20
~Magnus~
- Na pewno? - spytałem zaczerwienionego nastolatka.
- T-tak.
- Jakby co, to mów, a przestanę - upewniłem go, zanim złączyłem nasze usta w czułym całusie.
Nasze wargi muskały się najpierw delikatnie, werwa pojawiła się po chwili. Przygryzłem lekko jego dolną wargę, na co stęknął w moje rozchylone wargi. Szybko zmieniłem pozycję, by wisieć teraz nad nim, wcześniej jeszcze zrzucając książkę na dywan przy łóżku. Znowu go pocałowałem, tym razem z większą zachłannością.
Nie musiałem długo toczyć walki z jego gorącymi ustami, gdyż po chwili już dominowałem. Niepewne ruchy chłopaka tylko bardziej mnie podniecały. Był przesiąknięty niewinnością i czystością, której miałem zaszczyt posmakować.
Na koniec pocałunku liznąłem kącik ust Aleca i przeniosłem się na jego szyję. Zassałem skórę, robiąc malinkę, jednocześnie bardziej wciskając się między nogi chłopaka, z którego ust wydobyło się głośne westchnienie pobudzenia, kiedy otarłem się o jego kroczę. Ale jak to bywa w komediach romantycznych, ktoś musiał nam przeszkodzić.
Drzwi otworzyły się, a do moich uszu od razu doszedł głos Kornela. Który zaczął coś mówić, ale przerwał od razu, gdy zobaczył nas w danej pozycji. Alec się zestresował, a ja po prostu zirytowałem. Taki duży dom, a Kornel musiał wejść akurat do tego pokoju, tak?
Niechętnie zszedłem z Aleca, siadając po turecku obok niego. Czarnowłosy, zarumieniony nastolatek podniósł się do siadu i spojrzał na swojego wujka.
- T-tak? - spytał zawstydzony, a ja nie mogłem powstrzymać cichego śmiechu. Jest uroczy.
- Wybaczcie - zaśmiał się Kornel. - Ale dokończycie to kiedy indziej. Alec, rodzice dzwonią. Trzymaj - rzucił w stronę mojego chłopaka telefon stacjonarny.
Chłopak nieporadnie złapał urządzenie, a mężczyzna wyszedł z pokoju. Westchnąłem bezradny i po prostu położyłem się na brzuchu, wlepiając twarz w poduszkę.
~Alec~
Policzki niemiłosiernie mnie piekły. Dlaczego muszę zawsze zostawać przyłapany w takich momentach? Dlaczego?
Pokręciłem głową i przystawiłem telefon do ucha.
- Hallo? - spytałem, starając się opanować mój niespokojny głos, który drżał od tych emocji. Które jak zawsze wyolbrzymiały.
Za chwilę po drugiej stronie słuchawki dobiegł mnie wesoły głos mojej mamy:
- Hej, Alec, jak tam? Normalnie się już zachowujesz?
- Taa... - zaśmiałem się cicho na wspomnienie Sebastiana upapranego w nutelli. - Jest okey.
- Nie nudzisz się tam? Jest na osiedlu ktoś w twoim wieku? Bo głupia Eliza i głupi Kornel nie chcieli nic powiedzieć - westchnęła.
- Tak, poznałem. Taki jeden kolega.
- Kolega - prychnął w poduszkę Magnus z wyrzutem, a ja się z niego zaśmiałem.
Położyłem się całym ciałem na jego plecy, a odpowiedzią było jedynie zadowolone mruknięcie.
- Fajny jakiś? - spytała mama. - A żadnej dziewczyny tam nie masz?
- Nie widziałem - odpowiedziałem znudzony tym, że matka znowu zacznie się pytać o moje relacje damsko-męskie jakby moje życie to była jej telenowela.
Życie Jace'a i Izzy w tych sprawach jest ciekawsze od mojego przecież.
- Szkoda - westchnęła. - Zostajesz do końca, tak?
- Oczywiście - zacząłem wolną ręką bawić się włosami mojego chłopaka.
- Dobrze. Chcesz tatę do telefonu?
- Możesz dać - westchnąłem.
- Synu? - zapytał ojciec swoim zachrypniętym głosem.
- Alec! - krzyknął nagle Magnus. - Nie pal tyle maryśki, zostaw coś dla mnie!
Zabije tego kretyna.
- Że co? - spytał gniewnie mój tato. Super...
- Nic - mruknąłem, szybko schodząc z Magnusa, by po chwili rzucić w niego moją książką.
- Co ty tam robisz, Alec? - mój ojciec wydawał się być bardzo zainteresowany moim "paleniem marihuany".
Nim zdążyłem odpowiedzieć, Magnus znowu wydarł tą swoją niewyparzoną twarz, patrząc na okładkę książki, którą w niego cisnąłem:
- Alec! Idź po więcej twojego towaru!
- Magnus! - krzyknąłem wściekły. - Do cholery, zamknij się!
- Alec! - warknął ojciec, a ja po prostu wybiegłem z pokoju, idąc korytarzem.
- Przepraszam - wymamrotałem. - Siedzę z kolegą w pokoju, no i mu odwala. Nie palimy nic.
- To ciekawe masz towarzystwo - prychnął.
- Mhm... - westchnąłem przeczesując włosy palcami.
Zatrzymałem się i oparłem plecami o ścianę, odchylając głowę w tył. Podziwiałem biały sufit, jednocześnie trochę słuchając ojca, który coś mówił o głupich nastolatkach w wakacje czy coś.
Kiedy po kilkunastu minutach skończyłem rozmawiać z ojcem i się rozłączyłem, zamyśliłem się nad karą nad Magnusem.
Hym... Chyba postawię na coś tradycyjnego. I mokrego.
Skierowałem się więc do łazienki.
***
Wszedłem do pokoju i spojrzałem na mojego debilnego chłopaka. Leżał sobie spokojnie brzuchem na moim łóżku jakby nigdy nic, czytając moją książkę. Chyba za bardzo się rozgościł.
Podszedłem do niego, wyrwałem przedmiot z jego rąk, by nie został zraniony, i wylałem na głowę Magnusa kubek zimnej wody.
- AA...! - krzyknął, natychmiast zrywając się do siadu, przez co dostał kubkiem w łeb.
Odłożyłem książkę i puste, plastikowe naczynie na szafkę nocną i założyłem ręce na biodrach, patrząc na niego zdenerwowanym spojrzeniem.
- No co tam? - prychnąłem pod nosem.
Magnus, starając się poprawić swoje teraz już nieco oklapnięte włosy, zerknął na mnie z przymrużeniem oczu, jednak jeszcze nie komentował. Zamiast tego ściągnął koszulkę, która była mokra na ramionach.
Moim oczom ukazał się jego piękny tors. Oliwkowy kolor rozpieszczał moje oczy, które nie potrafiły spojrzeć w inną stronę. Fuck.
Nastolatek zauważając moją minę uśmiechnął się pod nosem, zszedł z łóżka i podszedł do mojej szafy.
- Pozwoliłem? - wtrąciłem sie w jego poczynania.
Odwróciłem wzrok, bym brzmiał bardziej pewnie, a nie jak zaślepiona yaoistka, która zobaczyła dwóch facetów trzymających się za ręce.
- Sam sobie pozwoliłem.
- Ciekawe.
- Wiesz co? - spytał, a ja mimowolnie na niego spojrzałem.
Dalej był bez koszulki. I do tego stał przodem do mnie. Bałem się, że zaraz dostane krwotoku z nosa.
- C-co? - spytałem cicho, ale on i tak to usłyszał.
- Chyba jednak zostanę bez koszulki. A ty?
- Ż-że co że j-ja?
~Magnus~
Zaśmiałem się cicho. Jest słodki, gdy się jąka. Jakby chciał coś powiedzieć, ale się wstydził, i to bardzo. Ja natomiast chciałem dokończyć to, co zaczęliśmy przed wtargnięciem tu Kornela.
Tak więc podszedłem do coraz bardziej czerwonego chłopaka, składając delikatny pocałunek na jego wargach. Odczekałem dłuższą chwilę, zanim odwzajemnił pieszczotę, zupełnie jakby się zastanawiał. Ale ja wiedziałem, nad czym. I nie może myśleć nad tym dalej, bo przyjdą mu do głowy wszystkie złe myśli, konsekwencje i tak dalej. Dlatego pogłębiłem pocałunek, wsuwając dłonie pod jego koszulkę. Jego ciało zadrżało, i czułem, jakie było rozpalone.
- Chcesz tego? - zamruczałem, odrywając się na krótką chwilę od jego pełnych warg.
Alec tylko pokiwał twierdząco głową i z powrotem złączył nasze usta, tym razem bardziej zmysłowo. Złapałem za kraniec jego koszulki i pociągnąłem w górę. Chłopak uniósł ręce, by ułatwić mi zadanie, i za moment jego górna część garderoby leżała w jakimś nieistotnym dla mnie miejscu.
Całując szyję chłopaka i zauważając czerwony ślad od poprzednich pieszczot, jeździłem dłońmi po jego nagim torsie. Delikatnie badałem każdy skrawek tego bladego i kuszącego ciała, które było pokryte runami. Poczułem, jak moje bokserki stają się odrobinę za ciasne. Nie pamiętam, kiedy ostatnio podniecałem się tak bardzo. Cóż, Alec ma swoje działanie.
Zimne dłonie mojego chłopaka jeździły po moich plecach, powodując fale gorąca co chwilę zalewające moje ciało. Słyszałem jego cichutkie pojękiwanie, gdy jedną dłonią zaczepiłem o pasek jego spodni. Zauważyłem w nich wypukłość.
Nie czekając dłużej pchnąłem lekko nastolatka, który wylądował plecami na łóżku. Od razu wcisnąłem się między jego nogi i zacząłem walczyć z paskiem od jego spodni, który w końcu ustąpił. Zerknąłem jeszcze na twarz chłopaka. Nie zauważając na niej sprzeciwu, zsnąłem z niego dolną część ubioru. To samo po chwili zrobiłem z moimi spodniami.
Oparłem dłonie na łóżku po bokach głowy niebieskookiego, nachylając się nad nim i wraz z tym otarłem o siebie nasze nabrzmiałe członki ukryte w bieliźnie. Zlustrowałem twarz czarnowłosego. Był zestresowany, a spojrzenie łypało wszędzie, tylko nie na mnie.
- Alec? - odezwałem się zachrypniętym z podniecenia głosem. Lightwood w końcu łaskawie nawiązał ze mną kontakt wzrokowy, a ja uśmiechnąłem się do niego lekko. - Mam kontynuować? - spytałem, jedną ręką zjeżdżając niżej i dotykając gumy od jego bokserek.
- Tak... - sapnął pobudzony, przymykając oczy...
A ja sobie o czymś przypomniałem. Jaki ja jestem głupi. Dopiero teraz?
- Lubrykant się przyda - oznajmiłem.
Jego powieki otworzyły się, a oczy patrzyły jakby niezrozumiale.
- Lubrykant?
- Nie wiesz, co to? - spytałem szeptem, lekko rozbawiony tą sytuacją.
- N-nie... Ale w-widziałem to w k-którejś łazience.
- Świetnie - posłałem mu uśmiech. - To po to, by mniej cię bolało. Zaraz wracam - powiedziałem szybko dwa ostatnie słowa i zszedłem z chłopaka.
Naciągnąłem na siebie tylko spodnie i wyszedłem z pokoju, kierując się w stronę łazienek. Muszę szybko znaleźć obiekt moich poszukiwań i wracać do pokoju, nim okaże się, że to, co się dzieje, to tylko mój sen.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro