6/9
- Gdzie on jest? - spytał po raz kolejny Magnus, nerwowo tańcząc palcami po blacie stolika i rozglądając się na boki. - Gdzie Alexander?
- Chryste, zaraz przylezie - wywrócił oczami Ragnor.
- A propos, dio - Raphael przyjrzał się uważniej Magnusowi. - Kto cię uderzył w polik?
- Stary - odparł szybko Magnus i nadal uparcie, niecierpliwie wyczekiwał, aż jego oczy ujrzą połączenie czarnych włosów i niebieskich oczu.
Aleca nie było od rana, ale Magnus wierzył i czekał, aż chłopak przyjdzie do szkoły. Nie ryzykował pójściem do jego domu i narażenia się na wygnanie z ręki państwa Lightwood'ów, jeśli ci nie byliby w pracy. W dodatku na stołówce siedziało jak zwykle rodzeństwo Aleca, więc Magnus miał nadzieję, że będzie jak tydzień temu i niebieskooki się pojawi.
Kiedy minuty mijały, a Aleca dalej nie było ani słychać ani widać, Magnus miał już podnieść tyłek i ruszyć do Isabelle lub Jace'a, ale nie zdążył. Zobaczył, jak to dwójka rodzeństwa wstaje od swojego stolika i z posępnymi minami idzie w jego stronę. Jeśli coś stało się Alecowi, Jace będzie miał większą śliwę niż Magnus...
Bane wstał, nie chcąc rozmawiać przy swoich kolegach i poszedł do wyjścia ze stołówki, posyłając znaczące spojrzenie rodzeństwu, które, jak zobaczył po chwili, poszło za nim. Magnus wypadł z sali i obkręcił się, za moment patrząc wyczekująco na blondyna i szatynkę.
- Gdzie Alexander? - spytał, nie chcąc stać tak bezczynnie resztę przerwy.
- Posłuchaj, Magnus... - zaczęła Isabelle niemrawo, widocznie bardzo nie chcąc mówić togo, co powiedzieć miała. - Chodzi o Aleca i...
- Co z nim? - przerwał nie razu azjata, a jego serce drgnęło nieprzyjemnie. Poczuł też, że oddech mu przyspieszył.
- Nic mu nie jest - powiedział Jace. - Siedzi w domu. Chodzi o coś innego.
Magnus nie chciał o tym myśleć, ale słowa Jace'a uspokoiły go.
- Streszczajcie się - Bane wywrócił więc oczami i założył ręce na piersi.
Isabelle spojrzała jeszcze na Jace'a, nim westchnęła, spojrzała na Magnusa i zaczęła mówić:
- Nie cofam tego, co mówiłam wcześniej. Niszczysz go i tak dalej, ale...
- Przy tobie chociaż się głupio cieszył - dokończył mruknięciem Jace. Magnus nie powstrzymał się od kpiącego, zwycięskiego uśmieszku.
- Tia - mruknęła dziewczyna. - Teraz też się cieszy, jak wszyscy widzą, ale...
- Sztucznie, widzę - skończył za nią Magnus. Isabelle w końcu spojrzała mu w oczy. W tych jej, ciemnych, nie było już tak wielkiej odrazy jak wcześniej.
- Owszem... I dlatego chcemy powiedzieć... - szatynka westchnęła. - Że czy byłaby możliwość, żebyście do siebie wrócili...
Magnus nie słuchał już dalej dwójki rodzeństwa, tylko odwrócił się z gracją i pomaszerował szybkim krokiem do drzwi wyjściowych. Zagryzł mocno wargę, żeby nie zacząć szczerzyć się jak głupi do sera. Podejrzewał, że prędzej czy później to nastąpi. Głupi by się tego domyślił.
Niech sobie wyobrażają, co chcą, ale jeśli chodzi o zwykłe, życiowe szczęście, Alec znajdzie je właśnie u Magnusa. A nie w dobrych ocenach czy bogatym życiu.
Ta myśl pobudziła jego nogi do szybszego marszu.
***
Po kilkunastu minutach drogi do domu Lightwood'ów, Magnus zobaczył przed sobą sylwetkę, i to dość dobrze przez niego znaną. Dodatkowo, kiedy się lepiej przyjrzał, zobaczył lśniące, czarne włosy, szary sweter i zwykłe dżinsy. Plecak na ramieniu. Powietrze aż zapachniało alecowatym stylem bycia. Albo bynajmniej Bane chciał, by tak pachniało. Azjata aż uśmiechnął się i przyspieszył kroku.
Kiedy podszedł bliżej, dostrzegł ciemny błękit niebieskich tęczówek. Nie mógł zakazać swoim ustom uśmiechania się, kiedy mózg wiedział, że zaraz znowu będzie miał chłopaka, a serce krzyczało, że lada moment będzie całowanko.
- Heeej - przywitał się żywo Magnus, choć naprawdę próbował uspokoić się choć trochę. Buchająca od niego energia życiowa była trochę obca.
- Hej... - Alec uśmiechnął się tylko lekko i nawet trochę smutno. Magnus pomyślał, że to przez wczorajszą sytuację w sklepie. Ale Alexander zwrócił uwagę na siniaka na policzku Magnusa. - Co ci... Nieważne. Gdzie idziesz?
- A ty gdzie idziesz?
- Do szkoły - chłopak ścisnął ramiączko od swojego plecaka. - A ty chyba z tej szkoły wyszedłeś.
- Poszedłem do ciebie - przyznał bez krępacji Magnus, delektując się małą iskierką srebra w oku Aleca. Tak łatwo było uszczęśliwić tego chłopaka. - I znalazłem po drodze.
- Aaa... Po co chciałeś do mnie iść? - zapytał Alec, a jego uśmiech powoli się powiększał.
- Chciałem się o coś spytać... - zaczął Magnus, kaszlnął jak na palacza przystało i minimalnie zbliżył się do Lightwood'a. - Jeśli chodzi o wczorajszą rozmowę... Miałem wtedy coś dodać, ale sobie uciekłeś.
- Um... Naprawdę chciałeś coś jeszcze powiedzieć? - spytał z zabawnym przejęciem Alec. - To przepraszam, że tak poszedłem... Nie wiedziałem.
- Nie przepraszaj, idioto - parsknął śmiechem azjata. - Teraz mogę powiedzieć to, co chciałem. No, i chcę.
- Too... - Alec cicho zachichotał, drapiąc się po nosie. Magnusa też zaczęła bawić ta rozmowa. - Co chciałeś mi powiedzieć?
- Raczej się spytać, mały... - Bane znowu zbliżył się do Aleca. Z zadowoleniem przyłapał jego oczy na uciekaniu wzrokiem do swoich ust. - W sensie z tym wróceniem do siebie... Czy byłaby jeszcze taka możliwość i...
Magnus specjalnie nie dokończył, bo nawet nie chciał. Chciał pocałować Alexandra. Zrobić coś, a nie powiedzieć.
Schylił się więc i poszukał stęsknionych przez niego ust, ale nie znalazł ich. Otworzył szybko oczy i okazało się, że niegrzeczny Lightwood sam z siebie się odsunął. Magnus zmrużył oczy.
- To miała być odpowiedź? - zapytał, próbując nie okazywać irytacji i wręcz niedopuszczalnego odrzucenia, które głupio zabolało.
- Nie... - Alec pokręcił głową, zmieszany. Odwrócił wzrok i odetchnął. - Po prostu nie rozumiem tego.
- Czego? - Magnus przekręcił głowę, chcąc złapać wzrok Aleca. - Chcę do ciebie wrócić. Żebyś ty wrócił do mnie.
- Ale ja nawet nie byłem pewny, dlaczego w ogóle ze mną zerwałeś - jeknął Alec w desperacji i spojrzał na Magnusa. - A teraz nagle chcesz wrócić, też bez mówienia powodu... Po prostu chcę wiedzieć - zagryzł wargi. Magnus obserwował to wszystko spod pół przymkniętych powiek, słysząc w swojej głowie spory kłąb myśli. - Nie chcę być naiwny...
- Naiwny? - powtórzył gwałtownie Magnus, nagle zdezorientowany do bólu. - Nie chcę z tobą być, bo jesteś naiwny. Zgłupiałeś?
- Może... - mruknął.
- Powiesz jeszcze raz, że jesteś naiwny, a ci przyjebię - zagroził Magnus.
- Jestem naiwny - powiedział Alec i rozłożył ręce.
Magnus zmarszczył brwi. Brutalnie złapał za przód swetra Aleca, pociągnął go do siebie i mocno pocałował.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro