Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 3

Obudziłam się dość późno zazwyczaj wstaje o 06:00 a dzisiaj, wstałam o 09:00, powoli wstałam miałam zrobić krok ale zaczęło kręcić mi się w głowie. Wróciłam na łóżko zastanawiałam się co mogę zrobić w takiej sytuacji, moje rozmyślenia na ten temat przerwało pukanie do drzwi, powiedziałam ciche ,,wejść'' po chwili Sebastian był już przy mnie w ręce miał tacę z jedzeniem i piciem.

—Dzień dobry Panienko.—Powiedział z lekkim uśmiechem.

—Witaj Sebastianie.—Powiedziałam z szczerym uśmiechem.

—Potrzebujesz czegoś jeszcze Panienko?—Zapytał.—Dobrze się Panienka czuje?—Dopytał.

Nie chciałam prosić Sebastiana o zaniesienie mnie do łazienki ale nie miałam za bardzo wyboru.

—Sebastianie kręci mi się w głowie mógłbyś pomóc mi w dostaniu się do łazienki?—Zapytałam zawstydzona.

—Oczywiście Panienko.—Powiedział patrząc na mnie, po chwili byłam już w jego ramionach lokaj zbliżał się do wyznaczonego celu.

Kamerdyner postawił mnie przy wannie zaraz po tym opuścił pomieszczenie w którym jestem, zdjęłam ubrania i weszłam do wanny woda była idealna umyłam się szybko przebrałam się i chciałam wyjść ale zakręciło mi się w głowie i upadłam. Chciałam wstać lecz nie udawało mi się to, podjęłam ponowną próbę i udało się dla bezpieczeństwa szłam przy ścianie. Kiedy leżałam w łóżku zauważyłam karteczkę na stoliku, ciekawa co było na niej napisane zabrałam ją i zaczęłam czytać

,,Panienko proszę nie opuszczać łóżka musi Panienka odpoczywać przyjdę później w odwiedziny
-Sebastian''

Na mojej twarzy zagościł mały uśmiech, Ciel miał pojechać dzisiaj do Hrabiego Trancy mój brat skorzystał z tego, że jestem chora napisał list w którym wyjaśnia jego dzisiejszą nieobecność. Jak zwykle słychać krzyki naszej ,,kochanej'' trójki służących jestem pewna, że zaraz Sebastian się tam pojawi i zrobi wszystko za nich krzyki ucichły. Leżałam i się nudziłam byłam sama i nie miałam co robić, nawet nie wiem ile czasu spędziłam w tym łóżku. W pewnym momencie ktoś wszedł a raczej wbiegł do mojego pokoju, zamknął za sobą drzwi spojrzałam w jego stronę tym kimś był...Bard.

—Panienko mam prośbę.—Powiedział z spuszczoną głową, to oczywiste, że czegoś chce inaczej by nie przyszedł.

—Słucham Cię.—Powiedziałam obojętnym tonem głosu.

—Panienka Elizabeth przyjechała do Panicza...—Tu zrobił pauze.—Mogę tu zostać dopóki Panienka nie zaśnie?—Zapytał z nadzieją.

Chwilę się zastanowiłam jeżeli się zgodzę będę miała towarzysza, jeśli nie to będę sama.

—Zgoda, ale niczego nie zepsuj.

—Nie zepsuje obiecuje!—Krzyknął zadowolony.

Wstałam powoli z łóżka podeszłam do komody wyciągnełam z niej grę  planszową, przygotowałam się do gry spojrzałam na mojego gościa, który siedział w ciszy i czekał aż skończę. Graliśmy długo gra zakończyła się remisem nie wiedziałam, że Bard dobrze gra w gry planszowe.

—Nie wiedziałam, że tak dobrze grasz.—Powiedziałam z uznaniem.

—W wolnym czasie czasem gram z Mey-Rin Panienko.—Odpowiedział z uśmiechem.

—Bard nie wydaje ci się, że jest za cicho? W końcu Lizzy jest w rezydencji.

—Ma Panienka racje jest za cicho, może powinienem to sprawdzić?—Zapytał czekając na moją zgodę.

—Jak chcesz.—W tym momencie wszedł Sebastian.

—Bard Panienka już śpi możesz już wyjść.—Powiedział spokojnie, ale w jego głosie było coś dziwnego.

—Już idę Panienko zdrowiej szybko.—Powiedział i wyszedł.

—Panienko przeniosłem kolację.—Podał mi tacę.—Życzę smacznego.

—Dziękuję em...Sebastian.

—Słucham.—Usiadł na krzesełku koło łóżka.

—Możesz przynieść jednego kota z twojej szafy?—Jego twarz wyrażała zdziwienie.

—Skąd Panienka o tym wie?—Zapytał szybko.

—Kiedyś jeden wyszedł z twojego pokoju i Ciel prawie go zauważył, więc zabrałam kota i wbiegłam do twojego pokoju a tam stado kotów.

—Proszę nie mówić tego Paniczowi.

—Spokojnie nie zdradzę naszego małego sekretu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro