Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

3/9

A macie dzisiaj jeszcze jeden, bo... Komentarz  "Eeeej! To było za krótkie ! Nie liczy się 🤣" pod wcześniejszym rozdzialem mnie tchnął XD

Więc i dedykacja autorce komentarza @SuzanneLSJ ✌️👌💙


Magnus ziewnął, siedząc w stołówce na ławce i podpierając głowę na rękach. Starał się nie zasnąć.

Przespał tylko jakieś 2 godziny, o ile nie mniej. Ale nie zastanawiał się, dlaczego. Bardzo dobrze znał powód. Był zbyt oczywisty.

Znowu przeleciał zmęczonym wzrokiem stołówkę i ludzi, szukając tego jednego. I nie znalazł. Dzisiaj Aleca nie było w szkole, co sprawiało, że zmartwiony żołądek Magnusa ściskał się boleśnie co kilka minut.

- Kretyn z ciebie - burknął Ragnor, nakładając czarne okulary na nos. - Teraz będę się musiał tłumaczyć, z jakiego powodu, kurwa, mam śliczną śliwę pod okiem.

- Bardzo śliczna - ziewnął Magnus. - Nie dziękuj.

- Mogę mu przyjebać? - Ragnor spojrzał prosząco na Raphaela spokojnie jedzącego swoją kanapkę. - Proszę. Wiesz, że ja nie proszę. A teraz proszę.

- Możesz. Ale nie teraz i nie w szkole.

- Zajebiście - usatysfakcjonowany Ragnor wyszczerzył się kwaśno do Magnusa, który odwdzięczył się słodkim, krzywym uśmieszkiem. Chwilę później zadzwonił dzwonek.


***

Magnus siedział na lekcji, obracając telefon w rękach. Przeczytał przed chwilą ostatnie wiadomości, które pisał z Alekiem, i czuł wewnętrzną potrzebę wysłania mu jakiegoś SMS-a czy tkliwego, romantycznego wierszyka, którego znalazłby na chybił trafił w internecie. Czasem tak robił. Żeby rozpieścić swojego chłopaka.

Nie podejrzewał, że będzie mu brakowało Lightwood'a tak bardzo. Owszem wiedział, że nie będzie zbyt miło ani przyjemnie, ale obecny stan był już przesadą. Nie czuł się tak już od jakiegoś pół roku. Czyli jak pozbawiony życia śmieć.

Westchnął, patrząc na głośny w jego głowie, tykający zegar na ścianie.

***

Następnego dnia też nie było Aleca. Magnus wiedział, że mocno zranił tego wrażliwego chłopaka, ale chciał go widywać. Patrzyć na niego. Na ten uśmiech, żeby wiedzieć, że wszystko w porządku.

Dlatego też podczas przerwy obiadowej siedząc na stołówce ignorował swoich przyjaciół i szukał wzrokiem rodzeństwa Aleca. I szybko ich znalazł. Jak zwykle siedzieli przy stoliku z rudą i nerdem. Azjata bez wahania wstał ze swojego miejsca i podreptał do nich.

- Witam pospólstwo - przywitał się, opierając się rękoma o oparcie krzesła Jace'a. Zirytowany blondyn podsunął się do przodu i spojrzał na niego tak jak reszta siedzących przy stole. - Alexander jak widzę świetnie sobie radzi beze mnie, co? - zakpił.

- Weź, odwal się - burknęła Isabelle. - Poradzi sobie. Nie myśl, że długo będzie się tobą przejmował.

- Ale nie taka była umowa - uśmiechnął się krzywo. - Miałem z nim zerwać, a wy mieliście mu pomóc.

- Pomagamy, kretynie ze zbyt wielkim ego - odezwał się niecierpliwie Jace. - Ale on jest wrażliwy. Sam sobie wszystko poukłada i wróci do normy zanim się obejrzysz.

- Jasne - prychnął Magnus. - Lepiej się zastanówcie, co naprawdę jest dla niego dobre - powiedział i obrócił się na pięcie.

Prawie się wywracając przez osobę, którą przed sobą zobaczył. Wyblakłe, niebieskie tęczówki wbiły mu igłę w klatkę piersiową.

- Uważaj - mruknął cichutko Alexander, patrząc Magnusowi w oczy. Bane zamrugał, uspokajając oddech, który niewiadomo kiedy przyspieszył. - Jest ślisko.

Ominął azjatę i dosiadł się do stolika swojego rodzeństwa, rudej i nerda. Witał się z nimi, kiedy Jace z zadowoleniem na twarzy spojrzał na Magnusa.

- Wiemy, co jest dla niego dobre. A teraz spadaj - rzekł blondyn i obrócił się z powrotem do swoich.

Magnus pokręcił głową, spojrzał na Aleca i odwrócił się, wracając do swoich przyjaciół.

Przynajmniej Alec jest.

***

- Jak tam? - zagadnęła Isabelle, uśmiechając się do Aleca.

- Okey - nastolatek wzruszył ramionami. Nie mógł jednak odwzajemnić jej gestu i nawet nie próbował.

- Aa... Rodzice już mówili, gdzie chcą zabrać nas na wakacje? - zapytała. - To za kilka miesięcy, więc...

- Nie wiem - przerwał Alec i pokręcił głową. Bolała go tak samo jak inne części ciała. Był po prostu zmęczony.

- Na pewno wszystko okey? - Izzy wydała się zmartwiona. Alec zauważył, że Jace też na niego patrzy. Westchnął pod nosem.

- Nie, ale mi przejdzie - odpowiedział i przestał już ich słuchać. Zostawił ich samych sobie, a sam oparł policzek na dłoni i spojrzał w bok w stronę stolika, gdzie jeszcze niedawno często siadał.

Nie trudno było złapać wzrok Magnusa. Siedział na krześle z rękoma na oparciu i patrzył prosto na Aleca. Nie krępował się. Lightwood tyle razy się do niego uśmiechał sam z siebie, że teraz dopiero po chwili zorientował się, że jego kąciki są trochę uniesione. Ale nie opuścił ich.

Nie wiedział, dlaczego Magnus z nim zerwał. Znaczy, domysłów było wiele, ale Alec nie chciał w nie wierzyć, bo zbyt bardzo wierzył w Magnusa i uczucie między nimi. Nie wyobrażał sobie, że Magnus mógł znaleźć sobie kogoś innego, znudzić się nim, zostać przekupionym przez swoje rodzeństwo.

Gdyby tak było i Magnusa by to nie obchodziło, teraz nie patrzyłby się tak na niego. To przecież oczywiste.

Kiedy serce Aleca podskoczyło, bo miał wrażenie, że Magnus chce wstać z krzesła, zadzwonił dzwonek.

***

- Co ty robisz? - szepnął do Magnusa Raphael.

- Myślę? - mruknął znudzony Bane, wciąż patrząc bez celu przed siebie i podziwiając żółtą ścianę klasy.

- Siedzisz bez ruchu jak jakiś cyborg - wymamrotał Santiago. - Od początku lekcji. To się robi przerażające...

- Wspominam sobie i myślę o Alecu, pasuje? - szepnął zirytowany i głośniej niż zamierzał, przez co kilka osób z klasy powędrowało wzrokiem na niego. Na szczęście nauczycielka nadal stała przy tablicy i zajmowała się sobą. Santiago też sobie odpuścił dręczenia Magnusa, więc mógł on znowu zamknąć oczy i wrócić do swoich myśli, jednocześnie pod ławką ściskając kastet na pięści.

Przypominał sobie różne sytuacje z Alekiem. Byli razem już jakieś 4-5 miesięcy, więc było tego sporo. Magnus mimowolnie się uśmiechnął, bo gdyby zapytał Aleca o to, ile są razem, Lightwood odpowiedziałby z dokładnością miesięcy, dni i zapewne godzin. I z uśmiechem.

Za kilka miesięcy Magnus kończył liceum, Alec II klasę. Najmniej go to obchodziło. Liczyły się wakacje. Ich pierwsze i wspólne. Miał tyle planów na wykorzystanie Alexandra, że czasem śmiał się sam z siebie. A teraz? Co mu pozostało? Sny i marzenia? Gdyby tylko nie kochał tak bardzo tego Lightwood'a... Wtedy znalazłby sobie kogoś innego. Byłoby po staremu.

Westchnął, zsuwając się trochę z krzesła. Usłyszał tykanie zegara i przypomniał sobie, jak kiedyś też słyszał te tykanie, siedząc pod klasą Aleca i czekając, aż  zostanie on wyrzucony z klasy przez któryś z ich zakładów odnośnie chamstwa względem nauczycieli. Bane nie wiedział, czy Alec podejmował się tego będąc głupim, znudzonym, czy po prostu chciał mu zaimponować. Ale zawsze wygrywał.

Azjata prawie się przez to uśmiechnął, ale nagle pomyślał o konsekwencjach. Alec miał najlepszą frekwencję, wzorowe zachowanie i tak dalej. Z Magnusem u boku każda z tych ocen spadła kilkukrotnie, może na sam dół. Jeśli teraz Magnus zauważy, że Alexander się odbił i to całe zerwanie przyniesie jakieś korzyści, może zachce mu się znowu żyć. Wiedząc, że u Alexandra wszystko w poukładanym, wcześniejszym porządku.

Tylko dlaczego Alec wybrał akurat jego?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro