Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

[(pegi) zjebane 12] zakazany las

{Uwaga! To co teraz czytasz posiada 6 tyś. słów, radze mieć czas,
W tym rozdziale będzie moment 16+, ostrzegam}

Edit.20.07.2021: macie oficjalny zakaz czytania tego. To jest stare i łapie mnie krindż gdy to komentujecie ;-; !

~ Katsuki Bakugo ~

Szedłem przez las, świeciło słońce przez co jest tu choć trochę ciepło, dalej nie mogłem się oswoić z jednym faktem, wiele osób o tym nie wie, nawet ty, i chce by tak zostało

Szedłem nie patrząc gdzie idę, usłyszałem dźwięk samochodu wiec szybko spojrzałem w stronę odgłosu, jechał na mnie, zastygłem i nie mogłem się ruszyć, jak myślałem że to mój koniec, kierowca się zatrzymał z głośnym świskiem przez co przeszedł mnie jebany i okropny dreszcz, chwile patrzyłem na osoby za przednią szybą, poznaje ich... Szybko pobiegłem w głąb lasu tak by jak coś go zgubić, nie po to uciekłem z domu i AU by taki pacan mnie znalazł, nie!

Jak byłem pewien że go zgubiłem jak coś, to zwolniłem i poszedłem do domu, nikt nigdy nie odwiedzał tego lasu, skąd się tu wziął kirishima? Jest przecież czas lekcji... Uciekłem miesiąc temu, nie mógł się tak plan zmienić, a może? Szybko wziąłem do domu odkładając kurtkę i zdejmując buty po czym poszedłem do sypialni gdzie walnąłem się na łóżko i miałem wszystko gdzieś, ale musiałem jeszcze nakarmić i trenować Anishe, mojego czarnego orła (Aquila verreauxii) więc nie siedziałem długo i zacząłem robić to co mam do zrobienia

Znowu wyszedłem na tamtą drogę, nawet dobrze na nią nie wszedłem a już ktoś z paru osób mnie zauważył, schowałem się w krzakach po czym wypuściłem Anishe która poleciała na drzewo dla odwrócenia uwagi osoby co mnie widziała, no ale na moje nieszczęście czarne orły nie występują w Tokio więc tylko bardziej tego kogo zainteresowałem- zaraz wracam!- nie pamiętam kto miał taki oschły głos, ale wiem że zaczął iść w moją stronę, pobiegłem dalej a Anishe do mnie przyleciała siadając mi na ramieniu, a ja zacząłem biec w z dłuż drogi za drzewami w końcu skacząc na jedno z ptakiem na ramieniu- czego ode mnie chcecie?! Od czepcie się od MOJEGO LASU!- krzyknałem do nich siedząc na jednej z wyższych gałęzi, po mojej wypowiedzi było słychać Anishe

- przepraszamy! Szukamy tylko jednej osoby i już nas nie ma!- to był... Denki- Kogo niby szukacie? Nie chce was już tutaj, więc wam pomogę... Czy coś, wygląd i nazwisko bo skończycie jak każdy kto przekroczył próg tego lasu, Anishe na pewno ucieszy się z obiadu~ co nie mały?~- pogłaskałem mojego orła na co ten się zaczął do mnie łasić, jestem jego jedyną rodziną... Jak on teraz moją... Moją górna część ciała przykrywają liście drzewa tak że mnie nie zbyt widzieli, ale widzieli- emm...- tym razem zaczął Kiriglówno- Blond włosy chłopak o czerwonych oczach i morderczym nastawieniu, a do nazwiska... Bakugo...- bali się mnie, to lubię~- Bakugo Katsuki- szybko spojrzałem w dół, stał tam dwu kolorowo-włosy chłopak z obojętną miną...- Todoroki Shoto...- powiedziałem cicho, jest możliwość że mnie rozpoznał pomimo kaptura i okrytego stroju- nie znam osoby... Anishe, szukaj chłopaka- puściłem orła na zwiady, tak by nie wzbudzać podejrzeń, wiem że chodziło o mnie.

Przeskoczyłem na następne drzewo aby zeskoczyć na ziemie i nie spotkać mieszańca- widzimy się tutaj za godzinę, nie wcześniej, nie później- zacząłem iść w niebezpieczną drogę do mnie- radze za mną nie iść, bo skończy się to waszą natychmiastową śmiercią, a teraz nie chce was już tutaj widzieć...- poszedłem do domu się chwile odprężyć najpierw wprowadzając Anishe do domu, przejście do mojego miejsca zamieszkania wygląda na upuszczony dom z drzewami dookoła ale tak naprawdę jak przejdziesz przez tą ruinę wyłania się piękna, duża łąka z villą i domkami na drzewie z huśtawką, to miejsce robiłem latami, ale było warto, wszedłem do domku na drzewie gdzie były wszystkie rozrywkowe rzeczy jakie posiadam, prąd mam z energii wietrznej i słonecznej, mam 4 wiatraki wiatrowe i dużo paneli słonecznych, można powiedzieć że jestem ekologiczny.

Odpaliłem laptopa puszczając jakąś muzykę śpiewając do niej, ktoś mi kiedyś powiedział że przepięknie śpiewam to postanowiłem zająć się trochę muzyką tak mi zleciało 40 min. Szybko się ubrałem, wziąłem Anishe i ruszyliśmy do miejsca spotkania, postanowiłem się przyznać że ja to ja poszedłem najkrótszą drogą... A raczej biegłem z Anishe lecącą mi u boku, czułem ten wiatr, uwielbiam biegać po tym lesie, jak byłem blisko drogi wskoczyłem na drzewo i tak skakałem z jednego na drugie aż byłem na miejscu, punktualnie, czekali tam już na mnie czwórka debili, Ejijro Kirishima, Denki Kaminari, izuku midoryia deku deklu i Shoto Todoroki mieszaniec- znalazłem waszą zgubę...- popatrzyli na mnie, czarny orzeł ostaną mi na ramieniu- ale jak wam go "dam" to już nigdy nie wrócicie?- ... Tak... Tylko go nie zabijaj!- czyli po czytaliscie o mnie? HA! Czyli co, chcecie go zobaczyć?- ... Chcemy go zabrać do domu, tam gdzie jego miejsce, miejsce w UA nadal na niego czeka...- a co jak nie chcę tam wracać?- cała czwórka się po chwili zdziwiła, puściłem orła by staną na gałęzi a sam zszedłem z gałęzi, przed nimi zdjąłem czarną soczewkę ułaniając swój prawdziwy kolor oczu... Czerwień, uchyliłem trochę kaptur na boku pokazując blond, kolczaste włosy- jeszcze jakieś wątpliwości? To jest MÓJ LAS i nigdzie się nie wybieram- znowu założyłem soczewkę i poprawiłem kaptur- Anishe!- Zwierze do mnie przyleciało stojąc na mojej ręce przy nadgarstku- nie zostawię go bo tak, teraz on jest moją rodziną, nie potrzebuje was wy śmiecie świata, jeżdżą sobie samochodzikiem mając gdzieś innych, jesteście żałośni, myślicie że po co uciekłem? Nie na widzę was, jesteście do dupy, powiecie komu kolwiek o tym gdzie przebywam, a Anishe was dojedzie i ja was dobije, wiem o was tyle by was znaleść- zacząłem się śmiać-pod całym Tokio są ładunki wybuchowe, tak mocne że nic po tym mieście nie zostanie więc boć cię grzeczni, a teraz... SPIERDALAĆ!- obróciłem się na pięcie i poszedłem nad klif gdzie często chodziłem gdy byłem zły... A raczej chciałem ale coś zamroziło mi nogę, miałem chwilowego laga aż do chwili gdy przypomniałem sobie o mocy kolorowej zamrażarki

-co jeszcze ode mnie chcecie?!- krzyknąłem na nich jakoś się odwracając i patrząc na nich z wkurwem w oczach- chce żebyś mi pokazał ten las- zdziwienie było wymalowane na mojej twarzy- ... a co ja jestem?! zrozumiałem o co mu chodzi, mam go oprowadzić po tym miejscu?! Cud że jeszcze żyją!!- Nie, ale najlepiej znasz to miejsce, w końcu kto tu przybył to nigdy nie wrócił- więc cud że jeszcze żyjecie- chwile tak staliśmy w ciszy aż było mi zimno w nogę- ... eh... jezu, dobra, pod dwoma warunkami , tylko ty idziesz i rozmrażasz mi nogę bo jest to w chuj zimne- rozejrzał się i podszedł do mnie- Zgoda- zaczął mi rozmrażać nogę i złapał mnie za ramie- a to po co?- dwa razy stuknąłem palcem w jego dłoń- żebyś mi nie uciekł, jak przeżyłeś ten miesiąc?- mam cię oprowadzić, a nie gadać o głupotach... a z godnie z umową wasza 3 go aut- popatrzyłem na 3 chłopaków ze złością, a ci tylko spierdalali stąd, na ten gest uśmiechnąłem się- to co chcesz zobaczyć?- mina mi znowu zrzedła na samą myśl że mam mu to miejsce pokazać, tyle pracy...

-chce zobaczyć twoje ulubione miejsce tutaj- miałem kolejny zaskok, bo czemu niby chce zobaczyć MOJE ulubione miejsce?- widzisz je, cały ten las to moje ulubione miejsce, mogę ci pokazać jak tak chcesz, klif do którego się wybierałem...- odwróciłem wzrok tak by na niego nie patrzeć- brzmi fajnie, prowadź- potrzymasz na chwilę Anishe?- nie czekając na jego odpowiedź po prosu dałem mu ptaka, sam chwile biegłem by po chwili skoczyć na jedną z najwyższych gałęzi drzewa, rozejrzałem się by znaleść miejsce do którego chce iść mieszaniec, po znalezieniu go zeskoczyłem, i pobiegłem do chłopaka z moim orłem- idziemy?- mówiąc to odebrałem swoje zwierze kolorowej zamrażarce

-jaką płeć ma Anishe?- debil wtrącił żeby przerwać cisze- to jest on- mieszaniec staną, ja zaraz po nim i spojrzałem na niego, a ten zdziwiony spojrzał na mnie- choć panie zaskoczony- ruszyłem dalej nie patrząc czy za mną idzie, po chwili podbiegł do mnie i tak szliśmy

Byliśmy na miejsce, jak zawsze wiał tutaj cudowny wiatr nadający temu miejscu wspaniały klimat, wspaniale współpracujący z tym widokiem przede mną, z tego miejsca było widać całe piękno tej części lasu, mój dom i wiele więcej, na przykład bajkowe drzewa, to wszystko jest ukryte przed wszystkimi, daleko od bram wejściowych- kocham tutaj być, przypomina mi o niej, mojej starej przyjaciółce, cały ten las był jej, teraz należy do mnie, dostałem go w spadku po niej... Umarła na raka mózgu, od wielu lat razem z nią naprawialiśmy to miejsce, na początku to byłą zwykła ruina której nikt nie chce, ale dzięki niej to miejsce odżyło, jej moc potrafiła zamieniać jedną lub parę rzeczy w inny przedmiot, w taki sposób zamieniła stare, zniszczone, zakrwawione drzewa w takie jak z bajki, nigdy nie miała mamy, a jej tata zmarł gdy ta miała 9 lat... całe życie mieszkała w domu dziecka do tego dnia, jej ojciec umarł i przekazał jej cały majontek z tym miejscem, chwilowo zamieszkała u mnie potem przeprowadziła się tutaj, jeszcze pamiętam jak kupiła cegły które wywalili za bramą, obok drogi i przenosiliśmy je w miejsce w którym teraz stoi villa, w której mieszkała, ze stosu cegieł wyczarowała nieumeblowany przyszły swój dom, pomagałem doglądać tu zwierząt i roślin. Jak miała 13 zachorowała na nowotwór straszliwy, w mózgu zaczął jej się robić guz, tak jak na jednym kolanie, na nodze udało się usunąć ale z tym w mózgu nic nie dało się zrobić, wszystko co miała przypisała w testamencie mi, codziennie do niej przychodziłem i umilałem jej te ostatnie chwile życia, pewnego razu całą swoją moc zamieniła w berło i przekazała mi je mówiąc, że mi się jej moc bardziej przyda. Kiedy były jej ostatnie chwile powiedziała mi swoje ostatnią prośbę, poprosiła bym utrzymać ten las w pięknie jakim go zostawiła, żeby to miejsce było dalej piękne i tajemnicze jakim go uczyniliśmy, chwile potem jak mnie o to poprosiła, zasnęła na wieki, zostawiając mnie, jej grób leży na łące w drzewie wiśni, pamiętałem i pamiętam jak mówiła mi że chce być pogrzebana w przepięknym miejscu, chciała wiązać ludzi więc każdą parę jaka się tu znalazła , zaprowadzałem do jej drzewa miłości, pozwalałem im tam przeżyć przepiękne, ostatnie chwile razem, widziałem ich radość choć wiedzieli że umrą, wiązali się tam na wieki... Kazałem im się ostatni raz pocałować i połączyć, podczas pocałunku wkładałem w nich katanę tym samym zabijając na miejscu, po ich policzkach spływały łzy, nigdy nie przestawali się całować, wykrwawiali się z kochankiem dotykającym ich ust, zawsze wtedy płakałem przypominając sobie o zmarłej najlepszej przyjaciółce co zaufała mi oddając mi wszystko co miała w ostatnich chwilach, była dla mnie jak starsza siostra, kochałem ją w taki sposób, podczas śmierci miała zamknięte oczy i się do mnie uśmiechała, gdy ja tonąłem w łzach, powiedziała że wszystko będzie dobrze... Osoby związane przy tym drzewie wiśni wnosiłem do rośliny i na tamtej łące zakopywałem w jednym grobie, po czym modliłem się do mojej "Siostry"... odkąd mam ten las zakazane zostało wchodzenie do niego lub przelatywanie bez mojego pozwolenia, nikt nie może zniszczyć tego miejsca, nie pozwolę!- poczułem rękę na swoim ramieniu, gwałtownie otworzyłem oczy, dopiero zauważyłem że siedziałem z jedną nogą zwisającą z klifu zapłakany, a obok mnie siedział zamrażarka z palnikiem ze łzami w oczach, na jego ramieniu stał Anishe- mówiłem to na głos?

- Tak, przykro mi, może nie wiem co czujesz i czułeś ale teraz żałuje że cię zmusiłem do pokazania tego miejsca, czuję się głupio- mieszaniec zaczął patrzeć w przód spoglądając na widoki przed nami, ja za to patrzyłem na niego, słońce już powoli zaczęło zachodzić- wiem że teraz to co mówię może ci się wydawać wynikać tego że o tym wiem, ale naprawdę żałuje że nie próbowałem nigdy cię zrozumieć...- też zacząłem patrzeć na to piękne miejsce przed nami, jezioro, magiczne drzewa, drzewo wiśni na wzgórzu, w którym pochowałem moją "starszą siostrę", kokon drzew z moim domem po niej... wodospad, "rezerwat" ze zwierzętami, i wiele więcej miejsc- powinieneś się już zbierać...- masz rację... - spojrzałem na niego, wtedy skapnąłem się że jego dłoń spoczywała na tej mojej, uśmiechnąłem się lekko, przełożyłem nasze dłonie tak że trzymaliśmy się za nie mając palce drugiego pomiędzy swoimi, ten jak to poczuł spojrzał na nasze dłonie, potem na mnie, wprost w moje oczy- robi się późno, musisz się pewnie zbierać, jutro masz do szkoły- taaa... powinienem jeszcze odrobić prace domową...- wstałem puszczając jego rękę, widać było że się przez to zasmucił- jak chcesz odprowadzę cię do bramy, dalej nie mogę, obiecałem to sobie- rozumiem...- pomogłem mu wstać i tak poszliśmy w stronę wyjścia najbliżej tokyo

-Co robił Kirishima tutaj? wiesz coś?- zapytałem przerywając ciszę trwającą pomiędzy nami-miał pojechać do szpitala w innym mieście, był by spóźniony gdyby jechał na około tego lasu więc postanowił przejechać przez środek, jak to on powiedział "przez nierozgarnięcie tamtego mordercy przeżyłem, ale było bisko"- ehhh... wszysko co się tutaj stanie lub stało niech zostanie tutaj, dobrze? Nie chce by ktoś jeszcze wiedział, już i tak wiesz za dużo...- byliśmy przy bramie wyjściowej - widzimy się jutro- wyszeptałem mu do ucha po czym uciekłem z miejsca zdarzenia Anishe podleciała z mojego ramienia i zaczął lecieć do domu, a ja skakałem po drzewach za nim, gdy się obejrzałem mieszaniec machał do mnie, na co mu odmachałem i dale zacząłem podążać do domu

Czekałem na kolorowo włosego przy bramie do której go doprowadziłem wczoraj, siedziałem na gałęzi jednego z drzew, zastanawiałem się nawet czy tu jeszcze tu wróci, jak tak rozmyślałem zauważyłem chłopaka wchodzącego na mój teren, zeskoczyłem z drzewa- co chcesz dzisiaj zobaczyć?

~ time skip ~

Siedziałem na swoim klifie patrząc na to na dole, z pomocą Shoto to miejsce nabrało większego piękna, codziennie tu przychodzi, pokazywałem mu wszystkie niesamowite rzeczy jakie tutaj są, a on zawsze słuchał mnie uważnie i cierpliwie, Anishe mu ufa, więc ja też, dzisiaj, miesiąc po jego pierwszym pobycie tutaj, postanowiłem zabrać go do siebie do domu, a tam pokazać mu coś do czego nadal się nie przyzwyczaiłem, denerwuję się...

Usłyszałem lekki szum liści w nieregularny sposób- Cześć Todoroki, zgodził się?- nie odwróciłem wzroku od widoków moich terenów, heterohromik usiadł obok mnie- tak, powiedziałem mu że idę nocować u trenera zręcznościowego, w końcu się zgodził, zostaje do Niedzieli- cieszę się- uraczyłem go swoim spojrzeniem- on popatrzał mi w oczy- zdjąłeś soczewki?- zaśmiałem się- mówiłeś żę mój oryginalny kolor oczu jest wspaniały więc nie widzisz powodu by go chować- oboje się zaśmieliśmy- idziemy do mnie?- właśnie jestem ciekawy jak mieszkasz- wstaliśmy i ruszyliśmy do mnie zahaczając o łąkę koniczyny, oboje znaleźliśmy czterolistne koniczyny, ja do tego "zerwałem" róże jednym ze swoich sztyletów, włożyłem ją we włosy chłopaka, była w środku była czerwona po czym przechodziła w pomarańczowy żółć, a na końcówkach była czarna, Zapałka zabrał mi z kieszeni jeden z moich nożyków i nachylił się rozcinając coś, po chwili w ręku trzymał róże o jednym boku białym a drugim czerwony, taj jak miał on, włożył mi ją na ucho, uśmiechneliśmy się do siebie i poszliśmy dalej, po drodze spotkaliśmy chmarę motyli co chwile przy nas leciała po czym poleciały gdzieś, jak zawsze pięknie tu pachniało kwiatami. Mój towarzysz chwycił mnie za rękę jak wtedy ja go chwyciłem na klifie miesiąc temu, spojrzałem na niego, ten miał lekkie wypieki na policzkach, ja miałem podobnie, nie puściłem chłopaka, szliśmy tak dalej

Doszliśmy do tej ruiny, przejścia do mojego domu, wszedłem pierwszy, drugi chłopak się naprawdę zdziwił ale nic nie powiedział i wszedł do środka, jak Todoroki zobaczył co jest za tą ruina nie wiedział co powiedzieć, wielka villa a także domki na drzewach połączone ze sobą mostami itp. złapałem go za rękę i zaprowadziłem do villi, w środku rozebrał się i rozglądał się po pomieszczeniu, ja zdjąłem tylko buty- czemu się nie rozbierasz?... czemu ty nigdy nie zdejmujesz góry?- zdejmuję... muszę ci jedną rzecz pokazać i trochę opowiedzieć, możesz proszę pójść do salonu? zaraz przyjdę...- nocujący u mnie udał się do salonu zostawiając walizkę przy wielkich schodach na drugie piętro, stanąłem przed lustrem i odetchnąłem, raz chodzi śmierć, wszedłem do pomieszczenia dziennego, czekał tam na mnie już chłopak, usiadłem obok niego- chce ci jedną rzecz pokazać... tylko proszę, nie ucieknij stąd, sam się jeszcze do tego nie przyzwyczaiłem...- obiecuje, co chcesz mi pokazać?- bez słowa zacząłem rozpinać bluzę, zawahałem się ale ściągnąłem kaptur ukazując mu kocie uszy, ugryzłem się w wargę ukazując przy tym kły, zdjąłem bluzę i wyciągnąłem puszysty koci ogon, po czym patrzałem w podłogę, nie wiedziałem w końcu jak zareaguje na to dwukolorowo-włosy, po chwili poczułem jego dłoń na ogonie więc na niego spojrzałem- ale to...- okropne?- znowu spuściłem głowę- urocze- na te słowa się zdziwiłem, uroczy? wróciłem wzrokiem na niego- mogę cię...- oboje byliśmy w cholerę zawstydzeni, bez słów i z rumieńcami schyliłem głowę, nie minęła chwila, a poczułem jego rękę na swojej głowię głaszczącego mnie

Jego dotyk na mojej głowię był cholernie przyjemny, jak zaczął mnie miziać za kocim uchem zacząłem mruczeć, ale po chwili zabrałem głowę zasłaniając sobie usta dłońmi, nie chciałem zacząć mruczeć, teraz to się tylko wygłupiłem, czemu ja mu to wogu...- chłopach siedzący obok mnie zabrał mi moje ręce z ust- nie musisz się wstydzić tego, to było urocze- spojrzałem na niego z lekkim niedowierzeniem-serio tak uważasz?- zapytałem patrząc mu w oczy- oczywiście, znowu zaczął mnie kitrać za uszami na co znowu zacząłem mruczeć, jak poprzednio chciałem zakryć sobie usta by nie wydawać tego dźwięku, lecz Todoroki przytrzymał mi ręce, w końcu położyłem głowę na jego kolanach na co się tylko bardziej zaczerwieniłem, dalej mruczałem przez to co robił mi heterohromik- mogę dotknąć twój ogon?- ... tak... ale bądź ostrożny i delikatny, to jest naprawdę czułe miejsce...- wtem poczułem rękę na swoim ogonie, Todoroki się nim bawił np. zakręcał go dookoła swojego palca, ja tylko leżałem głową na jego kolanach krwawiąc z policzków, nie powiem, podobało mi się co on robił, ale było to trochę, a nawet bardzo żenujące, nie codziennie morderca leży na kolanach jako kot i jest kitrany. Nie zastanawiając się dłużej nad tym chwyciłem pilota od telewizora, nie widać go ponieważ jest wbudowany w ścianę, włączyłem telewizor na pół ściany- co oglądamy?- spojrzałem na niego z dołu- możemy obejrzeć...-

Oglądaliśmy już od pół godziny jakiś horror, siedziałem normalnie obok dwukolorowo okiego, ten nie odmówił sobie głaskania mnie po głowie, przez co zrobiłem się lekko śpiący, położyłem głowę na ramieniu chłopaka obok- Shoto?- wymieniony nastolatek spojrzał na mnie- od kiedy po imieniu?- zaśmiał się, przez co sam się uśmiechnąłem- od dzisiaj, nie będzie ci przeszkadzać jak zasnę ci na ramieniu, przez to twoje kitranie zrobiłem się śpiący- nie, nie będzie mi to przeszkadzać- znowu położyłem głowę na jego ramieniu i zamknąłem oczy, po chwili na swojej głowię poczułem tą należącą do niego, jeszcze chwile oglądałem tak film po czym zasnąłem

Obudziłem się niesiony gdzieś, otworzyłem oczy i zauważyłem że mój gość gdzieś mnie niesie na pannę młodą- kotek się obudził?- zaśmiał się- nie mów tak na mnie- na mojej twarzy widniał grymas niezadowolenia- dobra, nie bij- dalej z lekkim grymasem spojrzałem na chłopaka- to niesamowite że do tego domu masz mapę- to tak np. dla ciebie byś się nie zgubił, możesz mnie postawić, mam nogi, umiem chodzić- osoba trzymająca mnie nie miała zamiaru zostawić- już cię zaniosę- otworzył drzwi od mojego pokoju wchodząc do niego, wszedł na podwyższenie i położył mnie na łóżku- możesz jaszcze sobie pospać, ja rozejrzę się po domu, dobrze?-ummm... dobrze, idę z tobą i tak nie byłem i nie jestem śpiący, nie uważaj mnie za dziecko bo jestem inny- wstałem i popatrzyłem trochę obrażony na niego- pamiętaj z kim rozmawiasz, mówiłem że nie jestem przyzwyczajony do tego, wolę jak będziesz mnie traktował jak wcześniej- wyszedłem z pokoju, a za mną wyszedł chłopak- przepraszam Katsuki, nigdy nie miałem przyjaciela, myślałem że tak mam postępować- odwróciłem się do niego przodem- nie jestem na ciebie zły, proszę tylko żebyś mnie traktował jak każdą inna osobę, a nie jak dziecko lub zwierze... Chciałeś zobaczyć ten dom, to choć my- ruszyliśmy

Po kolei pokazywałem mu całe to miejsce razem z rośliną służbą, miał nie wyobrażalną cierpliwość, zaprowadziłem go do jego pokoju a służba przyniosła jego walizkę, pokój miał własną łazienkę i garderobę, zostawiłem gościa w jego pokoju a sam wyszedłem do kuchni, nie jadłem dzisiaj obiadu więc zacząłem go robić, znowu miałem na sobie swoją bluzę, nie lubię bez niej chodzić , pomagali mi roślinni kucharze, Anishe pewnie latał sobie po łące przed domem, albo w środku domku na drzewie, villi, co było możliwe, w obu tych miejscach były wejścia dla niego. Po jakimś czasie zszedł z góry heterohromik i przyszedł do kuchni- jesz ze mną?- dania były już przez lokai wynoszone do jadalni- pewnie- poszliśmy do jadalni

-Tutaj są zupy, a tu drugie dania, możesz się częstować- na stole stało mnóstwo potraw, oboje nałożyliśmy sobie po misce zupy i zaczęliśmy jeść- ty zawsze tak jadasz?- tak, to co zostaje daję na jedno pole, można powiedzieć że z tam tond wyrastają rozdzielone składniki, nawet nie wiem jak to działa...- spojrzałem na mieszańca po drugiej stronie stołu, na przeciwko- jesteś bardzo oszczędny, co?- co masz na myśli- wziąłem łyk zupy dalej trzymając miseczkę w dłoniach- światła z czujnikiem ruchu, specjalne przełączniki do wyłączania i włączania prądu w danym pokoju...- przerwałem mu nie dając dokończyć- wiem co chcesz przez to powiedzieć, nie lubię marnowania, to mnie przyprawia o dreszcze, co robimy po jedzeniu?- możemy pójść nad jezioro- wymownie na niego spojrzałem, ten wtedy się skapnął o co mi chodzi- no weź, będzie fajnie, a jak nie chcesz się moczyć to cię nie zmuszam... czekaj, skoro ty się boisz wody to jak się kąpiesz?- zamykam się w kabinie prysznicowej na kłódkę...- chłopak zaczął się śmiać na co się zaczerwieniłem- przynajmniej spróbuj- dobra- oboje kontynuowaliśmy jedzenie

Po obiedzie poszliśmy się przebrać w stroje kąpielowe, każdy do siebie, do plecaka zapakowałem ręczniki i parę innych rzeczy, na to co miałem na sobie nałożyłem normalne ciuchy, wtedy wyszedłem z swojego pokoju, poszedłem do tego mojego gościa i zapukałem- jesteś już gotowy?! mogę wejść?!- zaraz!- po chwili z pokoju wyszedł ubrany w bluzę i luźne spodnie Todoroki- zabierasz ten plecak ze sobą?- tak, masz coś jeszcze co chcesz do niego zapakować?- pokazałem mu co mam w plecaku, ten wrócił na chwile do pokoju i przyniósł parę rzeczy pakując je do torby, zamknąłem ją i dałem na plecy po czym wyszliśmy z villi potem z skierowaliśmy się nad tęczowe jezioro w otwartej części lasu, szliśmy krok w krok, miałem na sobię swoją bluzę, kolorowy chłopak zdjął ze mnie kaptur, spojrzałem na niego, ten patrzył na mnie, chciałam znowu założyć materiał na głowę ale Todoroki mi to uniemożliwił

- bez kaptura wyglądasz tak słodko, nie ukrywaj się tak- zrobiłem się lekko czerwony, za kryłem trochę twarz bluzą, chcąc ukryć choć trochę czerwoną twarz- nie jestem do tego przyzwyczajony, to jest dziwne- złapałem swoje jedno kocie ucho pociągając za nie- au...- puściłem się, a chłopak obok zaczął mnie głaskać po głowie- serio nie umiesz się powstrzymywać- oparłem głowę o niego, objął mnie i tak szliśmy, było naprawdę miło, podejrzewałem jedną rzecz, ale ciągle wywalałem ją sobie z głowy... Ja jestem gejem?

Byliśmy już na miejscu, siedzieliśmy na kocu co był rozłożony na drewnianym molo, byliśmy już tylko w strojach kąpielowych,patrzyłem w taflę wody odbijającej setki kolorów, dalej nie wiedziałem czy wejść, czy nie wejść, w końcu wystawiłem nogę i ją zamoczyłem, a raczej jedynie palec, po zrobieniu tego odskoczyłem wpadając na przygotowującego się Todoroki- sorry Shoto, raczej nie po pływam- damy rade, no choć- skończył zdejmować powierzchowny materiał i wziął mnie na pannę młodą- puść mnie!- próbowałem się wyrwać- mam cię puścić?- wisiałem na jego rękach nad wodą, nie myśląc długo po prostu w tuliłem się w niego by nie wpaść do wody- zabierz ty mnie z tond!- pacałem go głowie by ten mnie postawił na drewnie, byłem w tulony w jego szyję- dobra- przytrzymał mnie i zszedł z molo żeby powoli wchodzić do wody z mini plaży, ten schodził coraz niżej w wodę, a ja się coraz wyżej na niego wspinałem- zabierz mnie od tej wody!!- czułem się jak na łożu śmierci- umrę tutaj!- trząsłem się opatulając wokół jego szyi- nie umrzesz, no choć- chciał mnie włożyć delikatnie do wody, ale coś mu się nie udało, żeby uciec chciałem użyć wybuchu, skończyło się na tym że jedynie wpadłem do wody- Miałłłłłłł!!!!!!!- próbowałem odgonić wodę od siebie rękami, no... nie udało się, byłem tak mokry- Shoto!!- krzyknąłem będąc osaczony przez wodę- ratunku!- chłopak się śmiał z mojej reakcji, ale mi pomógł u zabrał na płytszą wodę- ty serio się boisz wody, i to panicznie...- w tulił mnie w siebie- nie wiedziałem że jest aż tak poważnie- to teraz wiesz- zrobiłem obrażoną minę- nie obrażaj się- jestem cały przemoczony!- czego ty się po wodzie spodziewałeś? Pfff...- że będzie sucha- pacnołem go po głowie, chłopak chciał mnie postawić na nogi w WODZIE, ale się go cholernie mocno trzymałem- nie dam się drugi raz!!- to spróbujemy inaczej~- spojrzałem na niego z lekkim niepokojem, po chwili skapnąłem się co robił, podwyższał temperature ciała bym wreszcie się poddał, niedoczekanie! wszedłem mu nogami na barki i odbijając się od nich wskoczyłem na molo- mówiłem że się nie dam drugi ra...- na jeziorze nigdzie go nie było, a tak że nic nie słyszałem- Shoto, to nie jest śmieszne, ani nie przekonasz mnie tym do wejścia do wody- nikt mi nie odpowiedział, co mam robić? Co jak zatoną?!- wyjdź z tej wody! Natychmiast!- mój głos był lekko przerażony, popatrzyłem na wodę pod sobą i przed sobą- no wygrałeś... Jak się pokażesz to wejdę...- wystawiłem nogi, popatrzyłem przed siebie, nagle usłyszałem odgłos poruszanej wody przez żywy organizm- nie wiem czy wiesz ale ja słyszę jak się w wodzie przemieszczarz, mam 2 pary uszu- nadal nie otrzymałem odpowiedzi- ehhhh... Jak tak ci zależy...- dotknąłem palcem u nogi wody i szybko go wyjąłem, odetchnąłem i wskoczyłem do wody, byłem tylko bardziej mokry, miałem zamknięte oczy i stałem z wodą do szyi, chwile potem obok mnie wypłyną todoroki z dwoma ostrygami, odwrócony do mnie tyłem, schowałem się za słupem pomostu, lekko się wychylając by zobaczyć co robi

Woda robiła się coraz cieplejsza i milsza, nie było w sumie nic strasznego, chłopak odwrócił się i mał zdziwoną minę- Bakugo?- a no taaaak, nie zobaczył mnie NA pomoście, podpłyną i coś zaczął patrzeć na górze, nogami nadal w miarę w wodzie, wpadłem na zarombisty pomysł- co robisz?- poleciał do tyłu wpadając do wody, po czym chaotyczne staną na nogi, ja oberwałem falą w twarz, miałem całe uszy i włosy przemoczone, patrzyłem na niego z ledwo otwartymi powiekami i oklapniętymi, ciężkimi od wody uszami- miłe gratulacje- w moim tonie było tyle sarkazmu, ile nie widziałeś- ty w wodzie? Wiatr był za silny że cię zwiał?- ha ha, bardzo zabawne- przepraszam cię że jesteś calusieńki mokry przeze mnie- meh! Weź się wypchaj...- chciałem wyjść z wody, ale chłopak mnie powstrzymał przytulając od tyłu- możesz proszę mi wybaczyć? Przestraszyłeś mnie wtedy- za dużo czułości młody, to nie zmieni faktu że jestem cały mokry- zaczął suszyć mi włosy-bawisz się w salon fryzjerski?- tak, wolisz ułożone czy kolczaste włosy?- ... najeżone

- gotowe- przejrzałem się w lustrzanej tafli wody- nawet nawet, ta woda jednak nie jest taka zła- mówiłem~- ta ta, za niedługo będzie zachód słońca, lepiej już wychoćmy z tej wody bo potem będzie mi na to za zimno- a co ze mną?- ty to chodząca zapalniczka, a do tego pokazałeś że potrafisz coś więcej niż robienie ogniska z włosów i skóry- ehhh... Ty to zawsze sobie coś wykminisz, jak chcesz to wychodźmy- oboje wyszliśmy i wytarliśmy się ręcznikami po czym przykryliśmy się kocykiem, jednym bo dwa się nie zmieściły

Byliśmy już ubrani i siedzieliśmy pod kocem patrząc w niebo i lustrzaną tafle wody, poczułem się śpiący, ziewnąłem po czy oparłem się o chłopaka obok- jesteś zmęczony?- chłopak na mnie zerkną- ta... Nie wiem jak to możliwe...- męczenie się jest normalne, wracamy do domu?- mhym...- nie wiem jak, ale byłem naprawdę zmęczony, nie mogłem wstać-Bakugo?- mmm...-chłopak wziął mnie na ręce, spakował wszystko i biorąc plecak podążył do mojej villi, czasem pomagałem mu się w terenie orientować, zaniósł mnie do swojego pokoju- dobranoc- zamkną drzwi zostawiając mnie w ciemności w swoim pokoju, nie wiem z jakiego powodu, ale wykończony poszedłem spać ... Obudziłem się jak jeszcze było ciemno-

{ostrzeżenie! Moment 16+}

Usłyszałem niepokojący mnie dźwięki z innego pomieszczenia, jeszcze ospały wyszedłem z łóżka i poszedłem w stronę dźwięku, doprowadziło mnie to do pokoju w którym powinien być mój gość, otworzyłem drzwi, bo nigdy nie pukam, a własnych drzwi z pięści nie rozpierdole, cn? W pokoju zastałem walącego sobie Todorkiego, miałem mocnego rumieńca, szybko zamknąłem drzwi i zladżyłem się, nie trwało to długo, a pobiegłem do siebie, nie wiedziałem co mam teraz zrobić, nakrzyczeć, przeprosić czy nic nie robić i udawać że nic nigdy nie widziałem, po parunastu minutach usłyszałem pukanie, ja pierdole... Znowu się zarumieniłem, co teraz? Drzwi się uchyliły, siedziałem sobie przykryty kołdrą, odwróciłem wzrok z drzwi- p-przepraszam, po prostu nigdy nie pukam...- n-nic się nie stało... Nie śpisz?- usłyszałem niepokojące dźwięki, które mnie obudziły...- lepszy masz słuch od normalnego człowieka, tak?...- ta...- ...- nastała u nas cisza, nikt nie wiedział co powiedzieć- c-co cię tak p-podnieciło?- z-za daleko pomyślałem o-o mojej m-miłości- o-u...- poczułem lekkie ukucie- t-to nic nie widziałem, po prostu idźmy spać- nerwowo się uśmiechnąłem z jeszcze czerwoną twarzą- ta... Dobranoc, też pójdę już spać- n-na wzajem- wyszedł z mojego((͡° ͜ʖ ͡°)) pokoju(( ͡° ʖ̯ ͡°)), przez resztę czasu jak nie spałem próbowałem o tym poprzednim widoku

{Koniec 16+!}

Wstałem o piątej, moja służba jeszcze nie wstała więc samemu poszedłem przygotować śniadanie, w salonie siedział todoroki przeglądający coś w telefonie, nie przeszkadzając mu, po cichu poszedłem do kuchni,  najwyraźniej pisał z kochanką, w pomieszczeniu do którego szedłem było puste, zacząłem robić gofry, jak wylewałem masę do formy słyszałem ciche trzaskanie podłogi- głośny jesteś- hmmm?- miałem racje, to był on- nawet nie wydałem dźwięku- trzaskająca podłoga, stary trik na złodziei- mmmm, miło- czy powiedziałem że nim jesteś?- nieważne, mam pytanie, pokażesz mi to drzewo wiśni?- hee?- zdziwiony na niego spojrzałem- po co chcesz tam iść?...- chciałem to miejsce po prostu zobaczyć, mówiłeś że to piękne miejsce- ...- aż przelałem ciasto do gofrów, zacząłem to sprzątać- możemy pójść przed wieczorem...

Szliśmy do miejsca pochowania mojej "siostry", Todoroki zachowywał się dziwnie, był naprawdę zamyślony, jestem ciekawy o czym tak myślał...- jesteśmy- byliśmy na wzgórzu z wielkim, przepięknym drzewem wiśni, różowe płatki powoli spadały nadając klimat temu miejsca, słońce dążyły ku zniknięciu, stałem przodem do drzewa gdy poczułem dłoń na swoim ramieniu, odwróciłem się do chłopaka, ten był lekko zaczerwieniony- Katsuki?- przejechał mi po głowie ręką, zatrzymując ją na moim policzku- bo ja... ja chciałem ci coś powiedzieć...- również się trochę zarumieniłem, czy on chce zrobić to co myślę?!- bo ja.. bo... bo ja cię k-kocham- nie mogłem uwierzyć własnym uszom, obu parom- nie zabij mnie że...- ja ciebie też!- łzy szczęścia poleciały mi po policzkach, Shoto też one poleciały, złączył nasze usta tworząc namiętny pocałunek, mój pierwszy w życiu. Ta chwila trwała wiecznie, była wspaniała, jego usta były delikatne, a pocałunek wyrażał więcej niż miliony słów, były w niego dane najszczersze i najtajniejsze uczucia, jak skończyliśmy pocałunek wpatrywaliśmy się w swoje oczy i czerwone twarze- teraz jesteśmy piepszonymi gejami- zaśmiałem się- co mnie to do cholery obchodzi? A do piepszenia przejdziemy później, no chyba że już ruchałeś- na chwile zamilkliśmy zaczerwienieni, ale po chwili wybóchneliśmy śmiechem- nie, jestem jeszcze prawiczkiem- to razem się nauczymy~- znowu zaczęliśmy się najęcie śmiać, Shoto wyjął, nie wiadomo skąd kocyk i nas nim okrył, wtuliłem się w swojego nowego chłopaka, który bawił się moim ogonem pod kocem, wreszcie nie wiem jak to zrobił ale wywołał u mnie taką przyjemność że jęknąłem, byłem za blisko jego ucha by tego nie słyszał więc stałem się istnym pomidorem i nie wiedziałem co zrobić, chłopak wziął moją głowę tek bym na niego patrzał, złączył nasze usta znowu wywołując na mnie to wspaniałe uczucie każące mi jęknąć, co zrobiłem w ustach mojego chłopaka- nie rób tak więcej...- z sztucznie niezadowoloną miną powiedziałem zdejmując z niego wzrok patrząc w bok czerwony- dobrze, już nie będę dotykał twoich intymnych miejsc bez twojej zgody- mój ogon to nie jest miejsce intymne, ale dziękuje...

~parę lat potem~
~parę dni przed świętem bożego~ ~narodzenia~

Siedziałem na gałęzi szeroko przygotowany, posiadałem długie buty ze sztyletami, elastyczne spodnie z pasem rozmaitych broni, gadżetów, koszulkę na krótki rękaw, na niej kurtkę i na twarzy maskę, czekałem na jedną sytuacje, wreszcie usłyszałem oczekiwany dźwięk, ze skoczyłem z gałęzi i pobiegłem w wyznaczone miejsce, znalazłem się na drodze, w ręce miałem dwie katany, zacząłem biec w stronę odgłosu, po czym biegłem ukryty w krzakach

~

- możliwe bym zorganizował wycieczkę dla klasy?- sensei Aizawa spojrzał na mnie lekko zdziwiony- a gdzie byś chciał pojechać z klasą?- do zakazanego lasu- o nie, nikt z tamtą nie wraca- wtrącił inny nauczyciel- a co jak znam tamtego, kto posiada tamte tereny i pozwoli przebywać na jego terenach?- nauczyciele popatrzyli na siebie- masz jakiś dowód?- wyjąłem telefon i odpaliłem zdjęcie moje na tle klifu przy którym Bakugo poraz pierwszy otworzył się do mnie, pokazałem im to zdjęcie- to wnętrze tamtego lasu, jak widać, żyje- dobrze, ale pragnę by rozmowa o pozwolenie odbyła się u nas- zadzwoniłem do Bakugo i włączyłem głośno mówiące- no cześć, wycieczka do twoich terenów nadal aktualna?- jasne, powiedz tylko kiedy chcecie przyjechać i co przygotować- o tym gadaj z dyrektorem i naszym wychowawcą- postawiłem telefon na biurku szczura pijącego herbatę, jak zwykle- n-nie spodziewałem się że będziemy rozmawiać przez telefon- mam obietnice nie wychodzenia z tego lasu i nie mogę jej złamać- rozumiem, musimy jeszcze parę rzeczy zrobić i się skontaktujemy- jasne, jestem pod telefonem

~ ~

Stałem na środku drogi, po chwili nadjechał autokar, który się przede mną zatrzymał, kataną pokazałem za siebie i zacząłem iść w odpowiednią stronę, czyli za siebie, jeżdżąca maszyna powoli jechała za mną, w pewnym momencie zacząłem iść w bok, w odpowiednie miejsce włożyłem ową katanę co trzymałem w ręku i przesunąłem do siebie jak dźwignie, otworzyło się przejście do drogi na ładniejszą część lasu, zostawiłem katanę tam gdzie była i podszedłem do drzwi stojącego autokaru z jeszcze jedną kataną, drzwi się otworzyły, w środku były ustalone osoby, uścisnąłem dłoń z wychowawcą klasy mojego chłopaka, oczy wszystkich spoczywały na mnie, nikt nie spał, dla mnie dobrze, zabrałem mikrofon autokaru i zacząłem do niego mówić, słychać mnie było na całej jego powierzchni- to tak, zero zdjęć, zero niszczenia to co tam jest, zero nadmiernego hałasu, zero "pamiątek",, zero bałaganiarstwa, zero dokarmiania zwierząt, zero oddalania się od grupy i zakaz mnie wkurwiania, są tylko 2 ostrzeżenia, 3 to utrata głowy, ma ktoś jakieś pytania?- czemu usuwasz każdego co przekroczy bramę tego lasu?- dobiegł mnie głos z przede mnie- by chronić piękno tego miejsca, zobaczysz jak mi nie wierzysz- co będziemy robić?- kwiatowe pola, pole wspinaczkowe, "kąpiel" w gorących źródłach i gorąca czekolada z bitą śmietaną, to chyba tylo z tego co mam wam do powiedzenia- jaszcze wyjaśniłem pare rzeczy kierowcy po czym wyszedłem z pojazdu puszczając ich do pięknej części tego miejsca i zamknąłem przejście zabierając katane, dogoniłem ich jak ci byli na miejscy, gdzie mieli zaparkować maszyne, wszyscy zaczeli wychodzić rozglądając się, przyznaje, tu jest naprawdę przepięknie, nie dziwie się im- możemy zaczynać wycieczkę?- skrzyżowałem ręce na piersi szukając wzrokiem Todosia- wtedy okazało się właśnie wychodzi z pojazdu, jak mnie zobaczył promiennie się do mnie uśmiechną na co odpowiedziałem tym samym ale miałem maskę więc nie było tego widać- Tak, możemy ruszać. Przyznaje, imponująco to wygląda- wychowawca tych idiotów odpowiedział mi na pytanie po czym poszliśmy na kwiatowe pola

-Dziewczynki, nie zabieramy kwiatów- nie musiałem się odwracać by wiedzieć że chcą sobie zabrać jednego- kontynuują, oto kwiatowe pola, każdy rodzaj kwiatu tutaj ma inne znaczenie, tu są maganizo, w wolnym tłumaczeniu uczucia, ten rodzaj kwiatu zmienia kolor pod wpływem uczuć dotykanego... Teraz jest za zimno by kwiat pokazał jaki kolwiek inny kolor niż niebieski...-

-Oto gorące źródła, te okolice są gorące, nawet w zimę, kto chce i ma struj może zanurzyć się w odmęty wody leczniczej, reszta może usiąść i się ogrzać, odpocząć, tam są przebieralnie- wszyscy jak widziałem, byli zachwyceni tym miejscem, nawet parę nauczycieli weszli do wody, ja medytowałem na skale przed wodospadem czasem spoglądając na bawiących się. Nie wiem kiedy przypłyną do mnie mój chłopak- dziękuje że pozwoliłeś nam tu przyjechać- dla ciebie wszysko, nie jest aż tak źle jak myślałem że będzie- widzisz? Trzeba się czasem otworzyć- ta... - odwróciłem od niego wzrok patrząc na cieszących się dawnych przyjaciół- miło czasem porozmawiać z dawnymi przyjaciółmi- przyjaciółmi?- tak, od zawsze wszystkich lubiłem tylko się na nich wyżywałem by być fajnym- miło wiedzieć że jednak mnie lubiłeś- zdiął mi maskę z twarzy posuwając ją na czubek mojej głowy pod kaptur, złączył nasze usta na co usłyszeliśmy wiwaty i wykrzykiwane swowo "goszko", pamiętam to jak by się to wydarzyło wczoraj, potem jedynie wypili kakao i pojechali, a mój chłopak został ze mną, teraz, jest superbohaterem, numerem jeden, to chyba cała historia jak zaczeły się tu wizyty wycieczkowe, a ja zdobyłem drugą połówkę→

... tato... Skoro twoją jedyną miłością jest drugi tata, to skąd się wzieliśmy na świecie?→
Na to pytanie nawet ja ci nie odpowiem, jakoś Catsuś to zrobił→
Ejjj! Ty sobie nie pozwalaj!→
Przepraszam tatowie za męczenie, choć Zuko!→
Ide! Nad ciepłe źródła!→
Baku, mówimy że zabraliśmy ich z innego fandomu?'→
Nieeeee~ po co?→

♪•♪•♪•♪•♪•♪•♪•♪

To chyba tyle ^^
Miłych mikołajek

(Chcecie do tego dodatek 18+?)

~6200~
~Napisanych słów~
~Pozderko~

\_/ ← pomysły na kolejne one-shoty (możesz mi pomóc jak chcesz UwU)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro