ͅn̷̲̊̇͗̀͋̄͝͠i̵̟̹͇͎̳̤̅e̴̝͓͍̬̱͕͋̏̍̈̾̓ ̶̧̥̳̥̻̼͎͚͘p̶̟̳̈̊͂̋̉̐͋̕͝o̶̲͚͌̔s̷̬͗̌͋͑̀̂̃̚i̵̟̝̭̊̋̏͒a̸̧̨̳̫̭͙̬̙͗͐̂̓ḑ̵͚͍̙̼͉̲̬̿ä̶̫͓̭̲͎̣́̐ł̴̧͍̻̦̘̬͚̟̾̒̆̿͋̐͌͐̍ ̷̬̀̋̃̓̓į̶̧̢̢͇͎̝̰̮̑͂̎͊̐̐n̴̢̪̙̩̩͉̗̦̑̈́d̸͓̥͒́̈͒͌̏̓̿̚y̷̬̖̘̠̫̙̜̺͉̐̇̈̔̿̓̑̑w̷̧͖̉į̷̡͔͙̰̈́̾̾̉͌͌́̎̕ḏ̴̨̦̤̼̻͈͍̅͊̒̓̋u̷͖̥̺͕̠͚̣̥̪͋̓͆̏́̇̚͘̕ȃ̵̬̀́́̍l̷̤͇̈́͘ñ̶͔͍̺̟̂̈̓̀ơ̸̧̼̺̭̙̙̰̈͘ś̴̜̞̘̦̤̻̺͓͗̈̐̓͂̌̇́͠c̴̹͎̤̈́ǐ̴̢̞͍̹̰̖̌̀̚͝.̴͂͆

Przecież prawo jasno mówiło o tym, iż inni ludzie nie mogą dokonywać aktu dyskryminacji na tle nękania z powodu posiadania jakiejś odmiennej indywidualności. Co jednak z osobami, które nie posiadają takowej? Ach, no tak. Przecież większość ludzi i tak po czwartym roku życia nabywała jednej. W takim razie kim byłem wtedy ja w oczach swoich rówieśników?

Ư̷̛̭̗͖͕̈́̊̊̐̓̉͝s̸̰͔̩͕͉̪͓͌̈͒̉́̏ͅẗ̷̨͈̙̭́̎̓͑̈́̀̔̕͠ë̸̦͉̘́̈̆̎̍́͘ř̶̼̆͋̀͌͆̎̂̕k̷̢̢̬̘̞̖̭̯̅̿̌ą̷̨̯̘͈̞̼̟̪̓̒̄̓̒̀̑̆͝.̶̭̿.̴͈̀.̴͎̼̬̞̒͒͂̀?̷̨̠̙͕̣̻͇̬́̂͗̉̉ͅ

.̶̥̹̪̄.̵̈ͅ.̶̝̋͝P̷̗̀́͝ö̸̑͑͜m̶͕̀y̷̛͖͒ł̸̗̫̃́k̴̭̣̇͆̕ą̷̧͙́.̶͗͘͜.̶̳̈́.̵͓̫̓?̶͔̰̓̄͑

.̴̡͖̰̋͐͂͆̐͌͑̎̌̈́̓.̶͍̲͔̒̈́̓͑̾̍͝.̴̼̰̮͎͑̍́̌̈̊͗͒̈́̚͘P̷̬͇͙͗ͅo̶̭͈͔̣̩̺̩̼̠͇̅̿̀̏͌̄̒̈́̆̚ͅr̵̳͓̬͕͑á̶͕̦͔̩̼̹͈̐͗̅̎̔̊̔̚̚͜͝ż̷̛̟̃̓̈́͆̄̀̒̓̚͠͝ḵ̸̳̯̗̪̠̹̘͌̆̆͛͛̐̉̐͐͐̓͘ą̶̹͓̘͙̫̹̞͂̌̒͠.̷̧̭̥̲̘̞̦̘͎̳̋͋̈́̃̍͛͛̕͝.̷̨̛̪̱̟͉̩̫͚͉̱̯̟͑͊̽̔͋̆͒̑̉̾̚.̷̡̛́͌̍͑͑̄͘͘?̵̡̢̖͉̘͖̖̖̥̜̙͇̏̾̃͐͆͗͋̆̈́̒

.̴̡̗͓͇̤͖̩͖͕͖̎̓̄.̶̧̡̨̛̲̘͉̭͙̣̻̭̬͔̪͉̯̦̣̲̰̳̄̊̓͂̃̀̕͝͝ͅ.̷̞̞̺̪͕͕̭͇̦͔͖̘͋͑̀̉̒̓̄̎̂̆̿̅̕̚͘͝͝͝.̸̝̖͕͚̬̓̄̐̽̄̓͌͆̒̏͠.̷̡̰̟̣̰̞̹̥̱͙͖̻̮̩͚̈́͋B̴̛͕̜̺̱̘̥̑͂̓̈́̓̌̔̈́̔̋́̽͑̃̿̄̿̚̕̚͝͠͠Ł̵̡̨̨̛͍͈̘̝͚̝̞̩̙̠̪͉̦̦̌̂̇̓͋̀̾̀͐̈́͛̑̄̄̍̎̍̎̊̚͠͝Ę̷̢͍̝̲̬͙̻̞̊̈́D̸̺̾̈̀͂̂̈́̑͂̇͗̅͌̄͆͝E̸̢̻͓̤̯̗̿́̆͌̾̈͌̎́͐̄͠M̵̟̼̙͖͇̣̣̙̬̲̤͙̙̮̞̝̈́̂̐́̂ͅ.̶̘̣͖̱̦͔̅̀̈̂̓͑̎̓͝͝͠.̴̧̛̤̣̲͚͇͈͚͓̦̥͙̟̑̎̍̿̂̀̄̂̓̾̔̈̿̒͒́̄͐͘̚͝.̷̭͍̫̠̱̜̀̐̐̄̓̊̍͛͗̔̏̚͝.̵̢̢̲͉̪̜͖̼͖̘̮̤͈̖̖̭̠̓̔͒̌̓̓̎͐͆̾̊̍̚.̸͙͗̓̄͑̄̓̀͒͆̀̋̌̋͝.̶̨̢͉͓̹̙̱̥̠̬̠̙͎̖̻͈̗͉̯̂̾́͐̑̈̈̑̈́͌̽͑͂͘͠?̵̢̛̰̬̣̜̤͍̬͎̦̰̦̩̙͕͖̹̺̥̖̅͋̅̍̾̊̏̒̎̈́̍͘͠ͅ?̵̢̨͙̬͚̳̝͕͈͕̜̬̠̮͚̹̬̫́̂̋͊̉̿͗͐̉͗͒̈̿͛̍̋͒̚̕̚͠ͅ?̴̢̧̤͔͙̱̯͖̥̰̹̬̩̯͖̀̔̅̒̐̅̽͂̈́̾͊̍͘̚͝ͅ

Jednak nadal... ,,Było przecież dobrze", prawda? Nie obchodziło go przecież to, że był praktycznie wytykany na każdym swoim kroku, a to co zrobił źle, było odbierane przez innych kilkanaście razy gorzej i świadczyło to tylko o tym, że jest nieudacznikiem.

Nie, dla niego liczyło się to, że nieważne ile przeszkód spotkałby w swoim życiu i nieważne jakby srogie oraz surowe byłoby ono dla niego, on się nie podda oraz osiągnie swój cel dostania się do jednej z miejscowych szkół, która słynęła z wykształcenia jednych z najlepszych bohaterów. Nie spodziewał się jednak, że samą tą przeszkodą, będzie ta szkoła.

Starał się jak mógł, dniami i godzinami trenował potajemnie z dala od oka swoich rodziców, którzy nieustannie wykazywali w stosunku do niego swoją niekończącą się miłość oraz wsparcie. Uczył się bez przerwy, nie dając sobie momentu na wytchnienie, chwilami nawet będąc na skraju trzeźwości umysłu, co powodowało to, iż pewnego razu mało brakowało do tego, żeby nie została wezwana karetka, gdyż jego stan był aż tak krytyczny. On jednak potraktował to jako kolejną oznakę słabości. Czuł oraz wiedział, że nie może się poddawać, nie w momencie kiedy osiągnął już tak daleko. Nawet nie oddawał i nie pyskował swoim dręczycielom, kiedy ci po raz n-ty znajdowali w nim swojego kozła ofiarnego! Zapisał się więc swoimi wynikami wstępnymi na egzaminy do publicznego liceum przeznaczonej dla przyszłych zawodowych bohaterów.

Kiedy otrzymał list zwrotny w swoje ręce, który miał mu powiedzieć, czy został zaakceptowany do podjęcia egzaminów wstępnych długo nie mógł zwalczyć swoich łez. Nie były to jednak łzy szczęścia, a czystej nienawiści i rozpaczy.

,,Przykro nam to oświadczyć, ale ze względu na Artykuł szósty, dot. zawodowych szkół dla bohaterów, nie możemy przyjąć cię na nauczanie do nas, gdyż nie posiadasz indywidualności. W oczach naszego parlamentu oraz rządu, osoba, która nie posiada indywidualności, nie powinna zostać dopuszczona do sytuacji oraz stresu, na które są wystawiani przyszli bohaterowie. W związku z tym, dnia XX.XX.XXXX, niniejszym deklarujemy, że twoje zgłoszenie na miejsce w klasie bohatersko-zawodowej zostało odrzucone."

Dalej już nie czytał. Nawet nie musiał, gdyż wiedział, że reszta słów zapisanych tym dobrze mu teraz zapamiętanym i zapakowanym wcześniej w elegancką kopertę liście, pogrąży go jeszcze bardziej, jakby już nie zrobił tego prawie cały świat. Jego matka tylko podeszła do niego, objęła go w swoje ramiona oraz przyjęła w uścisk, w którym było mu dane zaznać po raz kolejny prawdziwej matczynej miłości. Jednak w tamtym momencie już wiedział, że skoro tam go nie przyjęli, to oznacza, że świat okazał się bardziej okrutnym miejscem, aniżeli przez cały ten czas starał się on mu pokazać.

***

Bryza, która muskała jego różowe policzki zdawała się być jakby zaledwie lekkim i delikatnym przewiewem powietrza, którego dotyk zdawałby się całować jego odkrytą skórę. Otulał go on swoją czułością oraz nad wyraźną spokojnością, a miejscowy gwar na ulicy grał tylko dobrze mu znaną oraz głośną melodię. Jego figura kiedyś mała, teraz była wysoka i masywna, a mięśnie, które za czasów jego życia szkolnego można było uważać za zwykły tłuszcz bez chociaż krztyny siły, teraz prezentowały się jako silne ramiona oraz klatka piersiowa, która pod warstwą tego ogromu ciuchów jakie na sobie miał, zdawał się być jeszcze bardziej masywna. Korona może i nie była czymś bardzo potrzebnym w ukazaniu jego wizerunku, jednak lubił ją nosić. Jego zdaniem, dodawała mu ona już i tak nadmiernej odwagi, którą udało mu się uzyskać przez te kilka lat robienia tego, co do tej pory wykonywał.

Spoglądał teraz z tej wysokiej odległości na drobnych ludzi w dole, którzy po prostu żyli swoim swobodnym życiem oraz nie interesowali, czy też ingerowali zbytnio w interesy państwowe, bądź te zawodowych bohaterów. ,,Gdyby tylko teraz wiedzieli, kto ich obserwuję...", taka myśl przewijała się w jego głowie, kiedy za każdym razem zadawał sobie pytanie co by było gdyby teraz nagle by kogoś postrzelił bez wcześniejszej zapowiedzi. Nie zrobił jednak tego, ponieważ miał resztki tej godności do społeczeństwa, która się w nim ostała. Nie robił krzywdy tym, którzy na to nie zasługiwali, rzucał się tylko na tych, którzy nieszczęśliwym przysposobieniem losu mogli być w nieodpowiednim miejscu oraz nieodpowiednim czasie, podczas kiedy ten dokonywał swojej maskarady. Jednak inaczej, starał się dotrzymywać liczbę swoich ofiar do minimum, nie ważne jak bardzo bezsensownie, by to zabrzmiało z ust masowego mordercy.

Odetchnął tylko lekko na samą myśl o tym co rozegrało się w jego szarej i nieciekawej przeszłości. Nie chciał, żeby teraz już jego świętej pamięci ojciec, który tak bardzo kochał w swojej młodości bohaterów, mógł teraz patrzeć na niego z tego miejsca, w którym jest i myśleć, że to kim dzisiaj był było jego winą. Wręcz przeciwnie, był wdzięczny mu za to, iż mimo tych trudnych czasów, w których przyszło mu żyć, oraz wbrew temu że znajdował się w jak miał nadzieję lepszym miejscu, ten nadal dawał z siebie wszystko, by zapewnić mu jak najlepsze dzieciństwo jakie tylko mógł.

To nie on wykreował go na to kim dzisiaj był, tylko społeczeństwo. Społeczeństwo, które kierowało się swoimi własnymi, pełnymi brudnych oraz nieszczerych miejsc zasad, przepełnionych kłamstwem. Dlatego też, po to był tu on.

Był niczym samozwańczy bohater, który pozbywał się najgorszej szumowiny mieszkającej na tej ziemi, która ukrywała się w najmroczniejszych zakamarkach tego miasta.

Szumowiny, która musi zapłacić, za swoje wszystkie grzechy.

Szumowiny, którą trzeba wyplenić.

【ZAKOŃCZONO CZYTANIE SCENY PIERWSZEJ

【ZAŁADOWAĆ SCENĘ DRUGĄ?】

[ ✅ ] ❌

Yes!

【 ŁADOWANIE... 】

█▒▒▒▒▒▒▒▒▒

10%

███▒▒▒▒▒▒▒

30%

█████▒▒▒▒▒

50%

███████▒▒▒

100%

██████████

【 ZAŁADOWANO SCENĘ DRUGĄ! 】

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro