16
~Magnus~
- Zafira?! - zawołałem, gdy znalazłem się już w mojej krainie.
Zafirą nazwałem gryfa, którego widziałem na niebie, gdy pierwszy raz tu zawitałem. W późniejszych nocach bardziej się zaprzyjaźniliśmy. I za każdym razem, alarm włącza się o dwie minuty później. Dlatego teraz będę mógł tu siedzieć około 10 minut.
Za chwilę usłyszałem trzepot skrzydeł i na ugiętej przez wiatr trawie przede mną, znalazł się gryf w odcieniach niebieskiego. Prawie wszystko tu jest tego koloru. Dlatego tak bardzo przypominam sobie Alexandra, gdy tu jestem.
- Jak tam? - uśmiechnąłem się do stworzenia, które do mnie podeszło. - Bo mnie większość świata wyprowadza z równowagi... - westchnąłem, głaszcząc dużą głowę, która była na wysokości mojej.
****
~Alec~
Obudziłem się i od razu spojrzałem na zegar nad drzwiami. 05:23. Idealnie.
Wstałem z łóżka i podreptałem do szafy, by nałożyć jakieś skarpetki, no bo zimno.
Muszę pozbyć się Sebastiana i postanowiłem postawić na moją osobowość. Dzięki temu blondyn szybko stąd spieprzy.
Wyszedłem ze swojego pokoju i chodziłem trochę po rezydencji, by znaleźć potrzebne mi rzeczy.
Kiedy już wszystko miałem w torbie, którą zawiesiłem sobie na ramieniu, poszedłem do pokoju Sebastiana. Otworzyłem drzwi i na szczęście chłopak jeszcze spał. W progu drzwi zawiązałem sznurek, jakieś 10 cm nad ziemią. By moja ofiara zachaczyła o niego podczas wybiegania z pokoju. Bo pobudkę też dla niego mam. Bardzo miłą.
Poza tym w kuchni wypastowałem podłogę nutellą, tak samo jak trzy ostatnie stopnie schodów. Zamknąłem sobie jedną łazienkę na klucz, a w pozostałych pomajstrowałem coś z rurami pod zlewem. Sam nie wiem co. Do tego klamki od drzwi łazienek posmarowałem wazeliną...
****
- Sebuś... - powiedziałem, gdy stałem nad śpiącym chłopakiem.
Blondyn mruknął coś tylko pod nosem, więc opuściłem na niego wiadro, które miałem w rękach. Woda z Domestos'em.
- KURWA! - natychmiast się przebudził. Wybiegłem z jego pokoju na korytarz, czekając na niego. - Lightwood! - krzyknął i cały mokry wybiegł z pokoju, jedną nogą zaczepiając o sznurek.
Dlaczego ja nie zrobiłem czegoś takiego wcześniej?
Zacząłem się śmiać, widząc go na podłodze, ale gdy zaczął wstawać, uciekłem w stronę schodów. Zbiegłem po nich przeskakując nad ostatnimi trzema, których gość nie zauważy, bo ten Domestos będzie szczypał go w oczy. Testowałem.
- Coś ty wlał do tej wody?!
Zauważyłem, jak przecierając oczy zaczyna schodzić po schodach.
- Tylko ostrożnie na schodach! - zawołałem rozbawiony i poszedłem w stronę kuchni, słysząc po drodze jego upadek...
Wszedłem do pomieszczenia przez wyrobioną dla siebie ścieżkę i czekałem na Sebusia. Ucieszy się z czekoladowej niespodzianki?
- Alec! - warknął.
Z zaczerwienionymi oczyma wbiegł do kuchni i wylądował na podłodze w nutelii.
- Jezu... - zacząłem się śmiać. - Wyglądasz jak prosię w błocie.
- Zabije cię! - warknął, starając się wstać.
Wywrócił się z wywrotką jeszcze kilka razy, a ja w tym czasie pobiegłem znowu na górę, w stronę łazienek.
****
- ALEC! - wydarł się Sebastian z jednej z toalet.
Chciał pewnie umyć się z czekolady, ale w prysznicach zakręciłem zawory. A z kranu strumieniami pryskała woda, gdy tylko lekko się ją odkręciło. Zaglądnąłem do pomieszczenia i uśmiechnąłem się szeroko, widząc jego nieudolne próby zakrycia kranu ręcznikiem.
Przez następne kilka godzin, żeby bardziej go rozdrażnić, śpiewałem głośno piosenki Sexmasterki. Kiedy tylko nadażyła się okazja oblewałem go wodą, rzucałem poduszkami i po prostu zachowywałem się jak jakiś człowiek z nadpobudliwością.
Oczywiście po każdym takim wybryku uciekałem przed nim, gdyż mnie gonił, ale ja lepiej znałem dom wujków, więc wiedziałem, gdzie ukrywać.
****
- Pierdol się! - warknął na mnie, gdy podchodziłem do niego z pistoletem na wodę. - Dzwonię do twoich wujków i spierdalam stąd, kurwa, zadowolony?
Wyciągnął telefon z kieszeni i z miną, która wskazywała na to, że był zły na cały świat, zaczął dzwonić. Będę miał opierdol od wujków, wiem, ale... Pozbyłem się tego idioty! Yay!
Po telefonie, Sebastian spakował się czym prędzej i wybył z rezydencji. Niedługo po nim przyjechało wujostwo... I aktualnie stałem przed nimi w salonie, ze spuszczoną głową, spodziewając się wszystkiego. Nie przejmowałem się zdaniem cioci, tylko Kornela... Pomagał mi z Magnusem i w ogóle... A ja przegoniłem jego klienta.
- Żadne przeprosimy, Alec... - zaczęła surowym tonem Eliza. - Nie przywrócą nam klienta, ani nie cofną wstydu z twojej osoby, rozumiesz?
- Mhm...
- Dlaczego to zrobiłeś? - spytał zrezygnowany wujek, a ja uniosłem na nich swój wzrok.
Postanowiłem powiedzieć prawdę, chociaż byłem pewny, że mi nie uwierzą.
- Bo... - zacząłem niepewnie. - Bo Sebastian mi groził, dotykał mnie, choć milion razy mu powtarzałem, że ma tego nie robić, no i...
- Co proszę? - przerwała mi ciocia i roześmiała się.
Skuliłem się bardziej w ramionach, spuszczając wzrok. Okey, może się śmiać, może mi nie wierzyć, mam to w dupie. Jedyne, czego się boję to tego, że mogą mnie odesłać z powrotem do domu. A nie chcę się rozstawać z Magnusem...
- Zadzwonimy do twoich rodziców - powiedział Kornel.
- Wrócił byś do domu... - zaczęła ciocia, a mnie ogarnął strach. - Ale zadzwonimy do Maryse i Roberta potem, gdy posprzątasz bałagan po sobie.
- Ja zrobię wszystko - wtrąciłem zestresowany i spojrzałem na nich błagalnie. - Dacie mi jakąś pracę, będę sprzątał dom, cokolwiek, tylko mnie nie odsyłajcie, proszę.
- Aa... - Eliza spojrzała na mnie z przymrużeniem oczu, a ja już wiedziałem, co to znaczy. - O Magnusa ci chodzi. On ma na ciebie zły wpływ.
- To wszystko to był mój pomysł - oświadczyłem stanowczo. - Ten wczorajszy z myszami też. Bo tylko ja wiedziałem, czego Sebastian sie boi, bo dowiedziałem się przez przypadek, no więc poszedłem do Magnusa po pomoc.
- Mhm... - mruknęła najwyraźniej nie przekonana moimi słowami.
Mogłem liczyć tylko na cud.
****
~Magnus~
Chciałem wyjść z domu. Próbowałem to robić od samego rana, ale w salonie ciągle siedziała sobie ciocia i nie mogłem przejść obok niej niezauważony... Eh... Alec też nie odpisywał. Co chwila patrzyłem też przez okno do jego pokoju, ale był ciągle pusty.
Siedziałem przy biurku w swoim pokoju, kiedy dostałem SMS-a. Od razu spadłem z krzesła i rzuciłem się na łóżko, na którym znajdował się telefon.
Alec ❤: Hej 😛
Wyszedłem z SMS-ów i po prostu do niego zadzwoniłem. Odebrał po chwili.
- Tak? - spytał.
- Alec! - krzyknąłem. - Jezu, czemu nie odpisywałeś ani razu?!
- Nie krzycz mi do ucha... - zaśmiał się cicho. - I podwiń roletę.
Od razu doskoczyłem do okna i zrobiłem co kazał. W oknie sąsiedniego domostwa ujrzałem mojego chłopaka z telefonem przy uchu. Szkoda tylko, że nasze okna zamiast oddalone być od siebie o kilka metrów, to dzieli je z dziesięć. Mimo to, mogliśmy się przyjrzeć swoim twarzom. Uśmiechnąłem się do niego, co odwzajemnił w delikatniejszej postaci.
- Nie miałem telefonu, bo ciotka zabrała - wyjaśnił.
Oparłem czoło o szybę okna, wpatrując się w chłopaka i kontynuowałem rozmowę.
- Okey. A co z Sebastianem?
- Nie ma go, wyprowadził się.
- Naprawdę?! - krzyknąłem uradowany. Jednak dziwiłem się, dlaczego chłopak nie podziela mojego entuzjazmu. - Ale jak?
- Wujków nie było w domu, to doprowadzałem go do szału. Chodziłem za nim z pistoletem na wodę, smarowałem schody i podłogę w kuchni czekoladą i takie tam... Wiesz, kurwa, jak mi się nie chciało tego potem sprzątać? Masakra.
- Boże... - zacząłem się śmiać z jego opowieści. Jak ja bym chciał to zobaczyć!
- No... - zaśmiał się cicho. - Ale jest jeden problem.
- Jaki? - spoważniałem od razu.
- Bo wujkowie będą dzwonić do moich starych, by mnie odesłać do domu... No i jutro powiedzą, co i jak. Czy wrócę czy zostanę... - westchnął smutno.
- Oh... - spuściłem wzrok.
Nie chciałem, żeby wyjeżdżał...
- No... - westchnął.
- Na pewno będzie dobrze - uniosłem wzrok i uśmiechnąłem sie do niego smutno. - Zobaczysz - położyłem otwartą dłoń na szybie, a Alec po chwili zrobił to samo na swojej.
❤❤❤
Przepraszam za te dramy! Ja naprawdę ich nie chce, nie wiem dlaczego mój umysł je robi 😓 👌 ale teraz będzie ich znacznie mniej, a wogóle mam nadzieję że wcale 💞
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro