Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

2

~ Kilka Dni Później ~

~Magnus~
Położyłem monetę na mały palec, kiedy zabrzęczał mój telefon. Pieniążek spadł z mojej dłoni. Ehh...

- Hallo? - odebrałem, nie siląc się na miły ton. - Właśnie przerwałaś lub przerwałeś mi w czymś bardzo ważnym.

- W czym?

- Uczyłem się sztuczki - wyjaśniłem, zdając sobie za chwilę sprawę, że rozmawiam z Clary.

- Mało mnie to interesuje, amatorski magiku - zachichotała, na co zmrużyłem oczy, zażenowany jeszcze bardziej. - Co dziś robisz? Jest sobota. Korzystasz jakoś?

- Tak.

- A jak?

- Moje kochane łóżeczko z lśniącą pościelą...

- Oh, daj spokój! - prychnęła. - Umówiłam się z Camille i Maią na babski wieczór. Cóż, raczej one mnie namówiły, bo ja wolałam grać z Simonem na konsoli... Ale stwierdziłam, że przy okazji mogłabym zabrać ciebie.

- Przypomnij mi tylko, kiedy zmieniłem płeć, żeby brać udział w babskim wieczorze - bawiłem się srebrną monetą, suwając ją po stole. Za moment skoczył na niego mój biały kot. - I poza tym, Clarisso, jest przed południem.

- Ale one się nudzą i Camille ma wolny dom. No chodź. Pomalujemy sobie paznokcie, pooglądamy jakieś dziwne makijaże na internecie i zrobimy sobie takie na naszych twarzach, i potem pójdziemy na miasto...

- Ludzie będą się na nas dziwnie patrzeć? - uniosłem brew, lekko zaciekawiony.

- I tak na ciebie ciągle się patrzą, bo ubierasz się jak paw, tylko bardziej kolorowo...

- Odpowiedz.

- Tak, będą.

- I wszyscy razem wyjdziemy na miasto z fikuśnymi malowidłami na twarzach?

- No... Raczej tak.

- Szykujcie w takim razie swoje kosmetyki! - krzyknąłem uradowany, szczerząc się sam do siebie. - Już lecę!

- Tylko weź pieniądze!

Rozłączyłem się i pogłaskałem Prezesa Miau. A już myślałem, że dzisiejszy dzień spędzę nudno, a jedyną rozrywką będzie nauka prymitywnych, magicznych sztuczek. Cóż, czasami Fray ma dobre pomysły.

Wstałem szybko z krzesła, które prawie upadło na podłogę. Oho, dostałem jakiś zastrzyk energii. Prawidłowo. Nie miałem ochoty na smutki.

Pobiegłem do swojej kosmetyczki, by przed wyjściem obsypać się jeszcze brokatem po włosach. I jeszcze poprawić makijaż. I popsikać się perfumami. Okey, i jeszcze się ubrać... I może jeszcze wziąć prysznic.

Napisałem Clary SMS-a, że troszkę się spóźnię.

~Alec~
- Hej, przecież żyję - zaśmiałem się cicho do telefonu, wolną ręką pakując walizkę. - Spokojnie, Izzy.

- Alec! - warknęła. - Gdzie jesteś?! Kilka dni cię w domu nie ma!

- Wiem, nie straciłem orientacji w czasie. Ale teraz muszę już kończyć. Pozdrów Jace'a i Maxa. Kocham cię, zadzwonię potem.

Szybko się rozłączyłem, żeby siostra nie zdążyła na mnie porządnie nakrzyczeć. Nie miałem do tego teraz głowy. Musiałem się spakować i wybywać do jakiegoś tańszego hotelu, bo zaraz pieniądze mi się skończą. Nie mówiąc już o pieniądzach na jedzenie. Cóż, przynajmniej się schudnie...

Zamknąłem walizkę, akurat wtedy, kiedy głośno odezwał się mój brzuch. Skręciło mnie od środka. Westchnąłem i postanowiłem wyjść do sklepu i kupić sobie jakąś bułkę, zanim wyruszę na poszukiwania innego taniego hotelu. Tak więc zrobiłem. Ubrałem się i wyszedłem z mojego pokoju hotelowego.

★★★
~Magnus~
Szedłem chodnikiem w stronę domu Camille, w głowie myśląc jeszcze nad tym, co mógłbym kupić po drodze. Oczywiście brokat, ale przydałoby się może jakieś kredki do oczu... O, i jeszcze rozświetlacz. Chcę błyszczeć.

Szedłem całkowicie zamyślony, kiedy jakiś ktoś mocno trącił mnie barkiem. Aż się zatoczyłem i prawie że upadłem na ten betonowy chodnik. Ehh, brakuje już ostrożności w tym świecie.

- Łaskawie proszę nauczyć się chodzić - westchnąłem, poprawiając swoją błyszczącą marynarkę. - Albo zainwestować w jakieś dobre soczewki czy okulary, cokolwiek. Nawet orient poćwiczyć - machnąłem ręką, nawet nie zmuszając oczu do spojrzenia na gościa.

Po prostu zacząłem iść dalej, znowu myśląc o kosmetykach, które zagoszczą dziś na mojej pięknej twarzy. O, może namaluję flagę swojej orientacji...

- Magnus...? - spytał cicho głos. TEN głos. Cholernie taki sam, ale jednak kompletnie inny. Na Lilith i wszystkie demony świata...

Momentalnie zrobiło mi się niedobrze.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro