Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

6. Ananas

~ Perspektywa [T/I] ~

Wyszłam z pokoju Toma z rozciętą wargą. Dzięki Thomasie... Zeszłam na dół do Edda, aby wkońcu zjeść to przeklęte śniadanie. Wzięłam talerz z naleśnikami i usiadłam do stołu obok Torda. Edd i Matt po chwili dołączyli do nas. Popatrzyli się na mnie ze zdziwieniem.

- [T/I] czemu masz rozciętą wargę? - spytał zielonek.

- Powiem tak: poszłam do Toma, potknęłam się, on mnie złapał, potem upuścił na ziemię i w ten sposób jest jak jest - oznajmiłam to ze spokojem w głosie i wzięłam pierwszego kęsa mojego śniadania.

- Dobrze... Ale napewno cię nie boli? - jakie słodkie... Martwi się o mnie.

- Tylko trochę szczypie, ale tak to nic. - uspokoiłam go i dalej zaczęliśmy jeść. Zobaczyłam jak Tom schodzi po schodach, bierze talerz i siada naprzeciwko mnie. Rozmawialiśmy wesoło, ale niepokoiła mnie jedna rzecz. Cały czas czułam wzrok Toma na sobie. Co jakiś czas odwracałam się do niego,  a on nadal się na mnie patrzył. Czy on coś szykuje?

- Dobra chłopa... Ehm.. Ludzie. W weekend jedziemy nad jezioro! - moje myśli przerwał Edd. Nad jezioro... Fajnie :D

- Super! - oznajmiłam. Zobaczyłam jak Tom gdzieś poszedł.

- Edd... A zakupy? :( - Matt, jak to Matt zawsze myśli o zakupach.

- Tak, pójdziemy pojutrze na zakupy. - zobaczyłam uśmiechniętą mordkę rudzielca.

- [T/I] dopilnuję cię, abyś kupiła bardzo ładny strój ~ - Tord no kurde :/

- Hahaha. Ja już to widzę. Weźmiesz mi taki, że niewidzialny będzie. Haha - Edd i Matt też się zaśmiali. - A tak poza tym to dwuczęściowe za dużo odsłaniają...

- No i o to chodzi! - Tord podniósł ręcę i zaczął nimi wymachiwać jak jakiś wariat. - Eh.. Ty się tam nie znasz.

- A ty to znasz xD - dodał Edd

- No i to jak ( ͡° ͜ʖ ͡°) - Tort zrobił lenny.

- Tort nie rób lenny. - powiedziałam, a można naeet powiedzieć, że rozkazałam.

- A bo co mi zrobisz? ~

- To. - kopnęłam go w kroczę. - A tak w ogóle... To gdzie Tom-Ananas? - zapytałam.

- JAK TY MNIE NAZWAŁAŚ!? - nagle przede mną pojawił się pan widelec. Będę miała kłopoty... Walić to.

- Ananas. - odpowiedziałam ze spokojem i... Dostałam w twarz.

- [T/I]! - krzyknął Edd. - Tom czyś ty zwariował?! - zielonek zaczął głosić kazania, a ja wstałam od stołu, podeszłam do Toma i walnęłam go z całeś siły z kolana w krocze, a następnie z pięści w brzuch. On tylko cicho zawył z bólu i upadł na podłogę.

- Tom, ze mną się NIE zadziera. Jeśli chcesz abyśmy byli przyjaciółmi to lepiej odpuść teraz. Nie chcę być twoim wrogiem, ale jeśli bardzo tego chcesz, to proszę bardzo. Walnij mnie z całej siły i wtedy skończy się jak skończy. - Thomas wstał i popatrzył się na mnie. Zamachnął się i ja zamknęłam oczy przygotowana na cios. Nic. Czekam i dalej nic. Po chwili otwieram oczy i widzę Toma z miną, której nie potrafię rozgryźć. O dziwo opuścił ręke i sobie poszedł.

- Zanieście mi potem jedzenie do pokoju. - dodał idąc po schodach. Popatrzyłam na resztę i byli tak samo zdziwieni jak ja.

~ Perspektywa ??? ~

I po co jej nie uderzyłeś? Ona doprowadzi was do zguby... Tak samo jak mnie.

--------------------------------------------------

Hej ~

Sorki, że rozdział taki krótki, ale mam za dużo dzisiaj spraw na głowie...

Bayo ~

PS. Zwalmy wszystko na nauczycieli, którzy nie dają spokoju nawet przed końcem roku ;_;

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro