Rozdział II
Lekcje mijały w normalnym tempie. Na lekcjach Shuichi słuchał i zapisywał to co mówili nauczyciele, a na przerwach umilał sobie czas ze swoimi przyjaciółmi, głównie z Kaito, Kaede i Maki. Czasami Miu zaczepiała i nazywała go wszelakimi obraźliwymi wyrażeniami, ale był już do tego przyzwyczajony, zresztą tak jak inni uczniowie.
- Weź się przesuń obślizgła Hicipo!
- Nyeh?! Nie jestem obślizgła!! - Odkrzyknęła Ostateczna Czarodziejka i odeszła na bok tak jak zażyczyła sobie blondynka.
No dobrze, może jednak nie wszyscy. Jednakże Saihara był już szykanowany w taki lub inny sposób.
***
Trzynastoletni granatowo-włosy został ostro przyparty do muru aż uderzył głową o twardą ceglaną ścianę. Torba z książkami wypadła mu z rąk będąc po za zasięgiem jego wzroku, bo on kierował się na rówieśników.
- No dobra emosie, może się pobawimy? - Odezwał się o wiele od niego grubszy chłopak.
- Zaraz pewnie popłacze się i poleci do Kaitusia, haha! - Stwierdził inny, mniejszy.
Nastolatkowi w oczach zakręciły się łzy, ale powstrzymywał je tak bardzo jak tylko mógł. Nie mógł jeszcze bardziej się upokorzyć. Zawsze był cichy i tym słabszym w grupie, dlatego został ofiarą mimo tego, że próbował się już nieraz postawić.
Jeden z chłopców ściągnął mu na siłę bluzę, by odsłonić wątłe ramiona, które zaraz miały zostać przez nich pokryte siniakami.
- O kurde, co to jest?!
To głupie. To bardzo głupie, ale kilka dni temu po raz pierwszy zaciął się kawałkiem szkła znalezionym podczas drogi do domu. Wziął go ze sobą i stworzył ranę. Potem kolejną i kolejną plamiąc je łzami.
Zawsze sądził, że ma silną psychikę, jednakże ostatnio się to zmieniło. Miał dosyć tego. Miał dosyć wszystkich. Chciał być normalnym dzieciakiem, nie wyróżniającym się z tłumu.
Cierpiał fizycznie i psychicznie. Każdy dzień w szkole był katorgą. Jednak nie chciał obarczać swoimi problemami Ayi, Shinjiego oraz Kaito.
Musiał sobie radzić sam...
Na nieszczęście już przestał sobie radzić.
- Nic dziwnego, że takie zero się tnie! To co chłopaki? Zaczynamy? - Spytał zachęcająco.
Jeden z dręczycieli, z którego ust padły te słowa zamachnął się gałęzią z zamiarem uderzenia Saihary.
Zamknął oczy szykując się na to co zawsze...
Nagle coś nadleciało z drugiej strony i ta rzecz walnęła owego gimnazjalistę w głowę. Shuichi otworzył oczy i okazało się, że to też jest gałąź, ale mniejsza.
- Co wy odkurwiacie?! - Krzyknął kolejny głos.
Był to Kaito! W duchu ciemno-włosy naprawdę ucieszył się z jego widoku.
Momota był coraz bliżej, aż w końcu chwycił mocno głównego dowodzącego tej paczki za ramię.
- Wynoście się stąd albo zaraz komuś stanie się krzywda! I to będzie wasza trójka! Zobaczycie co się dzieje, gdy ktoś rani mojego brachola! - Mówił z całą mocą na jaką było go stać.
Shuichi sądził, że Kaito jest taki... Niesamowity.
Imponował mu bardzo. Chciałby być taki jak on.
Dwójka zadrżała, ale trzeci nie miał zamiaru się zastraszyć i też postanowił bardziej z niego kpić.
- Dobra gejuchu, bierz sobie tą łajzę. Chcieliśmy mu tylko pomóc, by przestał być takim boiportkiem!
Rozległ się głośny trzask.
Tym razem Kaito naprawdę dał mu porządnie z liścia.
- Jeszcze tylko słowo... - Zacisnął zęby jak i pięści.
Grupka z przerażeniem uciekła, a ten który został uderzony, zaczął nawet płakać.
Fioletowo-oki odwrócił się w stronę przyjaciela.
- Shuichi, wszystko w po... Woah!
Chłopak gwałtownie wtulił się w niego płacząc w klatkę piersiową.
- K-kaito...
Po chwili obejmowania wyższego, wyjąkał;
- Jestem żenujący... N-nigdy nie dorównam komuś takiemu jak ty... Silny, zdecydowany... A j-ja? Tchórzliwy mały dzieciak... - Zarumienił się, gdy zrozumiał jakie te słowa mogą mieć wydźwięk. - Z-znaczy ja... Ah!
Nagle Kaito odwzajemnił uścisk kładąc brodę na głowie niższego.
- Nie jesteś tchórzem, nie pozwalam ci tak o sobie mówić...
Jego dłonie przejeżdżały lekko po ramionach tego drugiego, gdy nieoczekiwanie wyczuł mnóstwo wypukłości. Spojrzał na niego i oczy powiększyły się z przerażenia.
- C-co to jest? Czy oni...?
- Ah, t-to akurat nie ich sprawka...
***
Shuichi podrapał się w rękę, na której widniały stare, już wyblakłe rany, ale kiedy uważnie się im przyjrzeć, to faktycznie można je dostrzec. Gdy zabrzmiał dzwonek zwiastujący koniec zajęć, podszedł do niego Kaito jak zawsze szeroko się uśmiechając.
- Bro! Co ty na to, by pójść potrenować w parku ze mną i Maki Roll?
Nie ukrywając, detektyw miał nadzieję, że nie usłyszy dzisiaj takiej propozycji. Był wykończony. Ledwo co widział na oczy i miał ochotę po prostu wrócić do domu i położyć się.
- Sorki, naprawdę bym chciał, ale... Jestem zmęczony. Wiesz, uczyłem się do późna i...
- Jasne, nie musisz się tłumaczyć Ichi. - Uśmiechnął się smutno. - Prześpij się, dobrze Ci to zrobi. W takim razie widzimy się później.
Astronauta odszedł dziarskim krokiem szukając wzrokiem przyjaciółki.
Natomiast detektyw wydał z siebie westchnięcie, po czym miał zamiar wyjść z budynku szkoły, ale dziewczyna o długich blond włosach dotknęła jego ramienia.
– Hej, Shuichi. Pamiętasz? Miałeś wpaść do mnie na lekcje gry na pianinie. Chyba nie zapomniałeś, co? – Pianistka spytała z jasnym uśmiechem.
Ah, no tak. Akamatsu pewnego dnia zaproponowała, by Shuichi znalazł nową pasję i akurat padło na pianino, (kto, by się spodziewał). Nie przeszkadzało mu to. Polubił ten instrument, a czas jaki spędzał z dziewczyną był magiczny.
Saihara nie miał serca jej odmówić, mimo tego, że padał na pysk. Chciał się choć na chwilę zdrzemnąć. Stres spowodowany przez egzamin nadal ma swoje skutki, bo ból brzucha daje mu o sobie znać.
– No dobrze.
Powiedział z uśmiechem i razem z Kaede wyszedł ze szkoły.
W drodze, dziewczyna opowiadała o tym, że niedługo szykują jej się koncerty fortepianowe w Europie i pytała się czy nie chciałby zaszczycić jej swoją obecnością. Oczywiście się zgodził i powiadomiła go również, że na pewno Kaito i Maki też dostaną swoje zaproszenia.
Shuichi za dużo nie mówił, był bardziej słuchaczem. Z tego też powodu, Kaede na chwilę zamilkła i spojrzała na chłopaka z wyrzutem.
– Jezu, Shuichi! Dlaczego nie powiedziałeś, że za dużo mówię? Ciągle tylko nawijam, a ty słuchasz jak na jakimś kazaniu. Proszę, teraz twoja kolej. – Kaede mimo lekko nieprzyjemnego tonu, uśmiechała się.
– N-nie! Przyjemnie mi się ciebie słucha i nie mam nic przeciwko, byś dalej mówiła. Zresztą, ja nie mam nic ciekawego do powiedzenia.
– Daj spokój, na pewno coś jest! Ktoś ci się podoba? Masz jakieś plany? Planujesz skok ze spadochronem? – Dziewczyna zadawała mnóstwo pytań.
– S-skąd to ostatnie przyszło ci do głowy?! I nie, nie podoba mi się nikt. Zresztą, nie mogę tego stwierdzić, bo nigdy się nie zakochałem. – Odparł Shuichi z lekkim rumieńcem na policzkach.
– Ouch, chociażby w przedszkolu nikt ci nie wpadł w oko? – Zażartowała trącając go łokciem.
– A ty myślisz, że pamiętam co wtedy było?
Spojrzeli na siebie i zaśmiali się. Następnie ruszyli do domu pianistki rozmawiając o błahostkach.
***
Nasz drogi Ostateczny Astronauta był w drodze do domu Maki. Tutaj sytuacja była odwrotna; Kaito gadał jak najęty, a Harukawa tylko przytakiwała bądź milczała i przewracała oczami. Niestety jak dziewczyna raz wplątała się w te całe treningi, to przyjaciel nie da jej już spokoju przynajmniej do końca szkoły średniej. Na pewno śmiesznie to wygląda, gdy ona w ciągu minuty może zrobić z dziesięć pompek, gdy takiemu Shuichiemu wyjdą dwie jeśli nie jedna.
— Szkoda, że Shuichi nie potrenuje dziś z nami. — Kontynuował fioletowo-włosy. — We trójkę zawsze jest raźniej!
Czerwono-oka przewróciła protekcjonalnie oczami. Co do tego to nie byłaby taka pewna.
— Nie przepadam za dużą ilością ludzi wokół mnie. I przysięgam, że jeżeli znów zrobisz coś co mogłoby mnie zdradzić, zabiję cię. — Popatrzyła na niego wzrokiem mrożącym krew w żyłach.
— Ale ja nie robiłem nic podejrzanego! — Skrzyżował ramiona.
Dziewczyna tylko prychnęła prześmiewczo. Nie może dopuścić do tego, by ktokolwiek inny dowiedział się, że nie jest zwyczajną opiekunką. To nie jest tak, że Maki specjalnie powiedziała o tym Momocie. Po prostu ten nakrył ją, gdy miała lekką spinę ze swoim szefem. Nie miała wyjścia jak tylko wytłumaczenie się. Oczywiście mogła uciec bez słowa, ale wtedy Kaito pewnie dręczyłby ją, by wszystko wyjaśniła. Tak to jest, gdy ten konkretny astronauta się do kogoś przyczepi.
Gdy tylko oboje doszli do niedużego domku z ogródkiem od razu poszli na tyły budynku. Opiekunowie dziewczyny byli jeszcze w pracy ku rozczarowaniu chłopaka. Bardzo ich lubił, znacznie różnili się od Harukawy, która była oziębła niczym góra lodowa.
Maki rzuciła swoją torbę na trawie i usiadła krzyżując nogi. Nie spieszyło się jej zbytnio z treningiem, wiedziała że Kaito choćby zacznie to ona już skończy.
Tym razem ku jej zaskoczeniu, przyjaciel po zrzuceniu ze swych ramion plecaka, przykucnął i zaczął wykonywać ćwiczenia. To było wręcz niewiarygodna, więc licealistka uniosła brew.
Astronauta patrzył tylko w ziemię, więc nie zwrócił uwagi nawet na jej zaskoczenie. Ćwiczył tak w milczeniu, dopiero po dziesięciu pompkach postanowił zrobić sobie przerwę. Usiadł i ciężko oddychając napił się wody z butelki, po czym spojrzał na towarzyszkę.
– Co jest Maki-Roll? Wyglądasz jakbyś zobaczyła ducha. – Zaśmiał się.
Ona tylko zamrugała szybko, po czym potrząsnęła głową.
– Od kiedy jesteś taki... Zawzięty?
Chłopak na początku nie załapał (jak zwykle), ale chwilę główkując nad tymi słowami, zrozumiał.
– Ah, to! No wiesz... Znalazłem motywację.
– Poważnie? Myślałam, że twoją motywacją jest Shuichi... A jak oboje dobrze to wiemy, jego tu nie ma.
– O nie, nie, to JA jestem motywacją Ichi'ego, nie na odwrót. – Prychnął krzyżując ramiona.
– Pff, już ci uwierzę. – Przewróciła oczami z figlarnym uśmiechem.
Dwójka kumpli oczywiście więcej plotkowała niżeli trenowała. To o szkolnych przyjaciołach, zabawnych historiach lub o nowościach w internecie. Kaito znowuż opowiadał Czerwonookiej o przygodach z dzieciństwa jakie on i Saihara przeżyli. Maki nie powiedziałaby tego głośno, ale uwielbiała historie Momoty. Nawet w sierocińcu żadne z dzieciaków nie opowiadała tak w ciekawy i ujmujący sposób. Dziewczyna widziała ten blask w jego oczach, którego jeszcze nigdy nie była świadkiem. Przy jego boku czuła się jak dziecko i nawet wtedy uchodziła z niej ta poważna strona. Mogła żartować nie wstydząc się swoich słów, że ktoś ją wyśmieje. Czuła się podobnie przy swojej przyjaciółce z domu dziecka, jednak to uczucie... Było głębsze.
– A wtedy ja... Maki-roll, wszystko dobrze? Nie mrugasz już od dłuższej chwili, to przerażające!
Harukawa otrzeźwiała i zorientowała się, że faktycznie przez dłuższy czas nie mrugała. Szybko zamknęła oczy i je otworzyła z czego z dwóch poleciały pojedyncze łzy.
– Nie prawda, idioto. Mów dalej czy coś. – Próbowała niepostrzeżenie wytrzeć łzy, by zaraz astronauta nie pomyślał, że beczy.
– Woah, ej, zaraz... Czy ty płaczesz? – Fioletowo-włosy złapał ją za ramię i przybliżył swą twarz do niej.
– Co? Nie, oczy mi po prostu załzawiły! – Zabójczyni, którą faktycznie była, uderzyła go w twarz.
Kaito odsunął się gwałtownie od nastolatki i złapał się za policzek. Był całkowicie zaskoczony.
– O mój Boże, Kaito! Ja przepraszam! Zaraz przyjdę!
Maki pobiegła do środka domu i wyjęła z zamrażarki okład wypełniony lodem. Dobrze, że jednak posłuchała swojej przybranej mamy, by zaopatrzyć się w coś takiego.
Zaraz znowu znalazła się przy chłopaku i przyłożyła zimny opatrunek do jego policzka.
– Wybacz, głupie przyzwyczajenie. W walce muszę używać dużo siły i...!
– Spokojnie Maki-Roll. Jest w porządku. Następnym razem mnie ostrzeż, dobrze? – Mimo lekkiego pieczenia, zaśmiał się.
– Ty to naprawdę jesteś debilem. – Odparła. – Nigdy już tego nie zrobię.
W jej głosie zabrzmiała determinacja. Uraziła ją chyba myśl, że może kiedykolwiek płakać. Ona - zabójczyni o zimnym sercu. To się nie trzyma w ogóle kupy. Nie może być poddana takim emocjom. Musi być twarda. W grę wchodzą również wszelkie zakochania.
Ten etap w jej życiu dawno się skończył.
– Dobra, nie przesadzaj. Sam to sobie trzymaj. – Puściła okład, który wylądował na ramieniu chłopaka lekko zarumieniona.
Kaito uśmiechnął się i oddał z powrotem opatrunek do rąk dziewczyny.
– Jest już lepiej, dzięki.
– Dziękujesz za to, że ci przyłożyłem? Nie ma za co. – Prychnęła pogardliwie. – To co, wracamy do ćwiczeń?
I bez dalszych słów, Maki kontynuowała trening. Wydawało się, że jej umysł jest czysty, jednak z tyłu głowy ciągle myślała o swoim przyjacielu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro