Prolog część II
Mogłoby się zdawać, że czternastoletni Shuichi Saihara ma normalne życie towarzyskie jak każdy dzieciak w jego wieku. Lecz raczej to mijało się z prawdą. Chłopak nieszczególnie czuł potrzebę, by mieć grupę przyjaciół, z którymi można pogadać i się pośmiać. Nie, on był raczej typem samotnika. "Raczej", ponieważ ma on najlepszego przyjaciela, Kaito Momotę. Kumpla, który dla niego jest jak brat. Mimo tego, że granatowo-włosy mieszka z nim i jego rodziną, to nawet nie jest bratem przyrodnim. Oficjalnie nie doszło nigdy do adopcji, więc tej wersji wolał się trzymać. Czułby się z tym źle, że miałby nowych rodziców, a ich zaangażowanie poszłoby na straty. Nikt nigdy ich nie zastąpi, nawet jeśli prawie w ogóle ich nie pamięta, a dziadka aż nazbyt dobrze.
We czwórkę co roku odwiedzają groby jego najbliższych specjalnie dla Shuichiego i towarzyszą mu w tak trudnym momencie. Kwiaty zostają złożone, znicze zapalone i modlitwy odmówione. Dla Saihary z czasem stało się to normalne i pogodził się ze stratą. Jeszcze siedem lat temu myślał, że jest sam i nie ma nikogo kto byłby dla niego oparciem. Dlatego był bardzo wdzięczny Kaito, że po raz pierwszy do niego zagadał. A Shuichi naprawdę dobrze wybrał udając się na pagórek w środku nocy.
Życie trwało dalej. Podstawówka, a potem gimnazjum. Gdy jakimś cudem chłopcy trafiali do różnych klas, od razu błagali rodziców by to zmienili gadając z nauczycielami. Shuichi nie chciał być sam pośród tylu ciekawskich spojrzeń, a Momota doskonale o tym wiedział. Znał naturę Shuichiego; że sam nie znajdzie sobie przyjaciół, więc to oczywiste, że przyszły astronauta musi to zmienić.
Próbował wciągnąć go w jakieś spotkania z jego przyjaciółmi i dla samego faktu, by go zadowolić zgadzał się niechętnie. Nie lubił tego. Byli zbyt głośni, niechlujni i dziecinni. Cóż, Kaito też taki jest, ale po prostu chyba ma do niego sentyment. Także jak to nastolatkowie, palili, a czasami pili. Shuichi tylko przypatrywał się temu z niedowierzaniem, że tacy młodzi ludzie już sięgają po używki. Kiedy fioletowo-włosy miał zamiar wziąć papierosa od jednego z kumpli, on mu wytrącał go z ręki głośno mówiąc, że nie chce, by się truł. Wtedy oni zwyzywali go od mięczaków i uciekał od tego chorego towarzystwa. Kiedy nastolatek uciekał, gdzie myślał, że nikt go nie znajdzie, wtem pojawiał się Momota we własnej osobie. Obejmował go ramieniem, rzucał słowa pocieszenia i cieszył się, że chłopak tak się o niego troszczy.
Relacja tej dwójki przyjaciół można określić jako idealną. Kłótnie nie występowały, ale może to dlatego, że Shuichi nie miał jaj, by się sprzeciwiać dlatego na prawie wszystko przymykał oko.
"Prawie wszystko", bo wydarzenie z dzisiejszego dnia popsuło ten schemat.
- Kaito, mówiłem Ci byś tego nie robił! Zejdź natychmiast na dół!
Saihara zadarł głowę do góry patrząc na wspinającego się po drzewie przyjaciela. Ręka chwytała coraz to wyższej gałęzi, odpychając się od kory nogami. Ta sosna była jedną z najwyższych w okolicy, więc ewentualny upadek spowodowałby złamanie nie jednej kończyny. Ale Kaito był bardziej niż pewien siebie w dojściu na szczyt. Chciałby zobaczyć tą okolicę z lotu ptaka, poczuć się jak tarzan, czy coś!
- Spokojnie Ichi, nic mi nie będzie!
To była dziwaczna ksywka i "emo dzieciak" (jak lubili nazywać go szkolni koledzy) próbował oduczyć nazywania go tak, ale po kilku miesiącach zrezygnował. W sumie to z czasem spodobało mu się, bo wiedział że jest to pieszczotliwe przezwisko, a nie jak inni nadawali mu przydomki z czystej złośliwości.
- Patrz, jeszcze chwila i uda się! Żałuj, że ty się na to niezdecydowałeś! Już stąd widzę-...
Nie dane mu było skończyć, gdyż nagle gałązka trzasnęła pod ciężarem dłoni, a chłopak runął w dół.
- Kaito! - Shuichi natychmiast krzyknął, ale ku jego uldze, zatrzymał się na gałęzi uderzając o nią brzuchem.
Jęknął i zanim w ogóle zorientował się co się dzieje spadł tym razem na ziemię i wpadł w bujne krzaki.
- Cholera! Kaito, Kaito! W porządku?! Gdzie ty jesteś?!
Saihara gwałtownie podbiegł do miejsca, gdzie spadał chłopak i przeżedzał gęste połacie zieleni rękoma. W końcu odnalazł fioletową czuprynę do góry nogami. Stopy zaplątały się między gałęziami, a ręce bezwładnie leżały. Momota miał lekko przymknięte oczy, a usta wykrzywione w wyraz bólu.
- O mój Boże... Kaito, dasz radę wstać? - Nie czekając na odpowiedź po prostu delikatnie złapał go za nadgarstek, ale wtedy przyjaciel wrzasnął.
- Shuichi, to boli! Tak bardzo boli...! - Łzy zalśniły w jego oczach powoli spływając po policzkach.
- Dz-dzwonię na pogotowie!
Jak powiedział tak zrobił. Po niedługim czasie karetka przyjechała zabierając chłopca, a Shuichi ubłagał ratowników medycznych, by pozwolili mu jechać z nimi.
W międzyczasie personel powiadomił rodziców poszkodowanego, a ci jak najprędzej przybyli do szpitala.
- Próbowałem go zatrzymać, naprawdę! Przepraszam... - Tłumaczył się kiedy skończył opowiadać cały incydent.
- Nie obwiniamy Cię Shuichi. - Wysoka kobieta położyła dłonie na ramionach nastolatka.
- Miejmy tylko nadzieję, że wszystko będzie dobrze. - Ojciec Kaito westchnął i delikatnie przytulił ciemnowłosego.
Rodzina spędziła ciche chwile spędzane na nerwowym chodzeniu i czekaniu aż lekarz ich przywoła. Wreszcie u białych drzwi poruszyła się klamka i otworzyły się, gdzie w wejściu pojawił się lekarz.
- Państwo Momota, proszę wejść. - Oznajmił po czym zniknął w głąb sali.
Rodzice wraz z Shuichim weszli do środka najprędzej jak mogli. Jego oczom ukazał się Kaito, który leżał na szpitalnym łóżku z głową położoną na poduszce. Cała prawa ręka była w gipsie tak samo jak noga. Mimo tak kiepskiej sytuacji, uśmiechał się. Saihara nie mógł się oprzeć od delikatnego objęcia przyjaciela. Gdyby mógł to przytulałby go tak mocno, by się upewnić, że nie odejdzie. Ale prawdopodobnie ta czynność sprawiłaby, by kości jeszcze dłużej się wzrastały.
- Uważaj Shuichi, widzisz w jakim stanie jest ten nicpoń. - Stwierdziła Pani Momota.
- Jak się czujesz synku? - Spytał mężczyzna.
Chłopak na pewno odczuwał dyskomfort, ale to nie przeszkadzało w żartowaniu.
- Trochę sztywno, nie mogę nawet ruszać tą ręką. Ale dowódca galaktyki stanie na nogi raz dwa, zobaczycie! - Zaśmiał się.
Jego matka prychnęła i również przytuliła syna otaczając go ramionami. Matczyna miłość jest jedyna w swoim rodzaju; Shuichi nie mógł przestać się uśmiechać, gdy na to patrzył. W końcu odsunęła się dając fioletowo-włosemu przestrzeni osobistej.
- Idioto, coś ty zrobił? Ah, nie... To moja wina, mogłem być bardziej stanowczy w swoich słowach. A teraz... Przeze mnie leżysz tu połamany... - Saihara spuścił głowę zawiedziony sobą, że nawet nie dał rady zaopiekować się Kaito.
Mama wzięła obie dłonie chłopaka i popatrzyła mu w oczy z całą miłością jaką miała.
- Słoneczko, to nie jest twoja wina. Nie obwiniam żadnego z was. To był wypadek, ale też nauczka dla Ciebie Kaito. - Spojrzała psotnym wzrokiem na syna.
- Tak brachu, nie zadręczaj się tym. Powinienem był bardziej uważać... Dobrze, że jesteś moim głosem rozsądku. - Podrapał się lewą ręką w głowę, a z ust wydobył się lekki śmiech.
Kaito został wypisany ze szpitala po kilku tygodniach. A przez kolejne kilka tygodni, Shuichi nie odstępował go na krok. Na początku mu to nie przeszkadzało i uznawał to po prostu za urocze, ale z czasem trochę irytujące. Pewnego dnia miał zamiar pójść z koleżanką z klasy na randkę, ale Shuichi najwyraźniej nie miał zamiaru zostawić ich samych. Dodatkowo, uważał że Kaito jest za młody, by umawiać się z dziewczynami.
- Ichi, to tylko wyjście do kawiarni. Wrócę zanim się obejrzysz. - Powiedział już zirytowany przecierając dłonią twarz.
- To chociaż na pierwszej randce się nie całujcie. - Skrzyżował ręce na piersi. - To nieprzyzwoite. Po za tym kilka miesięcy znajomości to nie jest jakiś szmat czasu.
Shuichi, by nie ukrywać; zazdrość go trochę zżerała. Oczywiście, że jego przyjaciel zyska dziewczynę i rzadko będzie miał czasem na spędzanie z nim czasu. Ta perspektywa przerażała Saiharę, ale nie miał zamiaru nawet w swej głowie mówić iż "nie dopuści do tego". Dla niego liczyło się szczęście przyjaciela, więc...
- Po prostu się martwię... Nie chcę, byś został zraniony w jakiś sposób... - Dodał cicho, by może zmiękczyć serce Kaito.
No i jak zwykle podziałało.
Fioletowo-włosy przytulił niższego chłopaka z przyjacielską czułością.
- Wiem Shuichi, ale nie musisz się martwić. W końcu Keiko jest z naszej klasy, co może pójść nie tak? - Lekko się zaśmiał.
"Wszystko może pójść nie tak, Kaito. Wszystko."
Ale nie śmiał powiedzieć nawet tego na głos.
- Masz rację. Ufam Ci, pamiętaj o tym.
Tego samego dnia, Momota udał się na godzinę szesnastą do pobliskiej kawiarni, by spotkać się z ową brunetką. Saihara nie dał za wygraną i po prostu szedł za nim upewniając się, że go nie zauważy. Wściekł, by się mimo tego, że trudno jest to sobie wyobrazić. Jasne, czasami się denerwował, ale nigdy na niego. Chyba, że chodziło o delikatne zdenerwowanie drobnostkami, ale to sporadycznie.
Granatowo-włosy po dotarciu na miejsce ukrył się za ścianą budynku, by móc obserwować poczynania "pary". Kaito pocałował koleżankę na przywitanie. Ale tylko w policzek. Mimo tego, Shuichi poczuł dziwne ukłucie w sercu nie wiedzieć czemu. Powodem oczywiście było to, że przyjaciel prawdopodobnie znalazł sobie inną ważniejszą od Shuichiego osobę w swoim życiu, ale czy on ma prawo dyktować mu co ma robić?
"Jeśli on jest szczęśliwy, to ja też"
Kto wymyślił te bzdury?
Teraz po prostu czuł tylko zazdrość.
Do Keiko w samej sobie nie było nic odstraszającego. Ładna, cicha, trochę nieśmiała dziewczyna. Ale w końcu, cicha woda brzegi rwie.
Saihara często podążał za stereotypami, a tymteż odstraszał innych. Starał się to zmienić i dojrzeć w ludziach stronę, której nikt by się nie spodziewał. Próby kończą się fiaskiem lub powodzeniem, w zależności od sytuacji.
Tymczasem chłopak mocno zacisnął palce na ścianie kawiarni przypatrując się zarumienionej dziewczynie. Najwidoczniej ta randka, była pożądana przez obie osoby. Kaito bywał nieraz... nachalny i nie dziwota jeżeli Keiko zostałaby w pewien sposób zmuszona. Oczywiście nie w tym negatywnym sensie.
W pewnym momencie weszli do środka, a Shuichi chwilę później postąpił też tak samo. Z kamuflażem takim jak: kapelusz i okulary przeciwsłoneczne pozostanie niezauważonym. Siadł do stolika, by mieć ich w zasięgu wzroku.
Z kartą dań przed twarzą udawał, że zastanawia się co zamówić. A kątem oka patrzył na Kaito i Keiko. Rozmawiali swobodnie i śmiali się, nie było między nimi niezręczności. To w jakiś sposób zasmuciło Shuichiego.
- Och, a ten Shuichi to trochę dziwak jak na moje oko. Nie chodzi mi o to, że nie potrafi znaleźć sobie przyjaciół, bo ja też mam z tym problem, ale... On chyba nikogo nie lubi. Oprócz Ciebie. Naprawdę mieszkacie pod jednym dachem?
Saiharze zabiło mocniej serce, gdy usłyszał, że jest obgadywany.
Kaito uśmiechnął się nerwowo.
- Ichi jest moim pomocnikiem i skoczyłbym za nim nawet w ogień. Znamy się od dzieciaka i nie wyobrażam sobie, gdybym go nie miał przy sobie. Fakt, może się wydawać oschły, ale w środku to taka ciepła kluseczka! - Zaśmiał się głośno aż kilka osób zgromiło go spojrzeniem.
Shuichi poczuł gorąc na policzkach kiedy usłyszał to nietypowe określenie.
- Haha, może. - Powiedziała z powątpiewaniem. - Mimo wszystko fajnie byłoby go kiedyś bardziej poznać skoro to twój przyjaciel. - Uśmiechnęła się ciepło.
- Kiedy zostaniesz moją dziewczyną to na pewno. - Głupi uśmieszek Kaito został zastąpiony przerażonym wyrazem twarzy. - Z-znaczy w dalekiej przyszłości! Może... Chodzi mi o to, że... Przepraszam, głupio wyszło...
- Nie, nie, nie musisz przepraszać. Dziwnie wyszło, ale to nasze pierwsze wyjście, więc spokojnie! - Zaśmiała się perliście.
Ta rozmowa schodziła na niebezpieczne tory co Shuichiemu nie za bardzo się podobało. Ale dalej słuchał ich konwersacji ze ściśniętym gardłem. Po chwili podeszła do niego kelnerka, więc tym razem naprawdę musiał coś zamówić i była to zwykła, czarna herbata.
Zamówienia zostały złożone i przyniesione po nie zgoła dziesięciu minutach na stoliku Saihary, oraz dwójce, którzy są stalkowani. Kiedy napoje i przekąski zostały skonsumowane, Momota wyszedł z dziewczyną z kawiarni, po czym uczynił to Shuichi. Oczywiście chłopak musiał pójść inną drogą do domu, by nie wyglądało to podejrzanie.
Gdy Shuichi był już w domu od jakiegoś czasu, Kaito w końcu wrócił i oczywiście opowiadał jak poszło. Z jego opowieści wynikało, że świetnie się bawił. To chyba... dobrze.
Ku nieszczęściu czternastolatka, Kaito i Keiko zostali parą po kilku miesiącach spotykania, pisania i rozmowach na przerwach. Jednakże, Shuichi nie czuł, by go tracił. Takie samo zainteresowanie wokół przyjaciela było też zanim znalazł dziewczynę, co go uradowało.
Również bardziej poznał koleżankę z klasy i nie była taka zła. Można powiedzieć, że nawet się zaprzyjaźnili.
Minął rok, ale pewnego dnia musiało coś się zepsuć. Dziewczyna zerwała z nim z niewiadomego powodu.
Nie chciała pisnąć, ani słówka. Zaczęła zamykać się w swoim domu i rzadko kiedy wychodziła. Kaito był zrozpaczony, w końcu przeżył z nią rok.
W ten dzień, Shuichi nie odstępował go na krok. Przytulał chłopaka i rzucał słowa pocieszenia mając nadzieję, że podnosi go na duchu. Ciemnowłosy robił dosłownie wszystko na co poszkodowany miał ochotę. Jedli razem lody, oglądali komedie i po prostu byli przy sobie. Momota nie chciał zostawać sam, trzymał się Shuichiego jak rzep psiego ogona. Saihara nie narzekał jak można było się domyśleć.
- Shuichi? - Ktoś potrząsnął ramię śpiącego chłopca.
- K-która godzina...? Kaito? Co tutaj robisz? - Usiadł i zaspany przetarł piąstkami oczy.
- Miałem koszmar i... Mógłbym dzisiaj spać z tobą?
Łóżko było pojedyncze w pokoju Shuichiego, ale na tyle duże, by w nim zmieściła się jeszcze jedna osoba, zważając na fakt, że był bardzo drobny.
- Oczywiście, chodź tutaj.
Podsunął się trochę pod ścianę, by zrobić więcej miejsca. Kaito położył się tuż obok niego przykrywając się kołdrą. Nos stykał się z plecami Saihary czując przyjemne ciepło od niego bijące. Wkrótce chłopacy zasnęli nie czując żadnego dyskomfortu względem tego w jakim są położeniu.
Na tym polega przyjaźń. By być przy sobie, gdy tego najbardziej potrzeba.
*************
Ja już myślę jak będzie wyglądał 20 rozdział, a tu dopiero prolog xD. Fakt, piszę powoli, ale się staram, przyrzekam! Następny rozdział to będzie już teraźniejszość, tu i teraz.
Zostaw gwiazdkę i komentarz, to bardzo motywuję!
Byeonara!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro