SEZON 2 ROZDZIAŁ 11
Nastał następny ponury poranek w XIX wiecznej Anglii. Dla każdego szarego człowieka nie wtajemniczonego w mój plan dzień zapowiadał się jak każdy inny. Nie wnoszący nic do ich życia jednak ten dzień dużo zmieni w moim życiu, ale to się teraz nie liczy. Mimo że nie widzę Sebastiana czuje jego obecność i determinację zastanawiają mnie tylko wczorajsze słowa Claude. Czy mógł mówić prawdę? A może tylko sprawdzał moją reakcje? Znowu chce namieszać mi w głowie? Przykro mi lecz nie tym razem Faustus.
—Panienko pora na śniadanie.—Oznajmił.
—Yhym.
—Proszę przyjść dziesięć minut.—Powiedział i wyszedł.
Pff dziesięć minut Sebastian nie kazałby mi tyle czekać widać, że jest od niego gorszy. Ten Kumoshitsuji jeszcze dziwi się, że dostaje gorsze duszę jak jest słaby to taki posiłek dostaje. Chyba powinnam porozmawiać z Hannah eh zrobię to po śniadaniu a później pójdę z Cielem na spacer. Po dziesięciu minutach zeszłam do jadalni tam czekali już na mnie lokaj z moim bratem jestem tu krótko a już zdążyłam zobaczyć Aloisa w ciele Ciela.
—Witaj Madison!—Powiedział Alois.
—Yhym...witaj Alois.—Odpowiedziałam.
—Co tak mało entuzjastycznie?—Zapytał udając niewinność.
—Domyśl się Trancy.—Wysyczałam.
—Nie musisz być taka nie miła przy okazji Ciel się z tobą wita.—Zaśmiał się.
—Witaj Ciel.—Powiedziałam.
W ciszy jedliśmy nie chciałam jakoś rozmawiać z nimi wyjrzałam przez okno chmury były szare niebo po chwili zaczęło płakać za drzewem przed rezydencją ujrzałam Sebastiana i Grella. Claude też go zauważył podszedł do mnie a ja zdziwiona na niego spojrzałam. Niespodziewanie zaczął mnie całować kątem oka patrzył w krajobraz za oknem próbowałam go odepchnąć, ale nie dałam rady.
—Claude zostaw ją w tym momencie!—Rozkazał Ciel w sumie teraz nie wiem czy to naprawdę Ciel czy Alois.
Na rozkaz wydany od chłopaka odszedł ode mnie szybko spojrzałam za miejsce, w którym przed chwilą był Michaelis. Teraz go tam nie ma Pajęczy lokaj zniknął a razem z nim trojaczki zabrałam Ciela na spacer tak jak było w planie. Oglądaliśmy kwiaty było tu naprawdę ładnie, ale wolę naszą rezydencje nagle mój brat zaczął uderzać swoją łaską w kształcie czaszki w biedne rośliny. Na nieszczęście Hannah stała blisko i dostała z narzędzia zbrodni aż upadła. Razem z Cielem podaliśmy jej rękę w tym samym czasie ona przyjęła naszą pomoc po chwili dałam jej znak, który od razu zrozumiała i wykonała.
*Pov Sebastian*
Odkąd wyszedłem z rezydencji tego Pająka razem z Grellem nie odalaliśmy się od domu. Mimo że nie mogłem pokazywać się Paniczowi czuwałem nad nim i jego siostrą gdyby Claude chciał zrobić coś tej dwójce zareagowałbym od razu. Żeby dowiedzieć się co ten kretyn zrobił Paniczowi zrobiłem specjalną herbatę dla czerwonowłosego. Niepewnie ją wypił i poparzył sobie usta choć w sumie to mało ważne to co powiedział mogłem się tego spodziewać. Zacząłem obserwować Madison za okna od jadalni widać, że mnie zauważyła, ponieważ posłała mi miły uśmiech, który od razu odwzajemniłem. Faustus niestety mnie zauważył i zrobił coś za co bym go zabił on pocałował moją Madison! Ten parszywy robal dotknął jej ust bez zgody widać, że próbowała go odepchnąć. Po chwili zjawił się tu winowajca wraz ze wsparciem nie wytrzymałem i zaatakowałem go Stucliff zajął się trojaczkami.
—Czyżbyś był zły, ponieważ to ja ją pocałowałem a nie ty?—Zapytał chamsko.
—Zamilcz ty nic nie warty robaku!—Zacząłem.
Dalej się nie odezwał od czasu do czasu pomogłem w walce mojemu towarzyszowi. Nie dlatego, że ledwo sobie radził po prostu nie mogłem zostać tu sam coś czuję, że jeszcze mi się sprzyda ten kretyn. Nagle poczułem, że Panicza i Panienka znikneli Claude chyba też zaczęliśmy wyścig do rezydencji przeszukaliśmy każde pomieszczenie ale nic. Czerwonowłosy zauważył coś niepokojącego w ogrodzie czy to labirynt? No tak przecież ta demonica z nimi była.
—Czyżby twoja dziewczyna zabrała Panicza i Panienkę?—Odgryzłem się za tamto.
—Hannah nie jest moją dziewczyną jak widać tylko ona mogła to zrobić.—Odpowiedział krótko.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro