Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Wróżka bez skrzydeł

Pierwszej nocy w Auradonie przyśniły się Danice jej własne wspomnienia. W pełnię księżyca siedziała na kolanach Diaboliny w Zamku Okazji. Miała wtedy około sześć lat.

- Gdzie jest Mal? - spytała dziewczynka.

- Śpi na górze - odpowiedziała wróżka. - Ale nie możesz jej zobaczyć.

- Dlaczego?

- Ponieważ gdyby Mal o tobie wiedziała, ty i twój tata moglibyście mieć kłopoty.

- Nie chcę tu tkwić wiecznie! - szlochała Danica.

- Wiem. Obiecuję, że jeśli wydostanę się z tej wyspy, ty i Diaval będziecie pierwszymi istotami, którym pomogę stąd uciec.

Na tę słowa mała księżniczka z radości przytuliła się jeszcze mocniej do cioci.

- Król Adam zapłaci za wszystko. Zapłaci za niesprawiedliwy los mojej córki i kruczego dziecka.

Danica na wspomnienie uśmiechnęła się przez sen. Ciocia dotrzymała obietnicy. Jest w Auradonie, wolna i szczęśliwa.

Nazajutrz Danica chciała jak najszybciej spotkać się z Jane. Widziały się już dzień wcześniej, ale na krótko i w obecności Dobrej Wróżki, która osobiście przyszła powitać kruka w murach szkoły. Poza dyrektorką, tylko Jane mogła znać położenie Szmaragdu Auradonu, ale było pewne, że tą informację trzeba będzie wydostać od niej podstępem. Znalezienie dziewczyny nie było trudne; często przebywała w bibliotece. Siedziała nad książkami i pisała coś w zeszycie. Danica podeszła do niej i usiadła obok.

- Jak tam, Jane? - spytała.

- W porządku. Jak podoba ci się nasza szkoła? - momentalnie podniosła wzrok znad zeszytu.

- Jest wspaniała. Taka duża i przestronna. Mogłabym jeździć na wrotkach po korytarzu - zażartowała.

- Mojej mamie pewnie by się to nie spodobało.

- A właśnie! Twoją mamą jest Dobra Wróżka, prawda?

- Tak.

- Więc pewnie sporo ci opowiadała o magicznych przedmiotach.

- Mama czytała mi o nich encyklopedie na dobranoc - uśmiechnęła się Jane.

- Więc mogłabyś mi pomóc. Słyszałam o czymś takim jak Szmaragd Auradonu. Istnieje coś takiego? - Danica udawała, że nic nie wie.

- Tak. Taki przedmiot pozwala na zmianę w dowolne zwierzę. Tak jak ty umiesz się zmieniać w kruka.

- To niesamowite. Jestem ciekawa, czy kiedyś mogłabym go zobaczyć.

- Moja mama trzyma kilogram tego szmaragdu w schowku w muzeum koło szkoły... - zakryła dłońmi usta. - Ale proszę nie mów nikomu, że ci powiedziałam. Nie wiem co by mi mama zrobiła, gdyby się dowiedziała, że ktoś to wie ode mnie.

- Nie martw się - uspokoiła ją Danica i obięła ją. - Będę milczeć.

- Nikt nie powinien o tym wiedzieć, mimo że tylko królewskie dzieci są w stanie się tam dostać.

- Tym bardziej - uśmiechnęła się Danica.

Jane głośno wypuściła powietrze (jakby odetchnęła z ulgą). Chciała zmienić temat, ale nagle podleciały do nich trzy skrzydlate dziewczyny i rzuciły się im na szyje. Były to rówieśniczki Carlosa: Rose - różowowłosa córka Flory, Clover - miętowowłosa córka Hortensji i Mariposa - granatowowłosa córka Niezabudki. Od dawna przyjaźniły się z Jane i często odwiedzały Danicę na Wyspie Potępionych.

- Co tu robicie? - spytała zdziwiona Jane.

- Przyjechałyśmy na roczną wymianę z naszej szkoły - wytłumaczyła Rose.

- A kiedy tu przyjechałyśmy, dowiedziałyśmy się, że Danica też tu jest - Mariposa przytuliła przyjaciółkę.

I wtedy Danica zauważyła, że z pośród wszystkich wróżek z Auradonu, tylko Mal i Jane nie mają skrzydeł. Spytała więc o to koleżankę. Ona spokojnie odpowiedziała, że od urodzenia nie potrafi latać, ale jej to nie przeszkadza. I wtedy Clover coś się przypomniało.

- A pytałaś mamę o Klub Wróżek? - spytała córkę Dobrej Wróżki.

- Klub Co? - zdziwiła się Danica.

- Wróżek - zaśmiała się Rose. - To taka organizacja zrzeszająca wszytkiego wróżki z Auradonu.

- Pytałam już - Jane spojrzała do książki, po czym wyciągnęła jakąś kartkę - I dostałam pisemne zezwolenie.

Dziewczynki w jednej chwili wyrwały jej kartkę, zaczęły czytać, potem piszczeć i postanawiając, że zbiorą członków, wyleciały z biblioteki.

- Wolno im latać? - spytała trochę zbita z tropu Danica.

- Póki mama ich nie złapie, nie mam pojęcia - odparła Jane. Obie zaśmiały się serdecznie.

- W każdym razie, pewnie będę już się zbierać - liliowooka wstała z krzesła, pożegnała koleżankę i skierowała się do wyjścia z biblioteki.

Wiedziała gdzie znajduje się szmaragd i nie zamierzała tracić czasu. Chciała jak najszybciej znaleźć się w muzeum. Jednak przechodząc przez główne drzwi szkoły wpadła na kogoś, odbiła się i upadła na podłogę.

- Danica! - usłyszała jak ktoś koło niej klęka. - Wszytko w porządku?

Podniosła wzrok. Był to Heath. Pomógł jej wstać i spytał, dlaczego dziewczyna tak szybko chciała opuścić budynek.

- Bardzo się spieszę - odparła. - Bardzo cię przepraszam, że na ciebie wpadłam.

Odwróciła się, żeby przejść przez drzwi, ale chłopak ją zatrzymał.

- Mogę iść z tobą - oświadczył i sie uśmiechnął. - Będę pilnować, żebyś na nikogo nie wpadła.

- Nie ma takiej potrzeby - odwzajemniła uśmiech.

- Kręcisz coś. Widzę to w twoich oczach. Jeśli nie pozwolisz, żebym z tobą poszedł to będę cię śledzić...

Danica przewróciła oczami, złapała go za nadgarstek i zaprowadziła pod muzeum.

- Będziemy coś kraść? - uśmiechnął się gdy wspinali się po schodach.

- Nie - odgarnęła włosy z twarzy. - Tylko pożyczymy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro