Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

11

~Alec~
- Na serio ten cały Sebastian zostanie tu na dwa miesiące? - spytałem cioci podczas śniadania.

- Alec, przecież wiesz, że wynajmujemy pokoje.

- No tak, ale... - urwałem i westchnąłem.

Nie miałem żadnego"ale". To był ich dom i mogli z nim robić co chcą. Nawet wpuszczać ludzi, którzy najprawdopodobniej uciekli ze szpitala psychiatrycznego...

- Wieczorem robimy grilla - oznajmił szczęśliwy Kornel.

- Super - uśmiechnąłem się. - Ej, a w ogóle po śniadaniu idę na spacer z Magnusem, jak coś.

- Aż tak bardzo się zakolegowaliście? - spytała rozbawiona ciocia. 

- Ciociu... - zaczęły szczypać mnie policzki.

Przecież my się nie kolegujemy...

- Oni są razem, kochanie - odezwał się wujek, a ja spojrzałem na niego oszołomiony.

A, no tak... Widział nas wczoraj w łazience.

- Po zaledwie kilku dniach? - spytała kobieta, nie kryjąc zaskoczenia i przeniosła swój wzrok na mnie.

- N-no... Tak - wydukałem speszony i zacząłem energicznie bawić się widelcem, którego obijałem o brzeg talerza.

- To tylko wakacyjny romans, Elizo - zaśmiał się Kornel.

- Mhm... - mruknęła niezbyt przekonana ciocia. - Takie romanse zazwyczaj kończą się złamanym sercem i nieudolnymi związkami na odległość.

Westchnąłem. Ciocia w końcu miała rację, co mnie przerażało. Bałem się, że poczuję do Magnusa coś więcej niż tylko zauroczenie...

~Magnus~
Szybko jadłem swoje śniadanie, bo chciałem jak najszybciej pójść do Alexandra. Ciocia oczywiście musiała skomentować moje pośpieszne jedzenie:

- Gdzie ci tak spieszno?

- Do Aleca - przyznałem.

Uniosłem na nią wzrok, i po jej minie widziałem, że niezbyt się jej to spodobało.

- Zakochańce - parsknął śmiechem Ted.

- Dokładnie - powiedziałem i wstałem już od stołu.

Szybko wyszedłem z kuchni, by nie słyszeć jakiś monologów cioci i udałem się do drzwi.

Stałem już pod domem Lightwood'ów i pukałem do drzwi, które na szczęście otworzyły się od razu. Rozpromieniłem się na widok mojego wakacyjnego romansu, o którym na pewno nie zapomnę.

- Hej, moja do bólu urocza stokrotko - powiedziałem i cmoknąłem jeden z już zaróżowionych policzków nastolatka. - Spytałem wujka, i w lesie jest fajna rzeka, a jak będziemy iść przez osiedle, to dojdziemy do kładki nad jeziorem. Zdecydujesz po drodze, a teraz chodź - oznajmiłem szybko i pociągnąłem go za rękę w stronę furtki.

****
- Fajna kładka - parsknął śmiechem Alec, a ja tylko westchnąłem bezradny.

Postanowiliśmy iść na pomost, który okazał się dziurawą i w większości połamaną, spróchniałą kładką. Super.

- Ehh, może nie jest najgorzej - powiedziałem i ruszyłem w stronę pomostu.

- Uważaj tylko! - krzyknął za mną Alec, ale przez ramię dostrzegłem, że podąża moimi śladami.

- Niby kiedy ja jestem nieostrożny? - spytałem ze śmiechem, stawiając pierwsze kroki na kładce.

- Od kiedy postanowiłeś wskoczyć do jakiejś dziury w lesie?

- Ciesz się, że tam wskoczyłem, bo ty też to zrobiłeś. A później już wiesz, co było - odwróciłem głowę w jego stronę i poruszyłem znacząco brwiami.

Twarz nastolatka pokryła się delikatnym rumieńcem, a on sam spuścił wzrok. Zachichotałem zauroczony jego niewinnością i ostrożnie omijałem kolejne dziury lub połamane deski w pomoście. Na szczęście belki robiły swoje i jeszcze stał. Mam nadzieję, że nie zawali się pod nami.

Alec również pokonał przeszkody i za minutę siedziałem obok niego na brzegu kładki. Końcówką buta zahaczałem o wodę, tworząc delikatną falę, patrząc przed siebie. Jezioro nie było jakieś duże, ale też było na co popatrzeć. Musimy tu wrócić w czasie zachodu słońca, to będzie coś.

Dalej nie patrząc na chłopaka, jedną ręką zacząłem kreślić wzorki na jego udzie. Chyba mu się spodobało, bo momentami czułem dreszczyk przechodzący przez jego ciało.

- Alec? - spytałem, teraz podziwiając łabędzie, które podpływały coraz bliżej kładki.

- T-tak?

- Co znaczą te twoje tatuaże? Wiem, że to runy, ale dlaczego je zrobiłeś? I rodzice ci pozwolili? W wieku szesnastu lat? - spojrzałem na niego zaciekawiony.

Miałem już wcześniej o to spytać, ale albo siedzieliśmy oddzielnie albo ten blond idiota zaczął się mieszać.

Alexander miał zamknięte oczy i odchyloną głowę do tyłu, ciesząc się promieniami słońca.

- Nie wiem, jak ani kto je zrobił - powiedział, a ja zamrugałem kilka razy.

- Ale jak to?

- Tak to - opuścił głowę normalnie i otworzył oczy, by zaraz na mnie spojrzeć. - W poprzednich wakacjach byłem na koloniach z moim rodzeństwem, Izzy i Jace'm. W moim wieku. No, i podczas jednej nocy poszliśmy z grupą do lasu, by opiekunowie nas nie znaleźli... - podrapał się nerwowo po karku. - Nie chciałem iść, ale Jace oczywiście mnie tam zaciągnął. Ktoś tam kupił piwo, i jak możesz się domyślić, Jace też mnie do tego przymusił - zaśmiał się, jednak ja nie podzielałem jego rozbawienia... - I tak jakoś spędziliśmy noc... A rano się budzę bez koszulki, cały w tatuażach. Na początku myślałem, że to jakiś dobry marker i zejdą, no ale, jak widzisz, nie zeszły. The end - rozłożył ręce i uśmiechnął się.

Naprawdę nie wiedziałem, z czego się tak cieszy. Ktoś go wytatuował bez jego wiedzy, a mu to najwyraźniej nie przeszkadza.

- Dlaczego ty się tak z tego cieszysz? - spytałem.

Lustrowałem wzrokiem jego twarz, by sprawdzić, czy przypadkiem nie kłamie, ale on po prostu się cieszył.

- Bo nienawidzę kolonii, wszelkiego typu, a już w ogóle w wakacje. A jak wróciłem do domu wytatuowany, rodzice już więcej mnie nigdzie nie posłali - stwierdził ze śmiechem.

- Aaaaa, jaaasne... - przyznałem mu rację i również się roześmiałem.

Wspominałem już, że jest dziwny? Wspominałem. Ale lubię dziwnych ludzi i to bardzo. Gorzej będzie, jak się w nim zakocham po uszy. Wakacje w końcu wiecznie nie trwają. A ze względu na to, że nie spotkałem go do tej pory nigdy i nigdzie na mojej drodze, na pewno nie zamieszkujemy niedaleko siebie.

- M-Magnus?

- Tak? - spojrzałem na jego twarz.

Zdziwiłem się, kiedy zobaczyłem, że jest w postaci totalnego pomidora.

- R-ręka.

- Co? - spytałem zdezorientowany.

Dopiero po chwili doszedł do mnie fakt, że moja dłoń leży na jego kroczu. Zabrałem rękę i zacząłem się śmiać, zastanawiając się, jakim jestem łomem, by nie zauważyć czegoś takiego.

- Bardzo śmieszne... - burknął Alexander, co rozbawiło mnie jeszcze bardziej. On chce mnie udusić?

- No, bardzo - skomentowałem, gdy ogarnąłem swoje ciało z ataku padaczki. - Chcesz powtórzyć?

Alec spojrzał na mnie jak na totalnego idiotę, a ja powstrzymałem zbliżający się wybuch śmiechu. Chłopak zamiast odpowiedzieć, po prostu pocałował mnie zachłannie... Oho. Uwielbiam gościa.

Oddałem namiętny pocałunek i bez ostrzeżenia umiejscowiłem nastolatka na moich kolanach.

- Kretyn... - mruknął początkowo przestraszony, ale długo to nie potrwało.

Ponownie wpił się w moje usta. Odwzajemniłem każdego czułego całusa, zamieniając je w bardziej zmysłowe. Całowaliśmy się tak, aż Alexander nie poruszył się na moich kolanach, bo w tedy deski pod nami skrzypnęły, i to niezbyt fajnie...

Nasze usta zaprzestały wspólnego tańca, a za moment z krzykami wpadliśmy do wody.

Najlepsza randka ever...

****
~Alec~
Wszedłem do domu mojego wujostwa, ściągając ze stóp buty nasiąknięte wodą.

- Co ci się stało? - spytał rozbawiony Sebastian, który pojawił się w korytarzu.

- Jestem mokry, jak widzisz, czyli możesz się domyślić, że miałem styczność z wodą - wywróciłem oczami i ominąłem blondyna, kierując się do schodów.

Zostawię po sobie mokre ślady dla wujków, ale zwalę wszystko na Magnusa i kładkę. Bo to wcale nie przez moje kręcenie się deski się złamały.

- No właśnie widzę. Zastanawiam się nad powodem - powiedział, najwyraźniej ciągle idąc za mną. Kretyn.

- Sebastian, odwal się.

- Mówiłem ci coś.

- Jezuniu... - westchnąłem zrezygnowany, i postanowiłem go ignorować.

Wszedłem po schodach i udałem się do swojego pokoju po jakieś ubrania na przebranie. Jednak nie mogłem czuć się komfortowo, z odczuciem wzroku blondyna na sobie. Po prostu miałem odczucie jakby ktoś celował do mnie laserem.

Wszedłem do swojego pokoju i zamknąłem za sobą szybko drzwi, akurat tuż przed nosem Sebastiana. On naprawdę zachowuje się coraz bardziej natrętnie. Niech znajdzie sobie jakąś inną zdobycz na osiedlu, jest tu jeszcze kilka innych domów. Dlaczego akurat ja...?

Wziąłem ciuchy z szafy i teraz skierowałem się do łazienki. A ten debil dalej za mną szedł! No ja pierdolę!

- Możesz za mną nie iść? - mruknąłem speszony i zdenerwowany jednocześnie, przyspieszając kroku, by jak najszybciej znaleźć się w łazience.

- Podziwiam zgrabne kształty, zanim je wykorzystam - powiedział, a ja oszołomiony przystanąłem na jego słowa.

Za chwilę jednak zaczęłam iść, gdyż on zbliżał się coraz bardziej. Jezu...

- Nie wykorzystasz - powiedziałem, siląc się na poważny ton i zamknąłem się w łazience.

Odetchnąłem i usiadłem na zamkniętej muszli klozetowej.

Zaczynam się naprawdę bać tego człowieka.

****
Do wieczora siedziałem pod kluczem w swoim pokoju. Sebastian czasami do mnie pukał, ale nie odważyłem się go wpuścić. Jestem ciekaw, jaka byłaby reakcja wujków, gdybym powiedział im o zachowaniu blondyna.

A, no tak, stwierdzili by, że przesadzam, i uwierzyli by Sebie, gdyby powiedział, że jest hetero. Bo oczywiście ja zawsze wymyślam i wymyślać będę.

- Alec? - blondyn po raz kolejny zapukał do moich drzwi.

- Ty naprawdę nie masz co robić? Myślałem, że jak się wynajmuje pokój na wakacje, to się te wakacje spędza jakoś tak na świeżym powietrzu, zamiast w domu.

- A ty to co?

- Ja mogę - westchnąłem.

- A ja mam jeszcze całe dwa miesiące do dyspozycji, więc mogę chyba sobie odpocząć, prawda?

Mruknąłem tylko zirytowany i wróciłem do czytania książki.

- A tak serio, to wujek woła na grilla.

Tak! Magnus!

Szczęśliwy zerwałem się z łóżka, by jak najszybciej ujrzeć mojego chłopaka. Zaczynam się coraz bardziej cieszyć na spotkania z nim...

A nie mogę się zakochać...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro