Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 15

~Magnus~
Magnus Bane wszedł do swojego domu, niedbale rzucając plecak na ziemię. Przecież nie miał tam nic wartościowego. Pieniądze, papierosy i telefon miał w kieszeniach swoich ubrań. Nastolatek uśmiechnął się mimowolnie, czując, że powoli odzyskuje humor.

I dzięki Alecowi i temu, że kokaina zażyta jakieś dwa dni temu - traci swoje skutki uboczne. Czym był oczywiście obniżony nastrój na dość długo po skorzystaniu z niej. Magnus mimo to, kochał ten narkotyk. Kochał szczęście, które władało jego ciałem, gdy wciągał biały proszek do nozdrzy lub po prostu go sobie jadł. Jednak irytował go fakt, że euforia utrzymuje się przez jakieś pół godziny. A na kilka następnych dni odwiedza go niby depresja. To było najgorsze, bo musiał wtedy udawać przed wszystkimi w szkole - nie licząc Ragnora i Raphael'a, którzy mieli ten sam problem - że wszystko jest idealnie. Lecz Bane nic nie poradził na to, że był uzależniony i potrzebował tego narkotyku do normalnego funkcjonowania. I był to jeden ze sposobów autodestrukcji Magnusa, więc tym bardziej nie widział powodu do pozbycia się używki ze swojego życia.

Wyciągnął telefon z kieszeni i napisał SMS do Raphael'a.

Ja: Santiago, masz koke????? Plyz, powiedz że masz.

Rafi: Sam próbuję sobie skombinować 😒

Ja: To pocisnij tego swojego dilera 😑 albo daj mi jego adres a sam to zrobię 💪

Rafi: Wtedy już nie załatwię koki tak łatwo, nic nie myślący pasożycie 😑

Ja: Mhm.

Ja: Po prostu potrzebuję. Ty też, więc załatwisz to szybko 💖👌

Rafi: Jak tylko będę miał to do ciebie przyjdę.

Ja: Git. Stary w pracy więc będziesz mógł wpadać.

Ja: Kiedy????

Rafi: Nwm, daj mi jakieś pół godziny.

Ja: Yghhhhhagaghajsjddhdh

Ja: 😐💔

Rafi: 👌👌👌

Ja: 😑👌💖czekam 👌❤

Rafi: Przestań wysyłać do mnie serca pedale, bo ktoś pomyśli że mam chłopaka, kurwa.

Ja: 😏

Ja: 💖💖💖💖💖💖💖

Rozbawiony nieco Magnus schował telefon do kieszeni swoich czarnych spodni. Lecz dobry humor zyskany po konwersacji z Raphael'em znikł zaraz po tym, gdy jego żołądek domagał się jedzenia. Ten żołądek, który nie miał w sobie nic od jakichś dwóch dni. Nie licząc dzisiejszej drożdżówki i batona, na którego namówił go Lightwood.

Bane nie wiedział, czy był wdzięczny nastolatkowi czy nie. Z jednej strony wiedział, że nie mógł myśleć o Alecu jako przyjacielu, ale z drugiej strony... Zaczął podejrzewać, że po prostu potrzebuje tego miłego chłopaka. Magnus po prostu był samotny i rozpaczliwie kogoś potrzebował. Lecz jego wołanie o pomoc było zbyt ciche.

Jednak najwyraźniej nie takie ciche dla szatyna, który jakimś cudem go usłyszał. Alexander Lightwood dawał Magnusowi do zrozumienia, że wcale nie musi być sam. Że może na niego liczyć, za co azjata naprawdę był wdzięczny, lecz oczywiście nie przyzna się do tego.

Magnus potrząsnął głową, nie chcąc zbytnio zamyślać się o Alexandrze.

Stoczyć - pomyślał, by zmusić mózg do trzeźwego myślenia mimo dwóch rodzajów głodu - Zadaję się z Lightwood'em tylko, żeby go stoczyć. Tylko. Nic więcej dla mnie nie znaczy - powtarzał sobie w myślach. I czując, że jeden swój głód może natychmiast zaspokoić, udał się do kuchni. Przyrządzanie jedzenia zajmie trochę czasu do przybycia Raphael'a z kokainą.

***
~Alec~
Po odrobionej pracy domowej udałem się do pokoju siostry. W końcu wciąż musiałem z nią o czymś porozmawiać.

- Izzy? - zapukałem do brązowych, drewnianych drzwi, które za chwilę się otworzyły.

- No? - spytała siostra.

- Możemy... Pogadać?

- Nie mam zamiaru słuchać twojego monologu o częstszym chodzeniu do kościoła. Bay - uśmiechnęła się i chciała zamknąć drzwi, jednak w porę wcisnąłem się do środka pomieszczenia.

- Nie o tym. O miłości i tych wszystkich pierdołach, o których na pewno wiesz więcej ode mnie - westchnąłem, siadając na łóżku siostry. A ona, wydając się zdziwiona i zadowolona w jednym, otworzyła szerzej drzwi z zamiarem wyjścia z pokoju.

- Przyniosę nam dużo słodyczy i rozpoczniemy ploteczki o Magnusie.

***
- I tako jako, jest właśnie tak - powiedziałem, biorąc do ust kolejne ciastko, kiedy już zwięźle wyjaśniłem siostrze moje ogólne uczucia względem Magnusa.

- Ooo... - dziewczyna zrobiła maślane oczka, przypatrując się mi nieustannie. - Pamiętam, jak ja się pierwszy raz zakochałam. Ajj, co to było...

- Podjadałaś wtedy słodycze - zaśmiałem się. - W nocy.

- Też będziesz to robił - posłała mi swój wszechwiedzący uśmiech. - Już to robisz, a co będzie potem! Obiecuję ci to.

- Chcesz mnie przez to zniechęcić, czy...?

- Co? Niee - zirytowana wzięła dla siebie kolejne ciastko. - To dobrze, że się w końcu zakochałeś. Panie "nie jestem gejem". I tak, zakochałeś się. No, znaczy zauroczyłeś i to porządnie - stwierdziła ze śmiechem. - Ale to normalne. Chcę po prostu powiedzieć, że nie będzie łatwo. Tym bardziej z takim bad boyem jak Bane - westchnęła, wznosząc ku górze rozmarzone spojrzenie.

- Ej - fuknąłem rozdrażniony. - Tylko ja mogę sobie wyobrażać Magnusa bez koszulki!

- Myślałam o Raphael'u bez koszulki.

- Santiago? Przyjaźni się z Bane'm - zapewniłem, zdając sobie sprawę, że mój pełny już brzuch sprzeciwia się ręce, która sięga po kolejne ciastko. - Mógłbym was na randkę umówić. Namówię Magnusa.

- Sama bym to zrobiła - prychnęła rozzłoszczona, za chwilę jednak się uśmiechając. Cała Isabelle. - Po prostu się jeszcze zastanowię.

- Jak coś to mów. A co w ogóle u Jace'a? Gadałaś z nim ostatnio?

- Pokłócił się z Fray - mruknęła, jakoś nie bardzo się tym przejmując. - I się pytał mnie o jakieś knajpy, do których mógłby ją zabrać. Standarcik.

- Tiaa - zaśmiałem się, z błogim uśmiechem rozciągając się po łóżku. - Dobre te ciastka były.

- Zjesz jeszcze jedno a przytyjesz piętnaście kilo, grubasie - powiedziała, sama sięgając po jeszcze jeden słodycz z paczki. Hipokrytka.

- Smacznego, życzy firma "udław się".

***
Kiedy kładłem się już do łóżka, by w końcu pójść spać, dostałem SMS-a. Wziąłem urządzenie do ręki i wpełzłem pod kołdrę. Wygodnie się ułożyłem, zgasiłem lampkę i włączyłem telefon. I z całych moich sił starałem się nie pisnąć z podniecenia, kiedy zauważyłem, że napisał do mnie Magnus.

Niunioch ❤: Dobry wieczór 😏😏👌

Ja: Jest już prawie 23 😂👌

Niunioch ❤: I nie śpisz. Grzeczni chłopcy nie kładą się spać o 20?!?! 😱😱

Ja: Plotkowałem z siostrą 😂👌

Niunioch ❤: Wiem że o mnie 👌👌👌👌

Oj, żebyś tylko wiedział...

Niunioch ❤: Anyway, mam propozycję, Diabełku.

*
~Magnus~
Diabełek 💘: Jaką???

Diabełek 💘: Boję się XDD

Diabełek 💘: Ale jaką?

- I co? - spytał zmęczony Raphael, leżący w łóżku obok mnie. - Co odpisał?

- Spieprzaj - mruknąłem, przykładając ekran telefonu do swojego brzucha, by Santiago nie zauważył wiadomości. Nie wiadomo, co zacznie pierdolić. - Zaraz odpisze.

- Tylko szybko, bo chcę wiedzieć, czy wziąć jutro tego towaru więcej czy nie. Tak czy inaczej... Idę jeszcze trochę wciągnąć - uśmiechnął się leniwie. - Też idziesz?

- Starczy mi na dziś - puściłem do niego oczko.

- Jak se chcesz - nastolatek wygrzebał się spod mojej kołdry, a chwilę później wyszedł z pokoju. Od razu uniosłem telefon na wysokość swoich oczu.

Ja: Spróbujesz jutro koki? 💪💪💪

Diabełek 💘: 😐

Diabełek 💘: Nie bierz tego.

Ja: Nie pierdol tylko mów czy się zgadzasz.

Diabełek 💘: Ehh...

Diabełek 💘: Musiałoby cię to sporo kosztować ❤

Wysłał mi serduszko... Urocze.

Ja: 😑😑😑😑

Ja: Niby co miałbym zrobić?

Diabełek 💘: Jeszcze nie wiem, ale na pewno coś związanego z tobą i twoimi problemami.

Ja: Bane nie ma problemów 💪

Diabełek 💘: Bane kłamie.

Ja: Bane kłamie w większości spraw.

Ja: Goodnight 🌚

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro